O domu samotnej matki w Tarnowie
W Tarnowie przy ul. Mościckiego 65 znajduje się dom, który postanowiliśmy odwiedzić z okazji zbliżającego się Dnia Matki. Jest to Dom Samotnej Matki. Powstał 17 lat temu, gdyż stale okazywało się, że są młode przyszłe mamy, które nie znalazły w swoich rodzinach i środowiskach zrozumienia oraz akceptacji dla ich błogosławionego stanu. Nie miały gdzie urodzić swojego dziecka, trudno im było rozpocząć swój życiowy start. Śp. ks. bp Ablewicz znajdował dla nich „rodziny zastępcze”, w których mogły przebywać do czasu rozwiązania i jakiś czas potem. Jednak takie rodziny nie zawsze udawało się znaleźć. Była wyraźna potrzeba założenia takiej placówki jak Dom Samotnej Matki, by na szczeblu instytucjonalnym rozwiązać problem godnego oczekiwania przyszłych mam na poród. I tak powstał ten Dom, który może przyjąć jednorazowo 10 kobiet z ich dziećmi. Obecnie w Domu przebywa 7 pań. Dwie z nich już urodziły, pozostałe oczekują na rozwiązanie. Domem opiekuje się Kuria Diecezjalna w Tarnowie, zapewniając jednocześnie środki finansowe na jego utrzymanie. Na etacie pracują tu 3 siostry ze Zgromadzenia Urszulanek Szarych Serca Jezusa Konającego: Barbara, Maria i Małgorzata.
Każdy. Tutaj nie pyta się o pochodzenie, o przeszłość. Nie można jednak pobytu tutaj traktować jako sposobu na rozwiązanie życiowych problemów. To raczej chwila na głęboki oddech, nabranie siły i odnalezienie się w nowej sytuacji.
Do Domu młode mamy trafiają zazwyczaj przez duszpasterstwa, przez ośrodki pomocy społecznej, niekiedy przez szpital. Dziewczęta wprowadzają się tutaj najczęściej na 3 miesiące przed porodem i zostają jeszcze do 3 miesięcy po urodzeniu dziecka. Pół roku to wystarczający czas, by przygotować się do odpowiedzialnej roli matki.
Najczęściej dziewczyny wracają z dziećmi do swoich dawnych środowisk, bo innych możliwości nie ma. Często jest tak, że rodziny, które wcześniej nie akceptowały odmiennego stanu kobiety, zmieniają swoje nastawienie. Pojawia się na świecie nowy człowiek i to często wyzwala pozytywne emocje. Czasem normuje się sytuacja z ojcem, dla którego urodzenie się dziecka może stanowić przełom.
dlatego dziewczyny aktywnie włączają się w prowadzenie Domu. Otrzymują dach nad głową, wyżywienie i pomoc w pielęgnacji dziecka, mogą także nauczyć się gotowania, sprzątania, organizacji czasu. Jednak jest to dobrowolne. Siostry mogą najwyżej pilnować dyżurów, ale każda wyniesie stąd tyle, ile sama zechce. Dziewczyny, które tu zamieszkały, bardzo cenią sobie spokój, tak potrzebny przyszłej mamie. Bardzo ważny jest także zapewniany im komfort materialny. „I bez tego dziewczyny mają wystarczająco skomplikowane życie” — dodaje s. Barbara. Mieszkając wspólnie, wzajemnie sobie pomagają. Oczekujące na poród pomagają koleżankom, które już urodziły, w pielęgnacji niemowląt. Taka praktyka z pewnością przyda się już niedługo.
jest coraz większa. Takie są społeczne trendy. Pracujące tu siostry cieszą się, że matki coraz rzadziej oddają dzieci do adopcji. Śmieją się, że to największa rodzina świata. Przez 17 lat znalazło tutaj pomoc ok. 300 młodych mam i trochę więcej dzieci (zdarzały się bliźnięta). Większość z tych dzieci „przewinęło się przez ręce i serce” s. Marii, która pracuje tu już 15 lat. Siostry z doświadczenia wiedzą, że największe wrażenie na przyszych mamach wywołuje badanie KTG. Usłyszenie bicia serca dziecka, które nosi się w sobie, wywołuje wzruszenie nawet u tych mam, które nie do końca jeszcze pogodziły się ze swoim stanem. Od tej pory zaczyna towarzyszyć im świadomość, że mają dla kogo żyć i są odpowiedzialne za dobro i bezpieczeństwo tego maleńkiego człowieka.
jeszcze czasem towarzyszy narodzinom jej dziecka. „To nie jest tak, jak być powinno — mówi s. Barbara Lipska, przełożona Domu. — Życie ludzkie jest darem i świętością niezależnie od warunków i okoliczności, w jakich powstaje. Nie do nas należy moralna ocena tych okoliczności. Naszym zadaniem jest niwelowanie trudności i ograniczenie do minimum niedogodności, jakie towarzyszyć mogą przyszłej mamie. Brak ojca, brak miłości i troski najbliższych to ogromne zło, i ten Dom, choćby był najcieplejszy i najwspanialszy, nie zastąpi rodziny i męża. Czasem bardzo żal mi tych dziewcząt. Stale widzę na porodówce zdenerwowanych mężczyzn, którzy współcierpią ze swoją żoną i z niecierpliwością czekają na narodziny dziecka, a na moje dziewczęta w dużej mierze nikt prócz mnie nie czeka”.
takie ciepłe i radosne. Kobiety czasem wracają po latach, by odwiedzić dom, który stał się dla nich azylem. Są wdzięczne za to, co tutaj otrzymały, czego się nauczyły. Niektóre z nich założyły rodziny. Spotkały na swojej drodze mężczyzn, którzy zaakceptowali ich życiową sytuację. Niekiedy przychodzą także, by poradzić się w chwilach życiowych zawirowań.
nie są w stanie przytłumić w tym Domu radości macierzyństwa. Tutaj hartuje się ono i kwitnie pośród cierni życiowych niepowodzeń. Każda z mieszkających tu kobiet ma bardzo skomplikowane życie. A jednak się uśmiechają. Macierzyństwo wynagradza im liczne trudności.
opr. mg/mg