Trzeba być młodym i pięknym! Kto nie płynie wraz z prądem narcyzmu, ten się nie liczy w świecie...
Okładka jednego z numerów amerykańskiego czasopisma wywołała w świecie mody niemałe zamieszane. Pojawiła się na niej sama Demi Moore, ale nie we własnym ciele.
Mimo swojego „dojrzałego”, jak na standardy Fabryki Snów wieku, aktorka wciąż zachowuje nienaganna sylwetkę, a występując w skąpej kreacji francuskiego projektanta, wydawała się nienaturalnie szczupła. Zaciekłe tłumaczenia gwiazdy spełzły jednak na niczym. Dociekliwe media dotarły do szokującej, nawet w dobie Photoshopa, prawdy. Okazało się bowiem, że amerykańskiej gwieździe ciała „użyczyła” polska top modelka — Anja Rubik. Być może świadczy to jedynie o kreatywności wydawców, nieprzebierających w środkach w zaciekłej walce o czytelnika, konkurencja przecież nie śpi. Głębsza refleksja pozwala na jeszcze bardziej przygnębiające wnioski. Kultura wizerunku zewnętrznego, z jaką dziś ewidentnie mamy do czynienia, osiągnęła swoje apogeum, czyniąc z nas narcyzów z krwi i kości.
Machina błędnego koła, w której, bądźmy szczerzy, uczestniczymy wszyscy bez wyjątku, ruszyła na dobre i nic nie wskazuje, by w najbliższej przyszłości miało się coś zmienić w tej kwestii. Zewsząd dociera do nas jednakowy komunikat, różniący się zaledwie zgrabnym, sugestywnym opakowaniem. Na prawo talia osy, na lewo zgrabne nogi o niebotycznej długości, tu bujny biust, tam zgrabne łydki — tak właśnie moglibyśmy w skrócie opisać rzeczywistość naszych miast. Trudno się zatem dziwić, że zatraciliśmy zdrowy rozsądek i bez zastanowienia podążamy za obecnymi standardami piękna. Te stanowią nie lada wyzwanie. Młode, jędrne, sprężyste, bez cala tłuszczu, na dodatek nieustannie poddawane zabiegom pielęgnacyjnym, bijące po oczach seksapilem — ciało określane mianem tylko takich przymiotników stało się szczytem marzeń nie tylko śmietanki celebrytów z pierwszych stron gazet i świata mody. Wystarczy zauważyć, z jaką dbałością troszczą się o swój wizerunek np. członkowie komisji śledczych. Uwierzyliśmy, że ideał wyglądu zewnętrznego zapewni nam szczęśliwe życie w dobrobycie, szczęście w pracy i w życiu osobistym.
Coś jednak musi być na rzeczy, bo panuje przecież przekonanie, że dbałość o fizyczną sferę, balansująca na granicy próżności i narcyzmu, jest dziś synonimem sukcesu. Atrakcyjność fizyczna jest dzisiaj w cenie, również na rynku pracy. Liczy się na równi z doświadczeniem i wykształceniem. A jeśli w wyglądzie mieszczącym się w powszechnie przyjętym standardzie piękna trochę dopomógł chirurg plastyczny, to kogo to obchodzi? Cel przecież uświęca środki. Grupą szczególnie narażoną na takie myślenie są kobiety i to w różnym wieku, a zwłaszcza wkraczające w wiek dorosły, które, pod wpływem uwarunkowań kulturowych, od zarania dziejów stawały do nierównej walki o wpisanie się w obowiązujący właśnie kanon piękna.
W skazanych skądinąd na porażkę zmaganiach o doskonałe ciało prym wiedzie przynoszący wielomilionowe zyski przemysł kosmetyczny, farmaceutyczny, świat mody stojący od zawsze na straży rozmiaru 34 oraz oczywiście kolorowe czasopisma. Z nich to można wyczytać, jak szybko zdobyć i przede wszystkim utrzymać wymarzoną sylwetkę.
Gdyby choć na tym można było poprzestać... Zgrabne ciało to wciąż mało — można by powiedzieć bez zbędnej przesady. Obsesja seksualności to dziś drugie imię troski o ciało. I ona urasta do rangi istnego szaleństwa, gdy nawet fryzura ma być zmysłowa i seksowna. Ta sfera ludzkiej fizyczności już dawno przestała być tabu. Odarta została także z taktu. Skrzętnie przyczynia się do tego przemysł filmowy. To, co przecież przyciąga tłumy do kin, to przemoc i seks. Ze święcą więc szukać dobrej produkcji, która oparłaby się tej pokusie.
Podobną strategią kieruje się współczesna reklama. Ciało ludzkie, jako nośnik reklamowanych treści, zdaje się być gwarantem wysokich słupków sprzedaży. Finansowy zysk liczy się tak bardzo, że do rzadkości wcale nie należą reklamy, w których występują, jak to najczęściej bywa, roznegliżowane panie „umieszczane” na remontowanych kamienicach. Bywa, że takie billboardy zajmują powierzchnię kilku pięter... Zniesmaczenie, z którym przychodzi ich mieszkańcom spożywać posiłek, gdy w tle mają np. reklamę bielizny, bywa często mylone z pruderią. A reklamowany produkt pozostaje kwestią drugorzędną.
Dyktatura ciała, chytrze potęgowana przez zbijające na niej krocie koncerny, ma i ciemną stronę medalu. Podobnie jednak jak pomijamy drukowane drobną czcionką skutki uboczne np. leków, tak i nie chcemy dostrzegać, dokąd w rzeczywistości zaprowadzi nas obsesyjna dbałość o ciało. Niskie poczucie własnej wartości, chorobliwa nieśmiałość spowodowana własnym wyglądem w konfrontacji z panującymi standardami piękna to zaledwie czubek góry lodowej. Niepostrzeżenie niewinne na pierwszy rzut oka stosowanie kolejnej diety, argumentowane chęcią zdrowego trybu życia, w wielu przypadkach prowadzi do zaburzeń odżywania się, na które cierpi 5 proc. kobiet i dziewcząt w wieku od 15 do 25 lat. Na bulimię cierpi od 3 do 5 proc., a na mało jeszcze znany zespół kompulsywnego objadania się (BED: z ang. binge eating disorder) — ok. 2 proc. To, co najbardziej niepokoi, to fakt, że z roku na rok obniża się wiek osób zapadających na wyżej wymienione choroby. Anoreksja zbiera żniwo wśród coraz to młodszych kobiet, ba, dotyczy nawet dziewczynek poniżej 10. roku życia.
Hiszpańscy politycy opracowali projekt ustawy o zakazie reklamy chirurgii plastycznej oraz środków odchudzających. Jeśli wejdzie ona w życie, uzyska statut podobny do tego, który mają reklamy nikotyny czy alkoholu. W ten sposób mieszkańcy Półwyspu Iberyjskiego, na czele z ministerstwem zdrowia, chcą walczyć z plagą anoreksji i obsesyjnym poprawianiem wyglądu. Z niebezpieczną modą na odchudzanie, supermłodość i manipulowanie wizerunkiem kobiety walczą również Włosi. Do obejrzenia w internecie na stronie www.ilcorpodelledonne.com niespełna półgodzinnego filmu dokumentalnego pt. „Ciało kobiet” w reżyserii Lorelli Zanardo zachęcało niedawno Radio Watykańskie. Jest on rejestracją najbardziej upokarzających i pogardliwych aktów nadużyć i manipulacji skierowanych pod adresem kobiet pracujących we włoskiej telewizji oraz dokumentem świadczącym o dyskryminacji pań powyżej 38 lat. To swoista forma krytyki patologicznych wręcz trendów panujących we współczesnym świecie, które zataczają coraz szersze kręgi.
Takie, choć może wciąż nieliczne akcje, stanowią głos rozsądku i napawają nadzieją, że niebawem obecna moda przeminie i do głosu dojdą normalne kształty.
opr. mg/mg