Jej Wysokość z lipowym berłem

O św. Jadwidze królowej i jej śladach w dzisiejszym Krakowie

NAME="Author" CONTENT="Adam Sobel">

Barbara Gruszka-Zych

JEJ WYSOKOŚĆ Z LIPOWYM BERŁEM

Święta Jadwiga Królowa

Kiedy o 8.30 wchodzę do Katedry Wawelskiej, słońce miesza się z dźwiękami organów, na których codziennie przez dwie godziny ćwiczy Witold Zalewski, koncertujący organista katedralny. Do 9.00 jest tu spokojnie, klęczy jedna kobieta. Potem tłumy wycieczkowiczów wypełniają chłodne mury świątyni. Tak jest od maja do października.

Kiedy dziesięcioletnia Jadwiga, córka Ludwika Andegaweńskiego i Elżbiety Bośniaczki, wnuczka Elżbiety Łokietkówny i "wnuka" ciotecznego dziadka Kazimierza Wielkiego, więc Piastówna, wchodziła do katedry na koronację, czekały na nią tłumy. Katedra stała taka jak teraz - gotycka, strzelista, tylko nieco inna w środku. Jadwiga musiała modlić się w zachowanym do dziś, zamkniętym prostokątnie prezbiterium, otoczonym sarkofagami przodków. A kiedy przed ponad 600 laty unosiła oczy do nieba, widziała te same co my sklepienia ze zwornikami, tyle że nie brudnokredowe, ale niebieskie ze złotymi figlarnymi gwiazdeczkami. Jej spojrzenie pamięta również św. Jan Ewangelista z kielichem zatrutego wina na polichromii w lewej części prezbiterium. Zamek królewski stał murowany w tym co dziś miejscu, ale inny. Z czasów Jadwigi przetrwały dwie komnaty w skarbcu koronnym - Sala Jadwigi i Jagiełły z herbami Andegawenów i Jagiellonów oraz Sala Kazimierzowska z fragmentem polichromii ze splecionymi literami M, symbolizującymi ewangeliczne Marię i Martę, życie kontemplatywne i aktywne, które wiodła Królowa.

- Zachowały się trzy przedmioty, których dotykała - mówi Dariusz Nowacki, pracownik Zamku Królewskiego na Wawelu - puchar Królowej Jadwigi, Psałterz Floriański i racjonał. Dziesięcioletnia Jadwiga przyjechała do Krakowa realizować politykę mocarstwową swoich rodziców, pragnących zaślubić córki z najwybitniejszymi rodami w Europie. Już kiedy miała cztery lata, odbyła tzw. zaślubiny na przyszłość, dziecięce pokładziny z ośmioletnim Wilhelmem Austriackim Habsburgiem. Po skończeniu 12. roku życia miało odbyć się powtórzenie pokładzin i rzeczywisty związek z Wilhelmem.

- I właśnie wszystko to, co rozgrywa się w duszy Jadwigi na zamku, w katedrze i wokół jest związane z 12. rokiem życia Królowej - mówi ks. Jacek Urban. Zawarcie małżeństwa było możliwe po skończeniu 12 lat, ale św. Tomasz z Akwinu dał półroczną dyspensę i Jadwiga mogła wyjść za mąż mając 11 i pół roku, a przypadało to dokładnie 15 sierpnia 1385 r. Właśnie wtedy do Krakowa przyjechał Wilhelm z nakazu ojca Leopolda III. Habsburgowie nie mieli jeszcze znaczenia w Europie, Wilhelm był zwykłym księciem styryjskim i małżeństwo z Jadwigą było dla niego nadzieją na królestwo. Jadwiga jako mała dziewczynka spędziła z nim pół roku na dworze w Wiedniu, znali się, lubili. Teraz prawie panienka, wcześniej dojrzała, bo pochodząca z południa, chciała związać się z miłym sobie Wilhelmem.

Inne plany miała Rada Krakowska, dążąca do małżeństwa Królowej z 36--letnim księciem Władysławem Jagiełłą. Dokładnie 14 sierpnia 1385 r., czyli dzień przed przybyciem Wilhelma do Krakowa, w Krewie, Jagiełło zobowiązał się przyjąć chrzest i rękę Jadwigi. Ale Jadwiga postanowiła wybrać uczucie. Kiedy panowie małopolscy utrudniali jej widzenie z Wilhelmem, według podań, rozgniewana raniła toporem w ramię, broniącego jej wyjścia z zamku, Dymitra z Goraja.

- Nikt wówczas nie przejmował się wolą dziewcząt - mówi ks. Jacek Urban. - Ona jako pierwsza toczy walkę, ma swoją wolę. Zwykle takie fakty się kryło, a jej postępowanie zostało zapisane.

- Była energiczną, zdecydowaną młodą osobą, wiedziała, czego chce - podkreśla proboszcz Katedry ks. infułat Janusz Bielański. - A jednak wybrała wolę Boga, małżeństwo ze starszym o 24 lata Jagiełłą. Czarny Krucyfiks z lipowego drewna, przed którym się wtedy modliła (nie wiadomo, czy wykonany na Węgrzech, czy w Pradze) do dziś wisi w katedrze. Dwunastoletnia Królewna wybrała czarną, zbolałą twarz Oblubieńca.

- W historii dramat Królowej, kobiety-dziecka, zwykle rozgrywa się na pograniczu obsceniczności - mówi reżyser Krzysztof Zanussi, który napisał jeszcze niezekranizowany scenariusz, oparty na tym epizodzie z życia Jadwigi. - W jej przypadku intrygujący jest ten metafizyczny przełom, kiedy podejmuje dramatyczną życiową decyzję, wybiera odpowiedzialność.

"Wróćmy do katedry królewskiej, gdzie w mroku majaczyła uniesiona w ekstazie twarz Jadwigi, podobna do oblicza świętej Teresy w rzeźbie Berniniego. Patrzyła w górę, na krucyfiks. Jej twarz rozświetlała się, jakby nagle padły na nią promienie słońca. (...) Jednocześnie strażnik na wieży zamku, widząc światło w oknach katedry, zaczął bić w dzwon na trwogę.(...) brat zakonny sprzątał popiół i śmiecie przed jutrznią. Wymieniał świece. Ze zdumieniem zobaczył, że te blisko krzyża stopiły się w nocy od jakiegoś żaru i tak przywarły do lichtarzy, że trzeba je ostrzem podważać" - czytamy w scenariuszu "Jadwiga Andegawenka".

W predelli ołtarza Krzyża królowej Jadwigi widnieje łaciński napis, który pierwszy raz pojawił się tam w 1500 r.: TEN ZBAWICIELA NASZEGO JEZUSA CHRYSTUSA UKRZYŻOWANY WIZERUNEK PRZEMÓWIŁ DO ŚWIĘTEJ JADWIGI KRÓLOWEJ POLSKI.

- Tu Królowa usłyszała od Chrystusa: "Jadwigo, ratuj Litwę", słowa wyznaczające cel jej królowania. Litwa była bowiem ostatnim pogańskim krajem Europy - mówi ks. Jacek Urban, który codziennie rano odprawia Mszę św. o Królowej Jadwidze przy jej krzyżu, spełniając życzenie biskupa krakowskiego Karola Wojtyły. - Uważam to za obowiązek - wyznaje. Przed tym krucyfiksem dokonał bea-tyfikacji Królowej Jan Paweł II, a od XVII w. odbywa się liturgia Jadwigi.

- Wierni wypraszają tu łaski - mówi s. Gwidona ze Zgromadzenia Sióstr św. Józefa, układająca kwiaty w Katedrze Wawelskiej. - Często krakowianie przynoszą bukiety dla Jadwigi, wtedy ustawiam je, nawet jeśli nie pasują, do kompozycji. Młodzież, studenci, oazowicze modlą się pod Czarnym Krzyżem. Ostatnio harcerze z Poznania składali przysięgę przed tą patronką harcerzy. Przyjeżdżają delegacje szkół, przyjmujących jej imię.

- Jak mam bardzo trudną sprawę, to przed tym krzyżem proszę ją o pomoc - mówi proboszcz Katedry. - A ona mnie natchnie, zawsze mówię, że ta Święta ma rację.

Na żyrandolu naprzeciw twarzy Chrystusa umocowana jest jedna z kamer, za pomocą której Stanisław Więcek, zakrystianin po ojcu, obserwuje na monitorze zachowanie zwiedzających we wnętrzu świątyni. - Częściej niż przed Najświętszym Sakramentem modlą się przed ołtarzem Krzyża Jadwigi - mówi.

- Na ołtarzu zachowały się wota - sznury korali, serduszka, odlewy uzdrowionych kończyn - opowiada ks. Jacek Urban. - Katedra była pięć razy rabowana, zginęła Księga Cudów Królowej Jadwigi.

Obok ołtarza leży kartka z nowenną do Świętej: "Święta Jadwigo, Wzorowa małżonko królewska, Dbająca o wiernych poddanych, Apostołko wiary Chrystusowej, Patronko Polski...".

- Była dziewczynką, kiedy pod tym krzyżem stała się świętą - mówi Magda, studentka polonistyki. - Pan Bóg kocha dzieci i do nich mówi, ja już jestem za stara i nic nie mogę usłyszeć. Ale kiedy tu klęczę, widzę się w szatach Jadwigi i myślę, że była jak doświadczony mędrzec, w kruchym, niewieścim ciele.

Pod krzyżem, w mosiężnej skrzyni wykonanej przez prof. Witolda Korskiego, spoczywają relikwie Królowej, przeniesione tu w czerwcu 1987 r., przed beatyfikacją. Pierwsze miejsce pochówku Królowej znajduje się po lewej stronie prezbiterium, które było świadkiem jej całego krakowskiego życia. Ks. Jacek Urban podnosi dywany, kryjące białawy prostokąt na posadzce, gdzie był prowizoryczny grób, bo spodziewano się jej rychłej kanonizacji. Królowa zmarła 17 lipca 1399 r., cztery dni po długo oczekiwanej, trzytygodniowej córeczce, Elżbiecie Bonifacji. Miała 25 lat.

- Kazała się pochować pod ołtarzem św. Erazma, gdzie przechowywano Najświętszy Sakrament, który szczególnie czciła - wyjaśnia ksiądz. - Wszystkie uroczystości w Katedrze odbywały się wobec jej relikwii. Najpierw jej kult kwitł, na grobie kładziono wota, po przebudowach grób zrównał się z posadzką i dla jego oznaczenia wmurowano zachowaną do dziś płytę.

Kiedy w 1887 r. dokonywano restauracji Katedry, odkryto grób Królowej. Obecny przy tym Jan Matejko odrysował wyjętą z trumny czaszkę i insygnia. Być może posłużyła mu jako model twarzy Jadwigi malowanej w Poczcie Królów Polskich. Nie zachowały się żadne wizerunki Królowej. Kiedy po 550 latach odsłonięto płytę grobową, aby przenieść jej relikwie do sarkofagu z białego marmuru kararyjskiego, zebrani zobaczyli wszystkie kości Królowej, dobrze zachowane paznokcie, zęby. Postać okryta była adamaszkową oponą.

- Ja sam oglądałem jej szczątki przed beatyfikacją, miała kształtną czaszkę, która nie "straszyła" - zwierza się ks. Jacek Urban. - Tak jak w kazaniu pogrzebowym Stanisława ze Skalbmierza "poznaliśmy jej niezwykłą urodę". Niektórzy sądzili, że była wąska w biodrach i dlatego przedwcześnie urodziła córeczkę, ale dr Bogdan Sawicki, badający szczątki, stwierdził, że miała dobrą budowę, a przyczyną zgonu musiało być zakażenie poporodowe.

Jak na owe czasy Królowa była bardzo wysoka. Pomiar kości udowej wskazuje, że miała 180 cm wzrostu. Zachwycał się nią Długosz i inni współcześni. Ciało leżało w trumnie przesunięte do jednego boku, stąd wniosek, że obok położono maleńką Elżbietę.

- W trumnie znaleziono lipowe złocone berło i jabłko oraz skórzaną koronę, bo Królowa wszystkie kosztowności ofiarowała Akademii - wyjaśnia ks. Jacek Urban. - Za jej życia powstał na Akademii Wydział Teologiczny, bez którego uniwersytety traktowane były jako szkoły. W pierwszą rocznicę śmierci Jagiełło dokonał aktu reelekcji Kazimierzowskiej uczelni. W lipcu 1949 r., w procesji pod przewodnictwem kard. Adama Sapiehy, do sarkofagu na wprost kaplicy Zygmuntowskiej przenieśli trumnę Jadwigi profesorowie Uniwersytetu Jagiellońskiego. Był to w czasach komunistycznych akt odwagi. Do dziś ich następcy składają jej wieńce jako jednej z trzech protektorów uczelni. Jak opowiada s. Gwidona, przed beatyfikacją wokół sarkofagu młodzież zostawiała tarcze szkolne, a na płycie leżały dziesiątki kartek z prośbami i podziękowaniami, raz nawet dwa pierścionki. Znak spełnionych życzeń, tu, przed prawie przezroczystą rzeźbą kobiety, której życzenia, po ludzku patrząc, się nie spełniły. Jadwigą - królem Polski. Kiedyś te mury słyszały głos Królowej, szelest jej sukien, płacz po jej śmierci. Dziś, koło południa, drżą od szmeru głosów zwiedzających. Głosy z przeszłości zlewają się z dźwiękami obecnymi, tylko mury milczą.


opr. mg/mg



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama