Fragmenty książki "Ucieczka za Świata? Zakony dzisiaj"
Copyright © Wydawnictwo WAM 2003
Rozdział V
Wśród powołań apostolskich w Kościele jest jednak i takie, w którym chrześcijanin publicznie zobowiązuje się żyć według całościowego ewangelicznego zamysłu; i dlatego też owo szczególne powołanie zostało uznane i potwierdzone przez Kościół, który kontynuuje misję Jezusa Chrystusa w świecie. Osoby, które z myślą o tym w pełni oddają się Bogu i służbie bliźnim, pragną w szczególny sposób unaocznić obecność Chrystusa w świecie. Rozpoznawanie i konkretne urzeczywistnianie woli Ojca w życiu codziennym staje się dla nich fundamentalną racją życia. Tym samym przyjmują te osoby chrystologiczną perspektywę posłuszeństwa.
Zatem posłuszeństwo w życiu zakonnym nie jest ascetycznym środkiem, którym osoby posługiwać się mogą wedle swego uznania. Nie jest też cnotą, którą można pielęgnować dzisiaj, a jutro ją pominąć. Tym bardziej nie jest formą dominacji jednych osób nad drugimi, możliwością rozporządzania współbraćmi i współsiostrami wedle własnych planów czy interesów jakiejś grupy.
Posłuszeństwo w życiu zakonnym nie utożsamia się również z niezliczonymi wymogami dyscypliny, które okazują się niezbędne dla dobrej organizacji ludzkiego działania. Wiadomo, że różne prawa i przepisy regulują praktycznie wszystkie dziedziny ludzkiego życia i działania.
W życiu zakonnym posłuszeństwo jest czymś o wiele głębszym. Widzieć je trzeba na płaszczyźnie bezpośredniej relacji między Bogiem a człowiekiem, między Bogiem a każdym poszczególnym człowiekiem, między Bogiem a nami wszystkimi. Posłuszeństwo konsekrowane zakłada, że u tych wszystkich, którzy zostali powołani do radykalnego urzeczywistniania zamysłu ewangelicznego, żywa jest świadomość przedłużania w świecie obecności i misji Jezusa. Zakłada również i to, że u każdej osoby zakonnej powołanie przybiera konkretny kształt w obrębie wspólnoty. Ona również powinna być dla świata — podobnie jak każdy z jej członków i członkiń — znakiem obecności Pana. I to w istocie określa jej tożsamość i wyróżnia ją spośród wszystkich grup ludzkich, skupionych wokół innych celów. Jednakże wewnętrzne prawa, które nią kierują jako wspólnotą zakonną, zapewniając jej wzrost i dynamikę, dotykają najgłębszej sfery każdego człowieka. W żadnej mierze taka wspólnota nie mogłaby się opierać wyłącznie na doskonaleniu relacji międzyludzkich wedle znanych metod socjologicznych, chociaż można z nich korzystać.
Szukanie woli Bożej nie jest zadaniem zastrzeżonym tylko dla niektórych członków wspólnoty. Szukanie woli Bożej to powinność i życie każdego zakonnika. A skoro każdy stara się dzień po dniu szczerze szukać woli Bożej, to jakże mógłby wyłączyć się lub zostać wyłączonym z poszukiwania woli Bożej przez ciało apostolskie, do którego należy, czy przez wspólnotę instytucjonalną, której jest członkiem? Czysto wertykalna koncepcja posłuszeństwa, która przez tyle stuleci dominowała w życiu zakonnym, powierzała przełożonemu obowiązek poszukiwania woli Bożej. Jednakże taka koncepcja posłuszeństwa pomija dwa jego zasadnicze teologiczne aspekty.
Pierwszym z tych aspektów jest nieustanna sprawcza obecność Ducha Świętego w każdym z nas i wszystkich razem. Duch posługuje się każdym, a nie tylko tymi, którzy zostali ustanowieni jako władza; posługuje się każdym dla objawienia wszystkim niezbadanych głębi Jego zamysłu. Dlatego wrażliwość zarówno przełożonych, jak i całej wspólnoty na objawianie się Pana za pośrednictwem każdego z członków ciała apostolskiego jest sprawą podstawową dla posłuszeństwa. Może się bowiem zdarzyć, że oto Pan przemówi przez najmniejszego spośród nas, bo przecież nie zawsze przemawia On wedle ludzkiej mądrości. Czyż nie tak przemówił w nazaretańskiej synagodze, gdzie przez syna cieśli objawione zostały kapłanom i uczonym w Piśmie niesłychane zamysły Boga w stosunku do Jego ludu?
Ale jest jeszcze i drugi aspekt, o którym również się zapomina —chodzi o poczucie współodpowiedzialności za właściwe rozumienie i spełnianie misji powierzonej ciału apostolskiemu; chodzi więc o odpowiedzialność, która spoczywa na wszystkich, a nie tylko na przełożonych. Powinno nas to usposabiać do odczytywania znaków Bożych we wszystkich, a także powinno uczynić nas wolnymi do przekazywania Bożych impulsów dawanych nam samym. Czyż nie kazał Bóg w ten sposób przemawiać prorokom do królów i kapłanów? Czyż nie taka była droga wielkich nawróceń w samym Kościele? Czyż to nie z miłości do Kościoła biedaczyna Franciszek stanął przed Innocentym III — przed tym papieżem, który skupiał w swym ręku najwyższą władzę duchową i doczesną swoich czasów?
opr. ab/ab