Dlaczego musimy się spowiadać
Czy praktyka spowiedzi nie mogłaby być dobrowolna? Dla wielu osób jest tylko obowiązkiem i koniecznością, a nie doświadczeniem duchowym. Takiemu przeżywaniu spowiedzi sprzyja właśnie jej obligatoryjność, która nieraz odziera ją z wymiaru religijnego.
Rozumiem intencję tego pytania. Żyjemy w czasach, kiedy wszelki nakaz traktujemy jako ograniczenie ludzkiej wolności. Tak samo podchodzimy do spowiedzi. A przecież spowiedź daje mi wolność, oznacza chęć zerwania z tym, co mnie w sensie właściwym ogranicza. Nikt przecież nie mówi, że muszę się spowiadać. Nikt mi nie przykłada pistoletu do głowy. Oderwałem się od wspólnoty z Bogiem i z Kościołem, teraz płacę za to cenę.
Mam zasadniczo inne podejście do obowiązku spowiedzi niż to przedstawione w pytaniu. Traktuję zawsze element pokuty jako olbrzymi prezent. Wystarczy wspomnieć kontekst historyczny. W czasach prześladowań pierwsi chrześcijanie stawali przed rzymskim sądem i niektórzy z obawy przed torturami zapierali się wiary. Wyparcie się wiary domagało się pojednania sakramentalnego i określonej pokuty. Gdyby jej nie było, to choć Kościół ich nie odrzucał, mówił: „Niech pokutują!”, a rozgrzeszenie przychodziło później.
|
fragment pochodzi z książki:
O. Piotr Jordan Śliwiński OFMCap SPOWIEDŹ NIE MUSI BARDZO BOLEĆ
|
Później, gdy takich ludzi było już sporo, zaczęto myśleć nad zmianą praktyki pokuty, gdyż ci ludzie chcieli z powrotem korzystać z sakramentów i brać udział w Eucharystii. Pojawił się problem, jak odpowiedzieć na ich potrzebę. Czy ciągle trzymać ich poza wspólnotą Kościoła, czy pozwolić im na powrót? Dalsza ewolucja sakramentu pokuty zmierzała ku temu, aby był on jak najmniej uciążliwy. Oczywiście uciążliwy będzie zawsze, ponieważ dotyczy moich grzechów. Często boję się o nich mówić do lustra, a podczas spowiedzi mam je wyznać innemu człowiekowi. Kościół ma świadomość, o jak wielkim trudzie jest tu mowa. Ale w rozwoju rozumienia pokuty widać ciągle łagodzenie jej rygoru. Oczywiście, ono musi mieć swoje granice. Taką granicą jest choćby świadomość grzechu, to, że Kościół może grzechy odpuścić, jeżeli ktoś prosi o ich przebaczenie, czyli powie, że żałuje za to, co jest grzechem; jeżeli zaś o to nie prosi, Kościół nie ma wówczas ruchu.
opr. ab/ab