... Czyli o jakich katechezach marzę
Wiele już razy zastanawiałam się nad znaczeniem katechezy jako przedmiotu szkolnego. Czy istnieje potrzeba nauczania takiego przedmiotu w szkole między lekcjami matematyki, historii czy biologii? Ktoś może pomyśleć, że nie wypada, by religia (jako jedyny przedmiot o Kimś większym od świata rzeczy) była nauczana obok map, wzorów i liczb... Mówią mi o tym czasem koledzy, którzy, podobnie jak ja, uczą się w liceum. Coraz częściej słyszę opinie, według których powinno wystarczyć nam nauczanie religii w salkach parafialnych, jak to miało miejsce w czasie PRL-u. Jest jednak dla mnie oczywiste, że tego typu twierdzenia wypowiadać mogą tylko ludzie o płytkich horyzontach myślenia, albo cynicy. Oczywiście najważniejsze w tej kwestii nie są moje przekonania tylko mocne argumenty. Oto one.
1. Chrześcijanin to ktoś, kto uczy się żyć wszędzie tam, gdzie przebywa
Katecheza jest potrzebna w szkole dlatego, że chrześcijanin ma prawo w każdym środowisku życia otrzymywać pomoc w dorastaniu do chrześcijaństwa, a zatem nie tylko w domu i parafii, lecz również w szkole, w której w niektóre dni przebywa dłużej niż z rodzicami i rodzeństwem. Dorastanie do chrześcijaństwa wymaga codziennie poszerzania wiedzy i umiejętności. Uczeń Chrystusa to przecież ktoś, kto ma mentalność zwycięzcy, czyli chce dorastać do świętości, bo ona jest dla człowieka najpiękniejszą normalnością.
2. Wiara to fundament mojego życia
Podstawą mojego życia jest wiara, która najpełniej przejawia się poprzez osobistą przyjaźń z Bogiem, któremu ufam. Tę przyjaźń z Największym Przyjacielem pragnę wyrażać i umacniać wszędzie tam, gdzie przebywam, a zwłaszcza w miejscach, w których przebywam najczęściej, a zatem w domu i właśnie w szkole. Szkolna katecheza ogromnie pomaga w dorastaniu do dojrzałości wszystkim uczniom, którzy tego pragną. Brak katechezy w szkole mógłby sugerować, że więź z Bogiem i postępowanie zgodne z Ewangelią, to wyłącznie prywatna sprawa, która nie wpływa na nasze postawy w szkole i innych środowiskach.
To normalne, że pogłębianie wiedzy o Bogu i człowieku oraz uczenie się miłości do Boga i człowieka ma miejsce tam, gdzie uczę się wiedzy o świecie oraz postawy wobec otaczającej mnie rzeczywistości. Tylko zintegrowanie jednej i drugiej wiedzy może sprawić, że osiągnę mądrość potrzebną do realizacji Bożego i mojego marzenia — by żyć w świętości i wolności.
3. Rozwój w grupie rówieśniczej
Ważny jest też fakt, że szkoła to miejsce rozwoju kontaktów z rówieśnikami. Również w ramach katechezy parafialnej spotykają się rówieśnicy, jednak spotkania w szkole mają pewną przewagę. Otóż spotkania formacyjne w parafii nie wiążą się bezpośrednio z naszymi codziennymi obowiązkami i nie weryfikują nas i naszej dojrzałości chrześcijańskiej tak bardzo, jak pobyt w szkole. To właśnie postawa w czasie lekcji weryfikuje naszą pracowitość, odpowiedzialność, uczciwość, sposób odnoszenia się do drugiego człowieka. Katecheza szkolna ma zatem miejsce w tym środowisku, w którym nie tylko mogę myśleć i modlić się, ale w którym pracuję i sprawdzam moją dojrzałość w kontakcie z innymi ludźmi. Gdy uczę się o kryteriach chrześcijańskiej miłości i odpowiedzialności nie w sposób oderwany od życia, ale w kontekście zajęć i obowiązków szkolnych, wtedy łatwiej jest mi stawiać sobie szlachetne wymagania oraz mobilizować się pozytywną postawą moich rówieśników.
4. Czas to rozwój
Jestem obecnie uczennicą I klasy liceum ogólnokształcącego. Tygodniowo mam średnio 36 godzin lekcyjnych w szkole. Do tego dochodzi obowiązkowe odrabianie pisemnych prac domowych, lektury książek i inne formy uczenia się w domu. Każdy uczeń wie, że jego codzienne życie toczy się w szkole i wokół spraw szkolonych. W tej sytuacji niektórzy stawiają pytanie: Może lepiej byłoby zrezygnować z religii w szkole, gdyż wówczas dwa razy w tygodniu uczniowie kończyliby lekcje wcześniej i mieli więcej czasu...
Gdy słyszę takie propozycje, wtedy przypominam sobie uroczy, a jednocześnie ważny fragment „Małego Księcia”. Otóż w jednej ze scen tej książki tytułowy bohater spotyka kupca, który sprzedaje pigułki zaspokajające pragnienie. Połknięcie jednej pigułki sprawia, że przez cały tydzień człowiek nie odczuwa pragnienia. W tej sposób każdy z nas może zaoszczędzić średnio w tygodniu aż 53 minuty. Słysząc tego typu entuzjastyczną reklamę pigułek, Mały Książę przez chwilę zamyślił się, a po chwili powiedział: „Gdybym miał pięćdziesiąt trzy minuty czasu, poszedłbym powolutku w kierunku studni...”.
Właśnie! Czas mamy po to, żeby się rozwijać. Żeby iść bez pośpiechu nie tylko w kierunku studni wiedzy i wykształcenia, ale także w kierunku studni mądrości (to nie to samo!) i miłości. Do pełnego rozwoju nie wystarczy znajomość biologii czy chemii. Potrzebny jest kontakt z Bogiem, który każdego z nas rozumie i kocha bardziej niż my potrafimy rozumieć i kochać samych siebie. Właśnie dlatego religia w szkole jest ważnym elementem rozwoju młodego człowieka. Czas warto zaoszczędzać, ale nie na tym, co pomaga nam żyć, lecz raczej na tym, co nam szkodzi.
5. Jakie katechezy i jaki katecheta?
Zauważamy coraz większe zróżnicowanie postaw uczniów wobec katechezy. Sporo jest takich, którzy w czasie katechezy są aktywni i solidnie wykorzystują zdobyte tutaj treści i umiejętności dla własnego rozwoju. Są jednak i tacy, którzy okazują obojętność wobec tego, co dzieje się w czasie katechezy i traktują te zajęcia jako mało ważne. To zróżnicowanie postaw nie jest jednak specyfiką katechezy w szkole. Ono ma miejsce również w czasie katechez czy innych spotkań formacyjnych w parafii.
Zaangażowanie w katechezę zależy od rodziców i katechetów oraz od samego ucznia. Najpierw zależy ono od rodziców i od stylu wychowania w domu rodzinnym. Jeśli rodzice pomagają swoim synom i córkom, by zafascynowali się przyjaźnią z Bogiem, to ich dzieci będą traktować katechezę jako najważniejszą godzinę w szkole. Zaangażowanie w katechezę zależy też w dużym stopniu od katechetów, od ich kompetencji oraz sposobu ukazywania Boga, Jego prawdy o człowieku i Jego miłości do człowieka. Ważne są metody aktywizujące, a jeszcze bardziej ważne jest wypływanie na głębię, czyli ukazywanie bogactwa konkretów, bez których nie można myśleć i kochać jak Chrystus.
Nie wystarczy, że katecheta jest kimś dobrym i życzliwym. Równie ważne jest, żeby strzegł się naiwności, żeby był dynamiczny, pewny siebie, żeby fascynował uczniów swoją wiedzą, sposobem bycia oraz radością, jaką czerpie z chrześcijaństwa. W ten sposób jest w stanie umocnić tych uczniów, którzy już mają pogłębione więzi z Chrystusem oraz zachęcić do poznania Chrystusa tych, którzy zachowują dystans wobec Kościoła.
Oceniana na katechezie wiedza nie powinna ograniczać się do przepytywania z katechizmu, gdyż wówczas ci uczniowie, którzy chodzą na religię tylko dla tak zwanego „świętego spokoju”, kojarzą sobie chrześcijaństwo z jakimiś regułkami, a nie z fascynującą Miłością, be której nie możemy być szczęśliwi. Klasówki powinny mieć taką formę, żeby pomagać uczniom w wypływaniu na głębię myśli, więzi i wartości. Ważne jest także to, by modlitwa przed katechezą i na zakończenie była wypowiadana własnymi słowami katechety lub uczniów. Modlitwa spontaniczna ułatwia osobiste spotkanie z Bogiem, a jednocześnie pomaga nam odkrywać nasze największe marzenia, pragnienia i aspiracje. Mój wymarzony katecheta to ktoś, kto ma radosny wyraz twarzy i pewny siebie ton głosu (bo głosi Dobrą Nowinę, a nie własne poglądy!). To ktoś spontaniczny, życzliwy, cierpliwy i stanowczy oraz szczery i otwarty na pytania uczniów. Mój wymarzony katecheta to ktoś, kto najpierw osiąga sukcesy w wychowaniu samego siebie. To ktoś, kto delikatnie i odważnie przyprowadza mnie do Chrystusa.
Zachęcam do przeczytania na ten temat książki pt. „Anioł radości”. To powieść dla młodzieży, w której główny bohater opisuje takie katechezy, które nawet uczniów cynicznych i powierzchownych intrygowały i zmuszały do myślenia: „Nasz nowy katecheta stworzył taki rodzinny nastrój i przysłuchiwał się każdemu z nas z takim zaciekawieniem, że nawet ja zdołałem co nieco powiedzieć na mój temat. Gdy wszyscy się już wypowiedzieli, wtedy ksiądz Marek podziękował nam za zaufanie i powiedział, że chce się teraz za nas pomodlić. Wstaliśmy, a on zaczął po prostu opowiadać Tobie o każdym z nas.”
Katecheza w szkole powinna być wydarzeniem, które fascynuje spotkaniami z Bogiem — Miłością. Moim marzeniem jest to, żeby każda taka lekcja pomagała uczniom i katechetom (!) rosnąć w głąb tajemnicy człowieka, którego Bóg pokochał nad życie i którego zaprasza do życia w radości i świętości dzieci Bożych.
Zakończenie
Mam nadzieję, że powyższe argumenty wyjaśniają, dlaczego katecheza w szkole jest ważną pomocą w dorastaniu do dojrzałości. Czy w takim razie powinno się zupełnie zrezygnować z katechezy parafialnej? Oczywiście, że nie. Dla przykładu, bardzo potrzebne są w parafii katechezy dla dzieci i młodzieży, które przygotowują bezpośrednio do sakramentów inicjacji oraz do małżeństwa. Konieczna jest też katecheza dorosłych, zwłaszcza naszych rodziców, bo najłatwiej myśleć, kochać i modlić się w rodzinie, w której wszyscy pogłębiają swoją więź z Bogiem. W każdym przypadku osoba prowadząca katechezę powinna fascynować Chrystusem! A będzie tak zawsze, gdy katecheta nie przedstawia karykatury Boga, tylko prawdziwego Boga, który kocha nas nad życie i który uczy nas żyć. Czytelnikom oraz sobie życzę radości z poznawania na katechezie kochającego (a nie katechizującego) Boga! Najlepsza katecheza to przyprowadzanie do Bożej Miłości, bez której nie ma ludzkiej miłości.
opr. mg/mg