Gwoździem w mózg. Myjmy zęby

Felieton




Gwoździem w mózg. Myjmy zęby

Leszek Stafiej


Przychodzi facet do baru i zamawia setkę:
- Ale szybko, szybko — mówi - bo zaraz się zacznie.
Barman nalewa, klient wypija, odstawia i zamawia ponownie:
- Jeszcze raz, ale szybko. Bo zaraz się zacznie.
Barman nalewa. Klient wychyla kieliszek i znów zamawia:
- I jeszcze raz, jeszcze raz, szybciutko, bo zaraz się zacznie.
Za piątym razem Barman pyta zaniepokojony:
— Co się zaraz zacznie? O co chodzi?
Klient:
- Lej Pan jeszcze raz. Zaraz Pan zobaczy.
Barman nalewa, już bardzo niepewnie, wreszcie pyta:
— Panie, a czy Pan w ogóle ma pieniądze?
Na to klient:
- O ! Już się zaczęło. A nie mówiłem!?

Jeszcze miesiąc temu nie odważyłbym się zacytować tego dowcipu w obawie, że ktoś poczuje, jak trąci naftaliną. Dziś cytuję odważnie, bo wiem, że wielu moich Czytelników myli naftalinę z popeliną. Ponadto tylko niewielu pamięta, co pisałem przed trzema laty, bo wtedy nie czytali „Briefu”. Wiem o tym, ponieważ w ubiegłym miesiącu z całą świadomością badacza eksperymentalnie opublikowałem w tym miejscu felieton, który ukazał się przed trzema laty.

Ostrzegałem: tekst zawiera elementy eksperymentu na ludziach. Liczyłem na to, że ktoś się zorientuje i zaprotestuje. Ale nikt nie zaprotestował. Może nikt się nie zorientował. Albo zorientował się, lecz nie zaprotestował. (Oczywiście, oprócz Redakcji. Ale Redakcję przekonałem bez trudu, że wiem, co robię. W końcu sami wiedzą, komu oddają cenne łamy). Tymczasem w odpowiedzi na zamieszczoną tu przed dwoma miesiącami mięsistą próbkę słownika polskiego biznesu przyjąłem sporo gratulacji oraz kilka kwiecistych wiązanek wyrażających oburzenie. Wydaje się zatem, że jeśli przejdę do historii, to raczej jako autor skandalizującego felietonu o brzydkiej nowomowie polskich biznesmenów. Wolę nie przechodzić.

Płynie z tego nauka dwojakiego rodzaju. Po pierwsze, że prowokacja jest tym skuteczniejsza jako narzędzie perswazji, im bardziej jest jednoznaczna i oczywista. Zakamuflowana może umknąć uwadze i nie spełnić swego zadania. Na usprawiedliwienie wiernych Czytelników „Briefu” dodam, że inkryminowany tekst ukazał się przed trzema laty w innym piśmie, poprzedniku „Briefu”, o którym — jak przystało na konkurencję - nie ja jeden myślę z odrazą ( i jego nazwy nie wymienię). Wyrzutów sumienia nie mam, bo tekst był tak dobry, że można go z powodzeniem powtarzać co miesiąc w każdym piśmie. Rzecz jasna, oprócz tamtego. Zwłaszcza, że mi tam za pisanie nie zapłacili.

Po drugie, eksperyment wskazuje, że cykle czytelnicze trwają co najmniej trzy lata. Ci, którzy czytali przed trzema laty, już z czytania wyrośli. Teraz pewnie będą pisać. Ja tymczasem zatoczyłem pewne koło, którym zamknąłem to, co dążyłem dotychczas napisać. Pisałem szybko, żeby zmieścić w cyklu jak najwięcej. Ale tak czy owak, cykl czytelniczy się skończył.

Co dalej? Właśnie zaczyna się cykl następny. Przeczytałem niedawno, że wykształciliśmy tylu specjalistów ds. marketingu, że wystarczy nam ich na najbliższych 20 lat. Wydaje się, że przynajmniej niektórzy z nich będą mieli, chcąc nie chcąc, więcej czasu na czytanie. Ruszam zatem na nich z nowym gwoździem, by wbijać w mózg tematy fundamentalne: czas, praca, pieniądze, kompetencje, etyka, przekręt, rywalizacja, media, perswazja, wolność wypowiedzi, talent i gust, dobre i złe obyczaje. Wiem, że nie można pozwolić im leżeć odłogiem. Są i będą zawsze aktualne i potrzebne, jak codzienne mycie zębów.


opr. MK/PO

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama