Anielskie przypadki prof. Gogacza

Fragmenty książki p.t. "Cuda anielskie"

Anielskie przypadki prof. Gogacza

Henryk Bejda, Małgorzata Pabis

Anielskie przypadki prof. Gogacza

Profesor Mieczysław Gogacz — jeden z najwybitniejszych polskich tomistów — od wielu lat jest moim autorytetem. Mam w swojej domowej bibliotece prawie wszystkie jego książki. Imponował mi zawsze głęboką wiarą, wiedzą, a także odwagą angażowania się w naukowe spory. Znając naukowy dorobek Mieczysława Gogacza, uważałem go też za jednego z największych polskich angelologów, czyli ludzi znających się na aniołach. Bardzo chciałem porozmawiać z nim na ich temat. Zdobyłem jego numer telefonu, zadzwoniłem, umówiłem się i w pewien wiosenny poranek 2006 roku wsiadłem do pociągu jadącego z Krakowa do Warszawy. Kilka godzin później stałem przed miejscem, gdzie mieszkał — nie pod żadną ekskluzywną willą, ale pod wielkim dziesięciopiętrowym blokiem. Dzwoniłem długo domofonem — nikt się nie odzywał. Nie dałem jednak za wygraną. Korzystając z okazji, że jakaś młoda dziewczyna otwierała właśnie drzwi, zapytałem ją, czy zna prof. Gogacza. Nie znała, ale pozwoliła mi wejść do budynku. Windą dotarłem na właściwe piętro i stanąłem przed drzwiami profesorskiego mieszkania. Dzwoniłem długo, cierpliwie i po pewnym czasie usłyszałem ruch za drzwiami. Drzwi otworzyły się i wyjaśniło się wtedy, dlaczego tak długo czekałem. Osiemdziesięcioletni profesor poruszał się o kulach. Przejście kilku nawet metrów było dla niego sporym wyzwaniem. Ale czekał na mnie.

Rozmawialiśmy w jego największym pokoju — typowym, jakich wiele w miejskich blokowiskach: ze starą meblościanką, kanapą, dwoma fotelami i stołem. Profesor dużo palił — od papierosa, którego kończył, odpalał następnego. Pobieżny rzut oka na mieszkanie przekonał mnie, że dobrze trafiłem. Na ścianie wisiały dwa wizerunki św. Michała Archanioła, a z półek meblościanki spoglądały na mnie przeróżne anioły, aniołki i aniołeczki.

* * *

Okazało się, że prof. Gogacz jest nie tylko wielkim czcicielem św. Michała Archanioła, ale kilkukrotnie osobiście doświadczył anielskiej pomocy. Zresztą aniołami zainteresował się już jako mały, dziesięcioletni chłopiec, uczeń szkoły podstawowej w Oborach koło Rypina, gdzie znajduje się klasztor karmelitów. Wpadł mu wtedy w ręce wydawany w Poznaniu „Przewodnik katolicki”. Dowiedział się z niego o roli św. Michała Archanioła w historii zbawienia i przeczytał przemawiającą do młodzieńczej wyobraźni legendę o tym, jak anioł przepędził szatana.

— Pędził go aż do Egiptu, gdzie go dopadł i zbił. Bardzo mnie to poruszyło. Było to takie chłopięce. W taki przecież sposób chłopcy rozstrzygają swoje podwórkowe spory — śmiał się, mówiąc te słowa prof. Gogacz.

* * *

Niedługo później mały Miecio nauczył się nazw chórów anielskich i imion archaniołów, dowiedział się o ich roli. Zdobyta wiedza zaprocentowała w liceum w Płocku. Licealiści zobowiązani byli wówczas do przygotowywania wypracowań.

— Napisałem o aniołach i cała klasa ze zdumieniem przyjęła moją pracę. Jeden z kolegów zwrócił mi nawet uwagę, że tematem pracy miał być żywot świętego. Chcąc mnie wyśmiać, zapytał: „A gdzie się urodził twój święty?”. Odpowiedziałem: „To jest przecież anioł”, po czym wygłosiłem przed całą klasą mowę o aniołach. Wszyscy słuchali mnie ze zdumieniem.

Rozważania „anielskich” tematów nie zarzucił także później, gdy był już wykładowcą na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim i ówczesnej Akademii Teologii Katolickiej. Często głosił wykłady o aniołach w kościołach i szkołach warszawskich, w Częstochowie i w wielu innych miejscowościach Polski. Aniołom poświęcił kilka prac naukowych.

Pewnego razu wygłaszał wykład na spotkaniu zorganizowanym przez PAX, na które zaproszono również przedstawicieli innych wyznań.

— Po wykładzie podszedł do mnie pewien rabin z Krakowa — opowiadał prof. Gogacz. — „Bardzo panu dziękuję za ten wykład o aniołach. Pierwszy raz w życiu dowiedziałem się o nich tak wiele. Dotąd wiedziałem tylko, że istnieją...” — stwierdził rabin.

* * *

Anielskiej pomocy doświadczył w swoim życiu co najmniej dwa razy. Pierwsza z owych historii była jedną z najdziwniejszych, jakie w życiu słyszałem. Bo czyż słyszeliście Państwo kiedykolwiek o samochodzie napędzanym... modlitwą?

— Jechałem kiedyś z kolegą z wykładu w Krakowie. Wracaliśmy do Warszawy. W okolicach Kielc nasz samochód przestał funkcjonować — opowiadał prof. Gogacz. — Nie mieliśmy pojęcia, co się stało. Auto zatrzymało się i za nic w świecie nie chciało dalej ruszyć. Doszedłem wtedy do wniosku, że musimy poprosić o pomoc aniołów, bo sami nic nie zrobimy. Zaczęliśmy się modlić, wzywając na pomoc aniołów, a głównie św. Michała Archanioła i... samochód ruszył. I tak modliliśmy się i jechaliśmy, a kiedy przestawaliśmy się modlić, nasz samochód stawał. Stwierdziłem wówczas, że Pan Bóg i Jego aniołowie czegoś od nas wymagają: nieustannej modlitwy, która jest naturą życia religijnego, bez którego nasze życie jest puste. Kilkukrotnie chcieliśmy przerwać modlitwę. Mówiłem: „Może wystarczy, bo czuję się już zmęczony, może trochę odpoczniemy”. Z Kielc do Warszawy jest bowiem dość daleko. Nic z tego. Kiedy przestawaliśmy się modlić, samochód zatrzymywał się. Dojechaliśmy do Raszyna, który leży już blisko Warszawy. Stwierdziłem, że znowu przestaniemy się modlić. Przestaliśmy i... samochód stanął. I tak przez całą drogę musieliśmy się modlić.

* * *

Kolejny z „anielskich” przypadków związany był z ojcem prof. Gogacza.

— Ojciec był ciężko chory — opowiadał profesor. — Jego choroba polegała miedzy innymi na tym, że zatrzymywał mu się oddech. Przywracaliśmy go, uciskając mu brzuch. Nie zawsze jednak słyszeliśmy, że przestaje oddychać, nie zawsze mogliśmy przy nim czuwać. Pewnego razu usłyszałem, że ojciec ma atak. Prędko pobiegłem do pokoju, żeby przywrócić mu oddech. Uciskanie brzucha nie odniosło skutku i nie bardzo wiedziałem, co począć. Nie mieliśmy bowiem żadnych informacji lekarskich, co robić w takim przypadku. Poprosiłem wtedy mojego ulubionego św. Michała Archanioła, żeby coś zrobił. I po modlitwie... oddech powrócił. Uważam, że stało się to dzięki św. Michałowi Archaniołowi, bo nie mieliśmy ani żadnej wiedzy medycznej, ani technicznej, co zrobić w takim przypadku. A św. Michał Archanioł zareagował natychmiast. Anielska pomoc jest taka miła, delikatna i natychmiastowa, a w tym przypadku zdarzyła się w sytuacji, która im żadnej specjalnej chwały nie przyniosła, bo kto oprócz mnie wiedział, że mój ojciec odzyskał oddech.

* * *

Ze wszystkich aniołów to właśnie św. Michała Archanioła prof. Gogacz otacza szczególną czcią.

— Rzecz, która bardzo mnie u niego ujęła to to, że wciąż jest przy Matce Bożej. Jeśli Matka Boża chce pomóc jakiemuś człowiekowi, to św. Michał Archanioł od razu tam biegnie i pomaga. Jest wykonawcą życzeń Matki Bożej — stwierdził prof. Gogacz i dodał: — W jednym z czasopism przeczytałem o interesującym dialogu, który toczy się pomiędzy małym chłopcem a jego mamą. Mały chłopiec zapytał: „Mamo, a gdzie jest ten Anioł Stróż?”. mama odpowiedziała: „No jak 'to gdzie? Stoi przy tobie z prawej strony”. Chłopiec obejrzał się, a mama skwapliwie dodała: „... Ale jest niewidzialny!”. Chłopiec odparł: „Rzeczywiście”. Bardzo mi się ta jego odpowiedź spodobała — podkreślił prof. Mieczysław Gogacz.




Henryk Bejda, Małgorzata Pabis

Cuda Anielskie

Spis wybranych fragmentów
Anioł — kto to taki?
Anielskie przypadki prof. Gogacza
Pełen słodyczy, potęgi i majestatu
Refleks anioła
„Cherubini, serafini, jak i aniołowie inni”, czyli rzecz o liczbie i hierarchii

opr. ab/ab



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama