Fragmenty książki "Widzimy tylko znaki. O wierze chrześcijańskiej"
Ks. Jan Sochoń WIDZIMY TYLKO ZNAKI
|
W liturgii, zwłaszcza w jej centrum, Eucharystii, decydują się losy chrześcijańskiej wiary, Kościoła, życia, tak jednostkowego, jak i zbiorowego. Bez niej nie moglibyśmy uważać się za osoby religijne, w najgłębszym sensie tego słowa, ponieważ jedynie w Eucharystii mamy sposobność, tu i teraz, dostąpić łaski obecności Chrystusa. On daje się nam jako pokarm po to, aby związać i umocnić miłosną więź nadprzyrodzoną, której jest inicjatorem. W miłości bowiem zawsze chodzi o realne zjednoczenie kochających się osób. Bóg chce, abyśmy (dosłownie: wszyscy, na tej ziemi) mogli uczestniczyć w Jego bóstwie, potrafili wykorzystywać łaski płynące z nieba, na wieki żyć jako stworzeni i umiłowani, bez krzty grzesznego cienia.
Aby mogło się to stać, w Betlejem narodził się Bóg-człowiek. Jego posłannictwo sprawiło, że żyjemy w odkupionym już świecie. Oczywiście, przez sam fakt zaistnienia w rzeczywistości zostaliśmy (często nie uświadamiając sobie tego) złączeni ze Stwórcą niewidzialną nicią-przymierzem. Przymierze zaś to relacja: z jednej strony mamy Boży dar istnienia i miłości, z drugiej ludzką odpowiedź na to Boże umiłowanie, która też jest — choć nie tak imponującą — miłością, czyli adoracją. Kult staje się strefą, gdzie następuje włączenie we wspólnotę z Bogiem nie tylko człowieka, ale i całego kosmosu, z jego historią i przyszłością. Ale co się właściwie dokonuje w Eucharystii? Czym ona jest?Zauważmy najpierw, że Eucharystia — Boży dar dla całego świata — wystawia na próbę naszą wiarę, wskazując na tajemnicę realnej obecności. Zgodnie z tradycją Kościoła wierzymy — w oparciu o słowa wypowiedziane przez Chrystusa podczas Ostatniej Wieczerzy i przekazane później przez Apostołów (Łk 22, 14-23; 1 Kor 11, 23-26) — że pod postaciami eucharystycznymi jest obecny Jezus, rzeczywiście i substancjalnie. W momencie, kiedy kapłan wypowiada słowa konsekracji, chleb staje się ciałem Chrystusa, a wino — Jego krwią. Jest to obecność, którą nazywa się realną nie przez wykluczenie, tak jakby inne formy obecności nie były naturalne, ale przez antonomazję, czyli zastąpienie. W języku greckim bowiem słowo antonomasia oznacza jakąś „nazwę daną zamiast”. W ten sposób mocą tego zastąpienia Chrystus staje się istotowo obecny w rzeczywistości swego ciała i krwi. Uwaga jednak!
Termin „zastąpienie” może być mylący. Mówi się niekiedy przecież, że w konsekrowanej Hostii ciało Chrystusa zastępuje chleb. Jest to — nie ukrywajmy — herezja. Twierdzić, że Chrystus zastępuje chleb to tyle, co utrzymywać, że Bóg wcielił się po to, aby zastąpić człowieka. Jakby Bóg oznajmił każdemu z nas: odejdź, jesteś już niepotrzebny; twój wysiłek, trud wychowywania dzieci, twórczość, modlitwa i społeczne zaangażowanie nie mają już znaczenia, bo oto Ja, Chrystus, jestem na ziemi i muszę cię, człowieku zastąpić. Chyba rozumiemy, że nasza godność zakorzeniona w Bożej, stwórczej miłości nie pozwala na przyjęcie takiego rozumowania.
Jeszcze inni naiwnie wyobrażają sobie, że zmartwychwstały Chrystus spuszcza się z wysokości niebios i skrywa w kawałku chleba; inaczej nie mógłby się naprawdę do nas przybliżyć. Kiedy się Go spożyje, staje się obecny w sposób najpełniej intymny. Tego rodzaju przeświadczeń trzeba unikać jak ognia, jako że spotykamy się z Jezusem w Eucharystii w porządku sakramentalnego znaczenia, które stanowi najgłębszą rzeczywistość, choć słowa konsekracji nie rewidują struktury fizyczno-chemicznej chleba i wina. Następuje przeistoczenie: chleb i wino stają się Chrystusem, nie zaś Chrystus zastępuje chleb i wino.
To ważne, bo bez chleba i wina nie byłoby Eucharystii; są one jej konieczną substancją. Chleb i wino, choć to typowe produkty europejskiego obszaru śródziemnomorskiego, odnoszą się do wszystkich ludzi, gdyż wskazują na określony moment historii, w którym Bóg nadał znaczenie darom ziemi i ludzkiej pracy. I ta dziejowa chwila daje gwarancję, że niczego sami nie wymyślamy, lecz zostaliśmy dotknięci przez Stwórcę i wchodzimy z Nim w konkretne relacje. Po konsekracji jednak nie ma już chleba i wina, ale Ciało i Krew Chrystusa.
Ta tajemnicza, godna podziwu i najzupełniej jedyna (mirabilit et prorsus singularis, jak podają tezy Soboru Trydenckiego) transpozycja umyka naszemu zmysłowemu poznaniu; podlega natomiast sile wiary i w jej świetle zyskuje swoiste wytłumaczenie, otwiera się tylko w akcie jej przyjęcia, w owym „tak”, które śladem Biblii możemy spokojnie nazwać posłuszeństwem — także dzisiaj.
opr. aw/aw