Chrześcijaństwo kojarzy się z wolnością

Rozmowa z Krzysztofem Zanussim, reżyserem filmu "Życie jako śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową"

- Kto zasiadał w jury moskiewskiego festiwalu?

- Przewodniczącym jury był reżyser, którego można nazwać już klasykiem kina artystycznego - Grek - Theo Angelopoulos, wielokrotny zwycięzca największych festiwali. Oprócz niego filmy oceniało ośmiu twórców, między innymi jeden z największych reżyserów rosyjskich Siergiej Sołowiow, młody, bardzo wzięty chiński reżyser Zhange Juan, nagrodzony niedawno w Cannes, i Irvin Kerschner, weteran hollywodzki znany z filmu "Imperium kontratakuje".

- Czy na uznaniu któregoś z tych twórców szczególnie Panu zależało?

- Na pewno Angelopoulos jest człowiekiem, z którego opinią bardzo się liczę. Poza tym wśród gości festiwalowych było parę osób dla mnie ważnych. Na przykład jeden z największych dziś żyjących scenarzystów - scenarzysta Bunuela, także i Wajdy - Jean-Claude Carriere.

- Dlaczego Pana film podobał się Rosjanom?

- To było dla mnie trochę zaskakujące. Na konferencji prasowej w wielu wywiadach padało pytanie, czy to jest możliwe być katolikiem i być artystą, ponieważ w myśleniu rosyjskim religia jest gorsetem, ogranicza. Rosjanie mówią, że jak już ktoś do religii doszedł, to zwykle zrywa ze sztuką. Powołują się na Tołstoja, w pewnym sensie na Dostojewskiego, na Czechowa, tych wszystkich, którzy zawsze byli w konflikcie z Kościołem i tylko wtedy byli w stanie tworzyć. Natomiast ja takiego konfliktu nie przeżywam. W mniemaniu widzów rosyjskich mieszczę się w katolickiej ortodoksji, a jednocześnie mówię swoim głosem, i oni dlatego uznają, że łacińskie chrześcijaństwo mocniej akcentuje wolność, kojarzy się z wolnością. W ogóle film był czytany wyłącznie w kluczu religijnym, to była jedyna rzecz, która ich interesowała, bo to jest dla nich żywy temat.

- Może wreszcie przyszedł czas, że - zamiast kina akcji - widzowie będą chcieli oglądać filmy poruszające istotne problemy?

- Fakt, że w Rosji publiczność masowa przyszła na ten film. Rzeczywiście, byłem od strony komercyjnej jednym z trzech autorów, na których seanse kompletnie sprzedano wszystkie bardzo drogie bilety. I tylko trzy filmy, pokazywane na tym festiwalu w konkursie i poza nim, wypełniły do ostatniego miejsca ogromne sale. (Jedna sala ma 2300, druga 700 miejsc). To jest świadectwo, że inteligencja rosyjska, ten wymagający widz, wraca dziś do kina. W ogóle widzów zainteresowały filmy zdecydowanie poważniejsze. Spektakularną klęskę poniósł włoski pornografista Tinto Brass, który był także na festiwalu w programie informacyjnym ze swym filmem. Okazało się, że w Moskwie w sali na 2300 osób zjawiło się tylko 70 widzów. Po prostu to nikogo dzisiaj u nich nie interesuje. Nie ukrywam, że odczuwam satysfakcję, iż mój "ciężki" film potrafił publiczność zgromadzić, a te gołe pupy nie.

Rozmawiała Barbara Gruszka-Zych

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama