W połowie kwietnia 2015 r. odbędzie się w Łodzi międzynarodowy kongres, organizowany przez Komisję ds. Katechizacji, Szkół i Uniwersytetów - to ważne wydarzenie dotyczące w kontekście postępującej dechrystianizacji Europy
W połowie kwietnia 2015 r. odbędzie się w Łodzi międzynarodowy kongres, organizowany przez Komisję ds. Katechizacji, Szkół i Uniwersytetów Rady Konferencji Biskupów Europy (CCEE), poświęcony życiu.
KS. IRENEUSZ SKUBIŚ: — Reprezentują Księża europejską strukturę zrzeszającą przedstawicieli Kościołów partykularnych. Jakie cele stawia sobie ta instytucja i jakimi środkami je realizuje?
KS. MICHEL REMERY: — W skład Rady Konferencji Biskupów Europy wchodzą biskupi z ok. 45 europejskich krajów. Są to przewodniczący Episkopatów oraz przedstawiciele tych krajów, gdzie Konferencji Episkopatu nie ma — m.in. Luksemburga czy Monako. Sekretariat Rady ma siedzibę w Szwajcarii, w Sankt Gallen. Naszym zadaniem jest pomoc biskupom w Europie w stawianiu czoła pojawiającym się wyzwaniom oraz praca na rzecz jedności w Europie. Nasza działalność obejmuje również duszpasterską opiekę nad ludźmi młodymi, zwłaszcza tymi, którzy studiują, pomaganie w rozwijaniu ich powołania oraz budowanie społecznej komunikacji między nimi. Aby osiągnąć ten cel, pracujemy w czterech komisjach. Każda zajmuje się inną problematyką: jedna jest odpowiedzialna za środki społecznego przekazu, druga za powołania kapłańskie, trzecia za organizację „Caritas in Veritate”. Czwarta komisja zajmuje się problematyką edukacji — szkołami i uniwersytetami. W obrębie tej komisji działają trzy sekcje zajmujące się, odpowiednio, katechezą, szkołami katolickimi i uniwersytetami (duszpasterstwem akademickim i katechezą).
ABP MAREK JĘDRASZEWSKI: — W większości Konferencji Episkopatów europejskich są biskupi odpowiedzialni za duszpasterstwo akademickie, ponadto każda konferencja ma tzw. delegata ds. duszpasterstwa akademickiego. Co roku w różnych miejscach Europy odbywają się spotkania tych delegatów, a co kilka lat odbywa się kongres, na który przyjeżdżają biskupi odpowiedzialni za duszpasterstwo akademickie, a także delegaci, profesorowie, studenci. Takie europejskie spotkania mają duże znaczenie wobec wyzwań współczesności.
— Jak Księża postrzegają doświadczenie wiary w Europie?
KS. LEON Ó GIOLLÁINE SJ: — Zauważamy rosnącą sekularyzację. Ma to przełożenie na stosunek do życia, zwłaszcza w odniesieniu do dzieci nienarodzonych — w postaci aborcji, oraz w odniesieniu do ludzi starszych i ciężko chorych, wobec których próbuje stosować się eutanazję. Problemem jest również rosnąca liczba samobójstw wśród ludzi młodych — wyraźnie wskazują na to statystyki wielu europejskich krajów. W przyszłym roku nasz kongres będzie dotyczył problematyki ludzkiego życia — jego wartości i sensu — tak jak ona jest postrzegana w różnych środowiskach akademickich Europy. Pragniemy spojrzeć na to także w pespektywie ewangelizacji wśród ludzi młodych. Doświadczenie wiary jest udziałem różnych ludzi, także tych, którzy żyją w krajach o dużym stopniu sekularyzacji. Tam też można spotkać wielu młodych, którzy bardzo mocno żyją swoją wiarą i modlitwą.
— Duszpasterstwo akademickie ma w tej dziedzinie duże możliwości — tak sądzę na podstawie moich 16-letnich doświadczeń jako duszpasterza akademickiego w Częstochowie. Czy obserwują Księża środowiska, ośrodki duszpasterskie, które potrafią wyzwalać wiarę silną i apostolską?
KS. MICHEL REMERY: — Możemy podać wiele przykładów lokalnych inicjatyw skierowanych do ludzi młodych w języku dla nich zrozumiałym. Zauważamy problem sekularyzacji, ale widzimy też młodych ludzi otwartych na słuchanie, na to, co chcemy im przekazać. Ważne jest, żeby wszelkie nasze inicjatywy odnosiły się do osób młodych z wielką serdecznością i życzliwością.
ABP MAREK JĘDRASZEWSKI: — Wiem, że ks. Michel, mówiąc o tym, ma za sobą bardzo ważne osobiste doświadczenie — właśnie jako młody holenderski kapłan. Może Ksiądz zechciałby się nim z nami podzielić?
KS. MICHEL REMERY: — Studiowałem architekturę. W 1995 r. przez jednego z księży zostałem zaproszony do Manili na ŚDM z Ojcem Świętym Janem Pawłem II. Należałem do tej grupy młodych ludzi, która przygotowywała specjalne przesłanie do Papieża. Miało ono być syntezą doświadczeń młodych ludzi przebywających wtedy w Manili. W istocie było to przesłanie sprowadzające się do stwierdzenia: „Chcemy spotkać Chrystusa, żyć Chrystusem i żyjąc z Chrystusem, przekazywać to doświadczenie całemu światu”. Problem polegał na tym, że pochodziłem ze środowiska mocno zsekularyzowanego, typowego dla Holandii tamtego czasu. Przyjechałem do Manili z nastawieniem dość krytycznym wobec Kościoła i chrześcijaństwa. W Manili doświadczyłem po raz pierwszy, że wiara to jest coś, czym żyje się rzeczywiście. Doświadczyłem przy tym czegoś bardzo ważnego: aby wierzyć, trzeba żyć z Chrystusem, i trzeba to przeżywać razem z innymi, a nie tylko samemu. To było piękne doświadczenie. Momentem decydującym były chwile, w czasie których wobec Ojca Świętego Jana Pawła II, wobec milionów młodych ludzi uczestniczących w Światowych Dniach Młodzieży w Manili i wobec dziennikarzy, którzy relacjonowali spotkanie na cały świat, czytałem to orędzie. Mówiłem, że my, młodzi, będąc tam, czujemy się odpowiedzialni za to, co chcemy przekazać światu. Główna myśl przesłania sprowadzała się do tego, że chcemy żyć z Chrystusem, razem, w Jego Kościele. I to przesłanie wiary chcemy nieść dla innych i wobec innych. Bardzo przeżywałem ten moment. Miałem przecież wiele wątpliwości odnośnie do tekstu, który został przygotowany. Stałem 25 metrów od Papieża. Dostrzegłem, że Papież przywołuje mnie do siebie. Podszedłem. Byłem tuż przed Ojcem Świętym. Patrzył prosto w moje oczy. — Dziękuję ci za to piękne przesłanie — powiedział. Patrzył przenikliwie, miałem wrażenie, że mnie przenikał do środka. I dodał: — Jestem pewien, że ty możesz to zrobić. Jest to trudne, ale możliwe, i ty to możesz zrobić!
Z tym przesłaniem wróciłem do Holandii. Skończyłem architekturę. Pracowałem przez kilka lat w różnych ważnych przedsiębiorstwach związanych z przemysłem lotniczym. Ale czułem, że czegoś w moim życiu brakuje, że to nie jest to, o co chodzi. Początkiem mojego nawrócenia w Manili było doświadczenie, że trzeba żyć z Chrystusem, w Kościele, razem z innymi. Zrozumiałem, że muszę zostać kapłanem. Po kilku latach zostałem wyświęcony. Całe moje dotychczasowe życie kapłańskie było naznaczone pracą z młodymi. Jeżeli jest ktoś, kto mówi, kim jest Chrystus, jak pięknie jest żyć z Chrystusem, i jednocześnie nie boi się pytań — to młodzi chcą słuchać. Kapłanem jestem już 9 lat.
— Jak Ksiądz sądzi, co jest prawdziwą przyczyną sekularyzacji?
KS. MICHEL REMERY: — Trudno dać precyzyjną odpowiedź. Bardzo ważny jest wpływ społeczności, w której się żyje, i kultury ostatnich dziesięcioleci. Z jednej strony człowiek jest wychowywany, żeby żył na własną odpowiedzialność. Coraz bardziej złożone społeczeństwo kładzie akcent na indywidualizm poszczególnych ludzi. Z drugiej strony wiele naszych potrzeb jest zaspokajanych bez większych problemów. Oczywiście, są problemy braku pracy, ubóstwa, chorób... Musimy robić wszystko, co w naszej mocy, żeby je rozwiązywać, chociażby problemy cierpienia, ale bywa czasem, że przyjmujemy mentalność inżynierów sprowadzającą się do refleksji: jak rozwiązać problem. Dużo trudniej jest nam zaakceptować problemy. Zamiast szukać kontaktów z innymi w sytuacjach trudnych, człowiek zamyka się w sobie. Ta postawa wpływa także na naszą postawę wobec Boga. Zamiast rozumieć, że w sytuacjach trudnych musimy się na Niego otworzyć, uciekamy od Niego, zamykając się w sobie.
Rezultatem takiej postawy jest niemożność wejścia w relacje z innymi. Nie jesteśmy w stanie otworzyć się na innych, być z kimś innym. Nie jesteśmy w stanie zaakceptować tego, że możemy być od kogoś zależni. Jeżeli nie potrafimy przeżywać problemów w relacjach międzyludzkich, tym bardziej nie jesteśmy w stanie zaakceptować tego, że możemy być zależni od Boga.
Dlatego tak ważną rzeczą w naszych relacjach z młodymi jest wychodzenie od ich punktu widzenia, od ich pytań, niekiedy bardzo konkretnych i naturalnych, by pokazać, że jest możliwa relacja z Panem Bogiem, i że to wyzwala człowieka. Młodzi mają bardzo wiele pytań. Wielokrotnie jest tak, że sami nie są w stanie zrozumieć, iż za ich pragnieniami i oczekiwaniami stoi głód Pana Boga. Mamy w sobie pragnienie Boga. Chodzi więc o to, żeby je w sobie odkryć, właściwie nazwać i w konsekwencji do Pana Boga dążyć. Żeby znaleźć prawdziwe szczęście, trzeba znaleźć Pana Boga.
— Czy duszpasterstwo, które obserwujemy w Europie, jest przygotowane do indywidualnego prowadzenia do Boga?
KS. MICHEL REMERY: — Trzeba widzieć dwa wymiary zagadnienia: z jednej strony indywidualizm, o którym mówiliśmy, a z drugiej globalizm, który sprawia, że coraz bardziej stajemy się mieszkańcami jednej małej wioski. Ten globalizm sprawia, że problemy społeczności czy jakiegoś kraju stają się coraz bardziej porównywalne z problemami innych krajów, innych części świata. Jeszcze bardziej nas to utwierdza w tym, że możemy się jedni od drugich uczyć.
— Tematem przyszłorocznego kongresu CCEE będzie „życie”. Czy stosunek do niego jest legitymacją ludzi wiary?
KS. LEON Ó GIOLLÁINE SJ: — To jest przede wszystkim celem naszego kongresu — trzeba widzieć życie w jego całości. Pan Jezus przyszedł po to, żeby nam powiedzieć: daję wam życie po to, abyście mieli to życie i mieli je w pełni. Stąd, oczywiście, bardzo ważne jest, żeby zajmować się różnymi problemami etycznymi związanymi z życiem, obroną życia, problemami aborcji i eutanazji itd., ale chodzi również o to, żeby widzieć życie człowieka w szerszej perspektywie: jak ludzie przeżywają swoje życie. Jeśli to życie jest przeniknięte obecnością Chrystusa — staje się piękne dla każdego człowieka. Jesteśmy wtedy w stanie dzielić się radością naszego życia z innymi i jesteśmy w stanie żyć według tego, czego uczy nas Pan Jezus. Kochać Boga, kochać drugiego człowieka — to żyć według wartości. Nie możemy żyć według wybranych przez siebie zasad moralnych. Musimy zacząć od życia, którym Chrystus chce nas obdarzyć. Nie zmienia to nauczania Kościoła, gdy chodzi o moralność, ale zmienia się punkt wyjścia — jest spotkanie z Chrystusem, które sprawia, że nie jest to spotkanie z jakimiś przepisami prawnymi, etycznymi czy moralnymi, ale to pewien sposób życia — życia z Chrystusem, który nas przemienia, a przez to przemienia cały świat. Punktem wyjścia jest zawsze Jezus Chrystus, który wzywa nas do spotkania z Nim samym, do stworzenia z Nim relacji.
ABP MAREK JĘDRASZEWSKI: — Europejskie spotkania Rady Konferencji Biskupów Europy pozwalają nam poznać problemy, z jakimi borykają się różne Kościoły lokalne na naszym kontynencie. Niekiedy zauważamy ogromne różnice, jakie między nami istnieją, jakie istnieją w poszczególnych krajach. W tym roku w Sarajewie odbyło się spotkanie CCEE poświęcone katechezie, a dokładniej — jak przygotowywać nauczycieli do tego, żeby byli świadkami wiary. W dyskusji dopiero po pewnym czasie zorientowałem się, że poruszane problemy nie dotyczą nauczycieli historii, matematyki, fizyki, ale katechetów: oni mają być świadkami wiary, ale pierwszy problem z nimi polega na tym, aby w ogóle byli oni ludźmi prawdziwie wierzącymi. Dla nas, Polaków, to są rzeczy niewiarygodne. Nikt nie może być u nas nauczycielem religii w szkole, po pierwsze —bez wykształcenia uniwersyteckiego w tej dziedzinie i, po drugie — bez misji nauczania udzielonej mu przez biskupa. Zanim zaś biskup tej misji udzieli, musi mieć moralną pewność, że przyszły nauczyciel religii jest człowiekiem prawdziwie wierzącym. Z drugiej strony istnieją problemy związane z pewnymi strukturami. Opowiadał mi niedawno biskup Albi (Francja) Jean Marie Henri Legrez, że mają w Albi szkołę katolicką, w której dzieci do I Komunii św. przygotowuje protestant. Dyrektor szkoły nie może wiele zrobić, ponieważ szkoła opłacana jest przez samorząd i w jakiejś mierze to on wyznacza nauczycieli. Sam biskup nie ma na to żadnego wpływu. Nam wydaje się to niemożliwe, ale w innych krajach Europy nie jest to takie oczywiste. Poznanie problemów, z jakimi borykają się biskupi innych krajów, ubogaca, niekiedy uczy pokory, jest szansą na poszerzenie własnych horyzontów, daje nowe impulsy i inspiracje. A wszystkich nas ożywia jedno pragnienie: co zrobić, aby Europa mogła wrócić do swych chrześcijańskich korzeni.
opr. mg/mg