Boże Narodzenie

Abp Gądecki o sensie Bożego Narodzenia

Ukazała się bowiem łaska Boga, która niesie zbawienie wszystkim ludziom

i poucza nas, abyśmy wyrzekłszy się bezbożności i żądz światowych,

rozumnie i sprawiedliwie, i pobożnie żyli na tym świecie,

oczekując błogosławionej nadziei

i objawienia się chwały wielkiego Boga i Zbawiciela naszego,

Jezusa Chrystusa

Tt 2,11-13

Święto Bożego Narodzenia. Nie jest to dla nas tylko wspomnienie historycznego faktu, jaki miał miejsce w odległej przeszłości, za czasów rzymskiego cesarza Augusta. Boże Narodzenie jest dla nas czymś znacznie większym, jest objawieniem tego, kim jest Bóg dla nas i kim jesteśmy my sami. W sercu wigilijnej Nocy słyszymy wieść o tym, że Bóg pragnie zostać człowiekiem. Odległy i niepojęty, przemawiający za pośrednictwem proroków, chce stać się zrozumiałym dla każdego z nas. Nasze człowieczeństwo ma stać się miejscem Jego spotkania z każdym człowiekiem. Odtąd Bóg i człowiek mają ponownie należeć do siebie. Zrozumialszą ma stać się prawda, że „nie jest dobrze, żeby człowiek był sam". Nie jest dobrze, gdy człowiek izoluje się od Boga, skoro - podobnie jak w małżeństwie - człowiek bez Boga nie jest cały.

Od tamtego Bożego Narodzenia chrześcijaństwo przez ponad dwadzieścia wieków rozlewa się na całej ziemi, przekazując to samo przesłanie o jedności Boga i człowieka. Z jego źródła bije ciągle ta sama czysta, kryształowa woda. Źródło wciąż bije, decydując o życiu duchowym setek tysięcy, milionów ludzi na całej ziemi. Kościół na całym świecie prowadzi nas ciągle z radością do tego samego źródła. Mamy się w nim zanurzyć. Mamy stać się przekonanymi świadkami prawdy o tym, że Boża miłość jest jedyną siłą zdolną nas doprowadzić do doskonałości osobistej i społecznej. Jedynym źródłem energii, która jest w stanie pokierować biegiem historii ku dobru i pokojowi. „Miłość jest pierwszą wśród nieśmiertelnych rzeczy - jest najwyższą siłą wszechświata, to ona wprawia w ruch gwiazdy" (Dante Alighieri).

„Ten bowiem, który żyje wiecznie, nie z potrzeby życia się narodził, lecz by nas odwołać ze śmierci do życia. Ponieważ winien był nastąpić powrót całej naszej natury ze śmierci, chciał - podając leżącemu rękę i nad naszym upadkiem się pochylając - tak bardzo do śmierci się zbliżyć, aby dotknąć śmiertelności i własnym ciałem dać początek zmartwychwstaniu, wskrzeszając człowieka swoją mocą. Albowiem owo ciało, które przyjęło Boga, a które w zmartwychwstaniu również z Bóstwem wzniosło się w górę, nie z czego innego było, jeno z tej materii, z której i my po-i chodzimy" (św. Grzegorz z Nyssy).

To właśnie ona — a nie tolerancja oparta na relatywizmie poznawczym i moralnym — jest prawdziwym chrześcijańskim wyzwaniem. To właśnie ona każe — podobnie jak w budownictwie — trzymać się ścisłych wyliczeń i tylko takiego odchylenia od normy, które nie zaowocuje katastrofą budowlaną. To ona nie pozwala na akceptację moralnego zła, uznawanego przez „proroków" nowych czasów za znak wyzwolenia z rzekomych pęt narzucanych przez Dekalog. Chrześcijanin jest człowiekiem miłującym innych, podobnie jak kochająca matka, która nigdy nie będzie tolerować narkotyków w życiu swojego dziecka ani jego lenistwa, ani kłamstwa. Jeśli dziecko zbłądzi, nie znajdzie u niej tolerancji dla zła, ale miłość walczącą o prawdę i dobro. Czasami owa miłość matczyna posunie się nawet do ograniczenia wolności krzywdziciela. Nie zdezerteruje przed wymaganiami mniejszości, które głoszą tolerancję po to, by narzucić własną ideologię, ponieważ kocha swoje dziecko.

Niech w tym wyjątkowym czasie prostota i skromność, z jaką objawiło się przyjście naszego Zbawiciela, pomoże każdemu z nas dostrzec Boga w człowieku, zwłaszcza w tym najmniejszym.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama