Wiele artykułów mówiących o finansach Kościoła zakłada, że jest to sprawa "trudna i delikatna". A może wcale taka nie jest, jeśli popatrzeć na nią z odpowiedniej perspektywy?
"Tryby" nr 4/2012
Duża część artykułów, mówiących o pieniądzach w Kościele, zaczyna się od stwierdzenia, że jest to sprawa trudna i delikatna. Ośmielę się stwierdzić, że wcale taką nie jest, jeśli popatrzymy na nią z odpowiedniej perspektywy.
Rozpocznijmy od prostej definicji Kościoła. Kościół jest wspólnotą ludzi ochrzczonych, wierzących, gromadzących się na sprawowaniu liturgii. Popatrzmy na działanie wspólnoty. Ma ona określony cel, zadanie. We wspólnocie na ogół jest jakaś jedna osoba odpowiedzialna, która ją prowadzi. Przykładem mogą być: wspólnota rocznikowa na studiach czy osoby wynajmujące wspólnie mieszkanie — mają cel nadrzędny, do realizacji którego potrzebne są środki finansowe pochodzące od całej wspólnoty. Bardzo podobnie jest z Kościołem. Mamy nadrzędny cel — niebo. Drogą do nieba jest życie na ziemi. Człowiek jest istotą cielesno-duchową; do doznań duchowych (dusza) potrzebuje konkretnego fizycznego miejsca — kościoła, budowli (ciało).
Czy potrzebny jest konkretny budynek? Tak, ponieważ jest to Dom Boży i tylko w miejscach, gdzie znajduje się Najświętszy Sakrament, Jezus jest rzeczywiście obecny pod postacią chleba. Te miejsca to kościoły i kaplice. W pozostałych miejscach Bóg jest obecny w człowieku, w otaczającym nas świecie, jednakże nie jest to taka sama obecność, jak w tabernakulum. Utrzymanie budynków i opłacenie osób dbających o nie, wymaga nakładów finansowych. Podobnie jest w naszych własnych domach czy mieszkaniach.
Bierzemy odpowiedzialność za nasze czyny, a ponosimy ją po zrealizowaniu — bądź nie — powziętych zobowiązań. W świetle tych faktów trzeba się zapytać, czy chcę być odpowiedzialny za moją wspólnotę parafialną, za mój Kościół? Czy to jest mój Kościół, czy tylko czuję się zmuszony, bo mnie ochrzcili, a pozytywnego przykładu wiary nie miałem? W dodatku jeszcze „ci księża”. Często rodzi się we mnie taka pokusa, by zmieniać świat i innych ludzi zamiast zacząć od siebie. Pewien reporter zapytał Matkę Teresę z Kalkuty — „jak zmienić świat?” Ona odpowiedziała: „ja zmienię siebie, pan zmieni siebie i proszę zobaczyć, zmieniamy świat”. Kiedyś też usłyszałem takie powiedzenie: „pilnuj siebie, będziesz w niebie”. Czy nie patrzymy na grzechy innych, chcąc usprawiedliwić swoje? Pamiętajmy! Kościół jest dla grzeszników, niebo dla świętych.
Odpowiedzialność za Kościół ma dwa wymiary. Ważniejszy jest duchowy. Tu trzeba sobie postawić pytanie: czy modlę się za Kościół, czyli papieża, biskupów, kapłanów i wiernych, siebie oraz za dzieła Kościoła? Drugi wymiar ma charakter materialny. Tu z kolei należy zadać sobie pytanie: czy troszczę się o dobra materialne Kościoła? Jeżeli jestem wierzący czyli praktykujący (nie można być wierzącym i niepraktykującym, gdyż jest to nielogiczne, bo czy można żyć i nie oddychać?), to sprawą oczywistą jest, że będę się troszczył o mój Kościół, gdyż dbamy o to, co jest nasze. Im bardziej jest to dla mnie drogocenne, tym więcej starań włożę, aby zachować ten skarb. Jeżeli odkryję, iż wiara jest drogocenną perłą, to będę o nią zabiegał, troszczył się. Im słabiej czuję się związany z Kościołem, tym mniej o niego dbam. Bardzo ważna jest postawa — dbam o Kościół, potrafię sobie odmówić czegoś. Okazją do tego jest choćby Wielki Post i każdy piątek (w którym obowiązuje nas post jakościowy), kiedy zaoszczędzone pieniądze można przekazać np. na pomoc biednym. Jest to ofiara wynikająca z miłosierdzia.
Mój wujek, deklarujący się jako niewierzący, podaje pewien przykład, który pokazuje inną motywację. Mówi on: „jak idę do kościoła, np. na pogrzeb, to zawsze daję na składkę, gdyż jak idę do teatru, to przecież płacę za sztukę”. Ta zasada dobroczynności bazuje na bona superflua, są to dobra wykraczające poza te niezbędne do życia i nimi właśnie powinniśmy się dzielić z innymi — jest to dobroczynność ze sprawiedliwości. Jednak, jeżeli ktoś potrzebuje pomocy — jałmużny, to powinien ją od nas otrzymać bez względu na to, czy dawca posiada nadmiar dóbr, czy też nie.
Myślę, że dla osób mocno związanych z Kościołem — przyjemność, dla mniej zaangażowanych — obowiązek, a dla obojętnych czy krytyków — banał. Ale to przecież ci ostatni, z mojego doświadczenia, mają na ogół najwięcej do powiedzenia w tym temacie.
Najczęściej składaną ofiarą są pieniądze wrzucane na tzw. tacę, czyli w czasie niedzielnych Mszy św. i podczas uroczystości. Historia tej ofiary sięga pierwszych wieków chrześcijaństwa. Po Eucharystii odbywała się agapa, czyli uczta miłości braterskiej. Każdy przynosił dary, które spożywano, a to, co pozostawało, rozdawano biednym. Z upływem czasu agapy zaczęły zanikać — wierzących przybywało, więc rodziły się problemy natury czysto organizacyjnej, a z przechowywaniem darów były kłopoty, choćby ze względu na brak miejsca na magazynowanie. Z tego powodu łatwiejszym rozwiązaniem było wprowadzenie systemu składki pieniężnej, a za zebrane środki zakupywano to, co było akurat potrzebne.
Pieniądze z tacy są przeznaczone na utrzymanie infrastruktury parafialnej, opłaty za media, remonty, na wypłaty dla pracowników, na podatek od wiernych. Jednakże, często połowa ze składek niedzielnych przekazywana jest na inne cele Kościoła, poza właściwą parafię, np.: na Kurię Rzymską, kurię diecezjalną, seminaria duchowne, dzieła apostolskie, na budowę nowych kościołów, na misje. Pewien znajomy kapłan powiedział mi, że połowa pieniędzy jakie zbiera w ciągu miesiąca, idzie poza parafię, a opłaty rosną.
Często dodatkowo w parafiach zbierane są pieniądze na budowę kościoła czy remonty. Takie składki przeprowadzane w dwojaki sposób — albo w kopertach na tacę, albo kapłani proszą o wpłacanie na konto parafii. Kolejna zbiórka często jest prowadzona podczas kolędy. Ofiary z niej dzielone są na dwie części: jedna idzie na parafię, a druga dla kapłanów.
W parafiach powinny istnieć rady ekonomiczne. Posiadają one głos doradczy w sprawach finansowych wspólnoty. Po wysłuchaniu opinii, ksiądz proboszcz podejmuje ostateczną decyzje, mówi o tym kan. 597 Kodeksu Prawa Kanoniczego.
Co dzieje się z pieniędzmi danymi na tacę od strony duchowej? Zostają one złożone jako nasza ofiara, dar wypracowany przez nas. Jezus je przyjmuje, jako owoc naszej pracy i uświęca. Stają się częścią ofiary Chrystusa. Ksiądz, który kradłby pieniądze ze składki (czasem słyszę takie zarzuty), popełniałby najcięższy grzech czyli świętokradztwo.
Na początek anegdota, jakże prawdziwa: dwie starsze panie rozmawiają o niedogodnościach w kościele — że zimno, że kiepsko słychać i jakoś w ogóle nie tak, w tej świątyni, a bawiąca się obok wnuczka mówi: a czego spodziewacie się za złotówkę?
Odnośnie ofiar składanych na tace są trzy punkty widzenia. Pierwszy bazuje na Starym Testamencie, gdzie jest mowa o dziesięciu procentach od zarobków — tyle miał przekazywać każdy dla lewitów, którzy opiekowali się świątynią. Druga, wypływająca z Nowego Testamentu, mówi: daj tyle, ile podpowiada ci serce. Trzecia, nowa świecka, mówi: nie daj nic.
Uczniowie czy studenci zastanawiają się, czy mają dawać, skoro nie zarabiają. Należałoby się zastanowić, skąd pochodzą ich środki utrzymania. Otrzymują pieniądze od rodziców, państwa, czy sami wypracowują stypendium? Gdy nauczą się dzielić z innymi tym, co otrzymali, będą otwarci na biedę drugiego. Zobaczmy też na co wydajemy. Czy nie można sobie odmówić jakiejś rzeczy czy zachcianki? Można się zapytać wprost — ile wydaję choćby na kosmetyki, piwo, komórkę, sprzęt multimedialny, komputerowy? Jeżeli rzeczywiście nie mogę wspomóc finansowo, to powinienem się dużo modlić i pościć w intencji Kościoła.
Kan. 222 KPK mówi, że oprócz obowiązku dbania o Kościół, mamy obowiązek troszczyć się o szafarzy Kościoła. Kapłan otrzymuje pieniądze za intencje mszalne, czyli odprawione Msze św. Może przyjąć pieniądze za jedną Mszę św. odprawioną w danym dniu, a pieniądze za pozostałe mają być przesyłane do kurii. Dodatkowymi pieniędzmi są te za iura stolae (z łac. prawa stuły), czyli ofiarowane kapłanom za chrzty, śluby i pogrzeby oraz inne posługi. Jeżeli kapłan sprawuje dodatkowe funkcje, np. praca w szkole, to również otrzymuje wynagrodzenie. Większość tych pieniędzy trafia do kapłanów. Jeżeli parafia jest biedna, to część pieniędzy z iura stolae trafia do kasy parafii. Kapłani ze swoich pieniędzy płacą comiesięczne składki na kurię i seminarium duchowne.
W niektórych parafiach istnieją cenniki — powinny być czy nie? Nie powinno ich być, gdyż II Synod Plenarny, odbywający się w latach 1991-1999, zabronił wyznaczania wysokości ofiar przy okazji sprawowania sakramentów i sakramentaliów.
Każdemu, kto chciałby poznać stan finansowania Kościoła, polecam przygotowany przez Katolicką Agencję Informacyjną raport o finansach Kościoła w Polsce, zaprezentowany 27 lutego 2012 r.
opr. mg/mg