Wydarzenia minionego roku wskazują drogę ku przyszłości

Przemówienie do Kurii Rzymskiej, 22.12.2008

Posługa kardynałów i praca Kurii Rzymskiej wpisują się w szczególny sposób w misję Benedykta xvi. Dlatego każdego roku przyjmuje swoich współpracowników na specjalnej audiencji, aby wyrazić im wdzięczność i złożyć życzenia świąteczne. W przemówieniu do nich Papież poświęcił najwięcej uwagi Światowemu Dniowi Młodzieży w Sydney i Synodowi Biskupów w Rzymie. Wspomniał też o ważniejszych rocznicach obchodzonych w minionym roku — 50. rocznicy śmierci Piusa xii i wyboru Jana xxiii, 40. rocznicy Encykliki «Humanae vitae» i 30. rocznicy śmierci jej autora, Pawła vi. Poniżej zamieszczamy przemówienie Ojca Świętego.

Księża kardynałowie, czcigodni bracia w biskupstwie i kapłaństwie, drodzy bracia i siostry!

Boże Narodzenie jest już bardzo blisko. Każda rodzina pragnie się spotkać, aby doświadczyć jedynej i niepowtarzalnej atmosfery, jaką to święto potrafi stworzyć. Również rodzina Kurii Rzymskiej spotyka się dzisiejszego poranka, zgodnie z pięknym zwyczajem, który pozwala nam zgromadzić się i z radością złożyć sobie nawzajem życzenia w tym szczególnym klimacie duchowym. Każdego serdecznie witam, pełen wdzięczności za cenną współpracę wspierającą posługę Następcy Piotra. Gorąco dziękuję kardynałowi dziekanowi Angelowi Sodanowi, który jakby głosem anioła wyraził uczucia wszystkich obecnych, a także wszystkich pracujących w różnych urzędach, łącznie z przedstawicielstwami papieskimi. Wspomniałem na początku o szczególnej atmosferze Bożego Narodzenia. Z przyjemnością myślę o tym, że jest ona niejako przedłużeniem tamtej tajemniczej radości, owego głębokiego uniesienia, jakie ogarnęło Świętą Rodzinę, aniołów oraz pasterzy betlejemskich w nocy, kiedy Jezus przyszedł na świat. Określiłbym ją jako «atmosferę łaski», nawiązując do słów św. Pawła z Listu do Tytusa: Apparuit gratia Dei Salvatoris nostri omnibus hominibus (por. Tt 2, 11). Apostoł mówi, że łaska Boga ukazała się «wszystkim ludziom»: powiedziałbym, że ujawnia się w tym również posłannictwo Kościoła, a zwłaszcza Następcy Piotra i jego współpracowników, mających przyczyniać się do tego, aby łaska Boga, Odkupiciela, stawała się coraz bardziej widoczna dla wszystkich i by wszystkim niosła zbawienie.

Kończący się rok był pełen ważnych rocznic współczesnej historii Kościoła, ale także bogaty w wydarzenia będące znakami wskazującymi nam drogę ku przyszłości. Pięćdziesiąt lat temu umarł papież Pius xii; pięćdziesiąt lat temu Jan xxiii został wybrany na papieża. Minęło czterdzieści lat od opublikowania Encykliki Humanae vitae oraz trzydzieści lat od śmierci jej autora, papieża Pawła vi. Przesłanie zawierające się w tych wydarzeniach było wielokrotnie na różne sposoby przypominane i rozważane w ciągu roku, tak więc nie chciałbym teraz na nowo poświęcać im czasu. Sięgnęliśmy jednak pamięcią jeszcze dalej wstecz, poza wydarzenia minionego stulecia, a to skłoniło nas do spojrzenia w przyszłość: 28 czerwca wieczorem w obecności Ekumenicznego Patriarchy Konstantynopola Bartłomieja I i przedstawicieli wielu innych Kościołów i Wspólnot kościelnych zainaugurowaliśmy w bazylice św. Pawła za Murami Rok Pawłowy, dla upamiętnienia narodzin Apostoła Narodów 2000 lat temu. Paweł nie jest dla nas postacią z przeszłości. Przez swoje Listy nadal do nas przemawia. A kto nawiązuje z nim rozmowę, jest przez niego kierowany ku Chrystusowi ukrzyżowanemu i zmartwychwstałemu. Rok św. Pawła to rok pielgrzymowania, nie tylko w sensie zewnętrznym — przemierzania drogi prowadzącej do miejsc związanych z Pawłem, ale także i przede wszystkim w sensie pielgrzymowania sercem wraz z Pawłem do Jezusa Chrystusa. Paweł uczy nas także, że Kościół jest Ciałem Chrystusa, że Głowa i Ciało są nierozłączne oraz że nie może być miłości do Chrystusa bez miłości do Jego Kościoła i Jego żywej wspólnoty.

Przed oczyma stają nam szczególnie trzy wydarzenia kończącego się roku. Przede wszystkim Światowy Dzień Młodzieży, który odbył się w Australii, wielkie święto wiary, które zgromadziło ponad 200 tys. młodych ludzi ze wszystkich stron świata i zbliżyło ich do siebie nie tylko zewnętrznie — w sensie geograficznym — lecz również wewnętrznie dzięki wspólnie przeżywanej radości z tego, że są chrześcijanami. Oprócz tego były dwie podróże — jedna do Stanów Zjednoczonych, druga do Francji, podczas których Kościół pokazał się światu i ukazał, że jest dla niego duchową siłą, wskazującą drogi życia, a dzięki świadectwu wiary przynoszącą światło na świat. Były to ważne dni, promieniejące jasnością. Promieniowały ufnością w wartość życia i w zaangażowanie na rzecz dobra. I wreszcie trzeba wspomnieć Synod Biskupów: pochodzący z całego świata pasterze zgromadzili się wokół Słowa Bożego, które zostało pośród nich wywyższone. Zgromadzili się wokół Słowa Bożego, którego wielki wyraz znajduje się w Piśmie Świętym. To, co w codziennym życiu uważamy już za zbyt oczywiste, dostrzegliśmy na nowo z całą tego wspaniałością: fakt, że Bóg mówi, że odpowiada na nasze pytania. Fakt, że On, chociaż ludzkimi słowami, sam przemawia, a my możemy Go słuchać, i słuchając, uczyć się Go poznawać i rozumieć. Fakt, że On wkracza w nasze życie i je kształtuje, a my możemy wyjść poza ramy naszego życia i wejść w rozległą przestrzeń Jego miłosierdzia. W ten sposób uświadomiliśmy sobie na nowo, że tym swoim słowem Bóg zwraca się do każdego z nas, przemawia do każdego serca: jeśli nasze serce się przebudzi i otworzy się wewnętrzny słuch, wtedy każdy może się nauczyć słuchać słowa skierowanego specjalnie do niego. I właśnie gdy słyszymy Boga przemawiającego w sposób tak osobisty do każdego z nas, uświadamiamy sobie także, że Jego słowo jest obecne, abyśmy zbliżyli się do siebie nawzajem; abyśmy znaleźli sposób na wyjście poza to, co jest tylko osobiste. To Słowo ukształtowało wspólną historię i nadal chce to czynić. I tak na nowo zdaliśmy sobie sprawę, że właśnie dlatego, że Słowo jest tak osobiste — możemy je zrozumieć prawidłowo i w pełni jedynie w «my» ustanowionej przez Boga wspólnoty, zachowując zawsze świadomość, że nie możemy nigdy wyczerpać go do końca, że ma ono zawsze coś nowego do powiedzenia każdemu pokoleniu. Zrozumieliśmy, że teksty biblijne z pewnością zostały zredagowane w określonych epokach, a więc w tym sensie są przede wszystkim księgą pochodzącą z odległych czasów. Ale zobaczyliśmy również, że ich orędzie nie pozostaje w przeszłości i nie może być w niej zamknięte. W gruncie rzeczy Bóg przemawia zawsze w chwili obecnej, a my wysłuchamy Biblii w całej pełni tylko wówczas, gdy odkryjemy tę «teraźniejszość» Boga, który wzywa nas teraz.

I w końcu ważne było doświadczenie tego, że również dzisiaj w Kościele trwa Pięćdziesiątnica, to znaczy że mówi on wieloma językami, i to nie tylko w sensie zewnętrznym — takim, że są w nim reprezentowane wszystkie wielkie języki świata, ale jeszcze bardziej w sensie głębszym: istnieje w nim wiele form doświadczenia Boga i świata, bogactwo kultur, i dopiero w ten sposób ukazuje się wielki wymiar życia ludzkiego i związany z tym rozległy zasięg Słowa Bożego. Dowiedzieliśmy się jednak, że Pięćdziesiątnica wciąż jeszcze jest «w drodze», że nie jest jeszcze skończona: istnieje wiele języków, które nadal czekają na zawarte w Biblii Słowo Boże. Wzruszające były też liczne świadectwa wiernych świeckich ze wszystkich stron świata, którzy nie tylko żyją Słowem Bożym, ale również cierpią za nie. Cenny wkład stanowiło przemówienie rabina o Świętych Pismach Izraela, które właśnie są także naszymi Świętymi Pismami. Ważnym momentem dla Synodu, co więcej — dla drogi całego Kościoła — było wystąpienie Patriarchy Bartłomieja, którego przenikliwa analiza w świetle tradycji prawosławnej otworzyła nas na Słowo Boże. Mamy teraz nadzieję, że doświadczenia i osiągnięcia Synodu będą miały skuteczny wpływ na życie Kościoła — na osobistą relację z Pismem Świętym, na jego interpretację w liturgii i katechezie, jak również w badaniach naukowych, tak aby Biblia nie pozostała Słowem z przeszłości, lecz żeby jej żywotność i aktualność były odczytywane i odkrywane z rozległymi wymiarami jej znaczeń.

O obecności Słowa Bożego, o samym Bogu w aktualnym momencie dziejów była mowa również podczas podróży duszpasterskich w tym roku: ich prawdziwym sensem może być jedynie służenie tej obecności. Przy takich okazjach Kościół staje się widoczny publicznie, a z nim wiara, a zatem również kwestia Boga. To publiczne pokazywanie się wiary porusza wszystkich, którzy starają się zrozumieć obecne czasy i działające w nich siły. Zwłaszcza fenomen Światowych Dni Młodzieży staje się coraz częściej przedmiotem analiz, w których próbuje się zrozumieć ten rodzaj — jeśli tak można się wyrazić — kultury młodzieżowej. Nigdy przedtem, nawet przy okazji Olimpiady, Australia nie gościła tak wielu ludzi ze wszystkich kontynentów jak podczas Światowego Dnia Młodzieży. A jeśli wcześniej istniały obawy, że masowe przybycie młodych ludzi może spowodować zakłócenie porządku publicznego, sparaliżować ruch drogowy, utrudnić życie codzienne, skłaniać do aktów przemocy i sprzyjać zażywaniu narkotyków — wszystko to okazało się bezpodstawne. Było to święto radości — radości, która w końcu udzieliła się także niechętnym. W końcu nikt nie doznał uszczerbku. Tamte dni były świętem dla wszystkich; co więcej, dopiero wtedy uświadomiono sobie naprawdę, czym jest święto: że jest wydarzeniem, w którym wszyscy — jeśli tak można powiedzieć — są w euforii, wychodzą poza siebie, i dlatego są z sobą i z innymi. Jaka więc jest natura tego, co dzieje się podczas Światowego Dnia Młodzieży? Jakie siły w nim działają? W popularnych obecnie analizach istnieje tendencja do uważania tych dni za pewną odmianę współczesnej kultury młodzieżowej, za coś w rodzaju festiwalu rockowego w sensie kościelnym, którego gwiazdą jest Papież. Z wiarą czy bez wiary, festiwale te byłyby w gruncie rzeczy zawsze tym samym, i dlatego uważa się, że można wyeliminować kwestię Boga. Pojawiają się także głosy katolickie, wypowiadające się w tym samym duchu, według których wszystko to jest wielki spektakl, owszem piękny, ale nie mający wielkiego znaczenia dla kwestii wiary i obecności Ewangelii w naszych czasach. Są to rzekomo chwile świątecznej ekstazy, które jednak ostatecznie pozostawiają wszystko takim, jak było wcześniej, nie wywierając głębszego wpływu na życie.

Jednak w ten sposób szczególny charakter tych dni, szczególny charakter ich radości, ich mocy tworzenia jedności nie znajduje wyjaśnienia. Trzeba przede wszystkim mieć na uwadze to, że Światowe Dni Młodzieży nie ograniczają się do tego jednego tygodnia, w którym stają się widzialne dla świata. Prowadzi do nich długa droga zewnętrzna i wewnętrzna. Krzyż, któremu towarzyszy obraz Matki Pana, pielgrzymuje przez kraje. Wiara, na swój sposób, potrzebuje widzieć i dotykać. Spotkanie z krzyżem, którego się dotyka i który jest niekiedy wewnętrznym spotkaniem z Tym, który umarł za nas na krzyżu. Spotkanie z krzyżem budzi w młodych ludziach pamięć o tym Bogu, który zechciał stać się człowiekiem i z nami cierpieć. I widzimy Niewiastę, którą On nam dał za Matkę. Uroczyste dni są tylko zwieńczeniem długiej drogi, na której ludzie spotykają się ze sobą i razem idą na spotkanie z Chrystusem. Nieprzypadkowo w Australii długa Droga Krzyżowa przez miasto stała się kulminacyjnym wydarzeniem tamtych dni. Jeszcze raz streszczało się w niej to wszystko, co miało miejsce w poprzednich latach, i wskazywała ona Tego, który wszystkich nas gromadzi — Boga, który nas miłuje aż po Krzyż. Dlatego również Papież nie jest gwiazdą, wokół której wszystko się kręci. On jest rzeczywiście i tylko Wikariuszem. Wskazuje na Innego, który jest pośród nas. Wreszcie uroczysta liturgia stanowi centrum tego wszystkiego, ponieważ w niej dokonuje się to, czego my sami nie możemy zrealizować, a czego jednak wciąż oczekujemy. On jest obecny. On staje pośród nas. Niebo się otwarło i rzuca blask na ziemię. To sprawia, że życie staje się radosne i otwarte, i jednoczy jednych z drugimi w radości, której nie można porównywać z ekstazą jakiegoś festiwalu rockowego. Fryderyk Nietzsche powiedział kiedyś: «Nie sztuką jest zorganizowanie święta, ale znalezienie osób, które potrafią czerpać z niego radość». Zgodnie z Pismem, radość jest owocem Ducha Świętego (por. Ga 5, 22): owoc ten był w obfitości widoczny w tamtych dniach w Sydney. Podobnie jak długa droga poprzedza Światowe Dni Młodzieży, tak też po nich wyrusza się w dalszę drogę. Rodzą się przyjaźnie, skłaniające do innego stylu życia i umacniające od wewnątrz. Niepoślednim celem tych wielkich dni jest budzenie takich przyjaźni, dzięki czemu powstają w świecie oazy życia w wierze, będące jednocześnie oazami nadziei i czynnej miłości.

Radość jako owoc Ducha Świętego — tak oto doszliśmy do głównego tematu spotkania w Sydney, którym był właśnie Duch Święty. Dokonując tego przeglądu minionych wydarzeń chciałbym jeszcze pokrótce wspomnieć o kierunku, jaki wskazuje ten temat. Mając na uwadze świadectwo Pisma oraz Tradycji, można z łatwością wyodrębnić w temacie «Duch Święty» cztery wymiary.

1. Przede wszystkim stwierdzenie występujące na początku opisu stworzenia: jest tam mowa o Duchu Stworzycielu, unoszącym się nad wodami, stwarzającym świat i nieustannie go odnawiającym. Wiara w Ducha Stworzyciela stanowi zasadniczą treść chrześcijańskiego Credo. Fakt, że materia ma strukturę matematyczną i jest pełna ducha, to fundament, na którym opierają się współczesne nauki przyrodnicze. Tylko dlatego, że materia jest ukształtowana w sposób racjonalny, nasz duch jest w stanie interpretować ją i czynnie przekształcać. Fakt, że ta racjonalna struktura pochodzi od tego samego Ducha Stworzyciela, który obdarzył duchem także i nas, oznacza zarazem wymóg odpowiedzialności. Wiara w stworzenie stanowi ostateczny fundament naszej odpowiedzialności za ziemię. Nie jest ona po prostu naszą własnością, którą możemy wykorzystywać zgodnie z własnymi interesami i pragnieniami. Jest ona raczej darem Stworzyciela, który określił jej wewnętrzny porządek, a tym samym dał nam wskazówki, których powinniśmy się trzymać jako zarządzający Jego stworzeniem. Fakt, że ziemia, wszechświat, są odblaskiem Ducha Stworzyciela, oznacza także, że ich racjonalne struktury, które — abstrahując od porządku matematycznego — w doświadczeniu stają się niemal namacalne, zawierają w sobie również orientację etyczną. Duch, który je ukształtował, jest czymś więcej niż matematyką — jest osobowym Dobrem, które w języku stworzenia wskazuje nam drogę prawego życia.

Wiara w Stworzyciela stanowi istotną część chrześcijańskiego Credo, i dlatego Kościół nie może i nie powinien ograniczać się do przekazywania swoim wiernym jedynie orędzia zbawienia. Jest on odpowiedzialny za stworzenie i powinien również publicznie dawać wyraz tej odpowiedzialności. A czyniąc to, powinien bronić nie tylko ziemi, wody i powietrza jako darów stworzenia należących do wszystkich. Powinien także chronić człowieka przed zniszczeniem samego siebie. Potrzeba czegoś w rodzaju ekologii człowieka, właściwie pojmowanej. Nie należy do przestarzałej metafizyki nauka Kościoła o naturze istoty ludzkiej jako mężczyzny i kobiety i domaganie się, by ten porządek stworzenia był szanowany. Chodzi tu faktycznie o wiarę w Stwórcę i wsłuchiwanie się w język stworzenia — pogardzanie nim oznaczałoby samozniszczenie człowieka, a więc zniszczenie dzieła samego Boga. To, co często wyraża się i rozumie pod pojęciem gender, oznacza ostatecznie dążenie człowieka do uniezależnienia się od stworzenia i Stwórcy. Człowiek chce sam siebie tworzyć oraz zawsze i wyłącznie sam dysponować tym, co go dotyczy. Ale w ten sposób żyje wbrew prawdzie, wbrew Duchowi Stworzycielowi. Owszem, lasy tropikalne zasługują na ochronę z naszej strony, ale w nie mniejszym stopniu zasługuje na nią człowiek jako stworzenie, w które wpisane jest przesłanie, nie będące zaprzeczeniem naszej wolności, lecz będące jej warunkiem. Wielcy teologowie scholastyki określili małżeństwo, czyli związek mężczyzny i kobiety na całe życie, jako sakrament stworzenia, ustanowiony przez samego Stwórcę, a który Chrystus — nie zmieniając przesłania stworzenia — podjął w dziejach zbawienia jako sakrament Nowego Przymierza. Kościół w swym głoszeniu winien dawać świadectwo o Duchu Stworzycielu obecnym w całości natury, a w sposób szczególny w naturze człowieka, stworzonego na obraz Boga. W tej perspektywie należałoby na nowo odczytać Encyklikę Humanae vitae: intencją papieża Pawła vi była obrona miłości przed seksualnością pojmowaną w sposób konsumpcyjny, bronienie przyszłości przed wyłącznym dyktatem chwili obecnej oraz bronienie natury człowieka przed manipulowaniem nią.

2. Jeszcze parę krótkich spostrzeżeń na temat pozostałych wymiarów pneumatologii. Skoro Duch Stworzyciel objawia się przede wszystkim w milczącej wielkości wszechświata, w jego rozumnej strukturze, wiara prócz tego mówi nam coś nieoczekiwanego, mianowicie, że ten Duch — jeśli tak można powiedzieć — przemawia również ludzkimi słowami, wszedł w historię i jako siła kształtująca historię jest również Duchem przemawiającym; co więcej, jest Słowem, które w Pismach Starego i Nowego Testamentu przychodzi do nas. Św Ambroży w jednym ze swoich listów wspaniale wyraził, co to oznacza dla nas: «Również teraz, podczas gdy czytam boskie Pisma, Bóg przechadza się po raju» (Ep. 49, 3). Czytając Pismo, i my możemy także dzisiaj niejako przechadzać się po raju i spotkać przechadzającego się tam Boga: istnieje ścisły związek między tematem Światowego Dnia Młodzieży w Australii a tematem Synodu Biskupów. Obydwa tematy — «Duch Święty» oraz «Słowo Boże» — występują razem. Czytając Pismo, dowiadujemy się jednak, że także Chrystus i Duch Święty są nierozłączni. Gdy Paweł w zdumiewającej syntezie stwierdza: «Pan zaś — to Duch» (2 Kor 3, 17), w głębi jawi się nie tylko trynitarna jedność Syna i Ducha Świętego, ale przede wszystkim ich jedność w dziejach zbawienia: w męce i zmartwychwstaniu Chrystusa zostaje zerwana zasłona sensu czysto literalnego i staje się dostrzegalna obecność przemawiającego Boga. Czytając Pismo razem z Chrystusem, uczymy się słuchać w ludzkich słowach głosu Ducha Świętego i odkrywamy jedność Biblii.

3. I tak doszliśmy do trzeciego wymiaru pneumatologii, którym jest właśnie nierozłączność Chrystusa i Ducha Świętego. Być może w sposób najpiękniejszy wyraża się ona w opowiadaniu św. Jana o pierwszym ukazaniu się Zmartwychwstałego uczniom: Pan tchnął na uczniów i w ten sposób dał im Ducha Świętego. Duch Święty jest tchnieniem Chrystusa. I tak jak tchnienie Boga w poranek stworzenia przemieniło proch ziemi w żywego człowieka, podobnie tchnienie Chrystusa włącza nas w ontologiczną komunię z Synem, czyni nas nowym stworzeniem. Dlatego to Duch Święty sprawia, że możemy mówić wraz z Synem: «Abba, Ojcze!» (por. J 20, 22; Rz 8, 15).

4. Czwarty wymiar, który nasuwa się, to związek między Duchem i Kościołem. Paweł w Pierwszym Liście do Koryntian (rozdz. 12) oraz w Liście do Rzymian (rozdz. 12) ukazał Kościół jako Ciało Chrystusa a tym samym jako organizm Ducha Świętego, w którym dary Ducha Świętego łączą pojedynczych ludzi w jedną żywą całość. Duch Święty jest Duchem Ciała Chrystusa. W tym Ciele jako całości mamy nasze zadanie, żyjemy jedni dla drugich i wzajemnie od siebie zależni, żyjąc głęboko w Tym, który żył i cierpiał za nas wszystkich i który przez swego Ducha przyciąga nas do siebie w jedności wszystkich dzieci Bożych. Augustyn mówi o tym w ten sposób: «Również ty chcesz żyć Duchem Chrystusa? A więc bądź w Ciele Chrystusa» (Tr. in Jo., 26, 13).

I tak dzięki tematowi: «Duch Święty», który inspirował dni w Australii, a w sposób mniej ewidentny także tygodnie Synodu, można dostrzec cały rozmiar wiary chrześcijańskiej, rozmiar, który od odpowiedzialności za stworzenie i za życie człowieka w jedności ze stworzeniem rozciąga się — przez tematy Pisma i dziejów zbawienia — do Chrystusa, a od Niego na żywą wspólnotę Kościoła z jej zasadami i odpowiedzialnością, jak również rozciągłością i wolnością, wyrażającymi się zarówno w wielorakości charyzmatów, jak i w charakterystycznym dla Pięćdziesiątnicy obrazie wielości języków i kultur.

Nieodłącznym elementem święta jest radość. Można zorganizować święto, ale nie radość. Ona może być tylko ofiarowana w darze; i rzeczywiście, została nam dana w obfitości: za to jesteśmy wdzięczni. Jak Paweł mówi, że radość jest owocem Ducha Świętego, tak również Jan w swojej Ewangelii połączył ściśle Ducha i radość. Duch Święty daje nam radość. I On sam jest radością. Radość jest darem, w którym zawarte są wszystkie inne dary. Jest ona wyrazem szczęścia, bycia w zgodzie z samym sobą, a to może wynikać jedynie z życia w harmonii z Bogiem i Jego stworzeniem. Do natury radości należy jej promieniowanie, udzielanie się. Duch misyjny Kościoła nie jest niczym innym jak pragnieniem przekazywania radości, która została nam dana. Oby ona była zawsze żywa w nas i promieniowała na świat doświadczający udręki — oto moje życzenia na koniec tego roku. Wyrażając gorące podziękowanie za wszystkie wasze starania i prace, życzę wam wszystkim, aby ta radość pochodząca od Boga była nam dana w obfitości także w nowym roku.

Powierzam te życzenia wstawiennictwu Maryi Dziewicy, Mater divinae gratiae, prosząc Ją, byśmy mogli przeżyć święta Bożego Narodzenia w radości i pokoju Pana. W tym duchu wam wszystkim i wielkiej rodzinie Kurii Rzymskiej udzielam z serca błogosławieństwa apostolskiego.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama