Wywiad Przewodnika Katolickiego z abpem Nyczem
Ksiądz Arcybiskup powiedział kiedyś, że media powinny być dobre i profesjonalne. Powinny też posiadać „to coś", co zmusza odbiorcę do zastanowienia się nad własnym życiem - moralnością i duchowością. Czy obecnie dostrzega Ekscelencja problem w przekazywaniu przez Kościół swojego nauczania? Informacje o Kościele i jego nauce w niekatolickich mediach są często stronnicze i niepoprawne.
- Jeżeli chodzi o sam sposób mówienia o Kościele - jego sprawach i problemach - to rzeczywiście bywa często jednostronność ujęcia. Inną sprawą jest jednak obecność ewangelizacyjna w mediach. Za tę obecność (w mediach zarówno katolickich, jak i niekatolickich) muszą odpowiadać ludzie odpowiednio do tego przygotowani. Niekoniecznie duchowni, ale również świeccy, którzy wiedzą, na czym polega głoszenie Ewangelii. Myślę, że po to w mediach są katolicy, aby tej stronniczości i sensacyjności było mniej. Sądzę też, że większą rolę powinna spełniać KAI. Przygotowywanie opisów wydarzeń z życia Kościoła przez niezależny zespół ma za zadanie pomóc dziennikarzom w obiektywizmie.
W Kościele katolickim autorytatywne interpretowanie Słowa Bożego jest powierzone Magisterium Kościoła. Czy mógłby Jego Ekscelencja wyjaśnić, jak ten urząd związany jest ze środkami społecznego przekazu?
- Głoszenie Ewangelii zarezerwowane jest dla tych, którzy zostali wyświęceni i dla tych, którzy otrzymali specjalną misję. Są to biskupi, księża, katecheci świeccy. Ci ludzie w mediach są upoważnieni do tego, aby głosić Ewangelię zgodnie z Magisterium. Natomiast istnieje jeszcze przepowiadanie Dobrej Nowiny na zasadzie słowa i świadectwa. Bazuje to na postawie sumienia człowieka świeckiego, posłanego w środowisko, w którym żyje. Musi to wówczas czynić na własną odpowiedzialność, współpracując przy tym z Kościołem, żeby głoszona Nauka była prawdziwa. W ten sposób trzeba patrzeć na dziennikarzy, nie tylko pracujących w mediach katolickich. Oni są posłani przez przyjęcie sakramentów chrztu i bierzmowania.
Co może stanowić problem we właściwym docieraniu do wiernych z Dobrą Nowiną?
- Takich problemów jest bardzo dużo. Pierwszym z nich jest otwartość człowieka na wartości ewangeliczne. Bardzo często jest tak, że jeżeli w świeckim lub katolickim medium jest za dużo treści religijnych, odbiorca przełącza je na inny kanał. Treści takich nie można podawać w przesycie. Czasem trzeba po prostu zacząć od budzenia refleksji na temat moralności, a potem religijności...
Kultura nihilistyczna i relatywistyczna podbija wiele społeczności niewątpliwie dzięki propagującym je środkom społecznego przekazu, które, mówiąc krótko, piorą mózgi odbiorców. Nie wydaje się Księdzu Arcybiskupowi, że reakcja wiernych na te tendencje nie jest dostateczna?
- Pytanie, czy my w ogóle mamy w sobie mechanizm obronny przed antykulturą? Samo odpychanie niebezpieczeństw nie wystarczy. Potrzebne jest pozytywne wychowanie człowieka, który będzie umiał wybierać książkę, którą czyta, radio, którego słucha itd. Drzemie w nas, niestety, potrzeba sensacyjności.
W jaki sposób środki społecznego przekazu i Magisterium Kościoła mogą docierać skutecznie, gdy wśród wiernych zauważa się osłabienie poczucia więzi z Kościołem?
- Jeżeli Kościół definiujemy jako instytucję, w której są przywódcy, wówczas jest to niepełna wizja Kościoła. Jeżeli jednak uświadomimy sobie, że każdy jest Kościołem, w inny sposób będziemy patrzyli na to, co się o Kościele mówi. A wówczas będziemy w stosunku do tego bardziej krytyczni. Myślę, że jest to kwestia uwrażliwienia wiernych na ich katolicką tożsamość. Wówczas potężne siły nadal mogą atakować, lecz będziemy w stanie im się oprzeć.
Jakie jest podejście Jego Ekscelencji do mediów?
- Staram się być otwarty, lecz przy tym krytyczny. Nie uważam, że tylko media katolickie odgrywają rolę w przekazywaniu Ewangelii. Niekatolickie media odgrywają ważniejszą rolę niż tylko relacjonowanie uroczystości kościelnych.
opr. mg/mg