Homilia w uroczystość Wszystkich Świętych wygłoszona na rzymskim cmentarzu Verano, 1.11.2014
W uroczystość Wszystkich Świętych po południu Papież Franciszek nawiedził zabytkowy cmentarz Verano w rzymskiej dzielnicy San Lorenzo. Do Mszy św., którą tam odprawił, przygotował się w pomieszczeniu przy wejściu na cmentarz, służącym jako zakrystia. Znajdują się tam liczne biało-czarne zdjęcia, na których można zobaczyć tę dzielnicę po bombardowaniu w 1943 r. Tradycję Mszy św. na rzymskich cmentarzach zapoczątkował Jan Paweł II. Poniżej zamieszczamy homilię Papieża Franciszka.
Kiedy w pierwszym czytaniu słuchaliśmy słów anioła, wołającego donośnym głosem do czterech aniołów, którym dano moc wyrządzić szkodę ziemi i morzu i wszystko zniszczyć: «Nie wyrządzajcie szkody ziemi ni morzu, ni drzewom» (Ap 7, 3), przyszło mi na myśl zdanie, którego tu nie ma, ale jest w sercu nas wszystkich: «Ludzie potrafią robić to lepiej niż wy». My potrafimy niszczyć ziemię bardziej niż aniołowie. I czynimy to teraz, czynimy to: niszczymy świat stworzony, niszczymy życie, niszczymy kultury, niszczymy wartości, niszczymy nadzieję. I jak bardzo potrzebujemy mocy Pana Boga, aby nas «opieczętował» swoją miłością i mocą, aby powstrzymać ten szaleńczy wyścig niszczenia! Niszczenia tego, co On nam dał, najpiękniejszych rzeczy, które On dla nas uczynił, abyśmy o nie dbali, aby rosły, aby przynosiły owoce. Kiedy w zakrystii patrzyłem na fotografie sprzed 71 lat (z bombardowania Verano 19 lipca 1943 r.), pomyślałem: «To było okropne, tak bardzo bolesne. Ale to jest nic w porównaniu z tym, co dzieje się dzisiaj». Człowiek zawłaszcza wszystko, uważa się za Boga, uważa się za króla. A także wojny: wojny wciąż trwają, nie po to, by rozsiewać ziarno życia, lecz zniszczenie. To jest przemysł zniszczenia. To jest system, także życia, że gdy nie znajduje się miejsca dla rzeczy, odrzuca się je, odrzuca się dzieci, odrzuca się osoby w podeszłym wieku, odrzuca się młodych ludzi bez pracy. To zniszczenie zrodziło tę kulturę odrzucania: odrzuca się narody... To jest pierwszy obraz, który mi się nasunął, kiedy słuchałem pierwszego czytania.
Drugi obraz w tym samym czytaniu to «wielki tłum, którego nie mógł nikt policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków» (7, 9). Ludy, ludzie... Teraz nadchodzą chłody: ci biedacy, którzy muszą uciekać, by ocalić własne życie, uciekać z domu, od swego ludu, ze swych wiosek, na pustynię... I mieszkają pod namiotami, jest im zimno, nie mają lekarstw, są głodni, bo «człowiek-bóg» przywłaszczył sobie stworzenie, wszystkie te piękne rzeczy, które Bóg dla nas stworzył. I kto za to płaci? Oni! Maluczcy, ubodzy, ci, którzy z osób stali się odpadami. To nie jest dawna historia. To się dzieje dzisiaj. «Ale, Ojcze, to jest daleko...» — Także tutaj, wszędzie. To się dzieje dzisiaj. Powiem więcej: wydaje się, że ci ludzie, te wygłodzone, chore dzieci nie liczą się, że należą do innego gatunku, że nie są ludźmi. I ten tłum stoi przed Bogiem i mówi: «Prosimy o ratunek! Prosimy o pokój! Prosimy o chleb! Prosimy o pracę! Prosimy o dzieci i dziadków! Prosimy o godność, którą daje praca, dla młodych ludzi!». Pośród tych prześladowanych są także ci, którzy znoszą prześladowanie z powodu wiary. «A jeden ze Starców odezwał się do mnie tymi słowami: 'Ci przyodziani w białe szaty kim są i skąd przybyli?' (...) 'To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty, i w krwi Baranka je wybielili» (7, 13-14). Dzisiaj, bez przesady, dzisiaj, w dniu Wszystkich Świętych chciałbym, byśmy pomyśleli o nich wszystkich, świętych nieznanych. Grzesznych jak my, bardziej niż my, ale wyniszczonych. O tych licznych ludziach, którzy przychodzą z wielkiego ucisku. Większa część świata cierpi ucisk. I Pan uświęca ten lud, grzeszny jak my, ale uświęca go przez ucisk.
I na koniec trzeci obraz: Bóg. Pierwszy obraz — zniszczenie; drugi — ofiary; trzeci — Bóg. W drugim czytaniu słyszeliśmy: «Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim jest» (1 J 3, 2): to jest nadzieja. To jest błogosławieństwo Pana, które wciąż mamy: nadzieja. Nadzieja, że On lituje się nad swoim ludem, że lituje się nad tymi, którzy są w wielkim ucisku, że lituje się także nad tymi, którzy niszczą, aby się nawrócili. Tak rośnie świętość Kościoła: z tymi ludźmi, z nami, którzy zobaczymy Boga takim, jaki jest. Jaka powinna być nasza postawa, jeśli chcemy dołączyć do tego ludu i iść do Ojca, w tym świecie pełnym zniszczenia, w tym świecie wojen, w tym świecie ucisku? Nasza postawa, jak mówi wysłuchana Ewangelia, jest postawą Błogosławieństw. Tylko ta droga prowadzi nas na spotkanie z Bogiem. Tylko ta droga uchroni nas przed zniszczeniem, przed spustoszeniem ziemi, świata stworzonego, moralności, historii, rodziny, wszystkiego. Tylko ta droga: ale będzie wiodła przez próby! Przyniesie nam problemy, prześladowanie. Ale tylko ta droga pozwoli nam iść naprzód. I tak, ten lud, który dzisiaj bardzo cierpi z powodu egoizmu niszczycieli, naszych braci niszczycieli, ten lud idzie naprzód w duchu Błogosławieństw, z nadzieją znalezienia Boga, spotkania w cztery oczy z Panem, z nadzieją, że stanie się święty w momencie ostatecznego spotkania z Nim.
Niech Pan pomoże nam i obdarzy łaską tej nadziei, a także łaską odwagi, byśmy oderwali się od wszystkiego, co jest niszczeniem, dewastowaniem, życiowym relatywizmem, wykluczeniem innych, wykluczeniem wartości, wykluczeniem wszystkiego, co otrzymaliśmy od Pana: wykluczeniem pokoju. Niech nas uwolni od tego i obdarzy łaską, byśmy szli z nadzieją, że pewnego dnia spotkamy się z Nim w cztery oczy. A ta nadzieja, bracia i siostry, nie zawodzi!
opr. mg/mg
Copyright © by L'Osservatore Romano (11/2014) and Polish Bishops Conference