Zdumieni uściskiem

Homilia w Domu św. Marty - 8.01.2016

Mszę św. w kaplicy Domu św. Marty w czwartek rano 8 stycznia Papież Franciszek odprawił za dusze ofiar okrutnego zamachu terrorystycznego, do jakiego doszło w Paryżu. Powiedział to sam na początku obrzędu, wyrażając swój wielki ból z powodu tego okrutnego i nikczemnego czynu, zapewniając o szczególnej bliskości z rodzinami osób zabitych i rannych i modląc się o to, aby mogły odmienić się serca zamachowców. „Wczorajszy zamach w Paryżu — powiedział Papież — skłania nas do pomyślenia o tak wielkim okrucieństwie — okrucieństwie ludzkim; o wielkim terroryzmie, zarówno o terroryzmie odosobnionym, jak i terroryzmie państwowym. A do jakże wielkiego okrucieństwa zdolny jest człowiek! Módlmy się w czasie tej Mszy św. za ofiary tego okrucieństwa. Tak liczne! I módlmy się także za ludzi okrutnych, aby Pan odmienił ich serca”.

W tych dniach, zwrócił następnie uwagę Papież w homilii, „kluczowym słowem w liturgii i w Kościele jest 'objawienie': Syn Boży objawił się poganom w święto Epifanii; w czasie chrztu, kiedy zstępuje na Niego Duch Święty; w czasie wesela w Kanie, kiedy dokonuje cudu zamiany wody w wino”.

Właśnie „te trzy znaki — wyjaśnił — przedstawia liturgia w tych dniach, aby mówić nam o objawieniu Bożym: Bóg daje się poznać”. Lecz „pytanie jest następujące: jak możemy poznać Boga?”. I tu od razu znajdujemy się — powiedział Franciszek, odnosząc się do dzisiejszego pierwszego czytania (1 J 4, 7-10) — wobec „zagadnienia, które podejmuje apostoł Jan w Pierwszym Liście: poznania Boga”. Zatem, „co to znaczy znać Boga? Jak można poznać Boga?”.

Na te pytania, powiedział Franciszek, „pierwsza odpowiedź brzmiałaby: można poznać Boga rozumem”. Ale czy rzeczywiście „mogę poznać Boga rozumem? Częściowo tak”. Bowiem „za pomocą własnego intelektu, rozumując, patrząc na rzeczy świata, można najpierw zrozumieć, że jest Bóg, a istnienie Boga można pojąć z pewnych rysów osobowości Boga”. Jednak, uściślił Papież, „to jest niewystarczające dla poznania Boga”, jako że „Boga poznaje się całkowicie w spotkaniu z Nim, a do spotkania sam rozum nie wystarcza, potrzeba czegoś więcej: rozum pomaga ci dojść do pewnego punktu, później towarzyszy ci w dalszej drodze”.

W swoim Liście „Jan mówi wyraźnie, czym jest Bóg: Bóg jest miłością”. Dlatego „tylko na drodze miłości możesz poznać Boga”. Oczywiście, dodał Franciszek, „miłości rozumnej, której towarzyszy rozum, ale miłości”. Być może w tym momencie można by zapytać: „lecz jak mogę kochać Tego, kogo nie znam?” Odpowiedź jest jasna: „Kochaj tych, którzy są blisko ciebie”. Właśnie „taka jest nauka dwóch przykazań: najważniejsze to kochać Boga, ponieważ On jest miłością”. Drugie natomiast „to kochać bliźniego, lecz żeby dojść do pierwszego, musimy wchodzić po stopniach drugiego”. Jednym słowem, wyjaśnił Papież, „przez miłość do bliźniego dochodzimy do poznania Boga, który jest miłością”, i „tylko kochając rozumnie, ale kochając, możemy dojść do tej miłości”.

Franciszek następnie powtórzył słowa zapisane przez św. Jana: „Umiłowani, miłujmy się wzajemnie, ponieważ miłość jest z Boga, a każdy, kto miłuje, narodził się z Boga”. Ale, przypomniał, „ty nie możesz kochać, jeżeli Bóg nie napełni cię wewnątrz tą miłością, nie zrodzi w tobie tej miłości”, bowiem „kto miłuje, zna Boga”. Natomiast, pisze św. Jan, „kto nie miłuje, nie zna Boga, bo Bóg jest miłością”. Jednak, przestrzegł Papież, tutaj nie jest mowa o „miłości z telenoweli”. To jest, przeciwnie, „miłość trwała, mocna”, „miłość wieczna, która się objawia — słowem dominującym w tych dniach jest „objawienie” — w Jego Synu, który przyszedł, aby nas zbawić”. A zatem jest to „miłość konkretna, miłość wyrażająca się w uczynkach, a nie słowach”. Oto zatem, „żeby poznać Boga, potrzeba całego życia: drogi — drogi miłości, poznawania, miłości bliźniego, miłości do tych, którzy nas nienawidzą, miłości do wszystkich”.

Sam Jezus, zauważył Papież, „dał nam przykład miłości”. I właśnie „na tym polega miłość: to nie my umiłowaliśmy Boga, lecz to On nas umiłował i posłał swojego Syna jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy”. Dlatego „w osobie Jezusa możemy kontemplować miłość Boga”. A „robiąc to, czego uczył nas Jezus na temat miłości bliźniego, dochodzimy — stopień po stopniu — do miłowania Boga, do poznania Boga, który jest miłością”.

Papież zwrócił uwagę, że apostoł Jan w swoim Liście „posuwa się nieco dalej”, kiedy stwierdza „na tym polega miłość”, a mianowicie, że „nie my umiłowaliśmy Boga, ale On umiłował nas pierwszy: Bóg nas poprzedza w miłości”. W istocie, zauważył Franciszek, „kiedy ja spotykam Boga w modlitwie, czuję, że Bóg miłował mnie wcześniej, zanim ja zacząłem Go szukać”. Tak, On zawsze wcześniej, On na nas czeka, On nas wzywa”. A „kiedy my przybywamy, On tam jest!”

Odnośnie do tego Papież nawiązał do innego fragmentu Pisma Świętego (Jr 1, 11-12), cytując dosłownie: „I skierował Pan następujące słowa do mnie: 'Co widzisz, Jeremiaszu?'. Odrzekłem: 'Widzę gałązkę drzewa czuwającego [migdałowego]. (...) 'Dobrze widzisz, bo czuwam nad moim słowem, aby je spełnić'”. A „kwiat drzewa migdałowego — wyjaśnił Franciszek — jest pierwszym, który zakwita na wiosnę, pierwszym”. To oznacza, że „Pan jest tam, czuwający”, jest zawsze „pierwszy jak migdałowiec, miłuje nas pierwszy”. I my także, zapewnił Papież, „zawsze będziemy mieli tę niespodziankę: kiedy zbliżamy się do Boga poprzez uczynki miłości, przez modlitwę, w komunii, w Słowie Bożym; przekonujemy się, że On tam jest, jako pierwszy, czeka na nas, i tak nas kocha”. I właśnie „jak kwiat drzewa migdałowego — jest pierwszy”. Naprawdę, zauważył Franciszek, „ten werset Jeremiasza mówi nam bardzo wiele”.

W tym samym nurcie sytuuje się także epizod przedstawiony we fragmencie Ewangelii Marka (6, 34-44), czytanym w liturgii. „Najpierw mowa jest o tym, że Jezus zlitował się nad liczną rzeszą, to jest miłość Jezusa: ujrzał wielki tłum ludzi, jak owce nie mające pasterza, zdezorientowanych”. A także dziś, przypomniał Franciszek, jest „bardzo wielu ludzi zagubionych w naszych miastach, w naszych krajach: bardzo wielu ludzi”. Kiedy „Jezus zobaczył tych ludzi zdezorientowanych, ulitował się: zaczyna głosić im naukę, pouczać o sprawach Bożych, a ludzie Go słyszeli, słuchali Go bardzo dobrze, ponieważ Pan mówił dobrze, przemawiał do serca”.

Później, opowiada Marek w swojej Ewangelii, Jezus, spostrzegłszy się, że te pięć tysięcy osób nawet nie jadło, poprosił uczniów, żeby temu zaradzili. Zatem to Chrystus zawsze „wychodzi pierwszy do ludzi”. Ze swej strony być może „uczniowie trochę się zdenerwowali, poczuli się rozdrażnieni, i ich odpowiedź jest dosadna: mamy pójść i za dwieście denarów kupić chleba, żeby dać im jeść?”. Tak więc, jeżeli „miłość Boga była pierwsza, uczniowie niczego nie zrozumieli”. Ale właśnie „taka jest miłość Boga: zawsze na nas czeka, zawsze nas zaskakuje”. Jest „Ojcem, naszym Ojcem, który nas bardzo kocha, który jest zawsze gotowy nam przebaczyć, zawsze”. I to nie jeden raz, a „siedemdziesiąt siedem razy: zawsze”. Właśnie „jak miłujący Ojciec”. Zatem „aby poznać tego Boga, który jest miłością, musimy wchodzić stopień po stopniu miłości bliźniego, poprzez uczynki miłości, poprzez dzieła miłosierdzia, których nauczył nas Pan”.

Franciszek zakończył właśnie modlitwą, „aby Pan w tych dniach, kiedy Kościół zachęca nas do rozmyślania o objawieniu Boga, dał nam łaskę poznania Go na drodze miłości”.   

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama