Dotknij, poczuj, zasmakuj

Jak korzystać z tej książki?

Odkąd odmawia się pacierze, ludzie snują modlitewne refleksje na temat doświadczeń mijającego dnia. W szesnastym wieku św. Ignacy Loyola opracował konkretny schemat takich rozważań, znany dzisiaj jako codzienny rachunek sumienia. W swojej książce Ćwiczenia duchowe przedstawia pięć jego punktów, które parafrazuję poniżej:

1.  Podziękuj Bogu za Jego liczne dary.
2. Poproś o łaskę, abyś mógł szczerze przyznać się do błędów i grzechów.
3. Pomyśl o mijającym dniu, przyglądając się swoim uczuciom, słowom i uczynkom.
4. Określ, jakich uchybień dopuściłeś się w ciągu dnia.
5. Patrząc w przyszłość, podejmij postanowienie, że z pomocą Bożej łaski od teraz będziesz postępował lepiej.

Od wieków całe rzesze chrześcijan przekonują się o użyteczności tego schematu codziennej modlitwy. Sama zauważam, że opierające się na nim pacierze otwierają mi oczy na małe ruchy w moim życiu duchowym i pomagają dostrzegać obecność Boga nawet w najbardziej prozaicznych czynnościach dnia codziennego.

Przez lata powstało wiele wariacji na temat podstawowej struktury ignacjańskiego rachunku sumienia. Jim Manney, na przykład, w swojej jakże pomocnej książce pod tytułem Prosta modlitwa, która zmienia życie. Odkryj moc najważniejszej modlitwy św. Ignacego* mówi, że odwraca kolejność dwóch pierwszych punktów, albowiem łatwiej jest mu okazać wdzięczność za dary Pana, jeśli wcześniej poprosi o Jego łaskę. Podoba mi się ta zmiana właśnie z tego powodu, który podaje Manney: przywołując Bożą łaskę jeszcze przed rozpoczęciem pacierza, przypominam sobie, że Pan jest dla mnie równym partnerem podczas modlitwy i że opieram się nie tylko na swojej pamięci i zapatrywaniach.

W niniejszej książce posłużyłam się podstawowymi elementami ignacjańskiego rachunku sumienia — poproś o łaskę, podziękuj, pomyśl o mijającym dniu, postanów poprawę — traktując je jako inspirację do modlitw przedstawionych pod koniec każdego rozdziału. Podobnie jak inni autorzy wprowadziłam jednak kilka zmian. W pewnym miejscu na przykład połączyłam punkty trzeci i czwarty, nadając im wspólny tytuł Rozważanie, albowiem koncepcja analizowania swoich osobistych niedociągnięć nie znajduje zastosowania w wypadku większości prezentowanych tu zagadnień. Poza tym, jak sam się przekonasz, czasami będę zachęcała cię do przyjrzenia się ostatnim dwudziestu czterem godzinom, a kiedy indziej — do popatrzenia na życie z szerszej perspektywy.

W jakim tempie powinieneś czytać tę książkę? Istnieją dwa sposoby: możesz codziennie studiować jeden rozdział i związany z nim schemat modlitwy albo robić sobie co najmniej dwudniowe przerwy między rozdziałami, aby lepiej zgłębić przedstawiane w nich praktyki, dzięki czemu moje koncepcje i spostrzeżenia będą miały czas do ciebie dotrzeć.

Czy powinieneś odmawiać proponowane tu modlitwy o określonej porze? Wielu ludzi robi rachunek sumienia wieczorem w przekonaniu, że jest to przydatna metoda zwieńczenia całego dnia i dobry sposób na czynienie planów na najbliższą dobę. Jako mama wiem z doświadczenia, że wieczorna modlitwa często zmienia się w niezamierzoną drzemkę, więc możliwe, że to rozwiązanie nie zda u ciebie egzaminu. Wczesny ranek, przerwa na lunch czy późne popołudnie mogą okazać się lepszymi porami na pacierz. Wybierz rozwiązanie, które sprawdza się u ciebie najlepiej i zachęca cię do wytrwania w nawyku.

Każdy przedstawiony w tej książce schemat modlitwy zawiera wiele pytań. Starałam się, aby te zachęty do refleksji miały możliwie uniwersalny charakter, ale niektóre mogą wydawać ci się trafniejsze niż inne. Dużo zależy od twojego wieku i etapu życia, na jakim się znajdujesz. Jeśli dane pytanie nie ma odniesienia do twojej życiowej sytuacji albo po prostu do ciebie nie przemawia, możesz przejść do kolejnego. Jeżeli jednak zorientujesz się, że poświęcasz dużo energii na ominięcie konkretnego pytania, może to być przejaw jakiegoś głębszego problemu, nad którym warto by było zastanowić się podczas modlitwy. Duchowość ignacjańska polega na dostrajaniu się do poruszeń naszego ducha, więc poświęć trochę czasu na rozważanie pytań, które wywołują w tobie silną reakcję, zarówno pozytywną, jak i negatywną. Może to być pierwszy krok w procesie, który pomoże ci pogłębić relację z Bogiem i lepiej zrozumieć plan, jaki względem ciebie powziął.

Ostatecznie ta książka jest dla ciebie i każde podejście, jakie zastosujesz, będzie właściwe. Korzystaj z niej w swoim tempie i w swoim czasie. Mam nadzieję, że lektura będzie satysfakcjonującą i przyjemną podróżą po świecie zmysłów ofiarowanych nam w darze przez Pana Boga.

Wzrok

W Ewangelii według św. Marka do Jezusa podchodzi niewidomy żebrak Bartymeusz. Na pytanie, czego chce, odpowiada: „Rabbuni, żebym przejrzał” (Mk 10,51)**. I Chrystus ofiarowuje mu dar widzenia.

To nagłe przejście z ciemności do światła musiało być dla Bartymeusza zdumiewające. Co ujrzał najpierw? Błękitne niebo czy rozciągającą się przed nim polną drogę? A może było to drzewko oliwne lub zaskoczone twarze gapiów? Ja jednak lubię myśleć, że Bartymeusz zobaczył najpierw stojącego tuż przed nim Jezusa — mężczyznę, który otworzył mu oczy na wszystko inne.

Historia tego niewidomego żebraka zachęca nas do zastanowienia się nad zmysłem wzroku. Czy zdarza się, że traktujemy go jako coś oczywistego? Czy bywa czasem tak, że pochłonięci problemami, stajemy się ślepi na cuda otaczającego nas świata? Opowieść o Bartymeuszu rzuca nam wyzwanie, daje bodziec do refleksji nad naszymi nawykami. Wiem, że jest mi to potrzebne — w niektóre dni bardziej niż w inne.

Jednocześnie bardzo podoba mi się, że oprócz wyzwania dostajemy obietnicę: jeśli otworzymy oczy, tak jak Bartymeusz przekonamy się, że Bóg jest wszędzie dookoła, bliżej, niż nam się wydaje.

Kolor

Jedna z moich ulubionych scen filmu Czarnoksiężnik z Krainy Oz rozgrywa się chwilę po tym, jak dom ląduje z hukiem w krainie Manczkinów. Dorota z niemałym strachem podchodzi do drzwi i powoli, powoli zaczyna je otwierać. I nagle czarno-biały wcześniej świat wypełnia się jaskrawymi barwami Technicoloru.

Jest to gwałtowna zmiana, która dla widzów oglądających Czarnoksiężnika w 1939 roku, nieprzyzwyczajonych do koloru na dużym ekranie, musiała być czymś oszałamiającym. Mnie ta scena też zapiera dech w piersi, choćbym nie wiem ile razy oglądała ten film przez lata. Przypomina mi o czymś, co zwykle traktuję jako coś oczywistego: o fakcie, że żyjemy w świecie pełnym kolorów we wszystkich możliwych odcieniach i tonach. Kiedy byłam dzieckiem, wydawało mi się, że każdy kolor obecny w krainie Manczkinów i na całym świecie odnaleźć można w pudełku sześćdziesięciu czterech kredek firmy Crayola. Zawsze z ogromną radością rozrywałam nowe opakowanie wzdłuż perforowanej linii i podnosiłam kartonową klapkę, odsłaniając rzędy dobrze naostrzonych, nieużywanych ołówków w najróżniejszych kolorach — od ceglastej czerwieni po morską zieleń.

Małe pudełka nie satysfakcjonowały mnie tak jak to duże. Opakowanie z ośmioma kredkami oferowało mi tylko jeden odcień niebieskiego, a to z sześćdziesięcioma czterema — wszystkie: od indygo po turkus. Te kredki były dla mnie swoistym słowniczkiem kolorów, z którego pomocą przekazywałam swoje wymyślne wizje. Mogłam tworzyć obrazki wyglądające dokładnie tak jak w moich wyobrażeniach, bo miałam potrzebne do tego narzędzia czekające w równych rzędach niczym chórzyści w kartonowych stallach. Już wtedy uczyłam się, że barwa jest językiem i że im więcej słów mamy do dyspozycji, tym intensywniej doświadczamy życia.

Choć teraz trzymam kredki w rękach rzadziej niż trzydzieści lat temu, wciąż jestem podatna na moc koloru. W wieku dorosłym odkryłam, że dużo przyjemności daje skupianie się przez cały dzień na określonej barwie i szukanie różnych jej odcieni. Jeśli jakiegoś popołudnia rozglądam się za pomarańczowym, widzę go niemal wszędzie: gdy patrzę na rudy jesienny liść, jaskrawy pachołek drogowy, kawałek cheddara, dziecięcy T-shirt, brystol pod czyjąś pracą plastyczną na ścianie w kawiarni oraz na koralowe wieczorne niebo. Zdaję sobie sprawę, że w świecie jest więcej pomarańczowego, niż mi się wydawało, i ta myśl mnie pokrzepia — może dlatego, że pokazuje, iż Boga i ludzkości nie można zamknąć w podstawowej palecie barw. Otacza mnie wizualna obfitość i to bardzo, bardzo dobrze.
To mniej więcej w okresie mojego oczarowania kredkami Crayola po raz pierwszy przeczytałam książkę obrazkową pisarza i ilustratora Petera Spiera. Jest to szczegółowo dopracowana pozycja opiewająca różnorodność ludzi i kultur na ziemi. Sama okładka — tłum złożony z osób wielu ras i kształtów w najrozmaitszych ubraniach etnicznych, odcinający się wyraźnie od białego tła — stanowi wizualną afirmację różnorodności rodziny ludzkiej.

Dwie ilustracje szczególnie mocno utkwiły mi w pamięci na te wszystkie lata. Na przedostatniej stronie widzimy krajobraz miejski z budynkami w jednakowym odcieniu ochry oraz ludźmi jednej rasy w oliwkowoszarych ubraniach. Zakrawa to na okropną antyutopię. Książka zachęca nas do zastanowienia się, jak nudny byłby świat, gdybyśmy wszyscy wyglądali tak samo.

A potem przewracamy stronę i mamy przed oczyma miejską ulicę, która tętni życiem i barwami: widzimy rozmaite odcienie skóry, tęczowe ubrania, różnokształtne budynki, każdy w innym stylu, i barwne flagi. Zaczynamy wtedy zdawać sobie sprawę, że nasza egzystencja jest znacznie bardziej interesująca, gdy różnimy się od innych.

Życie w urozmaiconym rejonie zatoki San Francisco jest jak życie na ostatniej stronie książki Spiera. Gdy jestem w kawiarni i rozglądam się dookoła, widzę przeróżne odcienie skóry — od bladego przez jasnooliwkowy po głęboki brąz. Jeślibyś chciał narysować otaczających mnie ludzi, to do wiernego odwzorowania odcieni ich cery potrzebowałbyś kilku kredek, jak gdyby paleta twórczej wizji Boga nie mogła się ograniczyć do jednego koloru. Czasem w mojej świadomości pojawia się nagle przedostatnia strona książki Spiera. Ależ byłoby nudno, gdybyśmy wszyscy wyglądali tak samo. Gdy wznosimy się na wyżyny swojego człowieczeństwa — gdy możliwie najbardziej upodabniamy się do Boga, który nas stworzył — zdajemy sobie sprawę, że różnorodność kolorów jest czymś, co należy afirmować.
Osoby, rośliny, kredki, auta, kwiaty, jedzenie — każdego dnia żyjemy i poruszamy się w kalejdoskopie barw. Często traktuję to jako coś oczywistego, ale zawsze lepiej jest, gdy przyjmuję inną postawę. Jestem szczęśliwsza, gdy decyduję się przez jeden dzień być Dorotą, gdy postanawiam otworzyć drzwi beztroski i pozwolić się oszołomić kolorom rozsianym tuż przed moimi oczami.

 

Wstęp
Powoli weź kilka oddechów. Skup się i otwórz na Bożą obecność. Na początku tej modlitewnej kontemplacji poproś Pana o łaskę.

Podziękowania
Zastanów się nad mnogością kolorów na świecie. Pomyśl, że ludzkość odzwierciedla tę różnorodność. Podziękuj Bogu za to, że uraczył nas takim bogactwem wizualnym.

Rozważanie
Pomyśl o mijającym dniu i zastanów się nad kolorami, które widziałeś. Poświęć chwilę, aby wrócić myślami do tych, które najgłębiej zapadły ci w pamięć, najbardziej przykuły twoje spojrzenie.

Spróbuj rozejrzeć się dookoła. Ile kolorów widzisz? Przypatrz się uważnie zarówno barwom, jak i ich różnorodności.
Pomyśl o momentach, w których zetknąłeś się z różnorodnością rodziny ludzkiej. Kiedy postrzegałeś ją jako coś, co trzeba afirmować?

Czy zdarzyło ci się kiedyś chcieć, aby ktoś był do ciebie bardziej podobny z wyglądu? Powiedz o tym Bogu.

Spojrzenie w przyszłość Wybierz sobie jutro jakiś kolor i przez cały dzień szukaj różnych jego odcieni. Jeśli to ci pomoże, możesz prowadzić listę, zapisując na niej wszystkie dostrzeżone obiekty w danym kolorze. Podziwiając barwy, postrzegaj je jako świadectwo twórczej hojności Bożej.

 

* Por. J. Manney, Prosta modlitwa, która zmienia życie. Odkryj moc najważniejszej modlitwy św. Ignacego, Wydawnictwo WAM, Kraków 2017.

** O ile nie zaznaczono inaczej, cytaty biblijne pochodzą z Biblii Tysiąclecia: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, wyd. 4, Poznań 1984 [przyp. tłum.].

opr. ab/ab

fragment pochodzi z książki:
Dotknij, poczuj, zasmakuj. Doświadczanie Bożej dobroci wszystkimi zmysłami - Ginny Kubitz Moyer
ISBN: 978-83-277-1539-5
wyd
.: Wydawnictwo WAM 2018 Na stronie Wydawnictwa WAM >>
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama