Do kapłaństwa idziemy razem

W życiu każdego człowieka przychodzi taki moment, w którym musi zostawić swój dom, to co jest mu bliskie i znane, aby ruszyć w wielką Przygodę, na którą zaprasza go Bóg.

Z ks. dr. Jackiem Nowakiem, Rektorem Wyższego Seminarium Duchownego w Tarnowie oraz Alumnami WSD rozmawia Kajetan Rajski

Księże Rektorze, Diecezja Tarnowska obfituje w powołania…

Od lat nasza diecezja cieszy się błogosławieństwem powołań do Seminarium. To Boży dar, który – jak powiedział Ojciec Święty Benedykt XVI – jest przejawem wielkiego planu miłości i zbawienia, jaki Bóg ma dla każdego człowieka i dla całej ludzkości”. Liczne powołania do kapłaństwa w naszej diecezji to również zasługa dobrych i pobożnych, kochających się rodzin, które są „pierwszym Seminarium”, pierwszym i najważniejszym miejscem budzenia się powołania do kapłaństwa. Sobór Watykański II mówi, że „w tym domowym niejako Kościele rodzice przy pomocy słowa i przykładu winni być dla dzieci swoich pierwszym zwiastunem wiary i pielęgnować właściwe każdemu z nich powołanie, ze szczególną zaś troskliwością powołanie duchowne”.

Kiedyś papież bł. Jan XXIII powiedział zwracając się do ludzi świeckich: „Dajcie mi święte rodziny a ja wam dam świętych kapłanów”. Tak więc, kiedy modlimy się o nowe powołania do służby w Kościele, nie może zabraknąć żarliwej modlitwy za rodziny, w których młody człowiek będzie mógł usłyszeć głos powołującego Boga i na to zaproszenie wielkodusznie odpowiedzieć wspomagany przykładem i świadectwem wiary i miłości swoich rodziców.

Tarnowskie Seminarium Duchowne bardzo sobie ceni współpracę z rodzicami alumnów. W ciągu sześciu lat formacji kleryków do kapłaństwa kilka razy zapraszamy rodziców na tzw. dni skupienia. Spotkania te są organizowane w ważnych dla alumnów chwilach: na początku pobytu w Seminarium, przed diakonatem oraz przed przyjęciem święceń kapłańskich. Dzień skupienia rozpoczyna się Eucharystią w seminaryjnej kaplicy. Następnie w auli jest spotkanie z księdzem rektorem, opiekunem danego rocznika i ojcem duchownym alumnów. Także księża przełożeni odwiedzają rodzinne domy alumnów, by lepiej poznać środowisko, w którym zrodziło się powołanie do kapłaństwa. Jest to także okazja do osobistego wyrażenia wdzięczności rodzicom za trud takiego wychowania, które owocuje decyzją pójścia za Chrystusem i służenia Mu sercem całkowitym, oddanym bez reszty.

Liczne powołania to także owoc żarliwej modlitwy kapłanów, wspólnot parafialnych, oraz zgromadzeń zakonnych.

Można stwierdzić, że Bóg powołuje do swej winnicy z „ziemi świętych i błogosławionych”, z ziemi św. Stanisława ze Szczepanowa i z ziemi bł. Karoliny Kózkówny…

Tak, to także święci i błogosławieni, którzy żyli na naszej ziemi wypraszają liczne powołania do kapłaństwa. Myślę, że najbardziej „zatroskany” o Seminarium jest jego były rektor, męczennik z Auschwitz – ks. Roman Sitko. Był niezwykle oddany alumnom i Seminarium. Aresztowany w 1942 roku wraz z dwoma księżmi przełożonymi i grupą alumnów powiedział do hitlerowców: „Ja biorę wszystko na siebie, całą odpowiedzialność za prowadzenie Seminarium, tylko tym wszystkim pozwólcie odejść”. I jeszcze inne słowa są warte przytoczenia: „Sam gotów jestem życie oddać, byleby ci (tzn. klerycy, profesorowie) byli wolni, gdyż dla mnie śmierć z rąk niemieckich byłaby pięknym epilogiem życia”. Zginął śmiercią męczeńską 12 października 1942 roku. Wspólnota seminaryjna czci swojego niezłomnego rektora. Wierzę głęboko, że bł. Ks. Rektor wstawia się za Seminarium, za alumnami i wyprasza nowe powołania…

Błogosławieństwo Boże jest też pewnie nagrodą za to, że nasza diecezja wielkodusznie dzieli się prawie z całym światem kapłańskimi powołaniami i kapłanami. Od przeszło 35 lat księża są posyłani dosłownie na cały świat. Pracują nie tylko w krajach misyjnych, ale także w krajach Europy, Ameryki, Azji…

O nowe powołania modlimy się także w czasie corocznej pielgrzymki do sanktuarium Matki Bożej w Tuchowie. To tam właśnie biskup Leon Wałęga modlił się o powołania w diecezji. Systematyczne pielgrzymki do tuchowskiego sanktuarium rozpoczęły się w 1971 roku z inicjatywy ówczesnego biskupa tarnowskiego Jerzego Ablewicza, wielkiego czciciela Pani Tuchowskiej, jako jedna z form dziękczynienia Panu Bogu za dar licznych powołań kapłańskich w naszej diecezji.

Księże Rektorze, co to jest Seminarium duchowne?

Seminarium to nie tylko budynek, w którym mieszkają przygotowujący się do kapłaństwa alumni, ale to przede wszystkim wspólnota młodych ludzi, którzy kiedyś usłyszeli głos Jezusa „Pójdź za Mną” i odpowiedzieli na to zaproszenie. Jan Paweł II mówił, że „Seminarium to określony czas i miejsce, ale to przede wszystkim wspólnota wychowawcza w drodze (….), zaś długotrwałe przebywanie z Jezusem stanowi niezbędne przygotowanie do apostolskiej posługi. (…) Wyższe Seminarium powinno się stawać wspólnotą, która jest tak zespolona głęboką przyjaźnią i miłością, że można ją uznać za prawdziwą, szczęśliwą rodzinę” (PDV 60). Nie można znaleźć piękniejszych słów! I jak zobowiązujących!

Na czele każdego Wyższego Seminarium Duchownego stoi rektor.

Najogólniej mówiąc rektor to osoba kierująca wyższą uczelnią. O ile w przypadku uczelni świeckich rektor jest wybierany na drodze głosowania spośród grona profesorów, tak rektor seminarium duchownego jest mianowany przez biskupa diecezjalnego. Rektor Seminarium jest odpowiedzialny za całokształt życia seminaryjnego, za kształcenie i przygotowanie alumnów do przyszłej posługi kapłańskiej. Koordynuje pracę księży przełożonych, razem z nimi podejmuje decyzje, reprezentuje Seminarium na zewnątrz. Ponadto rektor utrzymuje relacje z księżmi proboszczami alumnów, informuje diecezję o życiu Seminarium dzieląc się troską i odpowiedzialnością za prawidłowy przebieg formacji. W kierowaniu Seminarium nie jest sam. Pomagają mu współpracownicy tworzący zarząd WSD: ksiądz prorektor oraz księża prefekci, ojcowie duchowni i dyrektor administracyjny. Wszystkich przełożonych Seminarium mianuje biskup diecezjalny.

Co należy do obowiązków prorektora Seminarium?

Prorektor Seminarium jest najbliższym współpracownikiem i zastępcą rektora. Inspiruje i koordynuje wszelkie inicjatywy i działania wychowawcze w Seminarium. On także – na początku każdego roku akademickiego – opracowuje rozkład zajęć akademickich i w ciągu roku koordynuje pracę profesorów i wykładowców. Ksiądz prorektor czuwa także nad przebiegiem praktyk duszpasterskich diakonów, utrzymuje kontakt z duszpasterzami, u których te praktyki się odbywają oraz organizuje wizytacje diakonów w parafiach.

A co należy do obowiązków prefekta i ojca duchownego?

Prefekci tworzą zespół wychowawczy i wraz z rektorem i prorektorem są odpowiedzialni za formację alumnów. Każdy z księży prefektów jest opiekunem rocznika. Prefekci troszczą się o sumienne przestrzeganie regulaminu seminaryjnego przez alumnów, towarzyszą swoim wychowankom w codziennym życiu: uczestniczą w modlitwach, podczas rekreacji, w zajęciach sportowych itp.

Ojcowie duchowni są odpowiedzialni za formację duchową alumnów. Wprowadzają ich w świat życia wewnętrznego, są do dyspozycji alumnów umożliwiając im kontakt i rozmowy. Ojcowie duchowni w Seminarium kierują także modlitwami i ćwiczeniami duchownymi, głoszą konferencje ascetyczne, spowiadają alumnów oraz przynajmniej raz w semestrze prowadzą rozmowę duchową z poszczególnymi alumnami.

Jest jeszcze dyrektor administracyjny, który sprawuje nadzór nad całym majątkiem Seminarium, troszczy się o funkcjonowanie i materialne utrzymanie budynków seminaryjnych, a także dba o wyżywienie alumnów, wychowawców i profesorów.

Przedstawił Ksiądz rektor funkcje kierownicze w Seminarium, odpowiedzialne za jego prawidłowe funkcjonowanie. Przejdźmy może teraz do kadry naukowej.

Profesorowie są mianowani przez Biskupa Tarnowskiego i stanowią kadrę naukowo – dydaktyczną naszego Seminarium dbając o prawidłową formację intelektualną alumnów. Ma ona charakter studiów wyższych i dokonuje się w Wydziale Teologicznym Sekcja w Tarnowie Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie. Alumni Wyższego Seminarium Duchownego są jednocześnie studentami WTST z wszystkimi przysługującymi studentom tej uczelni prawami i obowiązkami. Grono pedagogiczne przygotowujące alumnów składa się z kilkudziesięciu nauczycieli akademickich: profesorów, adiunktów, asystentów i lektorów. Do tej ostatniej grupy należą przede wszystkim nauczyciele świeccy, prowadzący zajęcia z języków: angielskiego, hiszpańskiego, francuskiego, niemieckiego. Lektoraty języka włoskiego oraz języka hebrajskiego, łaciny i greki prowadzą księża. Ponadto zajęcia z wychowania fizycznego prowadzi świecki nauczyciel.

W Seminarium przełożeni i klerycy powinni „iść razem”. Co jest celem tej wspólnej wędrówki?

Celem wspólnej wędrówki jest Chrystusowe kapłaństwo. Do Seminarium idzie się po to, aby zostać kapłanem, a przynajmniej, aby tu zbadać swoje powołanie. Kapłaństwo jest ideą górującą w tym domu. Księża przełożeni towarzyszą przyszłym kapłanom w ich powołaniu: rozeznawaniu, umacnianiu, trwaniu. A jak towarzyszyć, jeśli nie idąc razem? Nie przed, nie za i nie obok siebie! W Seminarium kandydaci do kapłaństwa i ci, którzy ich do tej misji przygotowują, tzn. księża przełożeni, nie są obok siebie, jak ludzie w spotkaniach przypadkowych. Tutaj żyje się tym samym życiem, jak bracia, których zgromadziła miłość i wybranie Jezusa. Wykorzystam tu obraz z Małego Księcia. Na czym według niego polega miłość? A na tym, że się patrzy w jednym kierunku. „Doświadczenie nas uczy, że miłość nie polega na tym, aby wzajemnie sobie się przyglądać, lecz aby patrzeć razem w tym samym kierunku” – mówił Mały Książę. O to właśnie chodzi, aby w Seminarium zarówno wychowawcy, jak i kandydaci do kapłaństwa mieli jeden cel, jeden kierunek, jedną wspólną drogę, która prowadzi do kapłaństwa. Tej drodze trzeba zaufać.

W Seminarium pracują także kucharze, portierzy, kierowcy…

Kuchnię seminaryjną prowadzą Siostry ze Zgromadzenia św. Józefa, powszechnie zwane józefitkami, które z tarnowskim Seminarium Duchownym są związane od 1953 roku. Do 1986 roku piekły chleb dla całej wspólnoty seminaryjnej, która wtedy liczyła 320 alumnów! Obecnie w Seminarium pracuje osiem sióstr; siostra przełożona koordynuje pracę zespołu gospodarczego (trzy siostry i panie świeckie) obsługującego kuchnię, jadalnie, magazyny żywnościowe i pralnię. Jedna z sióstr prowadzi księgowość, a jedna kieruje biblioteką seminaryjną. Siedem sióstr mieszka na terenie Seminarium, jedna siostra dochodzi do pracy w bibliotece z domu prowincjalnego Zgromadzenia.

W Seminarium pracują także świeccy panowie: piekarz, stolarz, ślusarz, kierowca oraz stróż. Dyżury na furcie seminaryjnej pełnią klerycy.

Alumni, wychowawcy i profesorowie są objęci także opieką medyczną. W gabinetach lekarskich na terenie Seminarium przyjmuje lekarz ogólny i stomatolog.

Pójście za Jezusem, by służyć człowiekowi, wymaga od przyszłego kapłana pewnych specyficznych cech.

Przede wszystkim trzeba być człowiekiem. Człowieczeństwo stanowi podstawę kapłaństwa. Stąd przyszli kapłani powinni rozwijać w sobie zespół cech, bez których nie można kształtować dojrzałej osobowości. „Potrzebne jest więc wychowanie do umiłowania prawdy, do prawości i rzetelności, do szacunku wobec każdej osoby, do poczucia sprawiedliwości, do wierności danemu słowu, do prawdziwego współczucia, do konsekwentnego postępowania, a zwłaszcza do zrównoważonego sądu i zachowania” (PDV 43).

Szczególnie ważna jest zdolność do utrzymywania więzi z innymi. Stąd przyszły kapłan winien być uprzejmy, gościnny, szczery w słowach i intencjach, roztropny i dyskretny, wielkoduszny i gotowy do służby. Powinien umieć zapanować nad sobą w sytuacjach konfliktowych, zdobywać umiejętność słuchania, mieć zdrowy dystans do środków społecznego komunikowania. Poza tym przyszły kapłan musi umieć oderwać się od rodzinnego środowiska, czy od najsilniejszych nawet więzi uczuciowych. Oprócz tego wszystkiego potrzebny jest pewien poziom zdolności intelektualnych konieczny do studiów wyższych, dobre zdrowie, szczere pragnienie służenia Bogu i człowiekowi w Kościele.

Chciałbym teraz zadać Alumnom pytanie dotyczące poszczególnych lat Seminarium. Powiedzcie, co na każdym roku się dzieje, czy są jakieś wyjątkowe wydarzenia itd.?

Rok I
Kamil:
„Chodźcie, a zobaczycie” (J 1,39). Na początku zagadka. Kto to jest: młody, rześki i radosny, raźnym krokiem maszeruje przez długi korytarz, uśmiechając się do wszystkich wokoło? To oczywiście alumn pierwszego roku, który w promieniach wschodzącego słońca idzie do kaplicy. Niejeden starszy brat albo też ksiądz przełożony zadumany pyta samego siebie: „Ileż to lat minęło od czasu, kiedy ja byłem na pierwszym roku?”. I od razu sił przybywa, gdy widzi się pełnych entuzjazmu najmłodszych braci, a we wspólnocie seminaryjnej jest ich czterdziestu. Pierwsze miesiące formacji upłynęły im w Błoniu nad Dunajcem, niedaleko Tarnowa. Od 1998 r. pierwszy rocznik przeżywa w Błoniu tzw. semestr propedeutyczny. Odbywają się normalne zajęcia dydaktyczne, a księża profesorowie przyjeżdżają z Tarnowa. Tam, za górami, za lasami, za dolinami (i za jedną rzeką), alumni, rezygnując z wielu uciech tego świata, w ciszy serc wsłuchiwali się w głos Boży i chociaż pochodzą z różnych stron naszej diecezji – a niektórzy nawet spoza niej – mogli poczuć się jak w rodzinie. Stało się to nie tylko dlatego, że mieszkali pod jednym dachem, razem modlili się, uczyli, odpoczywali, spożywali posiłki. Połączyła ich wspólna praca, przedsięwzięcia, takie jak choćby przygotowanie Drogi Krzyżowej na terenie miejscowego cmentarza z czasów I wojny światowej, z okazji Święta Niepodległości i wspólna modlitwa z mieszkańcami Błonia w intencji poległych. Nie można zapomnieć o jasełkach i wieczerzy wigilijnej z Księdzem Biskupem Wiktorem Skworcem, a także o koncercie kolęd w kościele parafialnym w Błoniu. Kilkumiesięczny pobyt w Błoniu był dla nas prawdziwie doświadczeniem „pustyni”.

Od drugiego semestru mieszkamy już w Tarnowie. Tutaj także bracia nie tracą czasu. Starają się rozwijać swoje talenty – a tych Pan Bóg im nie poskąpił. Są bardzo muzykalni i mają tu liczne możliwości nauki i doskonalenia swych umiejętności, zarówno jeśli chodzi o śpiew jak i o granie na różnych instrumentach. Nie próżnują również osoby uzdolnione literacko, umysły ścisłe, oraz tacy, którzy zaznajomili się już nieco z medycyną i mogą nie tylko zostać lekarzami dusz, ale i jeździć karetką. Wśród alumnów jest sporo piłkarzy. Jeszcze w Błoniu, bez względu na temperaturę panującą na zewnątrz, wyruszali na murawę, raz zieloną, innym razem białą – pokrytą śniegiem. Oprócz nich mamy grupę siatkarzy, rowerzystów, pływaków, grających w tenisa stołowego, a i szachista całkiem niezły by się znalazł. Nie brak im wszystkim z pewnością poczucia humoru i zdolności aktorskich. Udowodnili to podczas wieczoru andrzejkowego.

Teraz alumni pilnie się uczą i powoli poznają zwyczaje panujące w tarnowskim WSD. Jak mówi Ksiądz Rektor, wiedzą już o trzech najważniejszych drogach: do kaplicy, na salę wykładową i na jadalnię. Można zatem być o nich spokojnym. Tuż po przerwie wielkanocnej planowana jest prezentacja pierwszego roku. Starsi bracia z niecierpliwością czekają na to wydarzenie, gdyż jest ono zwykle okazją do wspólnej zabawy, oraz lepszego poznania osób nowych we wspólnocie. O tych młodych ludziach, których pobyt w Seminarium trwa dopiero kilka miesięcy, można byłoby mówić i mówić…. Oni sami zdecydowali się wypłynąć na głębię, dać się „zaskoczyć” Chrystusowi. Teraz proszą o modlitwę, by wytrwać na drodze powołania do kapłańskiej służby Bogu i ludziom, bo „nie wystarczy przekroczyć próg, trzeba iść w głąb” (Jan Paweł II).

Rok II
Sebastian:
„Panta rei” – wszystko płynie, a szczególnie przywilej ten należy do czasu. Człowiek doświadcza tego z każdą chwilą, a i nam alumnom roku drugiego nie jest to obce. Szczególnie, kiedy spojrzymy na fakt, że jeszcze do niedawna byliśmy najmłodszym rocznikiem w naszym Seminarium. A tu już za nami stanęli następni kandydaci do kapłaństwa. Co tak naprawdę niesie pobyt na drugim roku? Co u nas słychać?

W opinii ogółu, drugi rok pobytu w Seminarium kojarzy się głównie z oczekiwaniem, połączonym z wytężoną pracą nad pogłębianiem wiedzy filozoficznej. W rzeczy samej, możemy się z tym zgodzić. Oczekujemy na przyjęcie stroju duchownego, a marzenia o owym dniu przerywamy sobie koncepcjami filozoficznymi. Przywilejem roku drugiego jest pełnienie funkcji ministrantów. Służba rozpoczyna się w sobotę wieczorem, podczas pierwszych nieszporów, a kończy się w sobotę tygodnia następnego, po porannej mszy świętej. Dla wielu z nas początki były nie lada przeżyciem, szczególnie dla tych, którzy jeszcze w czasach przed seminaryjnych nie pełnili owej służby.

Nie jest nam obca służba w roli dzwonników. To my, „drugaki”, mamy możność kończenia zajęć. Wystarczy tylko przycisnąć…. Dbamy również o porządek i znaczna część sprzątań przysługuje nam. Drugiemu rocznikowi przypada także w udziale organizacja dwóch uroczystości. Pierwsza z nich związana jest ze świętem odzyskania przez Polskę niepodległości. Druga uroczystość poświęcona jest św. Tomaszowi z Akwinu, patronowi naszego Seminarium, która przypada na 7 marca. Obie akademie mają niezwykłą moc jednoczenia rocznika.

Rok III
Paweł:
Rok trzeci wyróżnia się w sposób szczególny spośród pozostałych w Seminarium. Zmiany można dostrzec już na początku roku akademickiego, chociażby w planie zajęć wykładowych. Ku radości lub smutku wielu, bracia z roku trzeciego zauważają, że dobiegły już końca zajęcia z filozofii, które na różny sposób towarzyszyły im przez dwa lata. Studiowali metafizykę, teodyceę, historię filozofii, i wiele innych przedmiotów z nią związanych. Po zdaniu egzaminów, „młodzi filozofowie”, jak można by ich nazwać, zaczynają studiować teologię już na dobre. Wprawdzie wcześniej uczestniczyli w wykładach z liturgiki i wstępu do Pisma Świętego, ale wtenczas nie dowiadywali się o Bogu tyle, co na wykładach z teologii fundamentalnej, dogmatycznej, moralnej i egzegezy Pisma Świętego. Niejednokrotnie bowiem, dopiero po zetknięciu się z teologią okazuje się, jak bardzo potrzebne było studium filozofii przez pierwsze dwa lata, aby móc zgłębiać prawdy o Bogu. Najważniejszym wydarzeniem na roku III jest przyjęcie stroju duchownego, tzw. obłóczyny. W ostatnią niedzielę roku liturgicznego, w Uroczystość Chrystusa Króla, alumni, po odbyciu tygodniowych rekolekcji, przywdziewają sutannę, która odtąd stanie się widzialnym znakiem przynależności do Chrystusa. Ten dzień zapisuje się w sposób szczególny w pamięci każdego kleryka, a z biegiem lat kapłana. Trzeba dołożyć wszelkich starań, aby strój duchowny był oznaką nie tyle zewnętrznej przemiany, co wewnętrznej. Ma być przemianą serca, które pragnie podążać za Chrystusem, odpowiadając na Jego wezwanie: „Pójdź za Mną” (J 1,43). Atmosferę radości i entuzjazmu, nowo obłóczeni, dzielą wraz z całą wspólnotą seminaryjną.

Mile wspominany i obfitujący w różne wydarzenia jest okres przygotowań do świąt Bożego Narodzenia. Zadaniem kleryków roku III jest przystrojenie budynku seminaryjnego oraz przygotowanie jasełek, które poprzedzają wigilijną wieczerzę. Bracia przez wiele dni, a czasem także do późnej nocy, przygotowują się na tę jakże oczekiwaną przez wszystkich chwilę. Podczas gdy jedni wycinają, kleją i malują dekoracje, drudzy wytrwale uczą się napisanego wcześniej scenariusza, aby w pełni oddać na scenie przesłanie misterium Bożonarodzeniowego. Pośród przygotowań, prócz satysfakcji, ujawnia się wiele talentów: literacki, muzyczny, artystyczny i aktorski, które w pełni można zauważyć na scenie teatru seminaryjnego.

Przyjęcie posługi lektora stanowi następny krok w duchowej formacji do kapłaństwa. Czytanie Słowa Bożego jest nie tylko przywilejem, lecz także zobowiązaniem, które należy wypełnić całym życiem. Od chwili przyjęcia lektoratu, alumn staje się żywym znakiem obecności Chrystusa w Kościele. Tę posługę alumni przyjmują podczas rekolekcji wielkopostnych.

W ten oto sposób patrząc w skrócie z perspektywy upływającego czasu, najpełniej można ukazać i wyrazić to, co stanowi trzon formacji seminaryjnej na roku trzecim.

A jakie są wspomnienia Księdza Rektora z dnia swoich obłóczyn…

Chociaż było to... 22 lata temu, 4 kwietnia 1987 roku, pamiętam wszystko doskonale, jakby to było wczoraj. Ale po kolei. Otrzymaliśmy sutannę na drugim roku, wiosną, na zakończenie rekolekcji wielkopostnych. W 1987 roku prowadził je ks. dr Bronisław Żołnierczyk, ojciec duchowny z przemyskiego Seminarium duchownego. Rekolekcje zapadły głęboko w pamięć i serce – tak były głębokie i w treść bogate. Cały ten czas myśl biegła w stronę sutanny, która nie wisiała już w szafie, lecz na jej drzwiach zapowiadając niezwykłe przeżycie... i kusiła, by ją założyć (jakiś zabobon klerycki przestrzegał, by nie czynić tego przed obłóczynami!). Ilekroć przejeżdżam przez Starą Jastrząbkę myślę o krawcu, Panu Stanisławie Krzywonosie, który uszył mi sutannę. Przyjeżdżał do Seminarium, w rozmównicach robił przymiarki, doradzał, poprawiał i autentycznie się cieszył, kiedy sutanna leżała jak należy. Boże, ile on się naszył tych sutann! Myślę, że Pan Bóg dał mu niebo za tę służbę. Tak, za służbę. Pan Krzywonos nie dorobił się majątku, mimo iż latami szył sutanny. Mieszkał skromnie, był cichy a szycie kapłańskiego stroju traktował jako wielkie wyróżnienie!

Jednego nie pamiętam. Czy z piątku na sobotę spałem. Wiem, że moi koledzy nie spali z przejęcia. Ja nie pamiętam. Ale za to dokładnie mam przed oczami wszystko co działo się w sobotę. Nauki rekolekcyjne, „dziubnięcie” obiadu – bo przez gardło niewiele przechodziło z przejęcia. Po południu ostatnie przygotowania, prasowanie koszuli, składanie sutanny „w kostkę” itd. Uroczystość rozpoczęła się o godzinie 17.00. Nie uczestniczyli w niej rodzice czy rodzeństwo. To była naprawdę seminaryjna Eucharystia. Mszę św. celebrował ks. arcybiskup Jerzy Ablewicz. Kazanie poświęcił w całości roli sutanny jako znaku i świadectwa. Zachęcał nas, byśmy szanowali i kochali sutannę, a zdejmując z siebie przed spaniem zawsze ją całowali! W kazaniu przywołał kilka przykładów ze swojego życia, kiedy jako wikariusz w Gródku Jagiellońskim (dzisiejsza Ukraina), „pod bolszewikami”, zawsze chodził w sutannie. Zachęcał nas, byśmy nawet założyli koło miłośników sutanny, które on szczególnie pobłogosławi. Następnie pokropił nasze szaty duchowne święconą wodą. Potem wyszliśmy do auli, gdzie starsi koledzy zanim pomogli nam założyć strój duchowny, sprytnie ucinali nożyczkami nasze krawaty. Wreszcie przyodziani w nowiutkie sutanny, zostaliśmy przez ks. rektora Stanisława Rosę uroczyście wprowadzeni do seminaryjnej kaplicy. Po Mszy św. starsi koledzy poszli do refektarza na kolację, a nasz rocznik został w kaplicy na adoracji Najświętszego Sakramentu. Na kolanach dziękowaliśmy Bogu za ten dar i modliliśmy się, abyśmy nie przynieśli nigdy wstydu sutannie, a konkretnie temu, co ona wyraża. I dzisiaj myślę, że mimo naszych ludzkich – mniejszych lub większych potknięć – modliliśmy się szczerze, bo po 18 latach kapłaństwa nikt z naszego rocznika się nie zagubił...

Po adoracji my poszliśmy na kolację. Starsi koledzy uroczyście wprowadzili nas do refektarza, a szósty i piąty rocznik zaprosił nas do pierwszych stołów. Oni też usługiwali . Atmosferę życzliwości i koleżeńskości, jaka wtedy była szczególnie widoczna, zapamiętam do końca życia. Ponieważ trwały jeszcze rekolekcje, nie składaliśmy sobie życzeń, nie gratulowaliśmy sobie zostawiając ten moment na niedzielę, kiedy także przyjechali rodzice i rodzeństwo. Wieczorem zaś, w naszych pokojach, odwiedzali nas księża przełożeni i starsi koledzy ofiarując obrazek z wypisanymi życzeniami.

Z nostalgią wspominam klimat tych chwil sprzed 22 lat. Uroczystość miała taki rodzinny – seminaryjny charakter. Nie było gości, nie było całego tego zamieszania, były za to skupienie i cisza, podkreślające wyjątkowość i jedyność tej chwili. To było naprawdę wielkie wydarzenie uzmysławiające, że zrobiliśmy kolejny – jakże widoczny – krok w kierunku Chrystusowego kapłaństwa.

To rok III. Co dzieje się w kolejnych latach w Seminarium?

Rok IV
Krzysztof:
Czwarty rok formacji seminaryjnej jest dla alumna czasem pogłębiania osobistej przyjaźni z powołującym go Chrystusem. Poprzez rozwijanie tej relacji, staje się on uczniem w szkole Mistrza z Nazaretu, uczy się w niej myśleć i kochać tak, jak On. Dzieje się to poprzez podjęcie pracy nad sobą dzięki, której może stać się kapłanem w swoim sposobie istnienia.

Na trzecim roku przyjęliśmy posługę lektoratu. Odtąd jeszcze bardziej jesteśmy zobowiązani, abyśmy jak biblijny Samuel wzrastali w mądrości i nie pozwolili, aby jakiekolwiek słowo Boga upadło na ziemię. Słowo Boga winno stać się naszym pokarmem na dalszy czas kroczenia drogą powołania. W jego świetle winniśmy konfrontować samego siebie, jako tych, którym w przyszłości będzie powierzona misja głoszenia i utwierdzania braci w wierze.

Na roku czwartym czeka nas przyjęcie posługi akolitatu, czyli bycia nadzwyczajnym szafarzem Komunii Świętej. Na tę chwilę czekamy z radością, ale i drżeniem serca. Dotychczas bowiem jako ministranci przynosiliśmy chleb do ołtarza, aby mocą słów Chrystusa stał się on Jego Ciałem. Teraz zaś z przyzwolenia Kościoła, będziemy mogli roznosić Ciało Pańskie tym, którzy są spragnieni Boga.

By móc stać się autentycznym wychowawcą i duchowym przewodnikiem wiary we współczesnym świecie zgłębiamy naszą dotychczasową wiedzę poprzez studium Pisma Świętego, teologii dogmatycznej, teologii moralnej i prawa kanonicznego. Poznajemy również życie i dzieła Ojców Kościoła, zgłębiamy znaczenie rytów liturgicznych, nie zaniedbując przy tym poznawania i rozwiązywania współczesnych problemów człowieka w ramach katolickiej nauki społecznej. Ponadto udział w zajęciach z historii sztuki, wyjścia do kina, teatru czy uczestnictwo w sympozjach kształtuje w nas wewnętrzną potrzebę otwarcia się na piękno, które przebija ze stworzonego świata i dzieł kultury. Psalmista Pański zapewnia: „Powierz Panu swoją drogę i zaufaj Mu: On sam będzie działał” (Ps 37,5). Warto iść tą drogą i zaufać Chrystusowi, aby stać się znakiem tego, co przyszłe.

Rok V
Roman:
Rok V to przede wszystkim czas bezpośredniego przygotowania do święceń diakonatu, kiedy to w obliczu Kościoła przed biskupem powiemy ostatecznie Chrystusowi na wezwanie „Pójdź za mną” – TAK, przyrzekając posłuszeństwo Biskupowi Ordynariuszowi, trwanie w celibacie i modlitwę Liturgią Godzin.

Diakonat jednak dopiero pod koniec roku akademickiego, a wcześniej alumni piątego kursu przygotowują andrzejki, czyli przedstawienie ciekawych i śmiesznych wydarzeń z życia seminaryjnego. Jest więc okazja do świetnej zabawy, zabłyśnięcia talentem aktorskimi oraz dużo, dużo śmiechu ...

Ani się człowiek nie obejrzał i już minął pierwszy semestr. Pożegnaliśmy braci diakonów i jako już najstarsi (zaraz po księżach przełożonych) w budynku seminaryjnym w Tarnowie przywitaliśmy najmłodszych braci, którzy przyjechali do nas z Błonia, robiąc tam miejsce dla diakonów. Jak więc przystało na najstarszych, staramy się dawać jak najlepszy przykład młodszym. Ponieważ nasza seminaryjna formacja zmierza ku końcowi, najwyższy czas zabrać się poważnie za pisanie pracy magisterskiej, aby nie trzeba było zaległości nadrabiać w wakacje. Uczymy się także głoszenia homilii i kazań, podejmując przepowiadanie w ramach rocznika, korygując nawzajem braki, służymy radą, pochwalimy, powiemy co dobrze, a co źle, a wszystko po to aby wyrośli z nas wspaniali kaznodzieje. Swoich sił próbujemy także na katechezie, hospitując i ucząc w szkole podstawowej i gimnazjum.

Po rekolekcjach wielkopostnych będzie obrzęd kandydatury, tzn. od tego momentu już jako oficjalni kandydaci do święceń, będziemy oczekiwać na moment, kiedy to leżąc krzyżem na posadzce, ofiarujemy swoje życie na służbę Chrystusowi, powtarzając Totus Tuus, Christe.

Rok VI
Grzegorz:
Ostatni rok w Seminarium to rok posługi diakońskiej i bezpośrednie przygotowanie do święceń prezbiteratu. Wakacje diakona obfitują, poza wypoczynkiem, w działalność na polu duszpasterskim. Posługa diakona to przede wszystkim głoszenie Słowa Bożego, troska o liturgię i czynna miłość do ubogich, chorych, cierpiących. Podejmujemy ją w naszych rodzinnych parafiach, ale także poza granicami kraju (np. Ukraina, Białoruś, Kazachstan).

Po wakacjach każdy diakon na poważnie zabiera się do pracy magisterskiej. Choć jest to ostatni dzwonek, niektórzy dopiero zaczynają. A pracy jest dużo, angażuje całego człowieka, i choć daje radość, jest bardzo męcząca. Na szczęście większość z diakonów jest w tym czasie w fazie szlifowania pracy i szukania literówek. Żeby nie było zbyt łatwo, profesorowie nie zapominają o kolokwiach i egzaminach. Tę wytężoną pracę przerywają radosne święta Bożego Narodzenia, ostatni raz przeżywane w rodzinnym gronie. Z końcem stycznia – ostatnia sesja egzaminacyjna, zaraz po niej przeprowadzka do Błonia na tzw. kurs pastoralny (ostatni semestr), kilka dni ferii i wyczekiwany egzamin magisterski. Już po nim magistrzy teologii wyjeżdżają do różnych parafii diecezji na praktykę wielkopostną. Jest to czas bliższego spojrzenia na pracę kapłańską i życie kapłanów. Diakoni pod czujnym okiem księdza proboszcza katechizują w szkołach, spotykają się z różnymi grupami parafialnymi, przewodniczą nabożeństwom, sprawują niektóre sakramenty, przyglądają się pracy w kancelarii itd. Słowem – robią to wszystko, co ksiądz na parafii, za wyjątkiem tego, do czego konieczne są święcenia prezbiteratu (np. sprawowanie Eucharystii, sakramentu pojednania, namaszczenia chorych). Po Świętach Wielkanocnych wszyscy diakoni wracają do Błonia na kilka tygodni wykładów i spotkań z doświadczonymi kapłanami. Formacja seminaryjna kończy się tygodniowymi rekolekcjami, po których diakoni przyjmują święcenia prezbiteratu, czyli stają się kapłanami Jezusa Chrystusa na wieki.

Michał: W życiu każdego człowieka przychodzi taki moment, w którym musi zostawić swój dom, to co jest mu bliskie i znane, aby ruszyć w wielką Przygodę, na którą zaprasza go Bóg. Jeśli w nim pozostanie, nie spełni swojej życiowej misji. Dom jest nam dany po to, by się do niej przygotować kształtując swoje serce i nabywając odpowiednich umiejętności. Tak było w życiu samego Jezusa, który opuszczając bezpieczny dom w Nazarecie wyruszył, aby walczyć z szatanem, nauczać, przemieniać ludzkie dusze, by wreszcie oddać swoje życie za życie świata. Jego droga powtarza się w życiu każdego z nas, gdy opuszczając Seminarium ruszamy w nieznane, popychani wielkim – choć może nie do końca zrozumiałym – porywem duszy, aby tak jak On, dać swoje życie. Nasz dom zostawiamy jednak stopniowo.

Zanim Jezus po swojej śmierci i zmartwychwstaniu posłał Apostołów na cały świat, najpierw pozwolił im zakosztować tego, co czekało na nich w przyszłości. Jego intuicja jest jasna – im więcej krwi na poligonie, tym mniej na wojnie. Dlatego jeszcze gdy nauczał dał im część swojej mocy oraz władzy i wysłał ich, by działali w Jego imieniu. Podobnie jest z nami. Najpierw Pan obdarza nas święceniami diakonatu (pozwalającymi już po części działać w Jego imieniu), a następnie posyła do ludzi mieszkających w różnych częściach naszej diecezji. Głosimy im Jego naukę przede wszystkim na katechezie, ale również z ambony, a także sprawujemy niektóre sakramenty. Ale nie robimy tego sami. Tak jak Jezus posłał Apostołów po dwóch, tak my zostaliśmy postawieni obok księży pracujących na co dzień w parafiach, do których zostaliśmy posłani. I znowu Jego intuicja jest jasna – w dobrej wspólnocie można osiągnąć o wiele więcej niż samemu, można dużo nauczyć się od innych, ale także można dowiedzieć się prawdy o sobie. Nawet, jeśli miałaby być ona trudna... Dla mnie ten czas jest przede wszystkim poszukiwaniem delikatnej harmonii między modlitwą a pracą. Z mozołem uczę się, że „stracone” pół godziny cennego czasu na trwanie przed Jezusem obecnym w Najświętszym Sakramencie zaowocuje potem stokrotnie. A jeśli się ma na przygotowanie katechezy tylko 45 minut, to trzeba wielkiego zaufania Bogu, by poświęcić z tego czasu pół godziny dla Niego... Gdy Apostołowie wykonali zadanie zlecone im przez Jezusa, powrócili do Niego, aby opowiedzieć Mu o wszystkim, co zdziałali i czego nauczali. A On nakazał im odpocząć. Dlaczego? Chyba przede wszystkim po to, by zastanowili się nad tym, co udało im się dokonać i jakie błędy popełnili. A na to potrzeba spokoju. Dlatego po naszych praktykach duszpasterskich spędzamy dwa miesiące w Błoniu koło Tarnowa. Ciekawe – wracamy tam, gdzie zaczynaliśmy Seminarium. Ale wracamy inni, bo mamy za sobą ponad pięć lat różnych doświadczeń. Warto zatem zapytać: „Kim byłem wtedy, a kim jestem teraz?”, „Co we mnie zmieniła ta droga, którą przebyłem?”, „Co z moją więzią z Jezusem?” – odpowiedź na te pytania pozwoli ruszyć w dalszą drogę nieco mądrzejszym.

Święty Łukasz tak kończy swoją opowieść o Jezusie: „Oni zaś poszli i głosili Ewangelię wszędzie, a Pan współdziałał z nimi i potwierdzał naukę znakami, które jej towarzyszyły” (Łk 19,20). Rozpoczęli misję, do której tak pieczołowicie przygotowywał ich Jezus. Ale nie pozostawił ich samym sobie. Nie inaczej jest z nami. Przede mną piękna i tajemnicza droga, którą rozpoczną święcenia kapłańskie. Przede wszystkim będę na niej sprawował najświętsze tajemnice naszej wiary. Choć jest trudna i wypełniona wieloma obowiązkami oraz wielką odpowiedzialnością, to pozostaje świadomość, że nie ruszam w nią sam. Zmartwychwstały Jezus będzie szedł tuż obok, współdziałając ze mną we wszelkim dobra, jakiego będę chciał dokonać. Wiem to, bo już teraz tego doświadczam. Jeszcze zanim w nią wyruszyłem...

Wiemy już jak wygląda życie naukowe i formacja duchowa. A jak klerycy przeżywają czas wolny?

Mateusz: Wykorzystujemy go na rozwijanie swoich zainteresowań, zdolności, pasji… Dziennikarskie zainteresowania bracia realizują w redakcji seminaryjnego pisma „Poślij mnie”. Pismo stwarza również możliwość prezentacji tematów nieobojętnych – ważnych dla kleryków i tych wszystkich, którzy mają odwagę pytać o istotę swojej wiary. Każde wydanie (co kwartał) zawiera również bogatą galerię fotografii z życia seminaryjnego.

Mariusz: Talenty muzyczne realizujemy w działalności chóru, scholi gregoriańskiej oraz w dwóch zespołach muzycznych: „Genezareth” i „Bethesda”. Każdy z zespołów raz w miesiącu wyjeżdża do parafii z koncertami ewangelizacyjnymi i powołaniowymi.

Rafał: Czas wolny to także okazja do intensywnego ruchu na świeżym powietrzu. Od 10 lat istnieje klerycka drużyna piłki nożnej „Victoria”. Reprezentuje ona nasze Seminarium w mistrzostwach seminariów duchownych z całej Polski oraz w akademickich mistrzostwach Tarnowa. Prócz tego alumni uprawiają koszykówkę, siatkówkę oraz tenis stołowy osiągając wysokie notowania w zawodach.

Tomasz: Zainteresowania naukowe pogłębiają w Kole Młodych Teologów, zaś zamiłowania humanistyczne alumni mogą rozwijać w Kole Literackim. Wielu alumnów interesuje się teatrem. Swoje zdolności aktorskie mogą zaprezentować w seminaryjnym teatrze, który został założony w 1892 roku i w procesie formacji alumnów odgrywa ważną rolę. Na przestrzeni lat realizował podstawowe funkcje teatru seminaryjnego: otwierał przyszłych duszpasterzy na bogactwo literatury, kultury i sztuki dramatycznej. Ponadto, wszyscy którzy przeszli praca w seminaryjnym teatrze zawsze była organizowana z myślą o ewangelizacji widzów. Dobierano więc repertuar w ten sposób, aby był nośnikiem wartości najwyższych – ewangelicznych. Klerycy aktorzy-amatorzy sięgają po ambitną literaturę. W Teatrze wystawiono np. Czekając na Godota S. Becketta, Księdza Marka J. Słowackiego, Dziady cz. III A. Mickiewicza, a także adaptację Księgi Daniela pt. Daniel – czyli Pan jest naszą mocą, Królowę Korony Polskiej dla uczczenia 350 rocznicy ślubów Jana Kazimierza, Zdumienie na podstawie Tryptyku Rzymskiego, czy ostatnio Nie wszystko się kończy po zapuszczeniu kurtyny według dramatu J. Szaniawskiego Dwa teatry. Opiekunem seminaryjnego Teatru i reżyserem jest Ks. Rektor Jacek Nowak.

Paweł: Warto zwrócić uwagę na misyjne zainteresowania alumnów. Rozwijają je w prężnie działającym Ognisku Misyjnym; spotykają się z misjonarzami, poznają kulturę i obyczaje krajów misyjnych, oglądają filmy poświęcone tematyce misyjnej. A w wakacje 2008 roku trzech alumnów wyjechało z ojcem duchownym Stanisławem Wojdakiem na miesięczny staż do RCA.

Piotr: W tzw. czasie wolnym alumni gromadzą się też na modlitewnych spotkaniach Ruchu Światło – Życie, Rycerstwie Niepokalanej, Bractwie Miłosierdzia itp. Ponadto alumni WSD w Tarnowie oddają krew potrzebującym, odwiedzają domy pomocy społecznej, świetlice, szpitalne oddziały dziecięce, a także więzienie.

Kamil: Od kilku lat alumni po trzecim roku odbywają jako wolontariusze miesięczny staż w szpitalach. Pracują tam jako salowi, pomagają w codziennej toalecie, przygotowaniu posiłków dla chorych, karmieniu ich. Często wykonują najbardziej podstawowe czynności przy obłożnie chorych lub sparaliżowanych. Nade wszystko uczą się wrażliwości na cierpienie i biedę drugiego człowieka.

Księże Rektorze, po zakończeniu roku akademickiego i formacyjnego alumni wyjeżdżają na wakacje…

Wakacje to przede wszystkim czas zasłużonego odpoczynku. Alumni mają możliwość wypocząć w Zakopanem, w seminaryjnej willi „Pod Krzyżem”. W ciągu trzech wakacyjnych miesięcy alumni pełnią także wiele zadań i obowiązków: w Seminarium dyżurują na furcie, pomagają w robieniu przetworów na zimę, sprzątają, porządkują księgozbiory w bibliotekach ogólnej, ascetycznej i humanistycznej. Jako animatorzy biorą udział w oazach: parafialnych, misyjnych, dla ministrantów, dla osób niepełnosprawnych, Ruchu „Światło – Życie”. Są przewodnikami w Muzeum Diecezjalnych, w kościele św. Kingi w Starym Sączu i w sanktuarium świętych Świerada i Benedykta w Tropiu. Od wielu lat chórzyści wyjeżdżają na zgrupowanie do Kołobrzegu. Stało się piękną tradycją, że diakoni wyjeżdżają do pomocy duszpasterskiej w parafiach na Ukrainie, Białorusi, a także w dalekim Kazachstanie.

Kto utrzymuje Seminarium?

Musimy pamiętać, że Seminarium Duchowne utrzymuje się wyłącznie z ofiar. Rozwój i funkcjonowanie Seminarium jest możliwe dzięki ojcowskiej trosce Biskupa Tarnowskiego, kapłanom oraz życzliwym i ofiarnym ludziom dobrej woli, którzy dzielą się swoimi środkami materialnymi z alumnami, wychowawcami i profesorami naszego Seminarium. To dzięki także oddanym Przyjaciołom naszego Seminarium można było w latach 1993 – 2008 wybudować nowy kompleks Wyższego Seminarium Duchownego, aby kolejne pokolenia kandydatów do kapłaństwa mogły w godnych warunkach mieszkaniowych przygotowywać się do przyszłej misji w Kościele.

Gmach Tarnowskiego Seminarium Duchownego jest pięknym świadectwem wielkiej ofiarności i pracowitości diecezjan, a także dowodem otwartości serca i dłoni rzeszy darczyńców z kraju i zagranicy. 20 XI 2008 r. kard. Zenon Grocholewski, prefekt watykańskiej Kongregacji Wychowania Katolickiego dokonał poświęcenia nowej seminaryjnej auli. Przed wejściem do niej, na głównej ścianie holu, znajduje się mozaika przedstawiająca Jana Pawła II w stroju pontyfikalnym. Obok wizerunku papieża artysta wyrył słowa, które niejako w testamencie zostawił nam Ojciec Święty, kiedy w Roku Jubileuszowym, jako wspólnota WSD w Tarnowie na czele z Pasterzem Tarnowskiego Kościoła – ku radości Jana Pawła – pielgrzymowaliśmy do źródeł wiary. Wtedy na Placu św. Piotra w Rzymie, 9 XII 2000 r., usłyszeliśmy słowa: „Drodzy alumni! Budujcie seminaryjną wspólnotę na fundamencie braterstwa, modlitwy, rozważania słowa Bożego i Eucharystii. Świat was potrzebuje! Nieście Ewangelię do ludzi naszych czasów”!

Alumni Tarnowskiego Seminarium Duchownego – wraz ze swoimi wychowawcami – poprzez wierność powołaniu i codzienną sumienną pracę chcą ten testament Jana Pawła Wielkiego wykonać.

Finansowo wspierają Wyższe Seminarium Duchowne wszyscy kapłani. Czynią to z wdzięczności wobec Seminarium, gdzie przygotowywali się do pracy kapłańskiej, ale także z wrażliwości serca i troski o przyszłość tego Domu Ziarna – jak nazywa się także Seminarium.

Nie możemy pominąć także osób należących do Towarzystwa Przyjaciół WSD w Tarnowie. Świadczą oni nieocenioną pomoc Seminarium. Najpierw przez codzienne modlitwy, nabożeństwa adoracyjne, Różaniec czy Msze św. o powołania kapłańskie oraz w intencji alumnów i kapłanów naszej diecezji. Członkowie Towarzystwa zgromadzeni w 55 oddziałach także materialnie wspierają seminaryjną wspólnotę. Każdego dnia w seminaryjnej kaplicy celebrowana jest Eucharystia w intencji dobrodziejów i przyjaciół naszego Seminarium zarówno żyjących, jak i tych którzy odeszli do wieczności.

Po sześciu latach wychowankowie odchodzą z Seminarium…

Jako przełożeni seminaryjni w entuzjazmie i radości młodych kapłanów odkrywamy sens naszego powołania jako wychowawców. I choć ogarnia nas pewna nostalgia na wspomnienie sześciu lat przeżytych razem pod jednym dachem, to jednak cieszymy się, że ich marzenia, tęsknoty i pragnienia bycia sługą Jezusa teraz się spełniają. Przed nimi otwiera się wielki świat, nowe możliwości, nowe drogi, po których pójdą z Dobrą Nowiną wszędzie, gdzie Kościół ich pośle. Kiedy widzę w nich to szczere pragnienie wypłynięcia na głębię – ogarnia mnie prawdziwe uczucie szczęścia.

Jakie zagrożenia mogą czyhać na neoprezbitera?

Głoszenie Ewangelii wiąże się z trudem, wyrzeczeniem, a nawet cierpieniem. Ksiądz głosi inną rzeczywistość, „nie z tej ziemi”, i o niej musi świadczyć życiem, swoją postawą, w porę i nie w porę. Coraz częściej widzimy, że głoszenie Jezusowej nauki jest dla współczesnego świata „nie w porę”. Może to stanowi największe niebezpieczeństwo? Kiedy Jezus posyłał swoich uczniów, nie obiecywał im cudownego życia, nie mówił, że ich ludzie będą nosić na rękach i za wszystko dziękować. Przeciwnie, mówił o wężach, które wezmą do ręki i truciźnie, którą im podadzą do picia i o sądach, przed którymi trzeba będzie stanąć. Ale to kapłana przerażać nie może. Jeśli będzie wierny Chrystusowi, to pokona każdą trudność, każdą słabość.

Czy, i w jaki sposób, Seminarium stara się towarzyszyć młodemu księdzu w początkach kapłańskiej drogi?

Przede wszystkim Seminarium pozostaje dla każdego księdza, szczególnie dla neoprezbitera, domem. Ta świadomość bardzo pomaga. Do domu się wraca, w nim znajduje się życzliwych ludzi. To jest tak, jak ktoś odchodzi z domu „na swoje”. W rodzinnym gnieździe o nim się stale pamięta. W Seminarium zrodzili się do kapłaństwa, jest więc ono dla nich źródłem. Tu wszystko się zaczęło. Seminarium to Alma Mater – matka żywicielka. W początkach kapłańskiej drogi towarzyszy im ojciec duchowny, który prowadził ich przez sześć lat.

Czego życzy Ksiądz Rektor prymicjantom i ich parafiom?

Kiedyś przeczytałem słowa starszego kapłana, który tak modlił się za nowo wyświęconych kapłanów: „Daj Boże, by byli lepsi od nas. Mądrzejsi, świętsi. Błogosław im. Chroń od złego. Spraw, by byli pokorni, i czyści, uczciwi i gorliwi. Niech się nie czują nigdy samotni, niepotrzebni, niezrozumiani. I niech do końca udźwigną krzyż, od którego zależy tak wiele”. Tego właśnie im zawsze życzę i tak modlę się za nich. A parafiom życzę, aby dostrzegały w młodym księdzu „ambasadora Chrystusa”, który przychodzi do nich z Dobrą Nowiną o Zbawieniu.

Co takiego podpowiedziałby Ksiądz Rektor młodym, którzy wahają się, czy wstąpić do Wyższego Seminarium Duchownego?

Podpowiedziałbym do rozważenia poruszające mnie ciągle słowa Ojca Świętego Benedykta XVI, który w czasie inauguracji swojego pontyfikatu powiedział. „I właśnie tak jest: istniejemy aby ukazać Boga ludziom. I tylko tam, gdzie widać Boga naprawdę zaczyna się życie. Tylko wtedy, gdy spotkamy w Chrystusie Boga żywego, poznajemy czym jest życie. Nie jesteśmy przypadkowym i pozbawionym znaczenia produktem ewolucji. Każdy z nas jest owocem zamysłu Bożego. Każdy z nas jest chciany, każdy miłowany, każdy niezbędny. Nie ma nic piękniejszego niż wpaść w sieci ewangelii Chrystusa. Nie ma nic piękniejszego jak poznać Go i opowiadać innym o przyjaźni z Nim. Zadanie pasterza, rybaka ludzi, może się często wydawać żmudne. Ale jest ono piękne i wielkie, bowiem ostatecznie służy radości, radości Boga, który chce wejść w ten świat. (…) Kto wpuszcza Chrystusa nie traci nic, absolutnie nic z tego, co czyni życie wolnym, pięknym i wielkim. (…) Tak też dzisiaj chciałbym z wielką mocą i przekonaniem, począwszy od doświadczenia swojego długiego życia, powiedzieć wam, droga młodzieży: nie obawiajcie się Chrystusa! On niczego nie zabiera, a daje wszystko. Kto oddaje się Jemu, otrzymuje stokroć więcej. Tak! Otwórzcie, otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi, a znajdziecie prawdziwe życie”.

Jeśli słyszycie w sercu głos powołującego was Pana, to odpowiedzcie wielkodusznie na to zaproszenie i z odwagą podejmijcie decyzję o służeniu Bogu i człowiekowi w Kościele.

Serdeczne „Bóg zapłać” Księdzu Rektorowi i Alumnom za rozmowę!

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama