List Prymasa Polski w sprawie mordu Żydów w Jedwabnem i nagłaśniania tej zbrodni przez historyków
Bracia i Siostry!
Przed rokiem poinformował mnie poważny Żyd, że niebawem będzie nagłośniona sprawa Jedwabnego, miejscowości w diecezji łomżyńskiej, gdzie mord na Żydach został dokonany przez Polaków. Rzeczywiście w lipcu 1941 roku, kiedy ziemię łomżyńską i białostoczczyznę okupowali Niemcy, doszło do strasznego mordu na Żydach. Szczególnie mord dokonany przez spalenie żywcem ludności żydowskiej, spędzonej siłą przez Polaków do stodoły, jest niezaprzeczalny.
Pod koniec lutego bieżącego roku sprawa została nagłośniona przez publikację książki profesora Jana Tomasza Grossa pt. „Sąsiedzi”. Czy przedtem o tym nie wiedziano? Ależ tak, wiedziano. Wiedzieli mieszkańcy Jedwabnego i okolicy, wiedziały władze lokalne i centralne. To prawda, że encyklopedie pod hasłem „Jedwabne” wspominają o dokonanym mordzie na Żydach przez Niemców. W sprawie mordu w Jedwabnem toczyły się dwa procesy, były zeznania, dokumenty, zasądzenia i ludzie wiedzieli prawdę o masakrze. Książce Grossa nadaje się charakter sensacji, choć jest to jej drugie wydanie, czyli że pierwsze, mówiące o tragedii w Jedwabnem, rozeszło się wcześniej. Dziś z lękiem oczekuje się na jej wydanie po angielsku, bo jakoby wtedy prawda odkryta dla Amerykanów spowoduje ostre ataki żydostwa na Polaków. Trzeba stwierdzić, że wersja opisów wydarzeń w Jedwabnem już była opublikowana w języku angielskim, jak to wynika z informacji umieszczonej w książce Grossa. Sprawa przypomina trochę mord w Katyniu: wszyscy wiedzieli kto zabił polskich jeńców, ale oficjalnie trzeba było przynajmniej nie wiedzieć.
Skoro fakt mordu i zabójca zespołowy jest znany, to dla każdego nasuwają się dwa pytania: dlaczego dopiero po sześćdziesięciu latach podaje się znany fakt jako sensację, oraz: jakie były przyczyny wybuchu tak nieludzkiej nienawiści i okrucieństwa. Sprawa ma kilka wymiarów: historyczny, etniczno-narodowy, psychologiczny i, niestety, polityczny. Mnie jako duchownego interesuje przede wszystkim wymiar moralny. Łączy się to z uznaniem odpowiedzialności pokoleniowej, która polega na przeproszeniu Boga za grzechy przodków i na przeproszeniu potomków pokrzywdzonych. Naturalnie, że skala uznania win zależy od rozeznania obiektywnej prawdy, a więc od zbadania przyczyn grzechu i okoliczności popełnionej zbrodni. Przyczyny ukształtowania się tak zdziczałych i nienawistnych postaw Polaków wobec Żydów, nie spotykanych w innych częściach Polski, trzeba zbadać. Zadanie to należy zostawić historykom i socjologom. Nie można stracić z pola widzenia zasadniczej prawdy, że jedynym źródłem systematycznie tępiącym Żydów był totalitaryzm hitlerowski i temu nurtowi ulegały niekiedy lokalne animozje wykorzystywane jako narzędzia.
Zgadzam się z moim Znakomitym Kolegą, który w „Więzi” pisze: „Nie poszukujemy jakichś wyimaginowanych dokumentów historycznych, które by mogły tragedię Jedwabnego zmienić w błahy epizod”. Tak, nie poszukujemy wyimaginowanych dokumentów, natomiast nie lekceważymy rzetelnych badań. Osobiście nie chciałbym mieszania różnych wymiarów sprawy. Nie chciałbym, aby politycy narzucali Kościołowi sposób, w jaki wypełni akt żalu za zbrodnie popełnione przez określone grupy ludzi wierzących a moralnie zdziczałych, ani też aby określali ideologię, w jaką ma być ubrana modlitwa pokutna.
Tymczasem pod koniec lutego, w ciągu dwóch dni, kilku wysokiej rangi polityków skontaktowało się ze mną z identycznym niemal programem: tego i tego dnia Kościół katolicki powinien podjąć wielkie modły w Jedwabnem, pokajać się za zbrodnie i prosić o przebaczenie ludobójstwa, bo inaczej narazimy się na gniew. Rozumiem, że sprawą polityków jest programowanie rozwiązania trudnych problemów. W te plany nie powinien się włączać Kościół, bo wtedy zamiast wprowadzania pokoju będzie stawał się narzędziem w walce. Jedwabne może mieścić się w programie określonych tarć politycznych, podobnie jak to bywało w innych przypadkach. Rezerwa do programów politycznych w rozwiązywaniu jakichś kwestii nie oznacza, że nie można ich harmonizować, nie mieszając płaszczyzn.
Dlatego z uznaniem przyjąłem pismo Pana Rabina Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Warszawie, który potrzebę aktu uzasadnia tekstem Pisma świętego i pisze: „60-ta rocznica śmierci setek polskich obywateli wyznania mojżeszowego jest okazją, aby złączyć się we wspólnej żałobie nad niepotrzebną stratą wielu ludzkich istnień”. Jest to właściwa płaszczyzna duchowa dla okrycia się żałobą za niewinnie pomordowanych. Chętnie to uczynimy w Warszawie we wspólnej modlitwie Polaków i Żydów: bądź przed pomnikiem Bohaterów Getta, bądź w którejś ze świątyń, bądź w Synagodze. W tym sensie rozumiem następne zdanie Pana Rabina: „Mord niewinnych ludzi nie jest lokalną tragedią, to tragedia całego świata”. Tak, jako ludzkość bolejemy nad niewinnie przelaną krwią w każdym narodzie. Mordy popełnione na niewinnych w Jedwabnem, w Katyniu, w Dachau, w Auschwitz wywołują nasz ból jako członków rodzaju ludzkiego, tak samo jak mordy w Ruandzie, na Bałkanach czy między sąsiadami w Palestynie.
Tragedia w Jedwabnem wywołuje poważną refleksję nad grzechem, który odwracając człowieka od Boga, kieruje go przeciw drugiemu człowiekowi. Nie chodzi o pochopną i krzykliwą pokutę, ale o sprawiedliwe wejrzenie na siebie w pokorze i w prawdzie. Nie możemy, podejmując akty powszechnej skruchy proponowanej przez polityków, naruszać dobrego imienia tych, którzy oddawali życie za ocalenie Żydów. Nie wolno nam w imię sprawiedliwości przyklejać do jakiegokolwiek narodu etykiety narodu zabójców. Nie czynimy tego wobec Niemców, pośród których najpełniej ujawnił się hitleryzm, tak samo nie możemy także zaślepienia, jakie sprowokowano na ludziach Jedwabnego i okolic, rozciągać na cały naród polski.
Jest natomiast rzeczą ze wszech miar pożądaną, abyśmy jako Kościół z ludźmi Wyznania Mojżeszowego przeprosili Boga za popełnione grzechy według prawdy objawionej w Biblii. Przepraszając Boga winniśmy także podziękować za „sprawiedliwych”, którzy w jednym i drugim narodzie nie wahali się ponieść ofiary w imię sprawiedliwości, jaką winien być otoczony każdy człowiek.
opr. mg/mg