Niezniszczalne oblicza miłości

Recenzje: Ewa Lipska, "Ja", Tomasz Jastrun, "Tylko czułość idzie do nieba", Andrzej Mandalian, "Strzęp całunu"

 

Tomasz Jastrun
Tylko czułość idzie do nieba
Wydawnictwo Iskry
Warszawa 2003, ss. 56;

 

Andrzej Mandalian
Strzęp całunu
Czytelnik
Warszawa 2003, ss. 55.

 

Według biblijnych mitów judeo-chrześcijańskich Bóg stworzył Ewę z żebra Adama. Stanowią dwie osoby, ale w miłości stają się znów jednością. Czy dlatego antagonizmy między mężczyzną a kobietą bywają tak silne, a ich miłosne zjednanie przypomina niekiedy upragnioną przedwieczną Jedność, niemożliwą do osiągnięcia przez człowieka w inny sposób? Miłosne współobcowanie dwojga ludzi to od początku dziejów główny temat sztuki. Większość wielkich mitów ludzkości dotyczy — pośrednio lub bezpośrednio — miłości: mit Orfeusza, Ariadny, Rolanda, Tristana i Izoldy, Romea i Julii mają w swej fabule śmiertelne miłosne katastrofy. W poezji miłość stanowi ciągle dominujący motyw, a jego warianty — tęsknota, marzenie, samotność, niespełnienie, rozpacz, lęk — są pochodnymi tego samego stanu ducha w wersji nieszczęścia, tragedii, nierzadko ostatecznej utraty. Co ciekawe — ta mroczna, dramatyczna strona miłości częściej gości w strofach wierszy niż motyw szczęścia, spełnienia, jak gdyby brak obiektu miłości czy jego strata były najkonieczniejszym tematem do wyrażenia i opłakania. Denis de Rougemont w swym niezrównanym dziele „Miłość a świat kultury zachodniej” większość nieszczęść miłosnych przypisuje właśnie obecności pradawnych mitów w naszej podświadomości i — co za tym idzie — antycypacji cierpienia w naszych ukrytych pragnieniach. To, rzecz jasna, wielkie uproszczenie poglądów Rougemonta na ten temat, faktem jest jednak, że zawód miłosny, samotność, brak partnera miłości czy niezdolność do miłości jawi się w literaturze jako najciemniejsze piętno człowieka. A rozstanie z bliskim, z bliskimi, pozbawia go zdolności normalnego, naturalnego istnienia. Gdy zabraknie ukochanego człowieka, rodziny, zostaje nadmiar niczego. To Ewa Lipska z tytułowego wiersza zbioru „Ja”. Świat zwariował za sprawą człowieka, według poetki, i wymaga szczególnej troski, a przecież mówi ona w inicjalnym wierszu tego tomu:

			No i co z tego
			kiedy miłość
			gałązka lekko poruszana przez wiatr
			jest zawsze Numer Jeden
			i chyli się w naszą stronę.
						(„Numer Jeden”)

Ewa Lipska, poetka cywilizacyjnych niepokojów i dziwności istnienia, potrafi w kolejnym zbiorze wierszy — zatytułowanym z prowokacyjnym egotyzmem — zrobić to jednoznaczne wyznanie. Wspomina bliskich zmarłych, ojca grającego na skrzypcach, rodzeństwo, nianię. Utracony podczas wojny dom rodzinny obejmuje współczesną metaforą: W oddali nasz dom rodzinny. Czarna skrzynka. Dygresja wypadku. W pamięci poetki, jak w czarnej skrzynce rozbitego samolotu, przechowywane są ślady i dowody dawnej rodzinnej wspólnoty i dawnej świetności. W miasteczku Świat punktualni są tylko umarli, twierdzi poetka, mimo to miłość ciągle trwa: Scaleni jeszcze raz i jeszcze raz / autoryzujemy siebie nad ranem.

Nie mamy więc odwrotu od miłości i to jest może nasz największy atut w degenerującym się świecie wartości. Tomasz Jastrun w tomie „Tylko czułość idzie do nieba” nieomal każdym wierszem poświadcza tę prawdę. W delikatnie zmysłowych erotykach przywołuje ukochaną kobietę, zmarłego ojca i postarzałą matkę. Imiona miłości są przecież rozmaite. To jednak, co dzieje się za sprawą naszego partnerskiego wyboru, najskuteczniej wypełnia nam świat. Czułość to dla Jastruna jeden z synonimów miłości, stan zmysłów i ducha domagający się nieustannej bliskości ukochanej osoby:

			Wszystko w nas
			Jest bardziej kwestią czasu
			Niż w przypadku cegieł
			A nawet kruchego szkła
			Kamień posiada nad nami
			Druzgoczącą przewagę
			Więc przytul się do mnie
			Tylko czułość idzie do nieba
					(„Przytul się do mnie”)

W tym prostym liryku zawarta jest świadomość bezbronności ludzkiej istoty poddanej prawom czasu, przemijania, zdolnej je pokonać tylko przez miłość. Zbiór T. Jastruna zawiera sporo takich prostych miłosnych konstatacji. Adoracja ukochanej jest tu wręcz sposobem istnienia, pocałunek — źródłem trwania. I choć poeta mówi: Co z tego że znam / Swoje imię i adres / Nadal nie wiem / Po co zostałem wysłany — większość wierszy rozwiewa tę niepewność. Poeta został wysłany, aby kochać i móc powiedzieć — jak w finalnym wierszu „Jeszcze raz czułość”:

			Ocaleje nasza czułość
			Kamyk z jasnym okiem
			Turlany przez fale
			Tam i z powrotem

Jeśli Ewa Lipska mówi „ja”, myśląc przecież o wspólnocie z innymi, Tomasz Jastrun „ja i ty”, jako o bezpośrednim symbolu ocalenia przez miłość, Andrzej Mandalian w najnowszym zbiorze wierszy „Strzęp całunu” mówiąc „ja” i mówiąc „ty” ma na myśli najściślejszy związek tych pozornych przeciwieństw, czyli „my”. Dawno nie czytałam tak wstrząsającej książki o miłości. A. Mandalian wpisuje się swoim lamentem po śmierci żony w ciąg najbardziej dramatycznych trenów w literaturze. Jego książka jest równocześnie świadectwem miłosnego oddania aż po grób i poza grób. Już w otwierającym zbiór liryku bez tytułu, zadedykowanym Joannie, poeta zadaje to absurdalne z pozoru pytanie: Czyż się kochać można tylko w zmarłych!... Wszyscy, którzy doświadczyli odejścia najbliższej osoby, znają ten stan intensyfikacji uczuć aż do bolesnego, niszczącego psychikę apogeum. Kocha się zmarłą ukochaną, ukochanego, jakby w zadośćuczynieniu za wszelkie możliwe uchybienia miłosne uczynione przez nas za ich życia, kocha się jakby w ofierze za ich śmierć przeciwstawianą naszemu — bez nich — życiu. I niejeden z nas przyłapał się na gorącym uczynku własnej niedoskonałości, pytając właśnie w ten sposób: Czyż się kochać można tylko w zmarłych!... Zawstydza nas i obezwładnia ten przypływ uczuć właściwie już zbędnych, bezużytecznych, skoro obiekt miłości przyjąć ich nie może.

Miłość rodzi się z wiary w nieśmiertelność — powiedział Fiodor Dostojewski. Nasze uczucia do zmarłych ukochanych byłyby zatem najgłębszym świadectwem tego przekonania. Ale z drugiej strony jest jakaś przeklęta prawidłowość w ludzkiej naturze: dopiero utrata objawia nam pełną wartość utraconej osoby, rzeczy. Spazm miłosny poety po śmierci ukochanej jest w „Strzępie całunu” takim właśnie daremnym z pozoru lamentem o maksymalnej sile rażenia. I przywoływaniem śmierci dla siebie samego. Jak Juliusz Słowacki w „Testamencie moim” dokonuje Mandalian w poemacie „Zapis” zapisu swego duchowego dziedzictwa:

			Synom, dziedzicom na ruchomych piaskach,
			Nie zapisuję nic prócz osła, wołu,
			Żony bliźniego. A i to rad nie rad;
			Wciąż przecież żywię, wciąż zipię, do diaska,
			Bo to nie ja, to tylko świat umiera,
			Z osłem i wołem, i resztą pospołu,
			A ja się ciągle przymierzam do dołu...

Taka jest część „zapisu” poety, ale ma on też do zapisania jeden szczególny dar szczególnej zmarłej:

			I tylko Tobie — wydartej popiołom — 
			Z czołem miedzianym, o oczach z lapisu,
			Która masz za nic wieczne i doczesne,
			Tobie zostawiam skarb mój, gwiazdę Piołun,
			Tę, co świeciła nam przez lata gwiezdne
			W ustroniach, gajach, śród zdrojów i cisów.
 
			I kamień w wodę...
			I tyle zapisu...

Andrzej Mandalian mówi najczęściej we własnym i jej — zmarłej — imieniu. I to jest właśnie wyraz największej wspólnoty. Niekiedy poeta bluźni, obwiniając Boga o bezduszność, niekiedy wątpi w sens ziemskiego porządku, jest jednak w tym lamencie wciąż żywy płomyk miłości pamiętającej i ciągły zachwyt nad odeszłym już życiem, jego pięknem, jego wdziękiem, jego mądrością. „Ja i ty” bywa antynomią. Jeśli jednak staje się synonimem, świadczy najpełniej o Bożym zamiarze uczynienia Jednym kochających się mężczyznę i kobietę:

			W moich twoich snach -
			los nam przez pół się dzieli,
			w twojej połowie strach,
			w mojej — rozpacz nadziei.
					(„Kołysanka dla mojej żony”)

Rozpacz nadziei. Pozostańmy przy tym paradoksie poety. Bo to przecież nadzieja stymuluje jego rozpacz. Nadzieja, że jego rozpaczający głos zostanie usłyszany tu czy Tam? W czyimś żywym sercu porażonym podobnym bólem? W niebie, w czyśćcu, o którym poeta także myśli z nadzieją, czy w innej, nieznanej nam przestrzeni wieczności? Splugawieni przez los, / Odkupieni przez śmierć. Może to jest ostateczne przesłanie autora zbioru „Strzęp całunu”? A jest to przecież także ostateczne przesłanie religii chrześcijańskiej, której kanon tworzą trzy fundamentalne cnoty: wiara, nadzieja, miłość. Wiemy, że ta trzecia traktowana jest — według słów Ewangelii — jako najważniejsza.

Adriana Szymańska

 

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama