Fragment książki "Zwyczaje, obrzędy i tradycje w Polsce. Mały słownik"
SIEROTKI - zwyczaj zapustny, podlaski. Sierotkami nazywano niewielkie figurki słomiane, chłopca i dziewczynę, osadzone na kole obrotowym, umocowane na płozie sanek, które w ostatni wtorek karnawału grupa przebierańców woziła po wsi. Z sierotkami chodzili: niedźwiedź w przebraniu z grochowin, konik ( koń), koza, urzędnicy, Cyganie, Żydzi. Za obwiezienie sierotek, popisy taneczne, żarty, muzykę i śpiew przebierańcy otrzymywali datki. Zbierali je rzekomo na wsparcie sierot.
SIUDY, SIUDA BABA- niegdyś zwyczaj zapustny przebierania się mężczyzn za dziada i dziadówkę, występujący powszechnie w środkowej i płd. Polsce, powtarzany w Lany Poniedziałek i zachowany najdłużej (do końca XIX w.) w Krakowie, głównie na Zwierzyńcu, we wsiach podkrakowskich oraz w okolicach Wieliczki i Bochni. W Poniedziałek Wielkanocny (a czasami już w Niedzielę Wielkanocną po południu) chodzili przebierańcy: kobieta z dzieckiem (lalką) na ręku i koszykiem na datki i dziad z grubym różańcem, zrobionym z drewna lub brukwi, z batem (korwaczem) i drewnianą sikawką, oboje z uczemionymi sadzą twarzami lub w maskach, w starych ubraniach i wywróconych włosem na wierzch kożuszkach, i nagabywali przechodniów, ściskali ich i całowali, przy okazji czerniąc im twarze, i natarczywie domagali się datków. Biegające za siudami dzieci wołały: „Ruda, siuda (tzn. kotna) popielata, kominy zamiata". Siudy oblewały ich za to wodą ze swych sikawek.
STRAŻE GROBOWE - honorowe formacje wojskowe lub parawojskowe, pełniące warty w kościołach przy grobach Pańskich od Wielkiego Piątku po południu do rezurekcji w Niedziele Wielkanocną. Obyczaj ten, znany w Polsce prawdopodobnie od połowy XVII w., jest opisywany w XVIII-i XIX-wiecznych źródłach. Na przykład w Warszawie za czasów Augusta III straże grobowe składały się z drabantów królowej i oddziałów artylerii konnej, a w innych miastach i miasteczkach - z oddziałów wojskowych różnych rodzajów broni, w paradnych mundurach; w końcu XIX w. w niektórych regionach Wielkopolski w mundurach z elementami orientalnymi (turbany, krzywe szable tureckie) - być może reminiscencje odsieczy wiedeńskiej lub pielgrzymek do Ziemi Świętej, odbywanych przez szlachtę i magnaterię polską od końca XVII w. (w Jerozolimie służby porządkowe pełniła policja świątynna, Turcy - agowie, w strojach narodowych). Wiejskie straże grobowe również przebierały się za wojsko albo występowały w swych własnych mundurach wojskowych, jeśli uczestnicy straży odbyli służbę wojskową. Obyczaj straży grobowych utrwalił się w tradycji polskiej i jest ciągle żywy. Każdego roku warty przy grobach Pańskich zwyczajowo zaciągają strażacy, w mundurach galowych. (...)
ŚCINANIE MIĘSOPUSTA - zapustny zwyczaj krakowski, do końca XIX w. odprawiany w ostatni wtorek karnawału, polegający na publicznym zniszczeniu kukły słomianej, nazywanej Mięsopustem. Mięsopust byt personifikacją czasu zapustnego, a także symbolem zimy. Najpierw włóczono Miesopusta po Rynku Krakowskim oraz placach i ulicach innych podkrakowskich miejscowości, a następnie dokonywano na nim egzekucji, ścinając go lub rozrywając na części. W nieco innej wersji zwyczaj ten występował w Wielkopolsce i tam nazywany był ścinaniem głowy Zapustowi. W ostami, „kusy", wtorek o północy do karczmy, w której odbywała się ostatkowa zabawa, wchodził stróż nocny i odgwizdywał godzinę dwunastą. Na ten sygnał milkła muzyka, skrzypek zrywał struny w swym instrumencie, po czym klękał, a wszyscy obecni w karczmie mężczyźni kładli mu na głowę swoje czapki. Utworzoną z nich piramidę strącano kijem wołając, że ucięto głowę Zapustowi. Obydwa zwyczaje oznaczały koniec i pożegnanie karnawałowych zabaw. Tłumaczy się je także jako relikt archaicznych praktyk obrzędowych, mających spowodować zmianę pór roku. Zniszczenie symbolu zimy miało przyspieszyć nadejście wiosny.
TOPIENIE BAŁWANA - zabawa zapustna, odbywająca się w ostatni, „kusy", wtorek karnawału lub w Środę Popielcową na Ziemi Kieleckiej, głównie w Górach Świętokrzyskich, we wsiach dworskich. Chłopca owiniętego w grochowiny prowadzono na powrozie przez całą wieś, popędzając słomianym batem, do sadzawki lub rzeki. Na brzegu zdzierano z niego grochowe powrósła i topiono je w wodzie. Uwolnionego chłopca cała gromada prowadziła do karczmy i tam bawiono się aż do rana. Chłopiec występujący wcześniej w roli bałwana musiał rozweselać zebranych, opowiadając zabawne historie i parodiując karbowego, ekonoma i innych oficjalistów dworskich. Zabawa oznaczała pożegnanie karnawałowych uciech. Tłumaczona jest także jako relikt obrzędów niszczenia zimy, przywoływania i powitania wiosny.
TURKI, TURKI WIELKANOCNE -
nazwa wielkotygodniowych straży grobowych, wystawianych przede wszystkim w płd.-wsch. Małopolsce, ale w przeszłości spotykanych pod tą nazwą także w innych regionach Polski (w Wielkopolsce, na Ziemi Łęczyckiej, Mazowszu, Kurpiach). Tradycja barwnych straży grobowych i ich świątecznych parad zachowała się dotychczas w okolicach Krosna, Rzeszowa, Przemyśla i Tarnobrzega, głównie we wsiach położonych w widłach Sanu: w Woli Rzeczyckiej, Radomyślu, oraz w okolicach Leżajska, Łańcuta i Przeworska, np. w Grodzisku, Giedlarowej, Gniewczynie, Sarzynie. Do turków przystępują tam ochotniczo młodzi mężczyźni, zwykle kawalerowie z nienaganną opinią, rzadziej mężczyźni żonaci; są to rezerwiści, po odbyciu zasadniczej służby wojskowej, dobrze wyszkoleni w musztrze. Turki dzielą się na oddziały, które kolejno pełnią wartę przy grobie Pańskim. Noszą ubiory paramilitarne (odmienne w każdej miejscowości): uniformy wojskowe, kurtki mundurowe, spodnie z lampasami, mundury strażackie lub czarne wizytowe garnitury z dystynkcjami wojskowymi, kolorowymi sznurami, wstęgami, paciorkami, kwiatami sztucznymi, ozdobione kwiatami czapki wojskowe, czaka ułańskie, rogatywki oraz szable i drewniane karabiny. Mają własne odznaczenia, sztandary, proporce i występują z nimi podczas świątecznych pochodów. Turki z Radomyśla nad Sanem wyróżniają się strojem orientalnym; występują w szarawarach, jedwabnych bluzach, wysokich, stożkowatych czapkach. Na przełomie XIX i XX w. nosili na głowach turbany ze zwiniętych tybetowych chustek kobiecych.
WIANKI NA BOŻE CIAŁO - niewielkie, puszyste, z ułożonych ciasno, związanych szpagatem, łykiem drzewnym lub włóczką, sezonowych ziół i kwiatów, które świeciło się zwykle w oktawę Bożego Ciała, podczas ostatnich nieszporów (rzadziej w samo święto), następnie wieszano nad drzwiami domostw, w sieni, w izbach nad świętymi obrazami, aby chroniły od wszelkiego zła.
WIELGUDY, STRASZYDŁA -
w niektórych wsiach płn.-zach. Mazowsza a) przebierańcy zapustni, poruszający się na wysokich szczudłach (chodyrach) i osiągający przez to 2-3 m wysokości, ubrani w długie koszule, płaszcze, płachty, spódnice i inne części męskiej i kobiecej garderoby, w maskach, z przyklejonymi wąsami i brodami (postacie męskie), ze sztucznymi włosami, w chustkach na głowie (postacie kobiece), nazywani żartobliwie: Jaś, Małgosia, Wielki Michał itp., oraz b) analogiczne do nich kukły, uszyte z tkaniny workowej, wymodelowane wiórami, sianem, słomą, szmatami, cudacznie ubrane, osadzone i noszone na wysokich drągach. Wielgudy, podobnie jak inni przebierańcy zapustni, zaczepiali i straszyli ludzi, żartowali, próbowali tańczyć i skakać, kołysali się w takt muzyki itp. Ich pojawienie się na ulicy (wielki wzrost nie pozwalał im wchodzić do domów), zwykle w towarzystwie innych przebranych postaci, wzbudzało zawsze sensacje i było wielką atrakcją obchodów i zabaw ostatkowych.
WKUPNE DO BAB - obrzęd zapustny, recepcyjny, praktykowany powszechnie do końca XIX w. i w początkach XX w., mający na celu rytualne przyjęcie „mtodożeńcowych" -dziewcząt, które wyszły za mąż w ostatnim roku, głównie w ostatnim karnawale, do grona mężatek. W ostatni zapustny, tzw. kusy, wtorek, w nocy z wtorku na środę lub w Środę Popielcową, gospodynie ubrane w męskie kapoty, kapelusze, pasy, z przyprawionymi wąsami i brodami zwoziły do karczmy na sankach, taczkach, ustrojonych wózkach wszystkie po kolei młode mężatki. Okupem młodych za przyjęcie „do bab" („wpisunek do kobiecego cechu"), czyli do gospodyń z dłuższym stażem małżeńskim, była zawsze wódka. Młódki musiały postawić gospodyniom przynajmniej garniec gorzałki i przepijać do każdej, podług starszeństwa. Gospodynie śpiewały im za to różne wesołe, żartobliwe, często układane na poczekaniu piosenki, ściskały je, życzyły szczęścia, zdrowia, dostatku i powodzenia w gospodarstwie i licznego, zdrowego potomstwa. Nobilitowane na gospodynie młódki mogły potem wziąć udział w obrzędowym tańcu na urodzaj, na wysoki len i konopie. (...)
WŁÓCZEBNE (od włóczyć się, chodzie), WOŁOCZEBNE (bialorus.) -świąteczne, głównie wiosenne pochody chłopców: a) W okresie świątecznym, wielkanocnym, przede wszystkim w drugi dzień świąt Wielkanocy byty to pochody z barankiem, z pasyjką, z ogródkiem, z traczykiem, połączone ze składaniem życzeń, śpiewaniem pieśni pobożnych i dyngusowych, wypraszaniem darów: malowanych jajek, kiełbasy, pieczywa (głównie na Ziemi Krakowskiej). Włóczebne niektórych grup chodzących w Poniedziałek Wielkanocny miało charakter wyraźnie zalotny: np. konopielka (na Ziemi Białostockiej, Podlasiu, graniczących z Podlasiem wsiach mazurskich i pograniczu polsko-białoruskim) oraz chodzenie z kurkiem dyngusowym (na Mazowszu, w regionie rawsko-opoczyńskim, na Ziemi Łęczyckiej, Sieradzkiej, na Śląsku i w części Wielkopolski); pochody z kurkiem miały także znaczenie wegetacyjne, b) Zielonoświąteczne pochody pasterzy z żywymi zwierzętami: wołem lub koniem, zwane rodusiem, końskim lub wołowym weselem, mające potęgować siły witalne i wiosny. (...)
Z BARANKIEM - zwyczaj wielkanocny, włóczebne dzieci i młodzieży, do końca XIX w. odbywające się na Ziemi Krakowskiej w Niedzielę Wielkanocną i w Poniedziałek Wielkanocny, przypominające obchody ogrojczyica wielkanocnego. Chłopcy ubrani w sukmanki i pasy krakowskie oraz ułańskie czaka wozili na umajonym wózku lub obnosili umocowaną na specjalnym postumencie figurkę baranka - symbol Jezusa, Baranka Bożego. Baranek trzymał w łapkach piłę i przy uruchomieniu prostego mechanizmu ciął nią belkę na pamiątkę zajęć dziecięcych i cnót małego Jezusa, który według legendy wyręczał św. Józefa, cieślę, w jego zajęciach. (...):
Z PASYJKĄ - zwyczaj wielkanocny, włóczebne dzieci i młodzieży w Poniedziałek Wielkanocny, w swej istocie i przebiegu bardzo podobny do obchodów ogrojczyka wielkanocnego i chodzenia z barankiem. W okolicach Krakowa i Bochni chłopcy, ubrani po krakowsku, nosili pasyjkę, czyli figurkę Jezusa, osadzoną na specjalnym postumencie, ozdobionym zielenią i sztucznymi kwiatami, i śpiewali średniowieczne pieśni o zmartwychwstaniu. Często bywała to pieśń o Matce Boskiej, szukającej Jezusa i dopytującej się o Niego spotkanych na drodze dzieci:
Jedno powiedziało, że Go nie widziało, Drugie powiedziało, że Jego nie znalo, Pyta się trzeciego o Syna Bożego, Ono jej pedziuło, że Jego widziało. Keżeś Co widzialo? - W kościele na męce Trzyma chorągiewkę w przenajświętszej ręce. (Seweryn, 1961, s. 50)
Za wniesienie do domu figurki Jezusa otrzymywali pieniądze i świąteczny placek.
wsi. Tam pozorowano stracenie grajka, uderzając go lekko workiem wypełnionym popiciem. Grajek wypuszczał ukrytego pod ubraniem kota, wyobrażającego opuszczającą jego ciało dusze. Na miejscu egzekucji rozpalano ognisko. Niekiedy wieszano grajka (a dokładniej części garderoby męskiej, kapelusz, kaftan, spodnie), a także skrzypce na drzwiach karczmy. Było to pożegnanie zabaw zapustnych, muzyki i tańców. Inscenizacja zabijania grajka w ostatki, podobnie jak pozorowane zabijanie innych postaci, jest prawdopodobnie przeszłością starych obrzędów słowiańskich niszczenia zimy i praktyk mających spowodować odnowę wegetacji roślin.
ZABIJANIE PIJAKA - zabawa zapustna, odbywająca się na Ziemi Rzeszowskiej, w okolicach Tarnobrzega, w ostatni (kusy) wtorek karnawału, poprzedzający Środę Popielcową. Mężczyznę, udającego pijaka, niedbale ubranego, chwiejącego się na nogach, oprowadzali po wsi dwaj chłopcy, jeden przebrany za diabła (z uczernioną sadzami twarzą, w czarnym kubraku, z przyczepionym słomianym ogonem i baranimi rogami na czole), drugi za śmierć (w białej, tekturowej czapce, masce i prześcieradle, z kosą i workiem piasku na plecach). Po obejściu całej wsi pozorowano stracenie pijaka. Śmierć ścinała go kosą, a diabeł zabiera} duszę do piekła. W ten sposób żegnano karnawałowe pijaństwo, poczęstunki i zabawy. Zabawa tłumaczona jest także jako relikt obrzędów niszczenia zimy i przywoływania wiosny.
ZAJĄCZEK WIELKANOCNY
zwyczaj, pochodzenia niemieckiego, obdarzania dzieci w święta Wielkanocy słodyczami i innymi upominkami. Początkowo występował na Śląsku i Pomorzu. Koszyczki z niespodziankami od zajączka i z kolorowymi jajami wielkanocnymi, łakociami, a później także prezentami rzeczowymi, chowano w ogrodzie lub w różnych skrytkach domowych, a dzieci szukały ich od wczesnego ranka w Niedzielę Wielkanocną. Z czasem zwyczaj dawania dzieciom różnych prezentów na Wielkanoc przyjął się w innych regionach Polski. W starożytności zając byt (podobnie jak jajko) symbolem wiosennej witalności i płodności zwierzęcej. Byt jednym z atrybutów Artemidy (Diany), bogini łowów. W mitach indogermańskich występował jako symbol światła i wiosennej odnowy. W tradycji chrześcijańskiej symbolizował grzeszników, którzy odbyli oczyszczającą pokutę. (..)
ŻUROWA ŚRODA (STRZODA) -zabawa obrzędowa, odbywająca się na Górnym Śląsku (w okolicach Góry św. Anny) w Wielką Środę wieczorem. O zmierzchu chłopcy palili śmiecie i gałęzie (zwane żurem), podpalali stare, nasycone smołą miotły, robiąc z nich pochodnie, i biegali z nimi po polach i miedzach krzycząc:
Żur palą, buchty chwalą, co krok to snop.
(Pośpiech, 1987, s. 171)
W zabawie doszukać się można dawnych praktyk wiosennych na urodzaj. Była ona także zapowiedzią końca Wielkiego Postu i związanych z nim umartwień oraz dobrego świątecznego jedzenia.
BABASIK, BABASKIK - zabawa wielkanocna (na Ziemi Krakowskiej, głównie w okolicach Bochni, Wieliczki), żeński śmigus-dyngus, rozpoczynający się zwyczajowo we wtorek po Wielkanocy (czyli w trzeci dzień świąt wielkanocnych). W tym dniu kobiety przejmowały inicjatywę i pierwsze oblewały wodą napotkanych mężczyzn w odwecie za psoty, oblewanie i pławienie w wodzie w Poniedziałek Wielkanocny (czyli Lany Poniedziałek). Zabawa szybko przemieniała się we wzajemne gonitwy, chlustanie na siebie wodą i często przedłużała się na dni następne. Przysłowie: „Aż do Zielonych Świątek można lać się w każdy piątek".
BACHUS - w sandomierskim i lubelskim kukła słomiana albo chłopiec w ubraniu ze słomy i grochowin, z dzbankiem w ręce na datki. W ostatni, kusy, wtorek karnawału lub (częściej) w Środę Popielcową chłopcy obwozili Bachusa na sankach lub wózku po całej wsi, zajeżdżając przede wszystkim do domów, w których były panny na wydaniu. Bachusowi towarzyszyła żona, także w słomianym kostiumie, wójt i inni przebierańcy. W każdym odwiedzanym domu wójt wygłaszał zabawną orację, w której domagał się okupu za nie wydaną w karnawale pannę. Za uzbierane pieniądze urządzano zabawę w karczmie z piwem i gorzałką, podczas której wszyscy obecni tańczyli wokół Bachusa.
BICZOWNICY, KAPNICY - procesje mężczyzn-pokutników, połączone z biczowaniem się w kościołach w Wielki Piątek. Biczownicy prowadzeni przez marszałka, ubrani w zgrzebne płaszcze z kapturami, z grubymi biczami w rękach, przychodzili gromadnie do kościołów, kładli się krzyżem na podłodze i modlili przez wiele godzin. Kilkakrotnie przerywali modlitwę (zwykle przed naukami pasyjnymi i procesją, także po procesji), podnosili się na kolana, zwijali kaptury, odsłaniając plecy i klęcząc biczowali się aż do krwi. Ostatnie biczowanie trwało najdłużej, co najmniej kwadrans. Niektórzy biczownicy dla większej pokuty i umartwienia przypiekali w ogniu końce rzemiennych dyscyplin, aby były twardsze, lub nawlekali na nie zakrzywione gwoździe. Biczownikami bywali mężczyźni z różnych stanów, także królowie polscy (Zygmunt III, Władysław IV, Jan Kazimierz). Niekiedy odgrywali scenę biczowania Chrystusa, bijąc i potrącając występującego w tej roli jednego ze swoich towarzyszy, okrytego kapą, w koronie cierniowej na głowie, z krzyżem na ramionach. Obyczaj powszechny w Polsce w XVII i XVIII w. wywodzi się ze średniowiecznych pochodów pokutnych, wielkopiątkowych, znanych w wielu krajach Europy, np. we Włoszech (już w XIII w.), w Niemczech, rozwiniętych zwłaszcza w Hiszpanii i na Sycylii. Ta praktyka religijna, nie pozbawiona ostentacji i pewnej pozy, została zaniechana w Polsce w końcu XVIII w.
BOŻA MĘKA - krzyż drewniany (najczęściej), kamienny, żelazny, czasami z wyrytymi na cokole insygniami, tzw. godłami męki Pańskiej (np. przebite dłonie, rózgi, korona cierniowa, cęgi, miot, gwoździe, drabina, po której wspinano się, aby zdjąć z krzyża martwe ciało Jezusa), lub inny wizerunek Jezusa ukrzyżowanego, ustawiony przy drodze i na rozstajach, na granicy wsi i pola, w miejscach wyburzonych wznoszono, otaczano czcią: mijając je przechodnie żegnali się znakiem krzyża, odmawiali krótką modlitwę, mężczyźni odkrywali głowę. W majowe i czerwcowe wieczory przy Bożych mękach, udekorowanych żywymi i sztucznymi kwiatami, mieszkańcy wsi zbierali się na wspólne odmówienie Litanii do Matki Bożej i Najświętszego Imienia Jezus. Przy Bożej męce siadywali i modlili się głośno wędrowni żebracy. W przeszłości pod Bożą męką grzebano samobójców, a przechodnie rzucali na to miejsce gałęzie i słomę; gdy powstał z nich wielki stos, zbierali się przy nim (najczęściej w Święto Zmarłych) i rozpalali „grumadki" (ognie obrzędowe w intencji zmarłych). Powiedzenie: „Nie wart nawet, aby go pod Bożą męką grzebano" wskazywało na wielkiego grzesznika, zbrodniarza, bluźniercę, świętokradcę. Przy Bożej męce (wyznaczającej często granice wsi) zwyczajowo zatrzymywały się kondukty żałobne na ostatnie pożegnanie (-^zwyczaje i obrzędy pogrzebowe). Do tej pory Boże męki są nieodłącznym elementem pejzażu polskiego.
BOŻE RANY - smaganie lub dotykanie gałęzią zieloną, najczęściej brzozy lub agrestu, w Wielki Piątek o świcie. Gospodyni uderzała gałązką wszystkie dzieci po kolei, wypowiadając nad każdym słowa: „Boże rany", na przypomnienie męki i śmierci Chrystusa. Zwyczaj interpretowany jest także jako relikt kultu drzewa i gałęzi zielonej i przekazywanie ludziom sił witalnych obecnych w żywych roślinach, budzących się do życia po zimowej wegetacji (prawie cała Polska, z wyjątkiem rubieży płn. i płn.-wsch.).
BURSA - 1. Dziewiętnastowieczna góralska zabawa zapustna (na Podhalu) oraz nazwa organizującego ją stowarzyszenia. Na kilka dni przed ostatkami „bursiarze" (członkowie stowarzyszenia), z przewodzącym im „mistrzem bursiarskim", poprzebierani za dziadów, Cyganów, Cyganki i inne postacie, obchodzili domy i zbierali pieniądze oraz produkty potrzebne do uwarzenia piwa. W każdej zagrodzie wygłaszali orację, przypominającą pacierz: „W imię Ojca, kijem ojca, matkę laską, syna trzaską... Ojcze nasz, poszedł w las".
Próbowali także kraść gospodarzom drobne przedmioty. Z zebranego owsa i kartofli warzyli piwo i w ostatki rozwozili je po wsi. Właściwa bursa rozpoczynała się pochodem tanecznym przez wieś różnych masek i przebierańców, a kończyła zabawą z tańcami i biesiadą. Z bursą łączyła się niekiedy zabawa: inscenizacja stracenia jednego z parobków. Gazdowie przebierali się do niej za sędziego, podsędka i kata. Tańczący z dziewczętami kawalerowie opuszczali swe skórzane pasy tak, że wlokły się po ziemi. Jeśli dziewczyna w tańcu nastąpiła na pas, skazywała
GORZKIE ŻALE - 1. Nazwa polskich pieśni wielkopostnych o męce Pańskiej, od tytułu i pierwszego wersu jednej z nich, rozpoczynającej się od słów: „Gorzkie żale przybywajcie, serca nasze przenikajcie". Zebrane przez ks. Wawrzyńca Stanisława Benka, promotora bractwa św. Rocha przy kościele parafialnym Świętego Krzyża w Warszawie, po raz pierwszy zostały wydane drukiem pod nazwą Snopek mirry w 1707 r. Kolejne edycje nosiły tytuł Gorzkie żale, czyli rozmyślania Męki Pana naszego Jezusa Chrystusa. Oprócz pieśni tytułowej w zbiorze znalazły się też inne polskie pieśni pasyjne, np. Jezu Chryste, Panie mity; Wisi na krzyżu Pan - Stwórca nieba.
2. Nazwa odbywającego się po dzień dzisiejszy oraz odprawianego w Wielkim Poście, wieczornego, pokutnego nabożeństwa pasyjnego, zainicjowanego (jak śpiewane podczas niego pieśni) w początkach XVIII w. przez parafie kościoła Świętego Krzyża w Warszawie, z inicjatywy jej ówczesnego proboszcza, ks. Bartłomieja Tarły. Na druk pieśni zezwolił i pierwsze nabożeństwo osobiście odprawił oficjał warszawski, ks. Szczepan Wierzbicki. Nabożeństwo to z wystawieniem Najświętszego Sakramentu i śpiewaną na zakończenie, na kolanach, trzykrotnie powtórzoną inwokacją: „Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami", szybko rozpowszechniło się w całej Polsce, a w końcu XVIII w. także na Litwie, dzięki Gorzkim żalom przełożonym na język litewski i wydanym w Tylży w 1873 r. pod tytułem Apmislijmas mukos ir smertico Jezuso Chrystusa (Gloger, Encyklopedia staropolska, 201-203).
Fragment książki „Zwyczaje, obrzędy i tradycje w Polsce. Mały słownik”
opr. MK/PO