W biografii św. Maksymiliana Marii Kolbego znajdziemy efekty pracy w takiej ilości, że można by nimi obdarować kilka kapłańskich życiorysów!
W odpowiedzi na pytanie: „Jaki był Maksymilian Maria Kolbe?”, bez wątpienia każdy przyzna, że „bardzo dużo zrobił dla Kościoła”. W jego biografii odnajdujemy wymierne efekty pracy w takiej ilości, że można by nimi obdarować kilka kapłańskich życiorysów.
Ostatecznie dochodzimy do wniosku, że imię Maksymilian (łac. maximus — największy, milites — żołnierz) podobnie jak imiona wielkich postaci biblijnych jest doskonałym określeniem powołania, stylu życia i całej osobowości świętego. Było to jego imię zakonne, a ochrzczony został jako Rajmund w dniu swoich narodzin, czyli 8 stycznia 1894 r. w kościele parafialnym w Zduńskiej Woli.
Życiowy maksymalizm św. Maksymiliana rozpoczął się już w dzieciństwie, gdy objawiła mu się Matka Boża, ukazując dwie korony: białą i czerwoną. Pierwsza oznaczała czystość, druga męczeństwo. 12-letni Maks wziął obie, a wizja mistyczna stała się proroctwem określającym jego życie. Wybrał stan zakonny, czyli życie w czystości, a zakończył życiową pielgrzymkę w Oświęcimiu, oddając życie za drugiego człowieka w imię Chrystusa 14 sierpnia 1941 r.
Po wstąpieniu do zakonu w 1912 r. rozpoczął studia i po kilku latach obronił pracę doktorską z filozofii na Uniwersytecie Gregorianum w Rzymie. Po kilku latach został też doktorem teologii na Papieskim Wydziale Teologicznym św. Bonawentury. Doświadczenie naukowca niewiele mu jednak pomogło, gdy rozpoczynał po powrocie do Polski zwykłą pracę duszpasterską. Zderzył się z rzeczywistością odległą od monumentalnych definicji filozoficznych i teologicznych. Jego wizjonerskie pomysły (m.in. wydawanie pisma Rycerz Niepokalanej) spotykały się z niezrozumieniem przełożonych i współbraci. Ponadto, prawdopodobnie podczas studiów rzymskich, nabawił się gruźlicy, która odzywała się w jego organizmie z różnym nasileniem już do końca życia.
W rankingu maksymalnych pomysłów świętego właśnie pismo Rycerz Niepokalanej zajmuje pierwsze miejsce. Drukował je w wybudowanej przez siebie drukarni, a rok przed rozpoczęciem II wojny światowej miesięcznik osiągnął nakład... miliona egzemplarzy. Dla porównania współczesne, najpoczytniejsze miesięczniki nie przekraczają 700 tys. nakładu. Prąd dla drukarni dostarczała wybudowana przez św. Maksymiliana elektrownia, a olbrzymi nakład docierał do czytelników także drogą lotniczą.
Powróćmy jednak do zainteresowań i zdolności intelektualnych świętego. Maksymilian pasjonował się matematyką i fizyką. Ta pasja przyniosła konkretny owoc, który zaskakuje nawet dziś. Na wiele lat przed rozpoczęciem podboju kosmosu w urzędzie patentowym złożył szkic etereoplanu, aparatu umożliwiającego podróż w kosmos. Był to projekt pojazdu międzyplanetarnego opartego na zasadzie trójczłonowej rakiety nośnej. Oto, co pisze na ten temat sam święty: „Najpierw można by przecież wysłać sam aparat — zaopatrzony w odpowiednie urządzenia, określając na podstawie dokładnych obliczeń wpierw drogę krótką — którą by mógł powrócić na ziemię. Po powrocie należałoby przestudiować różnicę zaistniałą pomiędzy przewidzianym a rzeczywistym zachowaniem się aparatu i po wyeliminowaniu niedociągnięć należałoby wysłać go na odległość większą i ponownie przeanalizować wyniki. Gdy już aparat okaże się bezpieczny, a zwierzęta w nim umieszczone do odbycia pierwszych podróży zniosą je dobrze, wówczas będzie można bez niebezpieczeństwa dla życia zaryzykować podróż”.
Był też zwolennikiem wykorzystania w głoszeniu Ewangelii fal radiowych. Określa się go mianem pierwszego i jedynego w świecie świętego krótkofalowca. Po raz pierwszy w Japonii, Maksymilian Kolbe spotkał się z tzw. małą radiofonią, czyli stacjami nadawczymi małej mocy zainstalowanymi w wielu punktach kraju. Po powrocie do Polski postanowił uruchomić tego typu stację w Niepokalanowie. Obowiązujące w przedwojennej Polsce przepisy nie pozwalały na to, dlatego zapisał się do Polskiego Związku Krótkofalowców i otrzymał znak SP3RN (SP3 jest oznaczeniem regionu, a RN to skrót od Radio Niepokalanów). Stacja nadawała na przełomie lat 1937—1938, pokrywając swoim zasięgiem praktycznie obszar całego kraju. W Niepokalanowie działała też elektrownia, drukarnia, najrozmaitsze warsztaty naprawcze oraz zakonna straż pożarna. Ojciec Kolbe zamierzał wybudować lotnisko, by docierać z Dobrą Nowiną na cały świat. Interesował się też badaniami nad przekazem obrazu za pomocą fal radiowych, czyli początkami dzisiejszej telewizji.
Kolejny rekord św. Maksymiliana to Niepokalanów, który założył w odległości 40 km od Warszawy w miejscowości Teresin. Na gruncie podarowanym przez księcia Druckiego-Lubeckiego powstawał stopniowo imponujący zespół klasztorny. We wrześniu 1939 r., było tam ok. 700 zakonników i kandydatów, co zapewniło mu miano największego klasztoru katolickiego na świecie. Klasztor istnieje do dziś i kontynuuje dzieło głoszenia Ewangelii za pomocą nowoczesnych środków technicznych zapoczątkowanych przez świętego.
W 1930 r. o. Kolbe opuścił Niepokalanów i w towarzystwie czterech współbraci za zezwoleniem przełożonego generalnego udał się do Japonii, do Nagasaki, gdzie założył drugi Niepokalanów. W 1931 r. otworzył tam nowicjat, a w 1936 r. małe seminarium.
To wszystko można by wymienić jednym tchem jako rzeczy, które „zrobił” św. Maksymilian. Ale przecież żadne z tych dzieł nie powstałoby, gdyby nie solidne zaplecze duchowe jego działalności. Wychowany w pobożnej rodzinie (rodzice byli tercjarzami franciszkańskimi) o tradycjach patriotycznych — miał w sobie z jednej strony wielką ufność do Najświętszej Maryi Panny; z drugiej, wolę walki na śmierć i życie o najwyższe wartości.
Podczas rekolekcji parafialnych prowadzonych przez Braci Mniejszych odkrył powołanie do życia zakonnego. Podczas studiów rzymskich doświadczył po raz pierwszy ogromnej nienawiści wobec Kościoła. W 1917 r., kiedy przypadały dwie rocznice: 400-lecie wystąpienia Marcina Lutra i 200-lecie powstania masonerii, burmistrz Rzymu, Żyd, Ernest Nathan, został wielkim mistrzem masońskim. Zarządził on demonstracje z czarnym sztandarem giordanobrunistów, na którym widniał znak Lucyfera, depczącego św. Michała Archanioła. W czasie pochodu wołano: „Diabeł będzie rządził w Watykanie, a papież będzie jego szwajcarem”. To wstrząsające doświadczenie stało się impulsem do powstania bractwa Rycerstwo Niepokalanej, które miało siłami duchowymi podjąć walkę z mocami ciemności.
Po powrocie ze studiów rzymskich, widząc duchową i intelektualną biedę katolicyzmu w Polsce, zapalił się pomysłem, by wszystkie nowoczesne środki techniczne zaangażować w służbie głoszenia słowa Bożego. Pragnął w swojej działalności nawiązywać do czasów, w których Kościół i duchowieństwo przewodziły we wszystkich dziedzinach nauki, kultury i sztuki. Jednocześnie w duchu franciszkańskiego ubóstwa z pokorą poszukiwał środków materialnych na swoje nowatorskie pomysły i w posłuszeństwie poddawał się decyzjom przełożonych, które w ludzkim rozumieniu krzyżowały jego plany.
Rosnące nakłady wydawanego pisma, wzrost liczby powołań i inne spektakularne sukcesy nie przysłoniły w nim przekonania, że Chrystus działa w Kościele i świecie przez środki ubogie. Ostatecznym przypieczętowaniem tej świadomości było oddanie życia za ojca rodziny w bunkrze głodowym w Oświęcimiu. Do końca zachował wiarę i umacniał współskazańców, dodając im odwagi i nadziei. Jego organizm nie poddał się nawet po dwóch tygodniach głodówki. Śmierć przyśpieszono przez zastrzyk z trucizną, a ciało spłonęło w obozowym krematorium. Pieczęć męczeństwa na życiorysie przyćmiła wszystkie jego pomysły, dokonania i osiągnięcia, a jednocześnie stała się ich uwieńczeniem i przeistoczeniem w owoce, których nie nadgryzie ząb czasu ani ludzka niepamięć.
opr. mg/mg