Ku Klux Klaun - chilli markietingowiec polityczny

Ku Klux Klaun Klan to każda poważna partia polityczna



Ku Klux Klaun - chilli markietingowiec polityczny

matolek@eskadra.com.pl

Nie przypadkiem użyłem słowa "MARKIETING". Tak właśnie nazywa się efekty działania wszechstronnych partyjniaków z lewa i prawa, którzy jak trzeba, to się reklamą i innymi takimi prostymi rzeczami chętnie zajmą.

Czym dysponujemy dzięki takiemu zjawisku? Po pierwsze: ja mam niezły, złośliwy temacik do opisania w Briefie. Po drugie: wszyscy mamy na co dzień z czego się pośmiać, media mają robotę i wiernych widzów. Polityka to taki Naprawdę Wielki Brat Non Stop, przy czym głosować można naprawdę, a nie SMSem. Szkoda, że ONI wiedzą, gdzie są kamery i nie wszystko później wychodzi na jaw, chociaż większość - wychodzi.
Po trzecie - i to niestety nie jest już śmieszne - śmiech często emitujemy przez łzy, patrząc, jak zastępy Ku Klux Klaunów marnują nasze podatnicze pieniądze i szarpią to, co z takim mozołem budujemy - profesjonalizm polskiego marketingu.
Kim jest Ku Klux Klaun? Jest to osoba niezdolna do normalnej pracy. Nie jest w stanie przeżyć w warunkach normalnej konkurencji, nie wyobraża sobie życia z normalnej pensji, boi się odpowiedzialności i samodzielności. Potrzebuje Klanu, który da mu chleb, nagrodę za lojalność i szansę na łupanie wielkiej kasy na boku.
Klan potrzebuje wiernych Członków, którzy będą walczyć do końca i nie zawiodą. Mamy tu zatem klasyczną symbiozę, w której obie strony mogą sobie wiele nawzajem zaoferować. Ku Klux Klaun Klan to każda poważna partia polityczna.
Partia - kiedy jest na górze - rozdziela stanowiska i zadania, tak by ustawić siebie i Klaunów na gorsze czasy, które niechybnie nadejdą. Wyborca bowiem cały czas widzi, jak Klan i Klauni kradną ile wlezie, w związku z czym w każdych kolejnych wyborach wybiera ten drugi Klan, jako mniejsze zło. I tak w kółko Macieju. Zadekowani po państwowych firmach Klauni jakoś przezimują okres bycia w opozycji i po następnych wyborach znowu wrócą…

Klany nas nie interesują, nie będziemy tu brudzić polityką papieru w Briefie :). Interesują nas natomiast marketingowe działania klanów, bo to już nasze podwórko.
Ostatnio mieliśmy próbkę możliwości Klaunów, którzy organizowali kampanie wyborcze. Wsławili się oczywiście Spece z Klanu AWS, którzy wszystko zrobili źle, począwszy od kastingu na prezydenta, poprzez negatywne motywy, a skończywszy na odmładzaniu kampanii motywami z matriksa. Śmiechu warte. Ale ktoś to jednak zrobił.
Za chwilę czeka nas kolejny popis intelektualnych możliwości naszych pupili - wybory do parlamentu. Znowu będzie śmiesznie, a na razie oglądamy rozwój (czy też komplikacje) strategii komunikacyjnej, która polega na łączeniu poprzez dzielenie i wykorzystaniu nowego przysłowia "niezgoda buduje, zgoda rujnuje".
Co powinno nas w tym wszystkim gnębić? Po pierwsze, nie wiemy o wszystkim, co Klany i Klauni kombinują za naszymi plecami. Docierają do nas fragmenty całej prawdy, która, niestety, jest smutna. Większość stanowisk w spółkach należących lub kontrolowanych przez Państwo piastują Ku Klux Klaunowie. Może lojalni (wobec Klanu), może czasem nawet mili, ale najczęściej niekompetentni i nastawieni na napychanie własnych, nie "swojej" firmy, kieszeni. Co za tym idzie - większość odpowiedzialnych za PR i marketing osób w tych firmach to właśnie ONI. Co widać, słychać i czuć - na billboardach, w reklamie ATL i BTL, a już najbardziej w PR. Co za tym idzie dalej - branża reklamowa staje się ich pralnią brudnej, klanowej kasy. W relacjach prasowych z działalności klanów coraz częściej pojawiają się wyraźne sygnały o zaangażowaniu agencji reklamowych, misz maszach z zakupem billboardów, dziwacznych zamówieniach typu "zewnętrzne sfinansowanie druku czterech milionów egzemplarzy materiałów reklamowych Klanu". Jeszcze większe bagno to budżety sponsoringowe. Okazuje się, że działania marketingowe są na tyle trudne do kontrolowania i definiowania, że do robienia lewej kasy nadają się znacznie lepiej niż na przykład Kadry czy Transport, choć i tutaj sporo da się przecież "urwać".

Gracze Klanów stają się wytrawnymi szulerami polityki. Ale polityka to nie ta sama branża, mimo wszystko. I Ci Gracze w marketingu pozostają Klaunami Klanów. Szkodzą, marnują pieniądze, robią interesy z kolesiami. Psują to, co inni budują. Gadałem ostatnio z paroma takimi. Co przypadek, to lepsza historia. Jeden był wcześniej ginekologiem (bez powodzenia), drugi - nauczycielem, trzeci - kolejarzem. Oczywiście nic w tym złego, ale ONI od razu zostali szefami marketingu z budżetami powyżej 10 mln złotych! Przecież to zbrodnia!
Klany coraz śmielej sobie poczynają. W ciągu ostatnich kilku lat doszło np. do zamawiania kampanii reklamowych w mediach "opcjonalnie" zgodnych z Klanem. Niby nic dziwnego, problem w tym, że obserwowany przeze mnie dziennik miał z tego jednego kontraktu ponad 50 proc. wpływów rocznych z tytułu reklamy. Utrzymał się dzięki niemu. Ot - dotacja. Podobnie żyje wiele drukarni i małych, nie eksponujących się firm reklamowych. Przykłady znamy wszyscy - nikomu nieznane wcześniej agencje wygrywające megaprzetargi o nie sprywatyzowane jeszcze ubezpieczalnie czy monopolistów. Na własne oczy widziałem owoce ich pracy - magazyny pełne nikomu niepotrzebnych kalendarzy reklamowych, na które pod koniec listopada nadrukowywano logo takiej firmy. Szkoda, że kalendarz był akurat na rok wciąż jeszcze bieżący.
Dlatego właśnie odważyliśmy się w dzisiejszym Briefie na krok niezwykły. Odważnie publikujemy portret Ku Klux Klauna, który powinien pomóc Wam, Briefowiczki i Briefowicze, w rozpoznaniu wroga na polu walki. Jeśli spotkacie Go na swojej drodze - bądźcie ostrożni. Można z nim zrobić świetny interes, ale na moralną i profesjonalną stronę tej współpracy swój cień rzuci KLAN... Ale w końcu cień cieniem, a biznes is biznes. Tylko, jak już będziecie (lub ja będę :)) to robić - błagam - żeby to przynajmniej ładne było na końcu...


opr. MK/PO

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama