Kościół uniżony [GN]

Jak dziś żyją chrześcijanie w Turcji?

Kościół uniżony [GN]

Bazylika św. Antoniego w Stambule. Autor zdjęcia: Henryk Przondziono

Tu rozwijał się Kościół pierwszych wieków. Stąd pochodzą wielcy święci i Ojcowie Kościoła. Tu odbyło się 7 soborów ekumenicznych. Jak dziś żyją chrześcijanie w Turcji?

Sercem misterium chrześcijańskiego jest chwalebny krzyż. Jako chrześcijanie żyjący w Turcji dobrze to rozumiemy — mówi Louis Pelâtre, wikariusz apostolski Stambułu i Ankary. Siedzimy przy stoliku w jego skromnej, gustownie urządzonej siedzibie przy ulicy Papa Roncalli, czyli bł. Jana XXIII, który przez 9 lat był w Stambule delegatem apostolskim. Po drugiej stronie wąskiej uliczki stoi katolicka katedra Ducha Świętego, w której cztery lata temu modlił się Benedykt XVI. Pijemy herbatę i kawę podawaną przez Ormiankę. Jest, można by rzec, pięknie, estetycznie, orientalnie, tajemniczo. Biskup Pelâtre, żyjący w Turcji od 40 lat, cieszy się, że jest księdzem i biskupem właśnie tutaj. Mimo trudności i problemów z poszanowaniem podstawowych praw chrześcijan. Zza okien dobiega zaśpiew muezinów.

Anioł Kościoła w Anatolii przemówił

Kilka dni potem do słów bp. Pelâtre życie dopisuje okrutnie realistyczną puentę. W swoim domu w İskenderun od licznych ciosów noża ginie bp Luigi Padovese, kapucyn, przewodniczący Konferencji Biskupów Turcji. Gdy piszę ten tekst, narastają wątpliwości co do intencji, jakimi kierował się zabójca, muzułmański kierowca bp. Padovese. Czy był to tylko akt szaleńca cierpiącego na depresję, jak natychmiast obwieściła turecka policja i adwokat oskarżonego? Czy też jest to cios precyzyjnie wymierzony w głowę Kościoła katolickiego w Turcji? Biskup Padovese odważnie i publicznie domagał się uznania i poszanowania praw Kościoła. Tym narażał się środowiskom fundamentalistów islamskich i ul

tranacjonalistów. Jednak przede wszystkim był — jako znawca epoki Ojców Kościoła — wielkim miłośnikiem Turcji, jej historycznego dziedzictwa i ludzi tam żyjących, bardzo otwartym człowiekiem dialogu. Cztery lata temu, na pogrzebie ks. Andrei Santoro, zamordowanego podczas modlitwy w kościele przez islamskiego fanatyka, mówił: „Nie da się rozwiązać konfliktów przez likwidację tych, którzy mają odmienny punkt widzenia. Jedyną drogą, jaką musimy iść, jest droga dialogu, wzajemnego uznania, bliskości i przyjaźni. Ale dopóki telewizja i gazety pokazują chrześcijan w fałszywym świetle, ukazując ich jako wrogów islamu (i vice versa), jak możemy sobie wyobrazić klimat pokoju?”. Na pogrzebie bp. Padovese metropolita Smyrny (Izmiru) powiedział: „Nikt nie zdoła zgasić tej pochodni, ponieważ jest ona podtrzymywana nie tylko przez wielu męczenników i świętych tej ziemi, ale dzisiaj — jestem tego pewien — przez jeszcze jednego anioła stojącego przed tronem Boga: naszego sługę, naszego biskupa Luigiego”. Bp Luigi Padovese będzie przemawiał teraz mocniej niż przedtem, choć być może zabójcy jeszcze tego nie rozumieją.

Ziemia Kościoła

Turcja to ziemia Kościoła, tu rozwijał się Kościół pierwszych wieków, stąd pochodzą wielcy święci i Ojcowie Kościoła, tu odbyło się 7 soborów ekumenicznych — podkreśla abp Antonio Lucibello, nuncjusz apostolski w Turcji. Choć nie zgadza się na oficjalny wywiad, ponieważ jest dyplomatą watykańskim na terenie niezwykle wrażliwym i gorącym, okazuje nam wielką gościnność i serdeczność. Zna wagę słów i gestów w kraju, w którym Kościół zakorzeniony od dwóch tysiącleci wciąż nie może doczekać się uznania osobowości prawnej. Jako nuncjusz przeżywał nawałnicę, jaka przetaczała się przez Turcję po wypowiedzi papieża Benedykta XVI w Ratyzbonie. — Wyobraźcie sobie drogę z lotniska do centrum, i na każdym murze ogromne napisy: „Kto zabije Benedykta XVI?”. A potem Turcy zobaczyli pokornego człowieka, który zdjął buty przed Błękitnym Meczetem i modlił się z muftim Stambułu. Wizyta papieża wiele zmieniła — mówi abp Lucibello.

Wspaniała historia Kościoła pierwszych wieków na tej ziemi kontrastuje z dniem dzisiejszym. Jeszcze na początku XX w. chrześcijanie stanowili 30 proc. społeczeństwa na terenie Imperium Ottomańskiego, najwięcej na całym Bliskim Wschodzie. Biskupów wszystkich Kościołów i wyznań chrześcijańskich było wtedy ponad 500. Dziś konferencję biskupów katolickich stanowi 6 biskupów: 3 łacińskich i 3 katolickich Kościołów Wschodnich. Chrześcijanie stanowią 0,6 proc. 70-milionowego tureckiego społeczeństwa. Katolików obrządków wschodnich (ormiańskiego, chaldejskiego, grecko-bizantyjskiego i syryjskiego) jest około 13 tys., rzymskich katolików — około 20 tys.

Radość wśród przeciwności

Choć chrześcijan jest tu tak niewielu, katolicy żyją w poczuciu opresji, nie są dopuszczani do wielu zawodów i stanowisk, a nawróceni z islamu usuwani poza nawias życia społecznego, jednak wszyscy, których spotykaliśmy, nie tracą nadziei. — Nie ma pojęcia mały Kościół albo wielki Kościół. Kościół albo jest — tworzy go dwóch albo trzech wierzących w Jezusa — albo go nie ma — podkreśla bp Pelâtre. Biskup jest świadomy ograniczeń i trudności zewnętrznych. — Ale to nie prześladowcy zewnętrzni są moim krzyżem, lecz to, że my nie zawsze jesteśmy prawdziwymi chrześcijanami. Gdybyśmy nimi byli, zmienilibyśmy świat — mówi i przypomina, że ta ziemia pamięta także czasy krucjat, kiedy krzyż był wykorzystywany jako sztandar bitewny. Chrześcijanie w Turcji są dzisiaj uciskaną mniejszością, nie ma co tego żadnych wątpliwości, ale cieszą się każdym kroczkiem na drodze wytrwałego głoszenia Ewangelii. — Niech żyje ewangelizacja! — żegna nas 90-letni o. Luigi Iannito OFMConv, tłumacz i wydawca tekstów oraz śpiewów liturgicznych i książek religijnych w języku tureckim. Mimo swojego wieku, mimo że widzi tylko jednym okiem, codziennie pracuje 7 godzin przy komputerze nad tekstami (stosując czcionkę wielkości 32). Ma wielkie zasługi dla Kościoła w Turcji, ale nie wspomina o perfidnych akcjach prasowych, którymi chciano go zniesławić i doprowadzić do usunięcia z kraju. — Sami trochę jesteśmy winni temu, że tak mało rdzennych Turków jest katolikami. Bo językiem Kościoła był włoski, angielski, francuski albo łacina. Ilu Turków mogło cokolwiek zrozumieć? — przyznaje polski franciszkanin konwentualny br. Atanazy Sulik, proboszcz kościoła Matki Bożej w Stambule. Czy nadejdzie czas, że Turcja stanie się znów ziemią rozwijających się wspólnot chrześcijańskich? Wiele zależy także od polityki państwa tureckiego, które jest targane wewnętrznymi napięciami, swoistą dwuwładzą rządu i armii. Niewielkie, ale fanatyczne i niewahające się przed użyciem przemocy grupy odwołujące się do islamu i nacjonalizmu zrobią wszystko, by nie dopuścić do swobody Kościoła. Nie jest rolą Kościoła zwalczanie tych grup. Ale jeśli politycy europejscy, decydujący o akcesji Turcji do Unii Europejskiej, nie wezmą poważnie pod uwagę tych kwestii, wcale nie w interesie Kościoła, lecz w interesie kultury europejskiej, której dziedzictwo nie jest tu respektowane — wykażą się nie tylko krótkowzrocznością. Ujawnią przed Turkami swoją słabość. Z drugiej strony — nie jest prawdą, że muzułmanie i chrześcijanie nie mogą żyć razem. — Na poziomie życia zwykłych ludzi nie mamy żadnych problemów — podkreśla wikariusz apostolski Stambułu i Ankary. Niezwykłe tego świadectwo daje troje włoskich katolików żyjących wśród miliona muzułmanów z prowincji Van.

Gabriella, Costanza i Roberto

Dziesięć lat temu Gabriella, Costanza i Roberto Ugolini opuścili rodzinną Florencję i zamieszkali w Turcji. Mieszkają w skromnym parterowym domku w Edremit, w pobliżu granicy z Iranem. — Pokochaliśmy Turcję, którą wcześniej wielokrotnie odwiedzaliśmy jako turyści. Zapragnęliśmy żyć tak jak żyją tutejsi, prości ludzie — tłumaczy Roberto, mąż Gabrielli, tata Costanzy. Siedzimy w ich niewielkiej kuchni, której strop stanowią połączone gliną okorowane belki, jemy turecki jogurt, popijamy kawę zaparzoną w najzwyklejszej kawiarce. Na lodówce mnóstwo zdjęć przyjaciół rodziny. Dom ma cztery pokoje, kuchnię i skromniutką toaletę. Sufit w miejscach, gdzie przechodzą rurki z wodą, jest dodatkowo izolowany, aby utrudnić wejście skorpionom, które latem są tu częstymi gośćmi. Podłogi w całym domu wyścielone są dywanami, obuwie zostawiamy w przedsionku. Jeden z pokoi przeznaczony jest dla gości. Pod ścianami pokoju, gdzie rodzina się modli, leżą poduszki służące do siedzenia i oparcia. W trzech miejscach małe stosiki z książkami, Biblią i brewiarzami. Ugolini nie przyjechali tu na długie wakacje. To był świadomy wybór drogi chrześcijańskiej obecności w miejscu, gdzie ponad 99 proc. mieszkańców stanowią muzułmanie. To bardzo podobne do tego, co zrobił bł. Karol de Foucauld, który zamieszkał na Saharze wśród koczowniczych plemion Tuaregów. Włoska rodzina zamieszkała w regionie, gdzie żyją Kurdowie, w większości wiodący życie pasterskie. Ich los, ciemiężonej w Turcji mniejszości, przejmuje Ugolinich, starają się pomagać biednym rodzinom, uczą angielskiego, założyli szkółkę tradycyjnego tkactwa dla dziewcząt. Wszędzie mają przyjaciół: co krok spotykamy na ulicy kogoś, kto chce choć przez chwilę pobyć z Włochami. Oczywiście ich przyjazd i zamieszkanie w tym terenie wzbudziły zaciekawienie nie tylko sąsiadów, którzy szybko ich zaakceptowali. Nic jednak nie zraża Ugolinich. — Ani przez jeden dzień nie żałowaliśmy — podkreśla Roberto, a Gabriella uśmiechając się oczyma, potakuje. Dokucza im, południowcom, ciężka zima, która trwa tutaj (jesteśmy 1700 m n.p.m.) nawet 8 miesięcy, a mrozy sięgają 20—25 stopni poniżej zera. Brakuje im Mszy św. Bez zgody władz tureckich nie wolno jej odprawiać nawet w starożytnych świątyniach. Do najbliższego kościoła katolickiego mają 900 km, nieco bliżej do kościoła obrządku syryjskiego — 600 km. W niedzielę spotykają się na modlitwie i czytaniu słowa Bożego ze wspólnotą protestantów, nawróconych na chrześcijaństwo Irańczyków. Tutejsi muzułmanie często zadają im pytanie: jesteście takimi dobrymi ludźmi, dlaczego nie przejdziecie na islam? — To wyraz przyjaźni do nas, bo muzułmanie wierzą, że innowiercy będą potępieni. Wtedy odpowiadamy, że wierzymy w Boga, który zbawia wszystkich ludzi — tłumaczy Roberto. Ugolini nie prowadzą działalności ewangelizacyjnej. Nie tylko dlatego, że jest to zabronione, a dwie rodziny protestanckich pastorów zostały z tego powodu deportowane z Van. O swojej wierze świadczą życiem.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama