Iść do ludzi

Artykuł - rozważanie na II niedzielę wielkanocną

Dwie wędrówki - parędziesiąt lat je dzieli - to wędrówka trzech Mędrców i wędrówka dwu uczniów. Mędrcy wyszli ze swoich krain prowadzeni przez gwiazdę - nabrali głębokiego przekonania - to byli przecież mędrcy i ruszyli w drogę, w nieznane, w tej gwieździe uznali swego przewodnika. Doszli do Betlejem, a znaleźć to miejsce dopomogli im znawcy Pisma Świętego.

Druga wędrówka była niepomiernie krótsza, tylko paręnaście kilometrów z Jerozolimy do wsi Emaus. Poszli nią dwaj uczniowie w niedzielę wielkanocną po męce i śmierci Jezusa. Jeśli ta pierwsza droga była drogą wiary poszukującej, ta druga była raczej drogą wiary zachwianej, zniechęconej - uciekającej od miejsca, do którego doszli wcześniej z Jezusem.

Chodzili z Nim trzy lata, zaufali Mu i związali się z Nim. Wielki Tydzień okazał się jednak w ich życiu wydarzeniem, które ich przerosło. Słabość Niemowlęcia nie odepchnęła Mędrców. Ale słabość, pokora i bezsilność Umęczonego i Ukrzyżowanego Jezusa Zbawcy złamała oczekiwania dwu uczniów. Poczuli się zawiedzeni i przegrani.

Bez trudu każdy z nas, przy odrobinie uczciwości, odnajdzie się w tym doświadczeniu: słabości, bezsilności i zawodu wobec wydarzeń, które nas przerastają - w naszym życiu społecznym czy politycznym, a jeszcze bardziej w naszych osobistych historiach (indywidualnych, rodzinnych, sąsiedzkich). Wiele razy stajemy wobec zła, które zdaje się nas obezwładniać, i na które jedynie właściwą odpowiedzią jest krzyż - Jezusa i nasz. I wtedy, nierzadko, wybieramy drogę ucieczki.

Wobec takiej pokusy - ucieczki, niewiary, albo innych nieewangelicznych rozwiązań, warto sobie przypomnieć, co opowiedział św. Łukasz w ostatnim rozdziale Ewangelii (może to on był jednym z dwu wędrowców): że Jezus Zmartwychwstały przyłączył się i szedł z nimi.

W ewangelicznych uczniach (kto jest tym drugim? Pewnie Ty?) coś się tak ruszyło w sercach, że poprosili Pana Jezusa: „zostań z nami". On się zgodził, siadł z nimi do stołu, wziął w ręce chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dawał im. Właśnie wtedy otworzyły się im oczy. Zobaczyli, że to jest JEZUS! - A Jezus zniknął im z oczu... Ale zarazem został. Jako EUCHARYSTIA. Co się wtedy musiało w nich dziać, jaki zachwyt, radość i szczęście...

Nie skończyło się wędrowanie uczniów Jezusa! Pan spełnił ich prośbę i naprawdę został z nimi. Duch Jezusa już w Emaus jakby otworzył im drzwi gospody. Było dla nich pewne - „muszą iść do ludzi!": PAN żyje!

Więc tej samej godziny z pośpiechem poszli przekazać, że życie ma sens, że nie zgasło, ale żyje, że zwyciężyła Miłość. Eucharystia ma moc uruchamiania. Popycha nas na drogę aktywności w Kościele, w społeczeństwie, w świecie. Co więcej, ona też dyktuje ducha tej aktywności i podpowiada właściwe jej środki. Ona właśnie sprawia - jak uczy Jan Paweł II - że świat nie musi się bać chrześcijańskiego zaangażowania. Eucharystia bowiem nierzadko wychowuje męczenników, ale nigdy prześladowców! i

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama