Gdy świat mówi nam: bierz, Bóg mówi: dawaj. Gdy instynkt podpowiada: wykorzystaj okazję – zabierz, Bóg mówi: podaruj.
„Jeżeli będziesz pracować tylko dla pieniędzy, nigdy nie odniesiesz sukcesu”.
Barry Hearn
Ekonomia świata jest inna niż ekonomia Boża, choć wielu osobom już samo wyrażenie „Boża ekonomia” wydaje się nieco dziwne. W obiegowej opinii bowiem to, co ma związek z zarabianiem pieniędzy, z szeroko pojętym biznesem, jest bardzo odległe od tego, co wyższe – czyli Boże, transcendentne, doskonałe. Jakby te obszary życia były przestrzenią pominiętą przez Boga, pozbawioną Jego obecności; krainą twardych reguł gry, bezwzględności, gdzie wyzysk, oszustwo i grzech wprost kipią. Ale czy nie jest podobnie także w innych dziedzinach życia? W mediach, polityce, w show-biznesie? Czyż świat dzisiaj, podobnie zresztą jak w minionych latach, nie jest nieustannie nękany przez ducha zła i oszustwa? Jeśli jednak chcielibyśmy dalej brnąć w te oskarżenia, to musielibyśmy obwiniać o ten stan rzeczy przede wszystkim siebie, nas wszystkich. Gospodarka, ekonomia, firmy, biznes... to przecież my sami. Większość z nas spędza mnóstwo czasu, pracując i konsumując wytworzone dobra – to realia naszego życia. Tymi, których oskarżamy o to, że świat jest czasem niemoralny, bezwzględny i okrutny, jesteśmy my sami. Nie dziwi więc opinia, że gdy się patrzy na świat, w którym rządzą bezwzględne prawa zysku i każdy chwyt jest dozwolony, może się wydawać, iż jest to przestrzeń bez Boga.
Ekonomia świata i ekonomia Boża... Gdy świat mówi nam: bierz, Bóg mówi: dawaj. Gdy instynkt podpowiada: wykorzystaj okazję – zabierz, Bóg mówi: podaruj. Wydaje się, że ludzka natura zna tylko słowo „mieć”, podczas gdy wiara zna również słowo „dawać”. Natura człowieka bowiem jest krótkowzroczna i widzi tylko z bliska, wiara natomiast ma szerszą perspektywę. Podczas gdy natura myśli tylko o dniu dzisiejszym, wiara zastanawia się nad tym, co będzie jutro i pojutrze...
Czy wiara może pomagać w prowadzeniu biznesu? To pytanie stawiamy w bieżącym numerze Niedzieli Igorowi Gielniakowi, przedsiębiorcy, którego wypowiedź usłyszałem w Kaliszu podczas panelu, gdy opowiadał historię swojego niełatwego życia. Ten głęboko wierzący dziś specjalista zarządzania kryzysowego w firmach, który prowadzi rekolekcje dla biznesmenów, mówi: „Pieniądze są nieważne wobec zbawienia. Pan Bóg w swojej mądrości dopuścił kryzys, który spowodował, że zrozumiałem, iż pieniądze nie dają radości i szczęścia. To jest kolejne kłamstwo tego świata...”. Historia jego życia to kolejny dowód na bliskość Boga, na Jego interwencje w życiu człowieka, na Jego cuda. To wypełnienie słów św. Pawła Apostoła, który powiedział, że „Chrystus umarł za nas, jako za grzeszników” (Rz 5, 6), i przychodzi do nas, gdy żyjemy w stanie grzechu. Jego przyjście może zmienić wszystko, i to radykalnie. Nie może być inaczej, choć dla niektórych byłoby zapewne o wiele wygodniej, gdyby Bóg „trzymał się swoich spraw” i ograniczył aktywność do sfery transcendencji, doskonałości i czystości. Ale On przychodzi również do naszych firm, dzieląc z nami zarówno sukcesy, jak i niepowodzenia. Dlatego nasz rozmówca, którego kariera biznesowa była pełna ostrych zakrętów, włącznie z bankructwem, dziś przekonuje, że z perspektywy czasu więcej zyskał, niż stracił, i z entuzjazmem dodaje: „Pan Bóg dał mi takie oczyszczenie serca, że dzisiaj mogę powiedzieć, iż nie mam w sercu nienawiści do nikogo. I to jest największy sukces całego mojego życia”.
Tak to już jest, że człowiek bardziej potrzebuje dobra niż dóbr. Bogactw jest zawsze dość na ziemi, tylko są źle rozdzielane na skutek chciwości czy zwykłego braku miłości. Dopóki jednak ludzie będą myśleć tylko o gromadzeniu, a nie o dawaniu, dzieleniu się – na świecie będą niesprawiedliwość, bieda i konflikty.