Wypowiedzi Ojców Synodalnych i uczestników Synodu (Romano Prodi, R. Frieling, abp Józef, ks. N. Treanor, abp G. Germano) - Zgromadzenie Synodu Biskupów poświęcone Europie, 1-23.10.1999
Na początku XIII kongregacji sekretarz generalny Synodu Biskupów kard. Jan P. Schotte odczytał przesłanie przewodniczącego Komisji Europejskiej Romano Prodiego, a następnie głos zabierali uczestnicy Synodu.
Eminencjo, Ekscelencje, czcigodni Ojcowie Synodalni!
Przekazuję wam, zgromadzonym na II Specjalnym Zgromadzeniu Synodu Biskupów poświęconym Europie, słowa pozdrowienia i wdzięczności.
Minęło dziesięć lat od chwili, gdy narody Europy Środkowej i Wschodniej odzyskały — po długiej nocy totalitaryzmu — wolność decydowania o tym, jak budować swoje społeczeństwa zgodnie z własnymi zasadami i przekonaniami.
W ten proces swobodnego decydowania Kościoły chrześcijańskie i wyznania religijne wniosły niezastąpiony wkład.
Dzięki dokonanym wyborom i poniesionym ofiarom zmieniło się całe oblicze kontynentu.
Wydarzeniom sprzed dziesięciu lat poświęcone było wasze I Specjalne Zgromadzenie. Obecne Zgromadzenie obraduje w momencie równie decydującym. Dzisiaj Unia Europejska nie utożsamia się już wyłącznie z zachodnią częścią kontynentu. Jej wizja zaczyna obejmować całą Europę.
W ostatnim dziesięcioleciu Europa bardzo się zmieniła. Towarzyszyły temu oczywiście pewne sprzeczności, rozczarowania i cierpienia, ale zmiany dokonały się.
Europa jest dzisiaj nie tylko wielką wspólnotą ekonomiczną, swoistą koiné swobodnie przemieszczanych dóbr, usług i zasobów ludzkich, ale także urzeczywistnieniem wielkiej wizji politycznej.
W zamyśle naszych ojców ten kontynent, na którym — wbrew duchowi jego kultury — dokonały się najtragiczniejsze katastrofy w dziejach ludzkości i którego część nadal znajdowała się pod władzą państwowych reżimów komunistycznych, miał stać się — właśnie ze względu na swego oświeconego ducha chrześcijańskiego — bastionem pokoju i rozwoju pośród narodów. Zamysł ten wydał owoce.
Dzisiejsza Europa powstała dzięki eliminacji pewnych zjawisk, charakteryzujących poprzednie stulecia. Położono kres nacjonalizmowi ekonomicznemu, który przez wieki był przyczyną konfliktów i wojen między państwami Europy; poparto autonomię społeczeństwa obywatelskiego oraz uznano centralną rolę rynku i prymat indywidualnego obywatela w rozwoju społeczeństwa i państwa, przyznając państwu rolę gwaranta praw. Ostatnim czynnikiem było konsekwentne i odważne dążenie do politycznego zjednoczenia Europy drogą demokratyczną — ze świadomością, że Europa musi być rezultatem wolnego wyboru, a nie przymusu, wspólną wizją, a nie sumą egoizmów i partykularyzmów etnicznych.
Ponowne przemyślenie wartości i historycznego znaczenia tamtej nadziei jest szczególnie potrzebne dzisiaj, gdy Europa stała się wielką rzeczywistością ekonomiczną i stanowi ważny punkt odniesienia w globalnym systemie relacji ludzkich.
Nasza obecna wizja Europy bierze początek ze świadomości, że nie jest do pomyślenia rozwój ekonomiczny oderwany od rozwoju kulturalnego i politycznego, gdyż ceną takiego procesu byłoby odebranie tradycji europejskiej pierwotnego znaczenia, jakie miała dla ludzkości.
Nasz program na najbliższe lata można schematycznie określić jako europeizację Europy, eliminację nacjonalizmów politycznych, pogłębienie integracji w ramach wspólnoty.
Rozszerzenie Europy jest pilnym zadaniem. Przypominam sobie postulat, jaki Ojciec Święty Jan Paweł II skierował pod adresem Europy w swoim apelu gnieźnieńskim z 3 czerwca 1997 r. Modląc się wówczas przy grobie św. Wojciecha, wezwał Europejczyków, aby «zdecydowanie podjęli wysiłek twórczej współpracy; aby umacniali pokój między sobą i wokół siebie», nie pozostawiając nikogo, «żadnego kraju, nawet słabszego, poza obrębem wspólnot, które obecnie powstają». W pełni zgadzam się z tymi słowami.
Rozszerzenie Europy to niezwykła sposobność, aby konstruktywnie odpowiedzieć na wyzwanie epoki historycznej, nacechowanej tendencją do stopniowej integracji. W Europie proces ten nie polega wyłącznie na dążeniu do współpracy rynkowej i tworzeniu stref wolnego handlu.
Przyjęcie nowych państw członkowskich ma duże znaczenie polityczne i ideowe dla ich historii i dla ich kultury.
Rozszerzenie Europy nie jest jednak możliwe bez jednoczesnego procesu integracji i wzmocnienia instytucji i polityki wspólnotowej. Moje wysiłki i codzienna praca zmierzają w tym właśnie kierunku.
Poprzez rozszerzenie Europy możemy skuteczniej wykonać nasze zadanie: poszerzyć obszar pokoju i postępu o nowe kraje i wezwać te, które dzisiaj nie kandydują jeszcze do członkostwa, aby zwalczały plagę nacjonalizmu i konsekwentnie realizowały proces demokratyzacji. Krajom tym pragnę powiedzieć, aby nie bały się Europy, bo w europejskim domu znajdą pokój i możliwości rozwoju. Tylko poza Unią Europejską dochodzi do wojen i konfliktów.
Jednakże europeizacja Europy będzie możliwa tylko wówczas, jeśli obok oświeconego rozumu — źródła sukcesów technicznych i rozwoju — będzie ona umiała odkryć na nowo swoją pamięć historyczną, jeśli nie wyrzeknie się części swojej historii i swojego ducha i uzna wszystkie swoje ideały, połączone w żywotną całość.
Nie istnieje nadzieja bez pamięci. Zaś w pamięci kulturowej Europy zawarte są wartości, które kształtowały ją przez całe jej dzieje: godność osoby, jakość życia ludzkiego, wolność myśli, słowa, głoszenia własnych poglądów i wyznawania wiary, ochrona prawna i socjalna jednostek za pośrednictwem odpowiednich instytucji, władza państwowa podporządkowana prawu i nakazom rozumu oraz ograniczona przez prawa osób i narodów.
Nie można wyobrazić sobie Europy, która by przekreśliła swoją pamięć. W jej pamięci zaś trwały ślad pozostawiło chrześcijaństwo. W różnych kulturach narodów europejskich, w sztuce, literaturze, filozofii płynie limfa chrześcijaństwa, którą karmią się zarówno wierzący, jak i niewierzący.
Dlatego w wielkiej wizji zjednoczonej Europy należy odbudować harmonię między wielkim projektem politycznym a podstawowymi zasadami ludzkimi i społecznymi. Wy, Ojcowie Synodalni, i wasze Kościoły wnosicie niezastąpiony wkład w umacnianie tych zasad. Od was Europa oczekuje dziś znaków nadziei.
Z wyrazami wdzięczności,
Romano Prodi,
Przewodniczący Komisji Europejskiej
Bruksela, 4 października 1999 r.
Także Kościoły prawosławne i protestanckie, wchodzące w skład Konferencji Kościołów Europejskich, zachowują niezłomną pewność, że Chrystus żyje w nich i jest źródłem nadziei dla Europy. Dlatego ścisła jedność między wszystkimi Kościołami jest konieczna i nieodzowna. Jeżeli Kościoły nie pojednają się ze sobą, nasza służba na rzecz pojednania społeczeństwa europejskiego będzie cząstkowa i nieskuteczna.
Poczynając od XVI w., okresu wojen religijnych, konfrontacja między Kościołami skupiała się prawie wyłącznie na tym, co je dzieliło, i polegała na wzajemnych oskarżeniach o herezję. Dzisiaj ruch ekumeniczny zmierza w innym kierunku: słyszymy wezwanie Chrystusa do jedności wszystkich ochrzczonych i szukamy wspólnych elementów naszej wiary w zbawcze działanie Chrystusa. W tym świetle badamy istniejące nadal różnice religijne i zastanawiamy się, które z nich są wyrazem uprawnionej różnorodności, a które są przyczyną podziału Kościoła i wymagają dalszego dialogu. Wspólna deklaracja katolicko-luterańska o doktrynie usprawiedliwienia jest przykładem tej nowej hermeneutyki ekumenicznej.
Jednomyślność co do prawd fundamentalnych pozwala żywić nadzieję na rozwój ekumenizmu. Kościoły ewangelickie i liczni katolicy żyjący w rodzinach mieszanych oczekują, że zasadnicze porozumienie na temat doktryny pojednania w Chrystusie doprowadzi także do tego, iż poszczególne Kościoły będą zapraszać się nawzajem do udziału w liturgii eucharystycznej.
Przekazuję wam braterskie pozdrowienie Rumuńskiego Kościoła Prawosławnego, jego Patriarchy Teoktysta oraz jego Synodu i witam was we własnym skromnym imieniu.
Wasza Świątobliwość odwiedził Rumunię, Kościoły naszego kraju, a zwłaszcza Kościół prawosławny. Wszyscy mogliśmy się cieszyć pięknem miłości, która jednoczy i gromadzi braci.
Spotkanie Patriarchów Rzymu i Konstantynopola, zniesienie wzajemnych klątw, powołanie komisji mieszanych dla dialogu ekumenicznego, wymiana studentów, a czasem także wykładowców, zwłaszcza zaś odczuwana przez obie strony potrzeba spotkania — wszystko to służy coraz lepszemu wzajemnemu poznaniu.
Jedność Kościoła w Europie i gdzie indziej może skierować ludzkość ku prawdziwej jedności, która przezwycięża wszelkie różnice kulturowe, językowe i innego rodzaju, a oparta jest na Bosko-ludzkiej naturze Chrystusa, która stanowi też powód, dla którego dążymy do jedności.
Największym znakiem naszej miłości — jako Kościoła — do współczesnego człowieka, do Europy i do świata byłoby odbudowanie — dzięki niezbędnej ascezie, podjętej przez obydwie strony — jedności tegoż Kościoła. W tym celu musimy wszyscy wybaczyć sobie nawzajem, musimy wziąć krzyż przebaczenia, aby przekonać się dzięki bezpośredniemu doświadczeniu, że nadzieja, której źródłem jest Chrystus, jest nadzieją zmartwychwstania.
Europejska Wspólnota Gospodarcza, obecnie Unia Europejska, dowiodła, że jest motorem procesu integracji Europy. Jej ojcowie założyciele kierowali się wizją Europy, która miała być wspólnotą narodów, wcielającą w życie pewne wartości i zasady: pokój, bezpieczeństwo, podział zasobów w celu polepszenia jakości życia całej wspólnoty, instytucje demokratyczne, państwo praworządne, poszanowanie praw mniejszości w relacjach wewnętrznych i zewnętrznych. Europejska Wspólnota Węgla i Stali oraz Europejska Wspólnota Gospodarcza były narzędziami, którymi posłużono się, aby stworzyć ten system wartości, i zamysł ten został w najważniejszym zarysie zrealizowany. Dzisiaj wizja tych wartości stała się mniej wyrazista na skutek zmian europejskiego kontekstu geopolitycznego, a jednocześnie cały zespół czynników — powstanie społeczeństwa obywatelskiego, niedawny kryzys instytucjonalny Unii, wojna w Kosowie oraz trzęsienia ziemi w Turcji i Grecji — zmusił obywateli Unii i jej przywódców do ponownego przemyślenia wizji społeczeństwa europejskiego, jakiego pragną.
Komisja Episkopatów Unii Europejskiej (COMECE) stara się wnieść swój wkład w wypracowanie takiej wizji. Konferencje Episkopatów wchodzące w skład Komisji, utworzonej w 1980 r., powierzyły jej następujące zadania: 1) śledzenie procesów kształtujących politykę Unii Europejskiej; 2) bieżące informowanie Konferencji Episkopatów o kierunkach rozwoju polityki Unii Europejskiej, co ma dopomagać w kształtowaniu krytycznej chrześcijańskiej opinii publicznej w Europie; 3) tworzenie płaszczyzn porozumienia między Kościołem a osobami odpowiedzialnymi za politykę Unii Europejskiej. Najistotniejsza część tej misji, prowadzonej we współpracy z nuncjaturą przy Unii Europejskiej i z licznymi organizacjami katolickimi, mającymi kontakty z Unią, polega na odczytywaniu programu Unii oczyma wiary, rozpatrywaniu go w świetle chrześcijańskiej antropologii i dzieleniu się odnośnymi uwagami z osobami odpowiedzialnymi za decyzje polityczne wynikające z tego programu.
Pełniąc tę misję w imieniu lokalnych Kościołów Europy, COMECE dostrzega potrzebę ściślejszej współpracy między swoim sekretariatem a Konferencjami Episkopatów. Zaleca Konferencjom tworzenie komitetów lub zespołów roboczych ds. europejskich, które będą utrzymywać kontakty z naszą Komisją. Przy niektórych Konferencjach Episkopatów istnieją już różne typy takich zespołów. Zaleca się także, aby biskupi starali się częściej spotykać z członkami Parlamentu Europejskiego, który zyskał ostatnio szersze możliwości wpływania na decyzje kształtujące politykę Unii.
Uczestnicy uniwersytetu letniego, zorganizowanego niedawno przez COMECE na temat «Kościół a współczesna kultura w Europie», proponowali, aby Synod starał się zwrócić uwagę wszystkich Europejczyków na tajemnicę Trójcy Świętej jako ikonę jedności w różnorodności oraz na eschatologiczną nadzieję, jaką możemy ofiarować wszystkim mieszkańcom kontynentu.
Od 42 lat mieszkam w Turcji, kraju w 99,9% muzułmańskim, a od 16 lat jestem arcybiskupem Izmiru w Azji Mniejszej. Temat mojej wypowiedzi jest zatem oczywisty: problem islamu w Europie dzisiaj i w najbliższej przyszłości. Dziękuję bpowi Pelâtre, który poruszył już tę kwestię w tym dostojnym zgromadzeniu, dzięki czemu nie muszę wdawać się w długie wprowadzenia i analizy.
Zabieram głos przede wszystkim po to, aby pokornie przedstawić pewną prośbę Ojcu Świętemu. Dla zwięzłości i jasności przytoczę najpierw trzy fakty, o których dowiedziałem się z wiarygodnych źródeł, uważam je więc za autentyczne.
1. Podczas oficjalnego spotkania poświęconego dialogowi islamsko-chrześcijańskiemu jeden z miarodajnych przedstawicieli strony muzułmańskiej w rozmowie z partnerami chrześcijańskimi powiedział z całym spokojem i przekonaniem: «Dzięki waszym demokratycznym prawom podbijemy was, a dzięki naszym prawom religijnym zapanujemy nad wami».
Wolno w to wierzyć, ponieważ to «panowanie» rozpoczęło się już dzięki petrodolarom, które wydawane są nie na tworzenie miejsc pracy w ubogich krajach północnej Afryki czy Bliskiego Wschodu, ale na budowę meczetów i ośrodków kulturalnych w krajach chrześcijańskich, będących celem imigracji muzułmanów, w tym także w Rzymie, stolicy chrześcijaństwa. Trudno nie dostrzec w tym wyraźnego programu ekspansji i podboju.
2. Podczas innego spotkania islamsko-chrześcijańskiego, zorganizowanego jak zawsze przez stronę chrześcijańską, jeden z rozmówców chrześcijańskich zapytał publicznie obecnych muzułmanów, dlaczego sami nie organizują podobnych spotkań. Przedstawiciel strony islamskiej odpowiedział dosłownie tak: «Dlaczego mielibyśmy to robić? Wy nie możecie nas niczego nauczyć, a my nie mamy się czego uczyć».
Dialog głuchych? Faktem jest, że słowa takie jak «dialog», «sprawiedliwość», «wzajemność» czy pojęcia «praw człowieka» i «demokracji» mają dla muzułmanów znaczenie zupełnie inne niż dla nas.
Sądzę jednak, że jest to fakt wszystkim już znany i nie kwestionowany.
3. W jednym z klasztorów katolickich w Jerozolimie był kiedyś — a może jest do dzisiaj — arabski pracownik, muzułmanin. Ten miły i uczciwy człowiek oraz zakonnicy darzyli się nawzajem wielkim szacunkiem. Pewnego dnia powiedział im ze smutkiem: «Nasi przywódcy zebrali się i postanowili, że wszyscy 'niewierni' mają zostać zamordowani, ale wy się nie bójcie, bo ja was zabiję tak, żebyście nie cierpieli».
Wszyscy wiemy, że trzeba odróżniać mniejszość skłonną do fanatyzmu i przemocy od spokojnej i uczciwej większości, ale wiemy też, że na rozkaz dany w imię Allaha czy Koranu owa mniejszość zawsze odpowie zwarta i zdecydowana. Historia poucza nas zresztą, że zdeterminowane mniejszości zawsze narzucają swoją wolę apatycznym i milczącym większościom.
Byłoby naiwnością nie docenić znaczenia tych trzech epizodów albo co gorsza śmiać się z nich. Moim zdaniem należy się poważnie zastanowić nad dramatycznymi wnioskami, jakie z nich płyną.
Wbrew pozorom nie ulegam pesymizmowi. Chrześcijanin nie może być pesymistą, ponieważ Chrystus zmartwychwstał i żyje. Jest Bogiem, w odróżnieniu od wszelkich innych proroków, prawdziwych czy domniemanych. Ostateczne zwycięstwo należy do Chrystusa, ale czasy działania Bożego mogą być i zwykle są bardzo długie. Bóg jest cierpliwy i czeka na nawrócenie grzeszników. Zarazem jednak wzywa Kościół, aby w sposób zorganizowany starał się przyspieszyć nadejście Jego Królestwa.
Teraz więc chciałbym przedłożyć Ojcu Świętemu poważną propozycję: niech jak najprędzej zostanie zorganizowany jeśli nie synod, to przynajmniej sympozjum biskupów i duszpasterzy imigrantów, zwłaszcza pracujących wśród muzułmanów, w którym wzięliby udział także przedstawiciele Kościoła reformowanego i prawosławnego. Jego organizację można by powierzyć Radzie Konferencji Episkopatów Europy, która ma w tej dziedzinie długie i solidne doświadczenie, we współpracy z Ekumeniczną Radą Kościołów.
Celem sympozjum powinno być kolegialne rozważenie problemu muzułmanów w krajach chrześcijańskich i określenie wspólnej strategii, która pozwoli podjąć go i rozwiązać w sposób chrześcijański i obiektywny. Konieczne jest uzgodnienie wspólnych zasad, choć później ich realizacja będzie dostosowana do wymogów konkretnych miejsc i osób. Nie ma nic bardziej szkodliwego niż brak zgodności co do zasad!
Pragnę zakończyć sugestią, którą dyktuje mi doświadczenie: nigdy nie należy udostępniać muzułmanom kościoła katolickiego dla potrzeb ich kultu, ponieważ jest to w ich oczach najbardziej niezbity dowód naszej apostazji.
opr. mg/mg
Copyright © by L'Osservatore Romano (12/99) and Polish Bishops Conference