Wielu pielgrzymów przybywa do Medjugorie nie z powodu objawień, ale dla panującej tam atmosfery modlitwy
Wielu pielgrzymów przybywa do Medjugorie nie z powodu objawień, ale dla panującej tam atmosfery modlitwy. Można ją odczuć najbardziej przy krzyżach Chrystusa Zmartwychwstałego i na Križevac.
Podwyższenie Krzyża Świętego obchodzimy co roku, ale oddolna akcja „Polska pod Krzyżem”, która miała miejsce koło Włocławka, w pewnym sensie zaważyła, aby tym razem w misterium krzyża zagłębić się nieco bardziej. Ja przebywałem akurat z pielgrzymką parafialną w Medjugorie.
Kwestię objawień w Medjugorie poruszyłem na naszych łamach dwa razy. Po raz pierwszy było to w roku 2014, kiedy byłem co prawda kilka godzin w Medjugorie podczas wyprawy z przyjaciółmi do Chorwacji, ale pretekstem do wypowiedzi był film „Mary's land. Kraj Maryi”. Przypomniałem wówczas obowiązujące stanowisko Kościoła w temacie objawień i muszę przyznać, że artykuł ten wywołał małą burzę zwłaszcza pośród tych, którzy w Medjugorie przeżyli coś szczególnego, odnaleźli pokój i są gorącymi zwolennikami tego miejsca. napisałem, że ostatnie stanowisko Biskupa Kościoła lokalnego, pochodzi z 2 października 1997 roku. Po przypomnieniu wcześniejszego orzeczenia Komisji Diecezjalnej Deklaracji Konferencji Episkopatu i wypowiedzi Kongregacji Nauki Wiary napisał on: „Na podstawie poważnych studiów, dotyczących tej sprawy, prowadzonych przez 30 naszych uczonych (3 komisje), w oparciu o moje pięcioletnie doświadczenie biskupie w diecezji (...) moje przekonanie i stanowisko nie jest tylko: non constat de supernaturalitate (nie stwierdza się nadprzyrodzoności), lecz: constat de non supernaturalitate (stwierdza się brak nadprzyrodzoności) zjawień i objawień w Medjugorie”.
Wspomniałem też słowa papieża Franciszka z homilii wygłoszonej 14 września 2013 roku: „Maryja jest matką i kocha nas wszystkich, nie jest jednak naczelnikiem poczty rozsyłającym codzienne wiadomości”, w których wielu dostrzegło niezbyt ukrywaną aluzję do objawień w Medjugorie. To był rok 2014.
Po raz kolejny zająłem się tematem w roku 2017 relacjonując słowa arcybiskupa Hozera, który jako specjalny wysłannik papieża Franciszka powiedział: „w Medjugorie wszystko zmierza w dobrym kierunku”. Co istotne, Ksiądz Arcybiskup nie zajmował się treścią objawień, ale podczas rozmów z widzącymi uderzyło go, że są to ludzie bardzo zrównoważeni. „Widziałem się z czterema z nich. To są panie, które podczas pierwszych objawień w 1981 roku były nastolatkami, a dziś mają wnuki. Wszyscy założyli rodziny. Zresztą wątek dotyczący rodziny w tych objawieniach jest bardzo silny”. Pozostaje kwestia pozycji biskupa miejsca Perica, która jest negatywna. „Od czasu rozpoczęcia objawień mamy już kolejnego ordynariusza. Pierwszy, za którego posługi zaczęły się objawienia, bp Pavel Žanić, który zmarł w 2003 roku, uważał, że jest to oszustwo. Obecny jest kontynuatorem tej postawy. Twierdzi, że objawienia te nie mają charakteru nadprzyrodzonego. Tymczasem w objawieniach z Medjugorje Matka Boża nie proponuje nic innego, niż to, o co Kościół apeluje w Wielkim Poście. A jest to post, modlitwa i jałmużna (...). Jest to sytuacja analogiczna do niektórych innych objawień maryjnych, np. tych z Ile-Bouchard we Francji w 1947 roku. Nie zostały one uznane, ale jednocześnie został dopuszczony kult. Kult maryjny nie musi istnieć w powiązaniu z objawieniami”. Tak mówił abp Hozer w 2017 roku, dodając też, że ruch pielgrzymkowy do Medjugorie uzyska w przyszłości jeszcze mocniejszą legitymizację.
I tak docieramy do roku 2019, kiedy to w maju papież Franciszek zgodził się na organizowanie pielgrzymek do Medjugorie. Poinformował o tym watykański rzecznik, podkreślając jednak, że nie należy tej decyzji interpretować jako uznania domniemanych objawień, do jakich miało tam dojść. To wymaga dalszych badań ze strony Kościoła. Rzecznik zauważył również, że „biorąc pod uwagę znaczny napływ osób do Medjugorje i liczne owoce łaski, które się narodziły, takie zalecenie świadczy o szczególnej uwadze duszpasterskiej Ojca Świętego, którą chce otoczyć to miejsce, by pogłębić i krzewić owoce dobra”. A arcybiskup Hozer komentując tę decyzję stwierdził, że Medjugorie pozostaje przede wszystkim znakiem żywego Kościoła. Klimat miejsca sprzyja modlitwie, gościnie oraz nawróceniu. Podkreślił zarazem, że znakomita większość pielgrzymów nie przybywa do tego miejsca z powodu objawień, bo najbardziej pociąga ich atmosfera modlitwy.
I w ten sposób docieramy wreszcie do sedna dzisiejszego artykułu. Wspomniana atmosfera modlitwy jest tu szczególnie ważna, bo choć nie przebywaliśmy podczas naszej pielgrzymki zbyt długo na miejscu, to właśnie tę atmosferę dało się odczuć najbardziej. I, co ciekawe, właśnie przy krzyżach. Ale po kolei.
Kiedy przybyliśmy do Medjugorie wiedzieliśmy, że w tym miejscu są dwie góry, których zdobycie jest pewnym wyzwaniem fizycznym. Dlatego postanowiliśmy najpierw udać się na Górę Objawień, która pod względem wysiłku jest mniej wymagająca, a innego dnia na Križevac, czyli Górę Krzyża, aby nasi pątnicy mieli pojęcie o tym, na co się porywają. I rzeczywiście kilka starszych osób na Križevac nie poszło.
Co to za góra? Jest to jedno z trzech, obok wspomnianej Góry Objawień i kościoła św. Jakuba, miejsc fundamentalnych dla pielgrzymów tu przybywających. Na jej szczycie wzniesiono monumentalny krzyż, wysoki 8,5 metra, o rozpiętości ramion 3,5. Pobudowali go tutaj miejscowi parafianie z okazji Roku Jubileuszowego 1933-34, aby upamiętnić 1900. rocznicę ukrzyżowania i śmierci Jezusa. Pierwotnie wzgórze nazywało się Šipovac, ale szybko przyjęła się nazwa właśnie Križevac, czyli Góra Krzyża. Wydaje się, że jednym z powodów bardziej prozaicznych oprócz wspomnianego jubileuszu motywów, który skłonił mieszkańców do postawienia krzyża były ulewy często nawiedzające ten region i niszczące uprawy. Ówczesny proboszcz ks. Bernardin Smoljan, mimo że ludność była uboga, zmotywował parafian do tego przedsięwzięcia. Wewnątrz konstrukcji zostały złożone relikwie Krzyża Świętego otrzymane na tę okazję z Rzymu. 16 marca 1934 roku odprawiono pierwszą uroczystą Mszę pod krzyżem, a rok później miejscowy biskup ordynariusz Alojzije Mišić nakazał, aby święto Podwyższenia Krzyża Świętego w Medjugorie było zawsze celebrowane w pierwszą niedzielę po święcie Narodzenia NMP i aby Msza była zawsze odprawiana na Górze Krzyża. Kiedy my modliliśmy się tam w piątek, 12 września, na górze trwały już przygotowania do uroczystej celebracji.
Postanowiliśmy podchodzić pod krzyż w milczeniu, aby każdy mógł przeżyć swoją indywidualną Drogę krzyżową (wspólnotową mieliśmy w środę). Było to niezwykle silne przeżycie, wynikające z jednej strony z własnego zmagania się z trudnym i stromym szlakiem, grzejącym słońcem, ale z drugiej również z obserwacji innych, modlących się w grupach, indywidualnie, spośród których niektórzy boso i z wielkim wysiłkiem zmierzali ku górze. Jak to dobrze, że jeszcze nikomu nie przyszło do głowy, aby ten szlak „uładzić”, czy też wyłożyć go czymś wygodniejszym.
Drugim miejscem gdzie szczególnie czuje się ducha modlitwy jest znajdujący się z tyłu kościoła św. Jakuba inny krzyż. Tak naprawdę jest to Chrystus Zmartwychwstały, który jakby oderwał się od leżącego na ziemi krzyża. Autor tej rzeźby Słoweniec Andrej Ajdić tak mówi o swoim dziele: „Moja rzeźba Chrystusa Zmartwychwstałego daleko odbiega od klasycznych ujęć i niczym ich nie przypomina (...). To, co udało mi się stworzyć, przedstawia w jednej rzeźbie zarówno ukrzyżowanie, jak również zmartwychwstanie Chrystusa. Mój Jezus jest postacią symbolizującą i jedno, i drugie. Jest postacią stojącą z rozłożonymi rękami, ale już nie na krzyżu. Wznosi się ponad krzyżem, który leży pod Nim, na ziemi i na którym widoczne są jednak odciśnięte zarysy ukrzyżowanego ciała. W tym właśnie tkwi cała tajemnica nowego, artystycznego spojrzenia. W jednej rzeźbie zdołałem przedstawić dwa misteria: ukrzyżowanie i zmartwychwstanie”.
Ten monument również przyciąga wielu ludzi. Byłem tam późnym wieczorem, wczesnym rankiem i zawsze było wielu ludzi. Modlących się wokół Chrystusa, dotykających Go, a także siadających przy krzyżu. Albo próbujących uchwycić na chusteczkę ciecz, która się wydziela z figury. Wspomniany już arcybiskup Hozer tak opisał ten fenomen: „Ludzie mówią też, że to łzy. To oczywiście podawana sobie z ust do ust, niczym nie poparta, teza. Z figury Jezusa Zmartwychwstałego rzeczywiście wycieka ciecz, woda, w postaci kropelek. Dzieje się tak niezależnie od pogody i pory roku. I faktycznie istnieje duża atencja wiernych wobec tego miejsca. Jednak oni po prostu tam się modlą, oddają Jezusowi hołd, co buduje ich wiarę. Modlą się przed rzeźbą zawołaniem: „Jezu, ufam Tobie”. Pielgrzymi zbierają tę wodę na chusteczki. Podobnie jest w Lourdes, gdzie przecież ludzie czerpią wodę i przywożą ją do domu”.
Na pewno jest to miejsce, gdzie ludzie chcą iść i być, bez względu na to czy im je wskaże kapłan czy przewodnik. W ten oto sposób misterium krzyża jest szczególnie obecne w Medjugorie i mogę zaświadczyć, że sam osobiście tego doznałem. Choć kiedy ja się przytuliłem do figury Chrystusa akurat żadnej cieczy nie poczułem. Ale widziałem innych, którzy ją zabrali na swoich chusteczkach. Na pewno potrzebowali tego znaku bardziej ode mnie.
opr. mg/mg