Cenna pomoc dla niesłyszących

Rozmowa z prof. Bogdanem Szczepankowskim, autorem "Słownika liturgicznego języka migowego"

— Pierwsze prace przygotowawcze do wydania słownika rozpoczęły się przed dziesięcioma laty...

Tak, to prawda. Prace przygotowawcze rozpoczęły się w lutym 1991 roku, kiedy to z inicjatywy ks. Mariana Mikołajczaka, warszawskiego duszpasterza niesłyszących, została zorganizowana ogólnopolska konferencja unifikacyjna, w której wzięło udział siedmiu księży, jedna zakonnica oraz sześć osób świeckich, w tym trzy osoby niesłyszące, wszyscy będący wybitnymi specjalistami w zakresie języka migowego. Naszym zadaniem — a mówię tak, ponieważ i ja uczestniczyłem w tej konferencji — było zunifikowanie znaków polskiego języka migowego niezbędnych w katechezie, duszpasterstwie i liturgii Mszy świętej.

— Na czym polegała ta praca?

Chodziło o ustalenie odpowiednich, jednolitych dla całej Polski znaków języka migowego związanych tematycznie z pojęciami religijnymi. Stosowaliśmy tu trzy różne techniki pracy, w zależności od istnienia niezbędnych znaków migowych.

Wiele pojęć miało swój znak migowy, który odpowiadał nam wszystkim, należało go więc tylko zatwierdzić, zmodyfikować lub ewentualnie zmienić. Jednak niektóre potrzebne znaki migowe po prostu nie istniały i trzeba je było wymyśleć. Nieraz istniało kilka znaków na określenie jednego pojęcia — różne w różnych regionach kraju — i wtedy musieliśmy wybrać ten najwłaściwszy, najlepiej oddający sens pojęcia. W czasie trzydniowych obrad zunifikowaliśmy ponad 300 znaków języka migowego związanych z religią.

— Dlaczego nie ukazał się wtedy słownik?

Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ nie ja zajmowałem się jego wydaniem. Jednak już w lipcu 1991 r. przygotowałem w roboczej, powielaczowej formie, w nakładzie zaledwie 50 egzemplarzy, „Słownik katechetyczny polskiego języka migowego”, z opisami zunifikowanych podczas konferencji znaków migowych, natomiast same znaki zostały jeszcze w trakcie konferencji zarejestrowane na kasecie wideo. Przed kilku laty ukazała się kolejna próbna wersja słownika, także niskonakładowa, ale już z ilustracjami, jednak ze względu na dużą liczbę błędów wymagała ona znacznych poprawek. „Słownik liturgiczny”, który ponad rok temu trafił do rąk osób zainteresowanych, to zupełnie nowa wersja, zawierająca opisy oraz ilustracje ponad 330 zunifikowanych znaków migowych.

— Skąd pochodzą ilustracje?

Ilustracje zostały stworzone komputerowo przez niesłyszącego informatyka — pana Romualda Szurika. Występuje na nich postać księdza, ale została ona sztucznie wygenerowana przez komputer. Jest to więc postać, która fizycznie nie istnieje.

— Jak Pan sądzi, kto powinien korzystać z tego słownika?

Oczywiście duszpasterze niesłyszących, a także klerycy, którzy widzą swą przyszłość w pracy duszpasterskiej z niesłyszącymi, następnie katecheci pracujący z dziećmi i młodzieżą niesłyszącą — jest wśród nich także wiele osób świeckich. Głównymi jednak odbiorcami słownika będą zapewne same osoby niesłyszące. Byłoby niewątpliwie cenne, gdyby słownik ten znalazł się w każdej katolickiej rodzinie niesłyszących lub w rodzinie mającej niesłyszące dziecko.

— Jakich innych pomocy brakuje, Pana zdaniem, osobom zaangażowanym w pracę duszpasterską wśród niesłyszących?

Mogę wypowiadać się tylko w zakresie samego komunikowania się, a więc języka migowego. Dominuje w nim dynamika, ruch, a więc najlepszą formą prezentacji znaków migowych nie jest ani opis, ani nawet statyczna ilustracja, lecz forma prezentująca ruch. Wskazane zatem byłoby nagranie słownika na kasety wideo oraz stworzenie jego multimedialnej formy na płycie CD-ROM, z opisami, ilustracjami i animacją komputerową.

Rozmawiała Kornelia Banaś

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama