Za cztery lata świeccy, żonaci mężczyźni w Polsce będą wyświęcani na diakonów
Za cztery lata świeccy, żonaci mężczyźni w Polsce będą wyświęcani na diakonów.
Zgłosiło się już kilkunastu kandydatów z całej Polski. A działamy zaledwie od czterech tygodni — cieszy się ks. Krzysztof Dębiec, dyrektor Ośrodka Formacji Diakonów Stałych w Przysieku pod Toruniem. — Informujemy ich, że zostaną przyjęci, jeśli przyniosą list polecający od swojego biskupa. Sądzę, że zgłosi się kilkudziesięciu mężczyzn. Ich formację zaczniemy już 1 października — dodaje.
List od swojego biskupa już dzisiaj ma pięciu mężczyzn z diecezji toruńskiej. Jest wśród nich Jan Suhak z Torunia, ojciec trojga dorosłych dzieci: Marcina, Marty i Damiana. Pan Jan prowadzi własną kancelarię adwokacką. Jego żona Małgorzata pracuje w dyrekcji lasów państwowych. Jak rodzina przyjęła jego decyzję? — Oni mnie mobilizują! Nie mogą się doczekać! — śmieje się. Jego starszy syn Marcin jest franciszkaninem, a córka Marta kandydatką u sióstr serafitek i jednocześnie studentką psychologii w Poznaniu. Młodszy syn Damian studiuje historię i prawo. — Zdecydowałem się, bo chcę głębiej poświęcić się Bogu i człowiekowi, chciałbym nieść Ewangelię. Zresztą, przez większość życia jakieś posługi w Kościele pełniłem: przez 15 lat byłem ministrantem, działałem w oazie, a teraz jestem we Franciszkańskim Zakonie Świeckich — zdradza.
Jan Suhak skończył prawo w 1978 roku, a 20 lat później teologię na ATK. Ukończył nawet teologiczne studia doktoranckie. Zrobił to, bo teologia z ogromną siłą go wciągała.
Jako nadzwyczajny szafarz Komunii Świętej Jan uczestniczy m.in. w życiu zakładu opiekuńczo-leczniczego, który w Toruniu prowadzą siostry serafitki. Często prowadzi tam Różaniec czy Gorzkie Żale. Jeśli zostanie diakonem, będzie mógł wystawiać Najświętszy Sakrament i prowadzić nabożeństwa Słowa Bożego.
Święcenia diakonatu będą mogli przyjąć żonaci mężczyźni, którzy skończyli 35 lat. Panowie ci muszą mieć też co najmniej pięć lat małżeńskiego stażu. Diakonem może zostać również nieżonaty, jeśli skończył 25 lat i zobowiąże się do życia w celibacie.
Jan Suhak i inni świeccy kandydaci do diakonatu będą musieli przejść czteroletnie przygotowanie. Będą raz w miesiącu przyjeżdżać do ośrodka w Przysieku na trzydniowe sesje, od piątku do niedzieli. Ci z nich, którzy jeszcze nie skończyli teologii, powinni ją jednocześnie studiować zaocznie. — Każdy z kandydatów będzie miał swojego ojca duchownego, który poprowadzi go przez te cztery lata — mówi ks. Dębiec.
Stałego diakona będzie obowiązywało posłuszeństwo wobec biskupa. To biskup wyznaczy mu konkretne zadania duszpasterskie. — Nie będzie pan chyba miał czasu na odpoczynek po pracy? — pyta Jana Suhaka dziennikarz „Gościa”. — Ale ja i tak nigdy nie żałowałem czasu na ważne sprawy! Zakładałem fundacje, które pomagały potrzebującym, zbierałem pieniądze na dzieci z uszkodzeniami mózgu — mówi.
— Po co w Polsce stali diakoni? Jest za mało księży? — zapytaliśmy w toruńskiej kurii. — Nie, tu chodzi o powrót do źródeł chrześcijaństwa! Stali diakoni byli w Kościele przez pierwsze tysiąc lat chrześcijaństwa. Powoływano spośród nich nawet papieży! — mówi ks. kanclerz Andrzej Nowicki. — Idąc za głosem ostatniego soboru i Ojca świętego, przywracamy tę posługę — dodaje.
Najbardziej znanym diakonem w historii jest święty Szczepan, pierwszy męczennik. Diakon może udzielać chrztów, ślubów i przewodniczyć liturgii pogrzebu. Na Zachodzie stali diakoni są od lat. Nie tylko noszą Komunię do mieszkań chorych, ale odprawiają tam liturgię Słowa Bożego. Często zbierają się na niej także chorzy z sąsiednich mieszkań. Diakon może do nich wygłosić homilię.
— Diakoni będą uzupełniać posługę kapłanów, a nie zastępować ich. Podejście świeckich do Ewangelii bywa nieco inne, może mieć bardziej praktyczny wymiar. Spojrzenie na Ewangelię z różnych stron może ją bardziej ludziom przybliżyć — uważa ks. Nowicki. — Poza tym, ci ludzie będą dawać świadectwo wiary w swoich środowiskach. A Kościół dzisiaj potrzebuje świadków! — dodaje.
Czy stali diakoni pojawią się w całej Polsce? Raczej nie. Każdy z biskupów sam podejmie decyzję: czy są oni w jego diecezji potrzebni, czy nie.
— Jestem jednak przekonany, że w każdej diecezji będzie miejsce dla kilkunastu albo kilkudziesięciu diakonów. To tylko kwestia czasu, bo oni po prostu wzbogacają pracę duszpasterską — uważa ks. Dębiec.
opr. mg/mg