Konferencja prasowa na pokładzie samolotu - podróż do Ziemi Świętej 8-13.05.2009
Ojcze Święty, ta podróż odbywa się w okresie bardzo delikatnym dla Bliskiego Wschodu — istnieją silne napięcia, a w związku z kryzysem w Strefie Gazy przypuszczano nawet, że Wasza Świątobliwość z niej zrezygnuje. Zarazem parę dni po podróży Waszej Świątobliwości główni przywódcy polityczni Izraela i Autonomii Palestyńskiej spotkają się także z prezydentem Obamą. Czy Ojciec Święty sądzi, że może wnieść wkład w proces pokojowy, który zdaje się tkwić w martwym punkcie?
Dzień dobry! Chciałbym przede wszystkim podziękować wam za tę pracę. Wszyscy życzmy sobie udanej podróży, dobrego pielgrzymowania, szczęśliwego powrotu. Co do pytania, oczywiście staram się działać na rzecz pokoju, nie jako jednostka, ale w imieniu Kościoła katolickiego, Stolicy Apostolskiej. My nie reprezentujemy władzy politycznej, ale siłę duchową, i ta siła duchowa jest rzeczywistością, która może przyczynić się do postępów w procesie pokojowym. Widzę tu trzy zakresy. Pierwszy: jako wierzący jesteśmy przekonani, że modlitwa jest prawdziwą siłą — otwiera świat na Boga. Jesteśmy przekonani, że Bóg słucha i może działać w historii. Myślę, że jeżeli miliony osób, ludzi wierzących, modlą się, to jest to rzeczywiście siła, która ma swój wpływ i może przyczynić się do postępu na drodze do pokoju. Drugi zakres: staramy się pomagać w kształtowaniu sumień. Sumienie to zdolność człowieka do pojmowania prawdy, ale często w korzystaniu z tej zdolności przeszkadzają interesy partykularne. I uwolnienie od tych interesów, otwarcie w większym stopniu na prawdę, na prawdziwe wartości to wielkie zadanie; zadaniem Kościoła jest pomagać w poznawaniu prawdziwych kryteriów, prawdziwych wartości i w uwalnianiu nas od interesów partykularnych. A oto trzeci zakres: przemawiamy także — tak właśnie jest! — do rozumu. Właśnie dlatego, że nie jesteśmy stroną polityczną, możemy prawdopodobnie łatwiej, także w świetle wiary, dostrzegać prawdziwe kryteria, pomagać w zrozumieniu tego, co przyczynia się do pokoju, i przemawiać do rozumu, popierać naprawdę racjonalne stanowiska. Czyniliśmy to już i chcemy czynić również teraz i w przyszłości.
Jako teolog Wasza Świątobliwość w szczególności poświęcił wiele refleksji wspólnemu korzeniowi, łączącemu chrześcijan i żydów. Jak to się zatem dzieje, że pomimo usiłowań prowadzenia dialogu często dochodzi do nieporozumień? Jak Wasza Świątobliwość widzi przyszłość dialogu między obydwiema wspólnotami?
Istotne jest, że rzeczywiście wywodzimy się z tego samego korzenia; są nim księgi Starego Testamentu, które stanowią — zarówno dla Żydów, jak i dla nas — księgę Objawienia. Ale oczywiście po 2000 lat różnych, co więcej całkiem odrębnych historii nie ma się co dziwić, że dochodzi do nieporozumień, ponieważ powstały bardzo odmienne tradycje interpretacyjne, językowe, myślowe, można by powiedzieć, bardzo różne «uniwersum semantyczne», tak że te same słowa u obydwu stron oznaczają różne rzeczy; i stosowanie słów, które w ciągu historii nabrały odmiennych znaczeń, rodzi naturalnie nieporozumienia. Musimy robić wszystko, by jedni uczyli się języka drugich, i wydaje mi się, że czynimy wielkie postępy. Dzisiaj młodzi ludzie, przyszli nauczyciele teologii, mają możliwość studiowania w Jerozolimie, na Uniwersytecie Hebrajskim, a Żydzi uczestniczą w wymianie międzyuczelnianej z nami, i tak dochodzi do spotkania tych różnych «uniwersów semantycznych». Uczymy się od siebie nawzajem i idziemy drogą prawdziwego dialogu, uczymy się jedni od drugich, i jestem pewien, jestem przekonany, że czynimy postępy. A to wesprze także pokój, więcej, wzajemną miłość.
W tej podróży występują dwa istotne wymiary dialogu międzyreligijnego — z islamem i z judaizmem. Czy są to dwa kierunki całkowicie odrębne, czy też będzie wspólne przesłanie, dotyczące trzech religii, które mają wśród swoich ojców Abrahama?
Oczywiście istnieje także wspólne przesłanie, i będzie okazja, by to podkreślić; choć początki były różne, to mamy wspólne korzenie, ponieważ, jak już mówiłem, chrześcijaństwo rodzi się ze Starego Testamentu, a Nowy Testament bez Starego by nie istniał, bo nieustannie odnosi się do «Pisma», czyli do Starego Testamentu; islam także narodził się w środowisku, gdzie były obecne zarówno judaizm, jak i różne odgałęzienia chrześcijaństwa: judeochrześcijaństwo, chrześcijaństwo antiocheńskie, chrześcijaństwo bizantyjskie, i wszystko to znajduje odzwierciedlenie w tradycji koranicznej, tak że wiele nas łączy od początków, a także w wierze w jednego Boga, dlatego ważne jest, by były prowadzone zarówno dialogi dwustronne — z Żydami i z islamem — ale także dialog trójstronny. Ja sam byłem współzałożycielem fundacji zajmującej się dialogiem między tymi trzema religiami, w której były takie osobistości, jak metropolita Damaskinos i główny rabin Francji René Samuel Sirat; ta fundacja opracowała także wydanie ksiąg trzech religii: Koranu, Nowego Testamentu i Starego Testamentu. A zatem dialog trójstronny musi się rozwijać, jest niezwykle ważny dla pokoju, a także — powiedzmy — aby każdy mógł dobrze żyć według własnej religii.
Wasza Świątobliwość często wspominał o problemie zmniejszania się liczby chrześcijan na Bliskim Wschodzie, a w szczególności także w Ziemi Świętej. To zjawisko jest spowodowane różnymi przyczynami, natury politycznej, ekonomicznej i społecznej. Co konkretnie można zrobić, by pomóc chrześcijanom w tym regionie? Co może wnieść podróż Waszej Świątobliwości? Czy jest nadzieja na przyszłość dla tych chrześcijan? Czy Wasza Świątobliwość zwróci się ze szczególnym przesłaniem także do chrześcijan z Gazy, którzy przybędą na spotkanie w Betlejem?
Niewątpliwie istnieje nadzieja, bowiem, jak zostało już powiedziane, moment jest trudny, ale jest to także moment nadziei na nowy początek, na przyspieszenie procesu pokojowego. Chcemy przede wszystkim zachęcić chrześcijan w Ziemi Świętej i na całym Bliskim Wschodzie do pozostania, do wnoszenia wkładu w rozwój rodzimych krajów: są oni ważnym elementem kultury i życia w tych regionach. Konkretnie mówiąc Kościół — oprócz słów otuchy, wspólnej modlitwy — ma przede wszystkim szkoły i szpitale. W tym sensie obecność wyraża się w bardzo konkretnych instytucjach. Nasze szkoły kształcą pokolenie, które będzie mogło uczestniczyć we współczesnym życiu, w życiu publicznym. Zakładamy uniwersytet katolicki w Jordanii. Wydaje mi się, że jest to wielka perspektywa — miejsce, w którym młodzież, zarówno muzułmańska, jak i chrześcijańska — spotyka się, uczy się razem, gdzie powstaje elita chrześcijańska, która jest przygotowana właśnie do działania na rzecz pokoju. A bardziej ogólnie, nasze szkoły mają wielkie znaczenie z punktu widzenia perspektyw przyszłości dla chrześcijan, a szpitale są widocznym znakiem naszej obecności. Ponadto istnieje wiele stowarzyszeń chrześcijańskich, które na różne sposoby pomagają chrześcijanom i poprzez konkretną pomoc zachęcają ich do pozostania. Tak więc mam nadzieję, że chrześcijanie rzeczywiście zdobędą się na odwagę, pokorę i cierpliwość, aby pozostać w tych krajach i przyczyniać się do budowania ich przyszłości.
opr. mg/mg
Copyright © by L'Osservatore Romano (6/2009) and Polish Bishops Conference