Święto Rembrandta

400 rocznica urodzin wielkiego mistrza malarstwa - Rembrandta

Święto Rembrandta

Jeszcze rok temu w Holandii, w telewizyjnym plebiscycie „Kim jest największy Holender?" - Rembrandta wymieniono na dziewiątym miejscu. Dziś wydaje się, że nie było większego od niego: cała Holandia z wielką pompą świętuje 400. rocznicę jego urodzin. Zresztą na całym świecie organizowane są wystawy, które trwać będą do końca 2006 roku.

Jeśli przyjmiemy, że Rembrandt obserwuje z zaświatów to, co dzieje się w jego ojczyźnie, musi przyznać, że jeszcze nigdy nie obchodzono tak hucznie jego urodzin. Bo choć przez jakiś czas był znanym i podziwianym malarzem, to nie trwało to długo. Na jego pogrzeb przyszła garstka osób. Dziś nawet nie wiadomo, gdzie znajduje się j ego grób. Prawda jest taka, że umierał jako artysta minionej epoki, niemodny. Zapomniany był jeszcze sto lat temu! Dziś powstają specjalne instytucje, które mają za zadanie sprawdzać autentyczność „rembradtów" - obrazów przypisywanych Rembrandtowi jest zdecydowanie zbyt wiele. Wiadomo, że duża ich część jest autorstwa jego licznych uczniów. Podobno do dziś w mieszczańskich starych domach wiszą gdzieś w kącie jego obrazy, przekazywane z pokolenia na pokolenie. Obecnie mówi się, że był on autorem 600 obrazów olejnych, 300 grafik i 2000 rysunków.

Urodzony portrecista

Rembrandt urodził się w Lejdzie, gdzie próbował malować pod okiem bardzo przeciętnego nauczyciela. Szybko stał się znany, malował nawet na zamówienie dworu w Hadze. W wieku 25 lat pieszo wyruszył do Amsterdamu - było to wówczas miasto tętniące życiem, bardzo pociągające, a Rembrandtowi zależało na tym, aby znaleźć dobry rynek zbytu na swoje obrazy. W Amsterdamie mieszkało wiele bogatych rodzin, które pragnęły mieć jakiś dowód swego powodzenia: najlepiej portret pasujący do ścian i mebli. I choć młody malarz dotychczas specjalizował się w tematyce historycznej, mitologicznej i religijnej, szybko rozpoczął malowanie portretów, które tworzył już do końca życia z wielkim powodzeniem. Był jednym z największych portrecistów w historii malarstwa. Przez lata malował... jeden portret miesięcznie! Zdarzały się wśród nich prawdziwe skarby, bo Rembrandt traktował modela jakoś inaczej: wydawało się, że portretowany został właśnie oderwany od konkretnego zajęcia, uchwycony jakby przypadkiem, a jego wzrok często bywał roztargniony. Na pewno nie są to obrazy sztucznie upozowane, ale niezwykle żywe, opowiadające jakąś historię. Uwielbiał malować swoją żonę Saskie van Uylenburgh, nadając często jej rysy bohaterkom mitologicznym. Robił tak nawet po jej śmierci.

Przede wszystkim jednak lubił malować siebie - wykonał prawie 60 autoportretów! Widzimy na nim najpierw młodzieńca, później człowieka starego, raczej nieurodziwego, a nawet nieprzyjaznego. Wiadomo zresztą, że nie miał łatwego charakteru, może dlatego nie powodziło mu się w życiu osobistym. Po śmierci żony miewał kochanki, które przez kontakty z nim miewały olbrzymie trudności życiowe. Ponieważ były to kobiety stanu niższego niż on, nie miał zamiaru wiązać się z nimi na stałe. To dzięki portretom i dziełom monumentalnym, Rembrandt zdobył, jak na tamte czasy, uznanie bogatego mieszczaństwa amsterdamskiego i przez jakiś czas mógł żyć ponad stan. Jednak nadszedł kryzys i malarz już nigdy się z niego nie podniósł, nawet wtedy, gdy pod koniec życia znów zaczęły nadchodzić zamówienia.

Światło i cień

Pieniądze na pewno były jego słabością. Był moment, gdy naprawdę myślał, że już nie będzie musiał portretować wyłącznie dla zarobku, kupił olbrzymi dom i pracował tylko dla przyjemności i artystycznej potrzeby. Jego nauczyciel z Lejdy był miłośnikiem Caravaggia, więc i Rembrandt dużo od niego czerpał. Jednak z czasem znalazł własny sposób ukazywania gry światła i cienia, osiągając prawdziwe mistrzostwo. Obraz żyje, dramatyzm osiąga moment kulminacyjny.

Szczytowym jego osiągnięciem jest portret grupowy kompanii strzeleckiej kapitana Cocka zwany „Strażą nocną". To wielkie barokowe dzieło z mistrzowskim użyciem światłocienia nie zachwyciło jednak zleceniodawcy. Dzisiaj mówi się o tym obrazie, że jest to największe dzieło malarstwa flamandzkiego. Późniejsze tematy biblijne ukazują zmianę, jaka zaszła w sztuce upokorzonego i już nieszczęśliwego Rembrandta: zamiast rozmachu i przesytu - kontemplacja. Gesty przemawiają, są pełne czułości, dotąd niespotykanej. Nie jest też istotny historyczny moment, ale ponadczasowość i uniwersalność biblijnej opowieści. O tym okresie jego życia kręci film fabularny angielski reżyser Peter Greenaway. Produkcja ma tytuł „Nightwatching" i ma odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Rembrandt okazał się na końcu życia bankrutem finansowym i życiowym. Greenaway w nawiązaniu do tematyki obrazu „Straż nocna" ma przygotować także multimedialny projekt, a w Amsterdamie przygotowywany jest musical opowiadający o życiu malarza (premiera 15 lipca w Royal Carre Theatre - bilety można kupować już teraz). Kto chciałby doświadczyć prawdziwych klimatów związanych z miejscami bliskimi Rembrandtowi, może skorzystać ze specjalnych ofert wycieczkowych w Amsterdamie i Lejdzie.

Ale przede wszystkim warto zobaczyć choć jedną z wielu wystaw przygotowanych z okazji Roku Rembrandta. Szczególnie warta polecenia jest ekspozycja przygotowana w Muzeum Van Gogha w Amsterdamie „Rembrandt - Caravaggio" (24.02-18.06).

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama