Lekcja dla świata, który szykuje wojnę

Homilia podczas Mszy św. na cmentarzu amerykańskim w Nettuno 2.11.2017

We Wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych, 2 listopada po południu, Papież Franciszek udał się do Nettuno, gdzie na cmentarzu żołnierzy amerykańskich poległych w latach 1943-1944 odprawił Mszę św. i wygłosił improwizowaną homilię, którą zamieszczamy poniżej.

Dzisiaj my wszyscy gromadzimy się tutaj w nadziei. Każdy z nas, w swoim sercu może powtórzyć słowa Hioba z pierwszego czytania, których wysłuchaliśmy: «Ja wiem: Wybawca mój żyje, na ziemi wystąpi jako ostatni». W nadziei na spotkanie Boga, na ponowne spotkanie nas wszystkich jako braci — i ta nadzieja nie zawodzi. Mocne są słowa Pawła z drugiego czytania: «Nadzieja nie zawodzi».

Ale nadzieja wielokrotnie rodzi się i zakorzenia w licznych zranieniach, w licznych bólach ludzkich, i ta chwila bólu, zranienia, cierpienia sprawia, że patrzymy w niebo i mówimy: «Wierzę, że Wybawca mój żyje. Ale zatrzymaj się, Panie». I taka jest chyba modlitwa nas wszystkich, gdy patrzymy na ten cmentarz. «Jestem pewny, Panie, że ci nasi bracia są z Tobą. Jestem pewny», tak mówimy. «Ale, Panie, proszę, abyś się zatrzymał. Nigdy więcej. Nigdy więcej wojny. Nigdy więcej tej bezsensownej rzezi», jak powiedział Benedykt XV. Lepiej żywić nadzieję bez tego zniszczenia: młodzi... tysiące, tysiące, tysiące, tysiące... pogrzebane nadzieje. «Nigdy więcej, Panie». Musimy powiedzieć to dzisiaj, kiedy modlimy się za wszystkich zmarłych, ale w tym miejscu modlimy się w sposób szczególny za tych chłopców; dzisiaj, gdy świat znów prowadzi wojnę i szykuje się do jeszcze większej wojny. «Nigdy więcej, Panie. Nigdy więcej». Na wojnie traci się wszystko.

Przypomina mi się starsza kobieta, która patrząc na ruiny Hiroszimy, z mądrością i rezygnacją, ale z wielkim bólem, z tą pełną żalu rezygnacją, jaką potrafią przeżywać kobiety, ponieważ jest to ich charyzmat, mówiła: «Ludzie czynią wszystko, aby wypowiedzieć i prowadzić wojnę, i na koniec sami siebie niszczą». Tym jest wojna: niszczeniem siebie. Z pewnością ta kobieta, starsza, straciła tam swoich synów i wnuków; pozostały jej tylko rana w sercu i łzy. I jeśli dziś jest dzień nadziei, jest to także dzień łez. Takich łez, jak te, które wylewały kobiety, gdy otrzymywały list: «Przypadł pani w udziale ten zaszczyt, że mąż został bohaterem ojczyzny; że pani synowie zostali bohaterami ojczyzny». To są łzy, których ludzkość nie może zapomnieć. Tej dumy ludzkości, która niczego się nie nauczyła, i wydaje się, że nie chce się nauczyć!

Kiedy, jakże często w historii, ludzie zamierzają prowadzić wojnę, są przekonani, że stworzą nowy świat, są przekonani, że niosą «wiosnę». A efektem jest zima, brzydka, okrutna, panowanie terroru i śmierci. Dzisiaj modlimy się za wszystkich zmarłych, wszystkich, ale w sposób szczególny za tych młodych ludzi, w czasach, gdy tak liczni umierają w walkach każdego dnia, na tej wojnie w kawałkach. Módlmy się także za współczesnych zmarłych, za tych, którzy giną na wojnie, także za dzieci, za niewinnych. To jest owoc wojny: śmierć. I niech Pan da nam łaskę łez.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama