Jakub: Drabina do nieba

Biblia dla młodych czytelników w formie opowiadań: "Opowiadania biblijne", wyd. Jedność 2005

Jakub: Drabina do nieba

Werner Laubi

Opowiadania Biblijne

© Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo „JEDNOŚĆ", Kielce 2005
ISBN 83-7224-973-3
www.jednosc.com.pl


Drabina do nieba
Rdz 27,41-46; 28,10-22

Uwagi wstępne

Rozgniewany Ezaw liczył się z bliską śmiercią ojca. Chciał porachować się z Jakubem i zabić go, dlatego Rebeka wysłała Jakuba do swojego brata Labana do Charanu, gdzie miał pozostać przez pewien czas, aż minie gniew Ezawa. Z krótkiego pobytu zrobiło się dwadzieścia lat!

Werset 46. rozdziału 27. i werset 6. rozdziału 28. Księgi Rodzaju przynależą już do innego źródła. Nic nie mówią o sporze braci i oszustwie Jakuba. Także uzasadnienie, dlaczego Jakub poszedł do Labana, różni się od poprzedniego: Jakub ma poślubić kobietę z dalszej rodziny.

Już przed przybyciem Izraelitów, Betel było ważnym miastem. Według Księgi Sędziów (1,23) nazywało się niegdyś - Luz. Leżało 18 km na północ od Jerozolimy na skrzyżowaniu dróg, z których jedna prowadziła z północy na południe przez wyżynę, a druga łączyła Morze Śródziemne z doliną Jordanu. Na północny wschód od wsi, gdzie w późniejszym czasie stał bizantyjski kościół i klasztor i skąd był swobodny widok na dolinę Jordanu, miały się znajdować także kananejskie i izraelskie miejsca kultu. W każdym razie Betel było jedną z najstarszych świątyń Jahwe w Izraelu. Według Rdz 12,8 Abraham zbudował tutaj ołtarz. Po podziale państwa w 930 r. przed Chr. Betel pod rządami Jeroboama I stało się świątynią państwową. Prorok Amos protestował tutaj przeciw niesprawiedliwości społecznej i został wypędzony przez kapłana Amazjasza. Przypuszcza się, że około 722 r. przed Chr. miasto to zostało zniszczone przez najazd Asyryjczyków.

Pomnik albo kamień pamiątkowy, w takiej postaci jak zbudował go Jakub, nazywa się w Starym Testamencie „massebach" („mazze-be" = postawiony, wzniesiony). Istnieją liczne wyjaśnienia, dlaczego w tak wielu religiach powstaje połączenie „kamienia" ze „świętością". Możliwe jest, że połączenie słów „bet-el" (= siedziba bóstwa) z „kamieniem" wskazuje na to, iż w dawnych czasach uważano, że bóstwo zamieszkuje w świętych kamieniach. Później jednak patrzono na kamienie tylko jako na podarunki albo jako na kamienie pamiątkowe. Jednak nie jest możliwe tylko jedno wyjaśnienie, ponieważ symbole są wieloznaczne.

Bez wątpienia niezliczonym pielgrzymom, którzy przybywali do Betel, pokazywano kamień, na którym spał Jakub i opowiadano historię o jego śnie. Jeszcze dzisiaj w miejscach pielgrzymkowych opowiada się o cudownych zjawiskach i przy tym pokazuje się przedmiot, który ma związek z tym zdarzeniem.

Namaszczenie kamienia, który wskazali pielgrzymi, było - podobnie jak namaszczenie człowieka - znakiem tego, że przedmiot ten i miejsce, na którym stał, były wyłączone z codziennego użytku i przypisane Bogu. Przedmiot staje się wtedy świętą rzeczą, miejsce - świętym miejscem. Szacunek, bojaźń, nieopisane szczęście, strach i ciarki przechodzą przez człowieka, który styka się ze świętością.

We śnie Jakuba pojawiają się dwa objawienia. Pierwsze dotyczy drabiny do nieba, czyli wąskiego miejsca, przejścia podobnego do tunelu, gdzie „według obrazu świata dawnych ludzi odbywa się cały ruch między ziemią i boskim światem. Posłańcy Boga nieustannie chodzą tu i tam, aby wypełnić rozkazy i czuwać nad ziemią".

W drugim objawieniu sam Bóg rozmawia z Jakubem. Pozwala się poznać jako Bóg Abrahama i Izaaka i powtarza dane im obietnice.

Przyrzeczenie (ślub) Jakuba dane Bogu należy do tego rodzaju, jakie bywają odmawiane w kościołach: wierzący przyrzekają coś Bogu, w zamian za Jego pomoc. Podobnie postępuje Jakub: „Jeżeli Pan Bóg będzie ze mną, strzegąc mnie w drodze, w którą wyruszyłem, jeżeli da mi chleb do jedzenia i ubranie do okrycia się i jeżeli wrócę szczęśliwie do domu ojca mojego, Pan będzie moim Bogiem. Ten zaś kamień, który postawiłem jako stelę, będzie domem Boga. Z wszystkiego, co mi dasz, będę Ci składał w ofierze dziesięcinę". {Rdz 28,20-22).

Opowiadanie

— Jakie pani ma prześliczne włosy! — mówi Asnath.

Asnath czesze włosy Rebece. Polewa je wonnym olejkiem i swoimi mocnymi palcami wciera go. Asnath jest jedną ze służących Rebeki.

Rebeka siedzi w namiocie na taborecie ze skóry. W prawej ręce trzyma wypolerowaną miedzianą płytkę, w której odbija się jej twarz.

— Moje włosy siwieją — wzdycha — i mam już też zmarszczki na twarzy. Wkrótce będę stara. A jeżeli wtedy będę jeszcze chora, tak jak mój mąż, tak ślepa i nieporadna albo jeżeli nawet umrę, to co wtedy stanie się z Jakubem? Ezaw ożenił się, ma już od roku własny namiot. Ale Jakub jest jeszcze nieżonaty. Byłoby najlepiej, jeżeli poślubiłby kobietę z mojej rodziny.

Asnath splata włosy Rebeki w dwa warkocze.

— Czy moja pani już wie — mówi — że Ezaw chce zabić Jakuba? Rebeka upuszcza lusterko i patrzy przestraszona na swoją służącą.

— Kto to mówi, Asnath?

— Powiedział mi to pasterz Achan. Ostatnim razem, gdy Ezaw wrócił do domu z polowania, jadł i pił z pasterzami przy ognisku. Przy piciu Ezaw stawał się coraz bardziej dziki, wtedy wskazał na koziorożca, którego wpierw zabił i powiedział: „Mój ojciec wkrótce umrze, a kiedy to nastąpi, z moim bratem postąpię tak, jak z tym koziorożcem". — Ten Achan bardzo się przestraszył, bo koziorożec miał zupełnie szkliste oczy.

Rebeka nieruchomo patrzy przed siebie. Jej oczy napełniają się łzami.

— Czy u nas nie będzie już pokoju? — mówi. — Gdy byli mali i bili się ze sobą nawzajem, myślałam, że to ustanie, gdy dorosną. Ale to się nie skończyło.

Wieczorem, gdy pasterze powrócili do domu, Rebeka poszła do namiotu Jakuba.

— Twój brat chce się zemścić na tobie — mówi. Jakub śmieje się i całuje matkę w czoło.

— Nie możesz tego brać poważnie — mówi.

— Ale ja biorę to poważnie — odpowiedziała Rebeka. — On wobec pasterzy wskazał na zabitego koziorożca i powiedział: „Tak będzie z moim bratem, kiedy ojciec umrze". Ty wiesz, że Ezaw jest dziki i nieopanowany. Gdy się rozgniewa, sam nie wie, co robi. Czy myślisz, że chcę stracić moje dzieci? Najlepiej będzie, jeżeli przez jakiś czas nie będziecie się widzieć nawzajem. Spakuj swoje rzeczy! Idź do mojego brata, a twojego wuja Labana. On mieszka daleko stąd, podróż będzie trwać wiele dni; mieszka po drugiej stronie rzeki Eufratu, obok miasta Charan. Zostań u niego kilka miesięcy, aż Ezaw zapomni o gniewie. A może nawet znajdziesz w domu mojego brata dziewczynę, która zechce zostać twoją żoną. Powinieneś ożenić się, Jakubie!

Jakub idzie do swojego namiotu. Pakuje żywność. Zabiera też butelkę oliwy dla ochrony przeciw słońcu i do leczenia ran. Do podłużnej chusty wkłada dużą garść srebra. Okręca chustę wokół pasa i obwiązuje naokoło brzucha. Potem czeka w swoim namiocie, aż słońce zajdzie. W ciemności skrada się do swojej matki; Rebeka go obejmuje.

— Bądź zdrowy, Jakubie — mówi — za kilka miesięcy znów się zobaczymy.

Jakub całuje swoją matkę. Potem szybko wychodzi z namiotu i płacząc, opuszcza wieś namiotów.

Jakub wędruje po grzbietach gór. Daleko w dole rozciąga się słone morze. Przechodzi obok wsi i miast. We wsiach mieszkają chłopi i rzemieślnicy. Miasta, w obawie przed napastnikami, leżą na wzgórzach i za wysokimi murami.

Drugiego dnia wędrówki wieczorem Jakub dochodzi do małej równiny. Stąd może popatrzeć w dół na dolinę Jordanu. Rzeka, która wije się jak wąż poprzez dolinę, leży już w cieniu, ale tu u góry ciągle jeszcze świeci słońce.

„Tu chcę pozostać na noc" — myśli Jakub.

Opiera się o pień drzewa i rozpakowuje torbę. Gdy zjadł, słońce zaczęło zachodzić. Szybko robi się ciemno. Jakub szuka miejsca do spania. Znajduje duży kamień z zagłębieniem, w którym może położyć swoją głowę jak na poduszce. Owija się płaszczem i patrzy na gwiazdy na niebie.

„Pewnie matka już śpi? — myśli Jakub. — A ojciec? I Ezaw? Czy on się cieszy, że ja odszedłem?".

Nad wzgórzem wschodzi księżyc. W jego bladym świetle kamienie i drzewa rzucają delikatny cień na ziemię. Gdzieś skrzeczy jakiś nocny ptak. Jakub mocniej owija się płaszczem. Ziewa i zasypia.

Naraz wydaje się Jakubowi, że jest widno. Wysoko w górze, z nieba dochodzi promień światła. Spada dokładnie na to miejsce, gdzie leży Jakub. Promień światła staje się coraz jaśniejszy i tam -w środku promienia światła pojawia się coś takiego jak strome schody. Sięgają od ziemi wysoko aż do nieba. Na dole są szerokie, ale u góry stają się coraz węższe jak drabina i w końcu jak srebrna nić gubią się w nieskończoności. Teraz Jakub widzi postaci na schodach. Wyglądają jak ludzie, ale nie są to ludzie. Są przezroczyste. Są to jasno świecące istoty świetlne. Jakub myśli, że istoty świetlne to są myśli Boga, które przychodzą do ludzi i od ludzi wracają znów do Boga. Są to posłańcy Boga, aniołowie, którzy bujają tu i tam pomiędzy niebem i ziemią. W górę i w dół. Obok siebie, ze sobą nawzajem, jeden przez drugiego - bezustanne przychodzenie i odchodzenie.

Wtedy Jakub słyszy głos, który mówi:

— Ja jestem Bogiem, który rozmawiał z twoim dziadkiem Abrahamem. Ziemię, na której teraz śpisz, chcę dać twoim potomkom. Twoje dzieci i wnuki będą kiedyś tak liczne jak gwiazdy, które są na niebie, a moje błogosławieństwo spocznie na tobie i na twoich dzieciach!

Promień światła staje się coraz mocniejszy, aż bolą Jakuba oczy. Trzyma przed nimi ręce. Nagle się budzi, podnosi. Słońce już wzeszło i świeci mu prosto w twarz. Na drzewie świergoce ptak.

„To był dziwny sen — myśli Jakub. — Tu, gdzie spałem, przychodzą na ziemię myśli Boga. Jest to coś takiego jak drzwi do nieba. Nie przyszło mi to zupełnie na myśl, gdy wczoraj kładłem się tutaj do snu!".

Ponieważ jest to szczególne miejsce, Jakub chce postawić pomnik. Próbuje postawić prosto kamień, na którym spał. Kamień jest ciężki, ale Jakub jest mocny i udaje się mu go przestawić. W zawiniątku Jakub ma dzbanuszek z oliwą.

„Oliwa jest czymś cennym — myśli Jakub. — Dlatego chcę ją podarować Bogu".

Jakub wylewa oliwę na kamień. Mówi głośno i uroczyście:

— Tutaj jest święte miejsce, dlatego składam przyrzeczenie wobec Boga i mojego dziadka Abrahama. Jeżeli Ty Boże będziesz ze mną i będziesz mnie strzegł na drodze do obcego kraju, jeżeli dasz mi chleb do jedzenia i ubranie do okrycia się i jeżeli wrócę zdrowy do domu rodzinnego, wtedy zbuduję Ci tutaj świątynię.

Jakub pakuje dzbanuszek po oliwie do zawiniątka. Przerzuca pakunek przez plecy i wyrusza w dalszą drogę wzdłuż grzbietu góry. Trzy dni później dochodzi do jej końca i schodzi w dół w dolinę, do rzeki Jordanu. Przechodzi w poprzek rzeki w miejscu, gdzie nie jest głęboko. Trochę później widzi jezioro Genezaret, które leży z wdziękiem wśród kwitnących łąk.

„Tu chciałbym pozostać" — myśli Jakub.

Jednak musi iść dalej, do Charanu, do swojego wuja Labana.

Znów droga wznosi się w góry. Kończy się prowiant, który Jakub zabrał z domu. Czasem przechodząc obok pastwiska, gdzie pasą się owce, kupuje mleko i ser od pasterzy za srebro, które ma przy sobie; zbiera jagody i owoce z drzew.

Nocą, przed zaśnięciem nie myśli dużo o swoim domu, więcej za to o swoim wuju Labanie. Próbuje go sobie wyobrazić. Matka często opowiadała o swoim bracie.

„Jest bogaty — mówiła. — prawie tak bogaty, jak wasz ojciec. Ma wiele setek owiec i kóz. Ma też bydło, wielbłądy. I jest przebiegły, ten Laban. Jako chłopiec ciągle wymyślał figle. Teraz ma kilku synów - sześciu albo siedmiu. I dwie córki: Leę i Rachelę".

Jakub jest ciekawy swego wuja Labana, swoich kuzynów i kuzynek Lei i Racheli.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama