Ziemia bólu i nadziei

Tajynsza to małe miasto w Kazachstanie, w którym 30% ludności jest polskiego pochodzenia. Czy możemy jakoś im pomóc?

Tajynsza to małe miasto przy północnej granicy Kazachstanu. Ok. 30 proc. z 14 tys. mieszkańców stanowi ludność polskiego pochodzenia. Są to potomkowie zesłańców z 1936 r. i lat późniejszych, dla których była to ostatnia stacja kilkutygodniowej podróży w bydlęcym wagonie. 

Stąd wywożono ich na step i pozostawiano na pustkowiu przy drewnianych palach z numerem. Były to tzw. toczki, czyli miejsca przymusowego osiedlenia się, gdzie powstawały prymitywne chaty, a wkrótce także szybko zapełniające się cmentarze. 
Dzisiaj w Tajynszy jest największe skupisko potomków polskich zesłańców w Kazachstanie. Jest tutaj parafia rzymskokatolicka pw. Świętej Rodziny, w której pracują księża marianie. 

W liście skierowanym do „Niedzieli” i jej Czytelników proszą oni o pomoc w prowadzeniu tej misji.

* * *

Drodzy Bracia i Siostry!

Kiedy słyszymy o Kazachstanie, to bardzo często pierwsza myśl łączy się ze zsyłkami, łagrami, czasem komunistycznych represji. Kazachstan wydaje się nam bardzo odległy i może obcy, a jest to ziemia męczenników, ziemia zbroczona krwią niewinnych ludzi, ziemia bólu i nadziei...

 

Nasza parafia pw. Świętej Rodziny znajduje się w Tajynszy. Jest to niewielka miejscowość na północy Kazachstanu. Tutaj też znajduje się największe skupisko Polaków zesłanych w większości w 1936 r. ze wschodnich terenów ówczesnej Polski. Wielu członków tych rodzin było uważanych za wrogów narodu i dlatego zostali przesiedleni do tego dalekiego kraju.

 

Wspomnienia starszych ludzi są bardzo podobne, chociaż każda historia jest jednocześnie niepowtarzalna. Często o wysiedleniu dowiadywali się bez wcześniejszego uprzedzenia i na spakowanie swoich rzeczy nie mieli zbyt wiele czasu. Zabierali tylko to, co konieczne, a czasem i tego nie pozwalano im zabrać i często w takiej sytuacji zabierali krzyże, różańce, obrazy czy książeczki do nabożeństwa.

Wieziono ich w bydlęcych wagonach. Podróż taka trwała co najmniej od dwóch tygodni do nieraz kilku miesięcy. Już w drodze wielu umierało. Jechali w nieznane. Ostatnią stacją na północy Kazachstanu była właśnie Tajynsza. Tutaj już rozwożono ich do poszczególnych punktów na stepie, gdzie mieli odtąd żyć. Jak opowiadają, w bezgranicznym stepie zatknięty był drewniany pal z numerem, który oznaczał punkt ich przydzielenia. I tak ich wyrzucono na step, gdzie mieli stworzyć sobie warunki nie tylko do życia, ale i przetrwania.

 

Najpierw kopali studnię, potem stawiali prowizoryczne namioty, a pierwsze domy budowali z ziemi i trawy oraz z gliny zmieszanej ze słomą tzw. saman. Ci, których przywozili latem czy wczesną jesienią, musieli już myśleć o zbliżającej się zimie, która w Kazachstanie jest bardzo mroźna i śnieżna. Temperatura może dojść do -50°C, a śnieg miotany wiatrem w bezkresnym stepie też staje się bardzo niebezpieczny dla życia, bo w takiej burzy śnieżnej można nie znaleźć drogi powrotnej do domu, co często kończyło się śmiercią w stepie.

 

Ci ludzie byli pod komendanturą i bez pozwolenia nie mogli opuszczać swojej wioski, codziennie wieczorem trzeba było na posterunku potwierdzić swoją obecność. Wielu zmarło w owych latach prześladowań na skutek złych warunków życia, braku jedzenia i od ciężkiej pracy, którą wykonywali w tzw. armiach pracy (ros. trudarmiach), kopalniach, kołchozach itp. Najmocniejsi i ci, którzy mieli więcej szczęścia, przeżyli.

Siłę do przeżycia dawała im najczęściej wiara w Boga, którą wynieśli z domu. I chociaż nie było kapłanów i sakramentów, z nadzieją modlili się do Boga — i to ich ocaliło. Do dzisiaj w wielu domach na ścianach wiszą stare obrazy Matki Bożej i Jezusa, które przywieźli ze sobą. One są najcenniejsze dla tego najstarszego dziś pokolenia, bo przetrwały z nimi te ciężkie lata i często są pamiątką po rodzicach. Ludzie, także w późniejszych latach, gromadzili się w domach na wspólnej modlitwie, gdzie odmawiali Różaniec, litanie itd. Dzięki nim przetrwała wiara na tej ziemi.

Dziś parafie mają w większości swoich duszpasterzy, chociaż do wielu miejscowości jeszcze dojeżdżają kapłani z posługą, a są i takie miejscowości, gdzie jeszcze nie było kapłana. Parafie są różne, a na niektórych wioskach tylko kilka osób gromadzi się na Mszę św., gdy przyjeżdża kapłan. Katolicy są tu mniejszością, ale niestety, obserwujemy też brak wiary u dzieci, młodzieży i ich rodziców. Chociaż przyznają się, że są Polakami, a dla nich to często jest jednoznaczne, że są katolikami, nie żyją wiarą i nie mają potrzeby praktyk religijnych. Zabrakło na pewnym etapie przekazania wiary młodszemu pokoleniu i dziś widzimy tego skutki. Jednak jest też wiele pocieszających sytuacji, gdy ludzie z całego serca nawracają się do Boga i zmieniają swoje dotychczasowe życie. Dlatego tym bardziej chcemy tutaj być — być dla tych ludzi i z tymi, których Bóg do nas posyła.

W Tajynszy posługują księża marianie i siostry Matki Bożej Miłosierdzia. Chcemy służyć ludziom, którzy tu żyją, i stworzyć lepsze niż dotychczas warunki duszpasterskie. Rozpoczęliśmy budowę domu duszpastersko-parafialnego, który, mamy nadzieję, pomoże w naszej pracy. Stopniowo też staramy się remontować obecny kościół, aby był godnym miejscem modlitwy.

 

W zeszłym roku zostały zalany fundament i położony strop, kościół został obłożony materiałem cieplnym, by było cieplej i by można było zaoszczędzić na kupnie opału (w zeszłą zimę trzeba było kupić prawie 98 ton węgla), na jednej z kaplic dojazdowych został wymieniony cały dach, a oprócz tego dokarmiamy biedne dzieci w jednej ze szkół — sponsorujemy dla nich obiady itd.

Nie byłoby to wszystko możliwe bez wiernej i ofiarnej pomocy ludzi dla nas życzliwych. Stąd też po raz kolejny bardzo prosimy o wsparcie naszych starań i naszej posługi swoją ofiarą, by w ten sposób dołączyć się do realizacji planów inwestycyjnych i posługi duszpasterskiej. Będziemy wdzięczni za każdą ofiarę. Nieraz liczy się nie tyle wielkość ofiary, ile systematyczność. Stąd gorąco prosimy o Waszą pomoc, bo miejscowe środki są minimalne i niewystarczające nawet na utrzymanie samego kościoła, nie mówiąc już o zrobieniu czegoś nowego. Wielu Polaków już wyjechało do Polski, ale wciąż są tu ludzie głodni Boga i potrzebujący duszpasterskiej opieki. Niech ich los stanie się Wam bliski i będzie dla Was ważny tak, jak stał się dla nas ważnym i cennym doświadczeniem.

Wszelkie ofiary można składać na nasze konto w Polsce, którego numer podany jest na stronie: www.tajynsza.marianie.com . Można tam znaleźć szczegóły dotyczące naszego życia i naszej posługi. Tam też można przekazać ofiary za pomocą systemów on-line; e-mailowy kontakt: o.aleksy@marianie.kz .

Drodzy Bracia i Siostry, potrzebujemy Waszej pomocy, by prowadzić tę misję, by tutaj być i trwać na tej linii frontu w walce o dusze ludzkie w tym zmieniającym się coraz bardziej świecie. Stąd apel i prośba, by nie zostawiać nas samych. Prośba, by przekazać ten nasz apel dalej, prośba, byście zostali z nami w tym dziele ewangelizacji i docierania do tych, którzy potrzebują naszej pomocy, dobrego słowa, obecności... A za każdą ofiarę niech dobry Bóg będzie nagrodą.



Wszelkie ofiary można składać na nasze konto w Polsce według podanych niżej danych: 
Bankname: BANK PEKAO S.A. 
ul. Kosmonautów 14 
62-510 Konin 

SWIFT (BIC): PKOPPLPW 

Beneficiary: Alexey Mitsinskiy 
ul. Olimpijska 12 
67-200 Głogów 

Kto-Nr. / Account (IBAN): PLN: 24 1240 1415 1111 0010 3963 9014 
EUR: PL90 1240 1183 1978 0010 3992 2073 
USD: PL32 1240 1415 1787 0010 4423 5074 
GBP: PL49 1240 1415 1789 0010 4423 4862 

Z modlitwą i wdzięcznością —

O. Alexey Mitsinskiy MIC 
Tajynsza, Kazachstan

Tajynsza, 19 lutego 2019 r.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama