Dzień na "Plebanii"

O wirtualnej plebanii - tej z serialu telewizyjnego

Parafia pod wezwaniem Ducha Świętego w Tulczynie należy do dekanatu hrubieszowskiego w diecezji zamojskiej. Ksiądz Antoni Wójtowicz objął parafię w roku 1975 i do dzisiaj nieprzerwanie pełni tę funkcję, ciesząc się dużym autorytetem wśród parafian. Za swoje największe osiągnięcie uważa wybudowanie, mimo różnych przeszkód stawianych wówczas przez władze, kościoła dojazdowego w sąsiedniej wsi, w Brzezinach.

Tej parafii nie znajdziemy jednak na mapie Polski. Istnieje wyłącznie w wyobraźni twórców telewizyjnej telenoweli, której kolejne odcinki przez trzy dni w tygodniu pojawiają się w Jedynce, ciesząc się coraz większym zainteresowaniem widzów. Jak wynika z badań, „Plebania” balansuje między trzecim a piątym miejscem pod względem oglądalności seriali w Polsce, chociaż odcinki styczniowe stawiają ją już na drugim miejscu. W czasie emisji przed telewizorami zasiada każdorazowo około 7 milionów widzów.

Dlaczego plebania?

Tak naprawdę telewizyjna plebania mieści się w niezbyt obszernym budynku w odległej od centrum Warszawy dzielnicy, w którym urządzono plan zdjęciowy. Ale zanim wysłannik „Gościa Niedzielnego” dotarł na miejsce, przywitał go w swoim warszawskim biurze Stanisław Krzemiński, przedstawiciel producenta, czyli firmy Besta Film i jednocześnie pomysłodawca filmu, odsłaniając kulisy powstania jedynego w Polsce serialu, którego głównymi bohaterami są dwaj księża. Idea „Plebanii” zrodziła się dwa lata temu, w chwili, kiedy Telewizja Polska zorganizowała zamknięty konkursu na nową telenowelę. Krzemiński zaczął się zastanawiać, gdzie umieścić miejsce akcji telenoweli, by miała szanse dać możliwości dramaturgiczne i emocjonalne, jakich do tej pory w innych serialach nie było. A ponieważ interesowało go miejsce pozwalające, przynajmniej od czasu do czasu, na rozmowy o sprawach trochę innych niż tylko codzienne, doszedł do wniosku, że w polskich serialach brakuje takiego właśnie miejsca. „Jesteśmy społeczeństwem coraz bardziej zatomizowanym, coraz mniej rozmawiamy ze sobą, a jednocześnie narasta potrzeba swego rodzaju rekolekcji, spowiedzi, podzielenia się swoimi rozterkami etycznymi czy moralnymi, wygadania się, tego, co księża nazywają rozmowami duszpasterskimi. Miejsc uprawdopodabniających tego typu rozmowy jest w gruncie rzeczy niewiele. Jest nim np. korytarz szpitalny, ale ile można kręcić seriali szpitalnych? Takim miejscem jest oczywiście kościół, a w tym wypadku jedynym miejscem, gdzie można zorganizować główny węzeł dramaturgiczny telenoweli, jest plebania. Tam jest styk codzienności i sacrum. Tym bardziej że większość z nas miała w jakiś sposób kontakt z plebanią. Dla nikogo hasło »plebania« nie pozostaje neutralne” — mówi Krzemiński.

Od plebanii do „Plebanii”

Powstały wstępne założenia serialu, wybrano scenarzystę. Został nim Olaf Olszewski, znany reżyser filmów dokumentalnych. Olszewskiemu, który zapalił się do projektu, tematyka przygotowywanego serialu nie była obca. Ustalono, że pierwszym krokiem będzie dokumentacja, poszukiwanie takiej plebanii, która mogłaby się stać pierwowzorem telewizyjnej. Olszewski pochodzi z Lublina, a jego matka przez wiele lat zajmowała się renowacją obrazów w kościołach. Znała wielu księży, więc poleciła synowi kilka parafii, z których w końcu wybrał tę w Krasiczynie. Przyszły scenarzysta po prostu zamieszkał na plebanii w Krasiczynie spędzając tam kilka tygodni. Wsłuchiwał się w opowieści jej domowników i mieszkańców parafii, przyglądał się codziennym zajęciom księdza proboszcza, pozna-wał funkcjonowanie kancelarii, życie plebanii od środka. Zresztą pomysłodawca serialu, Stanisław Krzemiński, również w swoim czasie spędził trochę czasu na plebaniach, kiedy w stanie wojennym wygłaszał w kościołach południowo-wschodniej Polski odczyty na temat manipulacji w środkach masowego przekazu.

W odróżnieniu od innych telenowel czy seriali zatrudniających sztaby scenarzystów i autorów dialogów, scenariusze kolejnych odcinków „Plebanii”, podobnie jak i dialogi, pisze wyłącznie Olaf Olszewski, współpracując z kierownikiem literackim i księdzem Stanisławem Bartmińskim, proboszczem parafii krasiczyńskiej. Ksiądz Bartmiński otrzymuje wcześniej każdy scenariusz, by mógł do niego wnosić swoje poprawki. Prócz tego ksiądz proboszcz dostarcza autorom wiele różnych propozycji tematycznych, opowieści, zasłyszanych historii, a także redagowane przez siebie „Wiadomości Krasiczyńskie”.

Taksówką na „Plebanię”

Na plebanię tulczyńską z centrum Warszawy docieram taksówką. Na zewnątrz nic nie wskazuje, by tu właśnie kręcono zdjęcia, a po wejściu do budynku odnoszę wrażenie, że znalazłem się w niewielkiej, skądś znanej mi restauracji. To już plan filmowy, ale dzisiaj niewykorzystywany. Niewielki hol służy nie tylko jako filmowa restauracja, ale jak się później naocznie przekonuję również jako najbardziej realna stołówka i samoobsługowy bufet. Z holu obok biura produkcji długi korytarz prowadzi do pomieszczeń, w których urządzono plan filmowy i gdzie realizowane są wszystkie zdjęcia we wnętrzach tak dobrze znanych telewidzom całej Polski. Znajdziemy tu kancelarię plebanii, kuchnię, pokoje mieszkańców plebanii i posterunek policji. Za chwilę rozpoczną się zdjęcia w kuchni, gdzie za obszernym stołem zgromadzili się aktorzy odtwarzający ważniejsze postacie telenoweli, ale w tej chwili trwa próba, aktorzy czytają swoje kwestie. Z reżyserem Jerzym Sztwiertnią, jednym z czterech zatrudnionych przy realizacji serialu reżyserów, umawiamy się na rozmowę w czasie przerwy między zdjęciami. Okazuje się, że w tym samym czasie druga ekipa kręci zdjęcia w kościele na drugim planie, a ponieważ ksiądz wikariusz, czyli Bogdan Brzyski czeka na samochód, który ma go tam zawieźć, korzystam z okazji i zabieram się wraz z nim.

„To mój pierwszy występ w roli duchownego, a na plan serialu dostałem się w sposób prozaiczny. Po prostu wziąłem udział w castingu do ról w rozpoczynającej się produkcji. Po kilku miesiącach okazało się, że dostałem tę rolę. Producentom zależało, by pierwszoplanowe role grali aktorzy mniej znani” — mówi Bogdan Brzyski.

W kościele i plenerze

Zdjęcia plenerowe i w kościele realizowane są w Okuniewie, małej miejscowości odległej około 30 km od stolicy. Kościół pw. św. Stanisława w Okuniewie gra w filmie rolę kościoła tulczyńskiego, a proboszcz parafii zezwolił również na realizację zdjęć na zewnątrz plebanii. W razie potrzeby mieszkańcy Okuniewa chętnie dorabiają sobie statystując w filmie, tym bardziej że miejscowość nie należy do najbogatszych. Trafiamy akurat na zakończenie zdjęć w kościele z udziałem Janusza Michałowskiego (Blumental) i Barbary Zielińskiej (Grzybowa). Kościół oczywiście cały czas funkcjonuje normalnie, co wymaga sprawnej i szybkiej pracy na planie, by zdążyć między nabożeństwami. Teraz ekipa wraz ze sprzętem instaluje się pod plebanią, by nakręcić krótkie ujęcie, w którym występuje Agnieszka Włodarczyk (Wiki, siostra wikarego) i Krzysztof Ibisz, po raz pierwszy w „Plebanii” Nie czekamy na koniec zdjęć, bo samochód z aktorami kończącymi pracę wraca do Warszawy.

Mielony na „Plebanii”

Na planie w Warszawie dobiega końca pierwsza część przewidzianych na dzisiaj zdjęć, zbliża się przerwa obiadowa. Pani Katarzyna Łaniewska — filmowa Józefina, jedna z najważniejszych postaci telenoweli — właśnie zeszła z planu. Znakomita aktorka, która pracuje na scenie od 36 lat, została zaproszona do „Plebanii” przez producentów, nie brała oczywiście udziału w castingu.

„Jestem panią w starszym wieku, która prowadzi gospodarstwo domowe w domu. Są to lata doświadczeń, a poza tym nie trzeba chodzić na specjalne nauki, żeby umieć gotować, przyjmować gości, żeby być otwartą na ludzi. To tam gdzieś we mnie tkwi, a poza tym, jest to sprawa mojego aktorstwa” — odpowiada na pytanie, jak radzi sobie z prowadzeniem filmowego gospodarstwa.

Filmowa restauracja zamienia się w pracowniczą stołówkę, aktorzy ustawiają się w kolejce przed zaimprowizowanym bufetem, który serwuje zupę i kotlet mielony. Reżyser Jerzy Sztwiertnia, autor m.in. znanego serialu „Najdłuższa wojna nowoczesnej Europy”, mówi, że zaproszenie producentów do pracy nad telenowelą przyjął z zadowoleniem.

„Po zapoznaniu się z materiałem uznałem, że może to być bardzo interesujące doświadczenie reżyserskie, nie tylko zawodowe, ale, w niczym nie uwłaczając telenowelom, zobaczyłem, że po pierwsze jest to bardziej serial niż telenowela. Świadczy o tym bogactwo obiektów, dość spore jak na telenowelę ilości plenerów oraz problemy, które znalazłem w scenariuszu. Są to pewne pytania moralne, etyczne, te, które były np. bardzo ważne w »Najdłuższej wojnie...«. Nawiasem mówiąc, tam mieliśmy bardzo poważny wątek księży. Zainteresowało mnie również i to, że plebania na polskiej prowincji jest ważnym ośrodkiem życia, gdzie ksiądz proboszcz musi niejednokrotnie pełnić rolę nie tylko duszpasterza, ale również zajmować się problemami społecznymi, być społecznikiem. I to, że mówi się tu o pewnych prawdach podstawowych...”.

Aktorzy udają się z powrotem do pracy. Okazuje się, że najważniejsza osoba serialu, ksiądz proboszcz, czyli Włodzimierz Matuszak, dzisiaj już nie bierze udziału w zdjęciach, ale jak twierdzą koledzy, z pewnością wróci na obiad. Przybywa jednak spóźniony i obiadu nie otrzymuje. Barwnie opowiada o swoich przygotowaniach nad rolą:

„Ledwo skończyły się próbne zdjęcia, wysłano mnie do parafii krasiczyńskiej. Tam przez kilka dni przebywałem u księdza proboszcza, mieszkałem na plebanii, tam z proboszczem i wikarym oraz gospodynią i jej rodziną jadałem posiłki, prowadziliśmy dyskusje, jeździliśmy po różnych kościółkach, poznawałem ludzi, którzy wokół tych kościółków się gromadzili. Można powiedzieć, że poznawałem życie parafialne od podszewki. Mogłem wszędzie wejść i wszystko zobaczyć. Dzień kończył się zawsze rozmowami, zadawałem pytania na interesujące mnie tematy, które pomogłyby mi tworzyć tę rolę. Myślę, że dało mi to bardzo dużo...”.

Praca na planie toczy się dalej. Nakręcony dzisiaj materiał, a zwykle realizuje się codziennie fragmenty różnych odcinków, trafi po montażu na mały ekran prawdopodobnie w lutym.

* * *

Wydaje się, że twórcy telenoweli trafili w dziesiątkę, wypełniając istotną lukę w obszarze tematycznym prezentowanym przez inne polskie seriale. Początkowo odcinki „Plebanii” pojawiały się na antenie dwa razy w tygodniu, lecz wkrótce wzrost zainteresowania widzów skłonił Jedynkę do emisji trzech odcinków tygodniowo. Autorzy zdają sobie sprawę, że być może telenowela nie osiągnie popularności takiej jak np. „Na dobre i na złe” czy „Klan”, co wynika z narzuconych sobie ograniczeń wynikających już z samego tytułu, który musi być wiarygodny. „Poza tym odpada od nas widz ze skrajnej lewicy i widz ze skrajnej prawicy, dla którego być może już sama dyskusja o pewnych sprawach wywołuje niechęć” — mówi producent, Stanisław Krzemiński. Jak na razie wiadomo, że przynajmniej przez najbliższe trzy kwartały serial pojawiać się będzie na telewizyjnym ekranie.

 

Pełny tekst rozmów z Jerzym Sztwiertnią, Włodzimierzem Matuszakiem, Bogdanem Brzyskim i Katarzyną Łaniewską znaleźć można na stronach internetowych: www.wiara.hoga.pl.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama