Czy Bóg uśmiecha się do człowieka? Czy człowiek może uśmiechać się do Boga?
Adwent to czas radosnego oczekiwania. Jeśli znakiem „radości pełnej” (por. J 15, 11) jest uśmiech, który „nic nie kosztuje, a daje wiele bogatego, nie uboży, a biednego wzbogaca, słabego podnosi na duchu, chorego wzmacnia, smutnego pociesza, zwaśnionych godzi, nieznajomych zbliża do siebie, z ciemności prowadzi ku światłu, z beznadziejności ku dobru...”. Adwent to również czas szczególnego uśmiechu. Warto zatem postawić dwa pytania.
Tak, bo stwarzając człowieka, Bóg uśmiecha się tak jak ojciec pochylony po raz pierwszy nad kołyską swego dziecka. Zachwycony cudem życia, cudem osoby. Bóg uśmiecha się przekazując Abrahamowi swój „pomysł” uszczęśliwienia ludzkości. Czyni to jak przyjaciel dzielący się ze swoim przyjacielem dyskretną tajemnicą.
Uśmiecha się Bóg do człowieka, kiedy wyprowadza Izraelitów z niewoli egipskiej. Uśmiech ten podobny do radości błyszczącej na twarzach wyzwolonych z wewnętrznych i zewnętrznych niewoli. Bóg uśmiecha się do człowieka prowadząc naród wybrany ku czasom mesjańskim. Uśmiechem takim, co „rozwesela ziemię, a pustynię napełnia zielenią i kwiatami”.
Bóg uśmiecha się, posługując się ludźmi; ustami patriarchów, mędrców, królów i proroków. Oznajmia radosne wieści pełne miłości i nadziei. Biblia to list Boga uśmiechającego się do stworzenia.
Bóg — jeśli można tak powiedzieć — najpełniej uśmiechnął się do człowieka poprzez tajemnicę Wcielenia. Dzieło Jezusa — Jego życie, śmierć i zmartwychwstanie — jest najcudowniejszym uśmiechem Boga skierowanym ku człowiekowi. Jest ten uśmiech źródłem radości niewyczerpanej. Z niej wypływa Ewangelia: radosna wiadomość o miłości Boga do nas — ludzi.
Jeśli w uśmiechu zauważy się nie tylko gest, ale również postawę, to — parafrazując słowa autora Listu do Hebrajczyków — „wielokrotnie i na różne sposoby Bóg uśmiechał się do człowieka” (por. Hbr 1,1), tak więc uśmiech jest jednym z „kodów” umożliwiających zrozumienie Bożej przemowy, miłosnego planu Boga zapisanego w całej historii zbawienia.
Tak, jako matka, ojciec, brat, sąsiad. Jeśli człowiek chce uśmiechać się do Boga, wpierw musi ukochać siebie samego miłością akceptującą, by spełnić Ewangelię: „miłujcie się wzajemnie, jak Ja was umiłowałem” (por. J 15,12). Uśmiech poprzez człowieczeństwo, to oddanie Bogu chwały w bliźnim.
Jeśli człowiek chce się do Boga uśmiechnąć, musi być jego przyjacielem. I dbać o tę przyjaźń. Modlitwa ufna, cierpliwa, pokorna to znak takiego przyjaznego uśmiechu.
To ma być uśmiech człowieka wolnego, więc uwolnionego od tego, co ogranicza miłość, co hamuje jej energię. Dopiero przepraszając bliźnich, przepraszając Boga za popełnione zło, naprawiając wyrządzone krzywdy człowiek może „wysłać” uśmiech czysty i łagodny.
Jeśli człowiek chce uśmiech uczynić zasadniczym elementem swojego „życiowego słownika”, ma do dyspozycji: czas, przestrzeń i osoby. Czas — jako dar i zadanie — jest adwentem (oczekiwanie radosne) bliskim i dalekim. Przestrzeń — dom, ulica, miejsce pracy itd. — to owe tereny domagające się wyprostowania i gotowania ich dla Pana w radości. Osoby — nieprzeliczona wspólnota krewnych, przyjaciół i nieznajomych — czekają na uśmiech, znak, że jest nadzieja. W nich Bóg czeka na nasz uśmiech.
opr. mg/mg