Rozmowa z bpem Antonim Długoszem o Mszach św. dla dzieci
- Dlaczego Ksiądz Biskup zaczął odprawiać Msze święte w przedszkolu?
- Już na początku mojej posługi kapłańskiej zauważyłem, że dzieci mają wielką trudność związaną z udziałem w Eucharystii. Struktura Mszy św. jest trudna nawet dla dorosłego człowieka. ”Dyrektorium o Mszach świętych z udziałem dzieci”, wydane w 1973 roku, pozwala na adaptowanie, zwłaszcza liturgii słowa, do możliwości percepcyjnych dziecka. Stąd też staram się taką Mszę systematycznie odprawiać w przedszkolu sióstr nazaretanek w Częstochowie. Czasem jestem proszony także do innych przedszkoli, prowadzonych przez siostry zakonne, i trwa to już około 20 lat. Bronię Mszy św. dla dzieci, zwłaszcza po dość kontrowersyjnym artykule jednego z księży z diecezji warszawsko-praskiej, który ukazał się kiedyś w miesięczniku ”Więź”. Jego intencją było wprowadzenie dzieci z powrotem w strukturę Mszy dla dorosłych*.
- Czy nie lepiej byłoby, gdyby dzieci uczestniczyły we Mszy razem z rodzicami?
- Kiedy dziecko przychodzi na Mszę dla dorosłych i towarzyszą mu rodzice, to ono właściwie nic z niej nie korzysta i się nudzi. Boję się, że na podstawie prawa pierwszych skojarzeń jego doświadczenie Mszy św. będzie negatywne. A tak jest, gdy wiąże się ono z niezrozumieniem, dłużyzną i ciągłym zwracaniem przez rodziców uwagi, że ma grzecznie się zachowywać, nie rozmawiać. Przetrzymać taką Eucharystię to dla dziecka bardzo trudne.
- Czy na Mszy sprawowanej przez Księdza Biskupa dzieci mogą zachowywać się swobodnie?
- Przede wszystkim Msza z udziałem dzieci musi być solidnie przygotowana, i to nie tylko przez odprawiającego ją księdza. To powinna zrobić ekipa ludzi, w skład której wejdą: duszpasterz, rodzice, katecheci, a także uformowana młodzież, która pomoże w pokierowaniu dziećmi, by one w sposób aktywny uczestniczyły w Eucharystii i miały odpowiednie role do spełnienia.
- Czym taka Msza różni się od innych?
- Śpiewane piosenki religijne są zrozumiałe, rytmiczne, nadające się do wyklaskania czy nawet odtańczenia. To ważne, bo ruch odgrywa bardzo istotną rolę u dziecka, umożliwia wyładowanie nadmiaru energii. Wstęp do aktu pokutnego można prowadzić swoimi słowami, można też ułożyć specjalne modlitwy, które dzieci powtarzają za kapłanem. Dopuszczalne jest też zastąpienie psalmu responsoryjnego piosenką religijną, a w Liturgii Słowa wystarczy tylko jedno czytanie, powinna to być Ewangelia, którą też można dowolnie wybrać i połączyć z tematyką homilii. Najlepiej, gdy jest ona dialogowana i towarzyszą jej jakieś pomoce wizualne. Podczas takiej Mszy dzieci aktywnie uczestniczą w modlitwie powszechnej i w procesji z darami ofiarnymi. Te zmiany dopuszcza wspomniane ”Dyrektorium”.
- Czy nie ma obawy, że przy tak dużych zmianach Msza przestanie być podobna do liturgii, którą znamy z kościoła, że gdzieś po drodze zagubi się jej istotę?
- Żeby się tak nie stało, musi być ona bardzo dobrze przygotowana i przemyślana. To nie może być spontaniczna działalność jednego księdza. Ale nie martwiłbym się tym, że dzieci nie wejdą potem w strukturę Mszy dla dorosłych. Wcześniej jednak trzeba zadbać o okres do 7. roku życia, bo jest to czas intensywnego formowania dziecka, także pod względem religijnym. Ważne jest, żeby wtedy dzieci doświadczały spotkania z Bogiem w radości, a nie w nudzie czy niezrozumieniu.
- A co z rodzicami, którzy są na takiej Mszy?
- Każda Msza i homilia dla dzieci powinna być także przesłaniem dla rodziców. Dlatego trzeba dbać o to, żeby podczas takiej Mszy nie posługiwać się infantylnym językiem, żeby była ona poprawna i pod względem logicznym, i dogmatycznym. To wymaga wysiłku w przygotowaniu.
- Co można poradzić rodzicom, którzy nie chcą uczyć dzieci pacierza, bo tłumaczą, że one nie rozumieją tych słów?
- Trzeba pamiętać, że modlitwa to nie tylko pacierz. Uważam, że pierwsze modlitwy dziecka nie powinny być oparte na tradycyjnym pacierzu, ponieważ on jest za trudny. Dziecko ma zdolności do zapamiętywania, ale to, że powtórzy tekst ”Ojcze nasz” wcale nie znaczy, iż jest to dla niego modlitwa, bo ona ma być przede wszystkim rozmową. Dlatego trzeba zacząć od uczenia dzieci mówienia do Pana Boga swoimi słowami, wyrażania przed Nim swoich radości lub smutku, opowiadania o wydarzeniach. Chodzi o to, żeby wiedziało, że modlitwa to sytuacja, w której Pan Bóg słucha, a ja mogę Mu coś powiedzieć. Na naukę i zrozumienie pacierza będzie czas później. Ważne też, by dziecko miało dobre doświadczenie rozmowy z ojcem i matką i żeby je mogło przenieść na relację do Pana Boga.
- Kiedy rodzice powinni zacząć przyprowadzać dzieci na liturgię do kościoła? Wiadomo, że małe dziecko nie usiedzi na miejscu i wtedy zaczyna przeszkadzać.
- Jeżeli rodzice zadają sobie tyle trudu, żeby przyprowadzić dziecko i zaopiekować się nim na Mszy św., to są po prostu bohaterami. Wszyscy winni tym rodzicom pomagać, nawet jeżeli maluch gaworzy czy zapłacze. Powinniśmy być wdzięczni rodzicom za to, że pragną, aby ich dziecko od początku doświadczało spotkania z Panem Bogiem. Dlatego tłumaczę rodzicom: niech sobie dzieci chodzą, biegają, wchodzą pod ołtarz. Nie chcę, żeby były ograniczone czy zniewolone lub zmuszane do siedzenia bez ruchu.
- Czy nie jest to przypadkiem bezstresowe wychowanie?
- Ważna jest dojrzałość duszpasterzy i ludzi uczestniczących we Mszy. Ale mnie dziecko na Eucharystii nigdy nie przeszkadza.
* Ks. Jacek Dunin Borkowski, ”Msza święta infantylna”, Więź 12/2002 i odpowiedź bpa Antoniego Długosza: ”Rezygnacja byłaby zaniedbaniem”, Więź 3/2003.
opr. mg/mg