Pachnieć Bogiem czy śmierdzieć grzechem?

Młodzi bardzo często pytają o spowiedź. Od tego, jak zostaną potraktowani przez duszpasterzy, zależeć może, czy w przyszłości będą przystępować do tego sakramentu

Rozmowa z ks. dr. Piotrem Jarosiewiczem, dyrektorem Wydziału Młodzieży Kurii Drohiczyńskiej i Diecezjalnym Asystentem KSM.

Młodzi rozmawiają z Księdzem o spowiedzi czy raczej unikają tego tematu? Jaki mają do niej stosunek? Konfesjonał to dla nich sala tortur?

Bardzo dużo młodych „siedzi” na TikToku, więc wrzucam tam codziennie jakąś myśl, cytat albo odpowiadam na ich pytania. Najwięcej osób pyta właśnie o spowiedź. Ich stosunek do tego sakramentu jest zróżnicowany. Sporo zależy od własnego doświadczenia spowiedzi, ale i od tych, którzy są po drugiej stronie kratek konfesjonału. Jeśli młodzi mówią, że konfesjonał to sala tortur, to już wiem, że mają złe przeżycia dotyczące np. spowiednika, który może miał zły dzień, był trudny w rozmowie, czy okazał emocje. Po takim doświadczeniu mówią, że nie chcą drugi raz być uderzeni w policzek. Czytałem gdzieś o młodym chłopaku, który przyszedł do spowiedzi po kilku latach przerwy. Ksiądz z miejsca go skrzyczał. Na pytanie, dlaczego tak długo zwlekał ze spowiedzią, chłopak odparł: „Bo ostatnio spotkałem w konfesjonale podobnego kapłana jak ksiądz, podobnego w sposobie zwracania się i w braku delikatności”.

Spowiedź jest najdelikatniejszym sakramentem. Stosunek wiernych do spowiedzi w dużej mierze zależy od nas, księży; od tego, czy będziemy ludzi podnosić i błogosławić, czy raczej ich deptać. Młodzi mają duże pragnienie relacyjności z Bogiem, ale jest ono przecedzone przez postawę księdza, z którym spotykają się podczas prób dotarcia do Jezusa. W konfesjonale ludzie muszą spotykać kapłanów o prostej świętości, otwartych, rozmodlonych, świadomych, co należy mówić penitentom, a nie pozostających na etapie tego, czego nauczono ich w seminarium. Powinni umieć szukać i rozeznawać, co dla danej osoby będzie potrzebne, dobre i przydatne.

Zapewne wielu rodziców i katechetów usłyszało od młodych: Po co mam iść do spowiedzi? Co mi to da? Jak im mądrze odpowiedzieć?

Nie da się młodemu chłopakowi nakazać, by pokochał jakąś dziewczynę. On najpierw musi chcieć z nią się spotkać, porozmawiać, dać jej czas, poznać z dobrych i złych stron. Doświadczenie Boga zależy od pojemności naszego pragnienia. Jeśli młody człowiek nie chce albo boi się Boga, to czy on jest Jego głodny? To bardzo ważne. Nie da się na siłę wcisnąć jedzenia osobie, która nie jest głodna. Nasze zadanie polega na tym, by tak pięknie żyć Bogiem, aby ludzie sami zechcieli Go doświadczyć, doznać Jego uświęcającej łaski, błogosławieństwa i podniesienia. Kard. Wyszyński mówił, że głodny zawsze wraca do jedzenia. Kiedy z młodymi przejeżdżamy obok obiektów z fast-foodami, zawsze proszą: „zajeźdźmy tam”! Przechodząc obok pewnej rzeczywistości, chcą w niej być. W spowiedzi doświadczamy uwolnienia z grzechu, więc chcemy doznawać tego ciągle na nowo. Egzorcysta ks. Leszek Misiarczyk zaznacza, że osoby, które były opętane, weszły na samo dno grzechu. Po egzorcyzmie i spowiedzi nie trzeba ich zmuszać do sakramentu pokuty, bo one doświadczyły totalnego dna i tego, że zostali z niego podniesieni przez Chrystusa. On ich wyzwolił, pobłogosławił i puścił w świat. Teraz nie chcą wracać do bagna grzechu.

Przygotowuję młodych do bierzmowania. Pozwoliłem, by do spowiedzi przystąpili przynajmniej cztery razy do roku. W jednej z grup był chłopak, który na oko był bardzo w porządku. Uczestniczył we wszystkich spotkaniach. Po bierzmowaniu (!) przyszedł do mnie i powiedział: „Podrobiłem w indeksie podpisy potwierdzające spowiedź. Co z moim bierzmowaniem? Jest ważne? Nie mogłem się przemóc, by przyjść do konfesjonału”.

Musimy podprowadzić młodych pod próbę zauroczenia Bogiem, jednak to, czy ono przemieni się w zakochanie, od nas już nie zależy. Powinniśmy mówić o miłosierdziu i ciągle szukać sposobów dotarcia do młodych. Po jednym z materiałów na TikToku o spowiedź poprosiła mnie dziewczyna, która odwlekała ją przez 12 lat. Dziękowała za udostępniane treści. Napisała: „Zwlekałam, bo bałam się, że nikt mnie nie wysłucha, obawiałam się tego, jak ksiądz na mnie spojrzy, co powie”. My - księża, siostry zakonne i ludzie świeccy, którzy jesteśmy blisko Kościoła - musimy postarać się o to, by ludzie mieli możliwość spowiadania się, musimy tworzyć przestrzeń do zauroczenia Bogiem, doświadczenia Jego miłości.

To nie jest łatwe...

Św. Teresa Wielka dała ciekawy przykład. Mówiła: wiadro przymocowane do studni może stać obok niej, być wpuszczone na dół i leżeć na powierzchni wody albo być w niej zanurzone. My jesteśmy wiadrem, Kościół studnią, a Bóg wodą. Szatan będzie robił wszystko, by wiadro stało na zewnątrz. On chce, byśmy pozbyli się wiary, robi wszystko, by wyprowadzić nas z Kościoła. Wiadro nie może stać przy studni albo leżeć na wodzie. Musi być w niej zanurzone, ale nie tylko z zewnątrz. Młodzi, którzy dziś są jeszcze w Kościele, nie spowiadają się. Woda dotyka ich z tylko z zewnątrz. Co z tego, że mają złożone ręce, skoro nie wyzbywają się grzechu, który oddala ich od Boga? Musimy sprawić, by mieli w sobie pragnienie doznania Jego miłości. Powinniśmy dzielić się z nimi naszym doświadczeniem Pana i robić wszystko, by byli w Nim zanurzeni.

Z jakich jeszcze powodów młodzi omijają konfesjonał?

Po pierwsze - z powodu własnych trudności i wątpliwości. Po drugie - z powodu postawy spowiedników. W jednym z komentarzy przeczytałem: „Poszłam do spowiedzi po 20 latach i ksiądz powiedział, że jestem niegodna rozgrzeszenia”. Przecież z takich ludzi trzeba się cieszyć, a nie odpychać! Cieszyć, bo się przemogli, przyszli, przyznali do grzechu. Ojciec syna marnotrawnego wyglądał go codziennie i nie powiedział mu, że jest niegodny. My, księża, mamy za zadanie czerpać jak najwięcej z Pisma Świętego i potem przekazywać to ludziom, a nie głosić swoje wymysły. Czy Jezus odesłał dobrego łotra, św. Pawła, Zacheusza czy Marię Magdalenę? Przez naszą głupotę czy zmęczenie sprawiamy nieraz, że ludzie odchodzą od Kościoła. Powinniśmy raczej uklęknąć przed tym, kto wraca po latach, i dać im żywego Boga.

Druga sprawa - osoby, które przygotowują innych do sakramentu pokuty, powinny nieustannie mówić, że na spowiedzi trzeba wyznać wszystkie grzechy, że należy też zwracać uwagę na częstotliwość i jakość grzechów. Ważne jest również to, w jaki sposób podchodzimy do spowiedzi - czy faktycznie chcemy się ze wszystkiego oczyścić. Wyobraź sobie, że masz trzy worki brudnych ubrań. Z dwóch wybierasz ciuchy do prania, a trzeci zostawiasz. Albo... masz trzy worki śmieci. Dwa wyrzucasz, jeden zostawiasz w domu. Zajmuje tylko miejsce i brzydko pachnie. Zastanów się więc: chcesz pachnieć Bogiem czy śmierdzieć grzechem?

A czy młodzi ludzie mają poczucie grzechu?

Tak, ale świat im podpowiada, żeby z nim nic nie robić. Pytam ich nieraz: chcecie się zbawić czy zabawiać? Jeśli chcę się zbawić, to wiedząc o tym, co jest grzechem, nie wchodzę w niego. Jeśli pragnę się zabawiać, to i tak wejdę w zło. Wróćmy do wiadra i studni. Szatan robi wszystko, by nas z niej wyprowadzić, ale my nie lubimy pustki. Puste wiadro szybko się czymś zapełni. Jeśli brakuje w nas wody, czyli Boga i doświadczenia Kościoła, to szybko wypełnimy się śmieciami tego świata.

Pytają, jak często powinni się spowiadać?

Tak, dość często. Brakuje im kierownictwa duchowego. To przepaść, którą powinniśmy zagospodarować. Jeśli nie widzę tarczy, to trudno trafić w cel. Co z tego, że mam lotki? Jeśli nie mam kierownika, rzucam na oślep. Młodzi pytają, jak się spowiadać i u kogo. To pokazuje, że... nie spowiadają się albo nie mają kierowników, którzy ich poprowadzą. Jak ma być dobrze, skoro ktoś chodzi do szkoły, ale nie słucha nauczyciela i nie przychodzi na lekcje, tylko cały czas siedzi na korytarzu? Pytają, czy wejść do klasy, ale nie wchodzą. Problemem polega też na tym, że młodzi podważają to, co mówią biskupi, wyszydzają papieża, wyśmiewają się z księży. Taką postawą zdają się mówić: ten nauczyciel nie jest w stanie mnie niczego nauczyć i nawet nie wchodzą do klasy, nie chcą słuchać, skonfrontować się. Ludzie pytają, jak się spowiadać, ale nie spowiadają się. Pytają o kierownika, ale go nie mają. Bez trenera mamy tylko: rób ta, co chceta! Przecież tego, co jest ważne, nie czynimy spontanicznie, np. nie bierzemy w ten sposób ślubu czy nie idziemy do seminarium. Podobnie jest z życiem duchowym. Jeśli będę jak wiadro unoszące się na powierzchni, stanę się letni.

Przed nami jest konkretna robota! Trzeba nam czynić wszystko, by młodzi zauroczyli się Bogiem. Jeśli naprawdę Go zasmakują, to wejdą w głębię modlitwy, spowiedzi i kierownictwa. Zachęcam tych, którzy będą to czytać, by poważnie pomyśleli o stałym kierownictwie czy stałym spowiadaniu się. Zajmijmy się sobą! Nikt nie zrobi tego lepiej niż my sami.

Dziękuję za rozmowę!

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama