O nekrobiznesie i coraz dziwniejszych pomysłach pogrzebowych
Pierścionek z prochów ukochanej babci, nagrobek wyposażony w odtwarzacz wideo, trumna z minibarkiem, ludzkie prochy na orbicie...
Niestety, nie są to fragmenty scenariusza czarnej komedii, ale usługi, które można już dziś zamówić w jednym z najdynamiczniej rozwijających się biznesów, jakim są usługi pogrzebowe.
Pogrzeb jest momentem, w którym najbardziej powinna liczyć się tradycja, poszanowanie osoby zmarłej, a także godne jej pożegnanie. Europejskie trendy związane z pochówkiem zmarłych coraz częściej jednak nas szokują. Jak bowiem ocenić choćby możliwość noszenia pierścionka, wisiorka lub breloczka z diamentem wykonanym z prochów ukochanej osoby? Moda na biżuterię wyrabianą z prochów bliskich zmarłych najpierw zapanowała na rynku pogrzebowym Stanów Zjednoczonych, nieco później dotarła i szybko opanowała zachodnią Europę. Teraz jest już w Polsce.
Tego rodzaju usługę wprowadza np. jeden z łódzkich zakładów funeralnych. Jego właściciel, Tomasz Salski, tłumaczy, że chodziło mu o poszerzenie oferty jego zakładu, który ma nadążać za różnorodnością usług oferowanych przez zakłady pogrzebowe na Zachodzie. Wykonanie diamentu z prochów najbliższej osoby, w zależności od wyboru biżuterii, to wydatek między 4 a 20 tys. euro...
Na kremowanie zwłok, mimo coraz większej akceptacji naszego społeczeństwa, w dalszym ciągu decyduje się niewiele osób. W ocenie Salskiego, kremacje stanowią zaledwie pięć procent wszystkich pochówków w Polsce.
Urny z prochami najczęściej chowane są w kolumbariach wzniesionych na cmentarzach, w specjalnych kwaterach ziemnych, a także w grobach konwencjonalnych. Istnieje także możliwość rozsypania prochów bliskich na tzw. polach czy w ogrodach pamięci, znajdujących się na terenie cmentarzy.
W Szwajcarii rodzina nie tylko może zakopać prochy swojego zmarłego na cmentarzu, ale także pod drzewem, skałą czy nad potokiem, które znajdują się na specjalnie do tego przeznaczonych wielohektarowych działkach, najczęściej położonych wysoko w górach.
Jedna ze szwedzkich firm zajmujących się pochówkami proponuje całkiem inny sposób spopielania zwłok. Ciało zmarłego umieszcza się w ciekłym azocie, gdzie w temperaturze bliskiej 200 stopni Celsjusza poniżej zera ulega ono kruszeniu. Przy pomocy wibracji wywołanych ultradźwiękami zwłoki zamieniają się w proch. Ludzka pomysłowość w odchodzeniu od tradycji nie zna granic... Dwaj młodzi Polacy założyli w Nowym Jorku zakład pogrzebowy specjalizujący się w spopielaniu zwłok poprzez umieszczenie ich w... kraterze czynnego wulkanu. Z kolei przedstawiciele amerykańskiej firmy Space Services z Houston uważają, że nasze ciała po śmierci powinny spoczywać bliżej nieba, dlatego zakład wyspecjalizował się w wystrzeliwaniu prochów ludzkich w kosmos. Natomiast niemiecki klub sportowy HSV ma zamiar uruchomić cmentarz dla swoich najwierniejszych kibiców, którzy będą mogli spocząć na wieki zaledwie kilkanaście metrów od głównego wejścia na ukochany stadion.
Niestety, dla pieniędzy ludzie gotowi są posunąć się bardzo daleko. Z grzebania zmarłych coraz częściej czyni się dziś „targowisko próżności" epatujące tanimi świecidełkami i wymyślnymi sposobami grzebania,
w jakich prześcigają się zakłady funeralne. W Kanadzie za pośrednictwem sieci komputerowej można nie tylko zorganizować cały pogrzeb i za niego zapłacić, ale też zamówić jego internetową transmisję. Podobnie jest w australijskim mieście Perth, gdzie nikogo nie dziwi fakt możliwości oglądania pogrzebu w Internecie. Pomysłodawcy tego projektu twierdzą, że jest to idealna oferta dla ludzi chorych, starszych oraz rodzin, które nie mogą brać bezpośredniego udziału w uroczystości pogrzebowej. Amerykanie oczywiście posunęli się jeszcze dalej i już niebawem w ich telewizjach kablowych ruszy specjalny kanał funeralny, który oczywiście będzie transmitował wyłącznie te uroczystości. Jakby tego było mało, także amerykańska stacja A&E w swoim programie „Family Plots" jako pierwsza w świecie zaczęła emitować reality show, którego tematem jest życie rodziny prowadzącej dom pogrzebowy w San Diego.
Mieszkańcom Ghany z kolei już nie wystarczają zwykłe trumny, coraz częściej chcą spoczywać w dość wyszukanych „dziełach sztuki". Dużą popularnością w tym zachodnioafrykańskim państwie cieszą się trumny w kształcie luksusowego samochodu, samolotu, butelki do piwa, opakowania pasty do zębów, ryby czy buta firmy Adidas.
Słynny stał się 87-letni Angel Hays, który zaprojektował własną trumnę zaopatrzoną m.in. w alarm uruchamiający się pod wpływem ruchu, minibarek, system wentylacyjny oraz zapasy wody i żywności. Natomiast dość makabrycznym wydaje się pomysł Roberta Barrowsa z Kalifornii ubiegającego się o przyznanie patentu na produkcję nagrobków wyposażonych w odtwarzacz wideo, dzięki któremu bliscy będą mogli usłyszeć głos zmarłego zza grobu.
Pozostaje mieć nadzieję, że nadejdzie opamiętanie w rozwijaniu i wyszukiwaniu coraz dziwniejszych, czasem upiornych trendów związanych z grzebaniem naszych zmarłych, którzy już przed nimi bronić się nie mogą. Z pewnością dla nich najważniejsze bowiem jest to, aby mogli spokojnie spoczywać w zaciszu naszych serc.
Korzystałam z internetowych stron polskiego miesięcznika branży pogrzebowej „Kultura pogrzebu".
Dziwne znaki czasu
Ksiądz Szymon Stułkowski, doktor teologii WT UAM
- Od wieków ludzie różnych kultur wypracowywali odmienne sposoby obchodzenia się z ciałem osoby zmarłej. Najlepszym tego dowodem są wykopaliska archeologiczne, w których odkrycie grobów daje możliwość powiedzenia bardzo wiele o ludziach, którzy kiedyś zamieszkiwali badane tereny.
Dziwne, a niekiedy szokujące sposoby obchodzenia się ze zwłokami ludzkimi, o których słyszymy współcześnie, stanowią - mam taką nadzieję - rzadkość. Nie znaczy to wcale, że nie mogą stać się czymś powszechnym w naszej kulturze. Nie wolno zapominać, że za takimi formami pochówku stoi biznes, chęć zysku. Sądzę, że jeszcze niejeden pomysł nas zaskoczy. Ludzka wyobraźnia, podsycana chęcią zbicia kapitału, nie zna granic. Przy okazji usłyszymy jeszcze wiele wyszukanych komentarzy wskazujących na troskę o osobę w żałobie i na możliwość pielęgnowania pamięci o zmarłych (choćby poprzez noszenie ich prochów w pierścionku czy sygnecie). Można mówić o dwóch współczesnych fenomenach związanych z losem ciała osoby zmarłej. Zauważamy je w Europie, zwłaszcza u naszych zachodnich sąsiadów. Pierwszy, to coraz powszechniejszy zwyczaj tzw. anonimowych pogrzebów (w Berlinie jest to ok. 50 procent wszystkich pochówków). Praktyka ta polega na tym, że urnę z prochami osoby zmarłej zakopuje się na polu porośniętym trawą, bez jakiegokolwiek zewnętrznego oznaczenia, gdzie urna się znajduje. Jeśli ktoś przyniesie kwiaty lub znicz, ustawia je na brzegu trawiastej łączki, ponieważ po jakimś czasie nikt już nie pamięta, gdzie dokładnie zakopano urnę. Coraz więcej ludzi nie życzy sobie, by ktokolwiek wiedział, gdzie będzie pochowane ich ciało. To bardzo dziwny znak czasu, którego nie można lekceważyć.
Drugi fenomen to ogromna popularność wystawy zatytułowanej „Świat ciała", a będącej niczym innym jak prezentacją, w bardzo atrakcyjny sposób, specjalnie spreparowanych zwłok ludzkich. Pomimo licznych protestów tłumy ludzi odwiedzają tę wędrującą po świecie wystawę martwych ciał. To kolejny znak czasu wskazujący na zachodzące w naszej kulturze zmiany.
Mimo tych wszystkich dziwnych zjawisk bardzo mocno brzmią mi w uszach słowa zaprzyjaźnionego jezuity z Berlina: „Nasze najważniejsze ambony stoją dzisiaj na cmentarzach". Pogrzeby gromadzą tam ciągle jeszcze sporo ludzi, dużo więcej niż niedzielne liturgie Mszy św. Cmentarz staje się więc bardzo ważnym miejscem przepowiadania Ewangelii.
Doceniajmy naszą piękną tradycję nawiedzania cmentarzy i pielęgnowania grobów. Pomagajmy sobie pogłębiać to doświadczenie, tak by wiodło nas ono ku wieczności.
opr. mg/mg