Odpowiedź z poradnika "Rosary Hour" - cykl pytań o życie wieczne
Bardzo boję się śmierci, zwłaszcza tej, która "kosi" gwałtownie. Jestem już po sześćdziesiątce i śmierć zagląda mi w oczy. Pragnę żyć!
Każdy człowiek jest ze śmiercią oko w oko, zwłaszcza będąc over the hill — po "pięćdziesiątce" lub "sześćdziesiątce". W Bożym projekcie świata śmierć jest faktycznym intruzem, wrogiem człowieka (l Kor 15, 26). Nie powinno jej być i nie pozostanie ona na zawsze. Stąd nasz sprzeciw wobec niej jest całkowicie słuszny. Śmierć sprzeciwia się, w najgłębszym sensie, naszemu pragnieniu życia. W Piśmie Świętym śmierć często wiąże się z grzechem, który od początku zakłóca nasze życie: "... przez jednego człowieka grzech wszedł na świat, a przez grzech śmierć" (Rz 5, 12). Bez grzechu zapewne człowiek nie doświadczyłby śmierci jako katastrofy, jako bezsensownego upadku. Śmierć nie byłaby wtedy jedynie końcem, lecz stałaby się przekształceniem, dopełnieniem i punktem kulminacyjnym. Kryje się za tym myśl, że każdy z nas może wyzwolić się z więzów śmierci jedynie w połączeniu z Bogiem, źródłem wszelkiego życia. Dla wierzącego umieranie nie oznacza bolesnego rozstania, ale powrót do domu: "... pragnę odejść, a być z Chrystusem" (Flp l, 23).
opr. mg/mg