Fragmenty zbioru nie publikowanych dotąd konferencji p.t. "Wyjdź do światła!", zawierających przesłanie, jakie kierował ojciec Badeni najczęściej do ludzi młodych
Joachim Badeni OP, Judyta Syrek Wyjdź do światła! Przesłanie świętego grzesznika |
|
Poważnych kryzysów w życiu zakonnym Badeni podobno nie miał. Kiedyś wspomniał, że spanikował i chciał uciec z zakonu w Anglii, ale szybko mu przeszło. Zapytał później swojego magistra nowicjatu, czyli zakonnika wprowadzającego adepta w życie zakonne:
— Co robić, kiedy chce się z tego chóru wiać?
Magister odpowiedział:
— Złapać się mocno pulpitu.
Badeni w swoim powołaniu trzymał się przede wszystkim trzech rzeczy: Pisma świętego, „Sumy teologii” św. Tomasza z Akwinu i różańca. Na tych trzech — pozornie nudnych podstawach — budował i umacniał swoje powołanie. W dwóch pierwszych szukał światła, a w trzecim żywych obrazów z życia Matki Bożej i Syna Bożego. Zanim jednak znalazł światło, musiał przebić się przez nudę studiowania.
Bardzo słabo studiowałem u dominikanów — z Anglii do Polski wróciłem z notatką: brat Joachim Badeni do dalszej nauki niezdolny[11]. Nauka mnie nudziła i żeby przejść przez nudę studium pism teologicznych zadałem sobie w końcu pytanie: Czym jest teologia? Czy teologia jest w ogóle wiedzą do wkuwania? Czymś, co kleryk musi zdać i mieć spokój, tak jak robią w innych dziedzinach studenci świeccy? Dzień i noc, przez dwa tygodnie studencik kuje, dodając sobie powera dużą dawką amfetaminy. Zdaje wszystkie egzaminy. Wyjeżdża na wakacje. Takie studium nie prowadzi do żadnego oświecenia. Nic człowiekowi nie daje. Studiowanie oczywiście bywa bardzo nudne, podobnie, jak czytanie Pisma świętego: ci pobili tych, ci tamtych, Amalekici robili to lub owo, ktoś zbudował złotego cielca itp. Czyta się stronę, po stronie i można przysnąć...
... i Badeni nieraz przysypiał, nie tylko nad lekturą Pisma świętego. Chwalił się kiedyś, że jako student stawiał na ławce barykadę z opasłych dzieł św. Tomasza, żeby móc spokojnie pospać w czasie wykładu. „Student potrafi żyć w warunkach ekstremalnych” — puentował po latach.
Pierwsza trudność to przezwyciężyć nudę studium. Trzeba przebić się przez tę pracę jałową i rygor. Jak to zrobić? Muszę powiedzieć sobie: wiem, że to jest ludzka szata światła słowa. Jeśli szata jest dobra, czyli jeżeli teolog jest dobry — św. Tomasz czy św. Albert — to wtedy światło bardzo szybko przebije się przez każdy wyraz. Jeżeli trafi się komuś teolog mniejszego kalibru, to można dłużej szukać światła wyrazu. Moim zdaniem u św. Tomasza światłem jest każde słowo.
Spośród wielu słów w dziełach św. Tomasza najwięcej światła dla Badeniego miał wyraz „urok”. I stał się on później hasłem przewodnim jego powołania.
Świętej pamięci ojciec Kostecki uświadomił mi kiedyś niespodziewanie na swoich bardzo nudnych wykładach, że Bóg działa urokiem[12]. To jest prawdziwe. Jeśli dojdę do uroku Boga w Piśmie świętym i w teologii, to jest kontemplacja. Jeszcze jaka! Nie wizje takie czy inne, ale kontemplacja tekstu, który jest prawdziwy. Jak do tego dojść? Otóż każdy z nas — jestem tego zupełnie pewien — ma w Piśmie świętym i w dobrej teologii jakieś słowo przeznaczone dla siebie — światło wyrazu. Jednak nie jest łatwo odnaleźć to słowo. Trzeba długo studiować teologię, Biblię, żeby nagle natrafić na światło. Jest pewne, że każdy z was je znajdzie, tylko potrzebna jest cierpliwość i wiara — to, czego brakowało Izraelowi. Nudzili się, czekając na Mojżesza. Narzekali, że Mojżesz zniknął, poszedł sobie gdzieś, a oni chcą doświadczyć czegoś konkretnego — wiadomo, co się później stało.
Badeni wielokrotnie powtarzał, że cierpliwość to podstawa w życiu duchowym. Jej brak prowadzi do bałwochwalstwa, dewocji i innych przypadłości, w których żywego Boga nigdy nie spotkamy. A do owego spotkania nie są potrzebne super specjalne wizje, bo Bóg sam chce człowieka spotkać w codziennych sytuacjach.
Przebijając się przez Księgę Rodzaju, odkryłem kiedyś, że Bóg przechadzał się w wieczornym powiewie, wołając: Adamie gdzie jesteś?.[13] Jeśli tę scenę czytam tylko jako egzegeta — ten, którego ja musiałem słuchać, był straszny, jego wykłady to była wiwisekcja — niczego w niej dla siebie nie znajdę. Ale można zobaczyć tę scenę inaczej. Ja odkryłem w niej pewną poufałość Boga i pierwszego człowieka. Czytając Księgę Rodzaju, zobaczyłem, że Bóg pomimo upadku człowieka dalej przechadza się i szuka Adama. Myślę, że Pan Bóg nie rezygnuje z człowieka. On szuka każdego z nas. Niestety grzech pierworodny i grzech osobisty powodują, że trudno Bogu nas spotkać, bo On nie będzie manipulował, nie będzie zmuszał. Stwarza natomiast różne sytuacje, w których człowiek wierny może Go spotkać w słowie.
Ojciec Joachim nie narzucał nigdy swoich odkryć, przeciwnie — zachęcał, żeby każdy próbował znaleźć w Biblii i dobrej teologii coś dla siebie:
Scena z Księgi Rodzaju może być komuś zupełnie obojętna, ale czytając Pismo święte dalej, znajdziesz inną scenę dla siebie. Mnie ostatnio bardzo uderzyła antyfona wstępna do 30. niedzieli zwykłej[14], to jest piękno, które ma urok: Strzeż mnie jak źrenicy oka. Bóg strzeże człowieka tak blisko, jak źrenicy oka. Ukryj mnie w cieniu Swych skrzydeł — ogromne skrzydła, które chroniły Izraela — to jest przepiękna scena. Ona się też odnosi do mnie, mimo iż nie jestem w stanie zagrożenia, Bóg mnie strzeże jak źrenicy oka i schronić się mogę w cieniu Jego skrzydeł. To jest scena poetycka, ale może być też przerażająca, jeżeli ksiądz bądź lektor zaczynie ją czytać dramatycznie. To będzie wtedy masakra! Pisma świętego nie czyta się dramatycznie, ale z przekonaniem.
Wniosek mój jest taki, że w Piśmie świętym i dobrej teologii jest ukryte światło[15]. W Piśmie świętym jest 100% światła, w innych książkach nieco mniej, ale jest. Tego światła szukam, bo ono jest żywe. A spotkanie żywego światła jest właśnie kontemplacją — lepszą od niektórych wizji wielkich mistyków.
Takie podejście do Pisma świętego i teologii bez wątpienia sprawiało, że wiara ojca Joachima była żywa. Dość często powtarzał, że na pierwszym miejscu stawia zawsze kontemplację Boga, z niej wypływał jego stosunek do człowieka, a na końcu do samego siebie.
Bóg działa urokiem prawdy, urokiem słowa[16]. I doradzam wam, spróbujcie znaleźć coś w czytaniach dla siebie. To jest szczególnie pomocne, kiedy człowiek jest zmartwiony sobą, a przeważnie jestem zmartwiony sobą. Jeżeli mam problemy duchowe, to chodzi właściwie o mnie, a nie o Pana Boga, bo to ja mam problemy. Pan Bóg podobno w ogóle nie ma problemów, bo jest czystym bytem — actus purus. A wiecie, jak wygląda actus purus? Jeden z dominikanów chciał to kiedyś żartobliwie opisać. I mówi tak: Rąbię drzewo siekierą — to jest akt zwykły. Zabierz siekierę, zabierz drzewo, będzie actus purus. To był bardzo święty człowiek, ale oczywiście złośliwi współbracia podchwycili jego tłumaczenie i puścili w obieg po całej polskiej prowincji. To jest braterska życzliwość dominikanów! W innym zakonie od razu byłby skandal.
Do tego, że Bóg działa urokiem, ojciec Badeni przekonał niejednego zniechęconego i pospolitego grzesznika. I namawiał braci studentów, żeby kiedyś z ambony pokazywali ludziom dobry obraz Boga.
Bóg działa urokiem, a my robimy z Niego takiego superprawnika, a nawet szpicla. Aniołowie — to armia agentów czy informatorów, która Go ochrania. Dodatkowo broni do Niego dostępu magister, submagister, przeor i inni śledczy oficerowie. Taki obraz to makabra! Bóg działa urokiem! Dziwne to jest, ale tak mówi „Suma teologii”, w którą my dominikanie bardzo głęboko wierzymy. Po Piśmie świętym, Tomasz z Akwinu na pierwszym miejscu był i myślę, być powinien.
[11] Fragment konferencji z rekolekcji do studentów dominikańskich, Warszawa-Służew, 1997.
[12] Fragment wypowiedzi z konferencji głoszonej dla studentów dominikańskich, Kraków 2009 .
[13] Fragment konferencji z rekolekcji do studentów dominikańskich, Warszawa-Służew 1997.
[14] Fragment konferencji z rekolekcji do studentów dominikańskich, Warszawa-Służew, 1997.
[15] Fragment konferencji dla studentów dominikańskich Kraków 2009.
[16] Fragment konferencji z roku 1997, Warszawa-Służew.
opr. aw/aw