Fragmenty I rozdziału duszpasterskiego studium na temat aktu seksualnego: "Akt małżeński. Szansa spotkania z Bogiem i współmałżonkiem"
Wydawnictwo "M" Kraków 2001
Recenzent: Ks. prof. dr hab. Józef Wilk
Redakcja techniczna: Joanna Łazarów
Korekta: Barbara Wojtanowicz
Ilustracja na okładce: Daria Sikora
Okładka: Pracownia AA
Copyright by Wydawnictwo "M", Kraków 2001 r.
Nihil obstat Krakowska Prowincja Braci Mniejszych Kapucynów O. Jacek Waligóra OFMCap, Minister Prowincjalny L. dz. 260/01, Kraków, dnia 20 czerwca 2001 r.
ISBN 83-7221-395-X Kraków
Istnieje opinia, że Kościół w okresie średniowiecza miał negatywny stosunek do sfery seksualnej. W świetle najnowszych badań widzimy jednak, że wiele poglądów, które przypisuje się Kościołowi tego okresu, jest w rzeczywistości poglądami średniowiecznych medyków. W średniowieczu kapłani byli ludźmi najlepiej poinformowanymi co do osiągnięć współczesnej im nauki. Nic więc dziwnego, że odkrycia medyczne miały bezpośrednie zastosowanie w duszpasterstwie. Bez uwzględnienia wpływu nauki na moralność nie można zrozumieć wielu zakazów etycznych dotyczących seksualności, obowiązujących wtedy pod sankcją grzechu.
Według słynnego lekarza i filozofa greckiego Galena (129-199 po Chrystusie) krew wydalana podczas okresu menstruacji jest prowadzona przez te same żyły, przez które przepływa krew służąca do odżywiania się płodu w czasie ciąży. Kiedy dziecko przychodzi na świat, zanika miesiączka, ponieważ cała krew miesiączkowa odpływa w kierunku piersi. Związek pomiędzy mlekiem a krwią miesiączkową został odkryty przez Hipokratesa. Teoria ta powszechnie przyjmowana w średniowieczu w całym tym okresie nie była nigdy kwestionowana. Np. biskup Izydor z Sewilli (560-638 po Chrystusie) opisywał bieg krwi miesiączkowej: "krew używana jako pokarm przez płód udaje się do piersi i otrzymuje jakość mleka"(67).
Uznanie związku między krwią miesiączkową a mlekiem matki miało swoje konsekwencje dla życia seksualnego mężczyzny i kobiety. Stosunek seksualny podczas laktacji zaczął być uważany za szkodliwy. Według Awicenny, tadżyckiego lekarza i filozofa (980-1037 po Chrystusie), współżycie seksualne w tym okresie powoduje zamącenie krwi miesiączkowej i w konsekwencji niszczy zapach mleka. Galen podkreślał jeszcze inne zagrożenie. Gdy matka zajdzie w nową ciążę podczas karmienia dziecka piersią, krew miesiączkowa nie jest w stanie równocześnie zaopatrzyć embrion w pokarm i przekształcić się w mleko potrzebne dla dziecka wcześniej narodzonego. Z tego powodu życie obojga dzieci będzie narażone na niebezpieczeństwo(68). Nic dziwnego, że kochające swoje dzieci kobiety nie zgadzały się na współżycie seksualne w okresie karmienia piersią.
W średniowieczu wierzono opinii Pliniusza, że krew miesiączkowa przeszkadza w dojrzewaniu zbóż, wpływa na wychudzenie zwierząt domowych, kontakt z nią powoduje obumieranie roślin, drzewa tracą owoce, żelazo rdzewieje, psy dostają wścieklizny. Istniało także przekonanie, że dzieci poczęte podczas miesiączki rodzą się rude. Skojarzenie pomiędzy kolorem krwi a kolorem włosów zostało rozszerzone na ospę i różyczkę. Choroby te, pojawiające się najczęściej w czasie dzieciństwa, są objawem wysiłku, jaki robi organizm, aby oczyścić ciało z krwi miesiączkowej, która weszła w pory skóry w momencie poczęcia. W trosce o zdrowie dzieci bano się współżyć w czasie miesiączki. Było bowiem oczywiste, że dzieci, które się poczną podczas miesiączki, w przyszłości zachorują. W średniowieczu choroby te zbierały duże śmiertelne żniwo(69).
Interesowano się także produkcją spermy. Jedna z teorii greckich, głoszona przez Alomeona z Krotonu i Pitagorasa, a podparta nauką Hipokratesa wskazywała na mózg jako jej siedlisko. Dla Diogenesa Laerciosa nasienie męskie jest po prostu kropelką mózgu. Druga z teorii medycznych głoszona przez Anaksagorasa (500-428 przed Chrystusem) uznawała, że sperma spływa ze wszystkich części ciała(70). Szczególnie destrukcyjny wpływ na współżycie seksualne miała teoria Diogenesa. Trafiała ona do wyobraźni ludzi, rodząc lęk o zdrowie. W dziele Problemata varia anatomica napisanym w XV wieku znajduje się opinia, że współżycie seksualne niszczy wzrok i wysusza ciało. Częste współżycie związane z utratą spermy opróżnia mózg, czyli może prowadzić nawet do śmierci. Szczególnie dramatycznie tego typu poglądy wpłynęły na surowość w podejściu do problemu masturbacji(71).
Nie bez znaczenia dla naszych rozważań pozostaje dyskusja na temat roli kobiety w przekazie życia. Hipokryt i Parmenides uważali, że embrion ludzki powstał w wyniku zmieszania dwóch nasion: męskiego i kobiecego. Galen twierdził, że u kobiety nasieniem tym odpowiednikiem męskiej spermy jest płyn, który pojawia się w pochwie kobiety. Do XIII wieku lekarze uznawali tę teorię, potwierdzoną dodatkowo przez lekarzy arabskich. W późniejszym okresie większą popularnością cieszyły się poglądy Arystotelesa i Demokryta, którzy nie uznawali istnienia spermy kobiecej(72). Akt seksualny był według nich przede wszystkim aktem prokreacyjnym mężczyzny. Wśród zwolenników tej opinii istniało przekonanie, że w męskiej spermie znajduje się miniaturowy człowiek. Podczas aktu seksualnego zostaje on wprowadzony w łono kobiety i tam powoli wzrasta. Kobieta jest więc jedynie nosicielką i rodzicielką dziecka mężczyzny. Poglądy tego rodzaju wskazywały na mężczyznę jako dawcę życia, kobiecie zaś przypisywały drugorzędną, pasywną rolę w zrodzeniu potomstwa. Jeszcze w XVII wieku w Europie medycy wyznawali takie poglądy. Dopiero w 1827 roku von Baer odkrył i opisał żeńską komórkę jajową(73).
Poglądy lekarzy na temat roli mężczyzny w przekazywaniu życia miały swoje praktyczne zastosowanie. Przez całe wieki zalecali oni współżycie w pozycji klasycznej, którą uważali za pozycję umożliwiającą bezpieczne przetransportowanie istoty ludzkiej z mężczyzny w łono kobiety(74). Jeżeli zalecali inne pozycje, co też się zdarzało, to w celu umożliwienia lepszego dotarcia nasienia do macicy. Był im z pewnością znany pogląd Awicenny, który uważał, że wytrysk nasienia ku górze w przypadku przybrania pozycji odwrotnej do klasycznej, może spowodować nadwyrężenie męskiego organu płciowego(75). Przyjęcie poglądu lekarzy, że z natury mężczyzna jest aktywny podczas aktu seksualnego, a kobieta pasywna, upewniało w przeświadczeniu, że pozycja klasyczna jest naturalną pozycją współżycia.
Zastanawiając się nad mechanizmem zapłodnienia, lekarze doszli do wniosku, że warunkiem zapłodnienia kobiety jest doświadczenie przyjemności, której pojawienie się wskazuje na zdolność emisji nasienia w głąb jej ciała. Moraliści, którzy uznali tę teorię, uważali, że każdy akt seksualny, w którym kobieta nie osiągnie orgazmu, jest niepełny i jako taki był przez nich potępiony(76). Argumentem medyków przemawiającym za tą teorią była obserwacja prostytutek, które z racji zawodowego traktowania stosunku seksualnego nie przeżywają przyjemności, a równocześnie jak pokazywało doświadczenie pomimo częstego współżycia rzadziej zachodzą w ciążę. W słuszności tej diagnozy autora upewniała dalsza obserwacja życia kurtyzan. Zauważył on, że gdy prostytutka zakocha się w jakimś jednym mężczyźnie, czyli zacznie czerpać przyjemność ze współżycia seksualnego, zachodzi szybko w ciążę. Teoria ta, choć oczywiście błędna, miała pozytywny wpływ na relację mężczyzny do kobiety. Jej zwolennicy doceniali przeżycie przyjemności u kobiet, a teologowie przyjmujący tę teorię zalecali w traktatach moralnych troskę o wywołanie takich doznań.
Przedstawione wyżej wytłumaczenie procesu zapłodnienia nie zgadzało się z inną obserwacją, która wskazywała, że kobiety zgwałcone, które trudno podejrzewać o czerpanie przyjemności, zachodzą w ciążę(77). Awerroes przytaczał przykład kobiet brzemiennych bez współżycia seksualnego, ponieważ myły się w wodzie, w której przed nimi kąpał się mężczyzna. Wniosek mógł być tylko jeden. Do zapłodnienia kobiety nie jest potrzebna ani jej przyjemność, ani jej aktywność. "Może stać się brzemienną bez przeżywania orgazmu, bez przyjemności, praktycznie bez swojej wiedzy. Jest ona doskonałą antytezą mężczyzny"(78). Stwierdzoną oziębłość wyjaśniono w sposób naukowy, sięgając po starożytne schematy budowy wszystkich organizmów i znaleziono tam proste wytłumaczenie. Kobieta jest zbudowana z materii zimnej, natomiast mężczyzna z ciepłej(79). Dlatego kobieta "na zimno", tzn. obojętnie, przeżywa współżycie seksualne, mężczyzna zaś przy tej czynności jest z samej natury bardzo podniecony. Tłumaczenia te nie były w stanie wyjaśnić wszystkich przypadków. Pytano więc, jak jest możliwe, że kobiety, z natury zimniejsze od mężczyzn, podczas stosunku doświadczają pragnień zmysłowych bardziej gorących niż mężczyźni? Zjawisko to wytłumaczono, posługując się sugestywnym obrazem: drzewo wilgotne długo się rozpala, ale pali się dłużej. Jakościowo zimny organizm kobiecy poszukuje swojej przeciwności i znajduje spermę wytwór ciepłego organizmu męskiego, który ją rozpala(80). W ten sposób ugruntowało się przekonanie, że przyjemność seksualna kobiety nie jest związana z właściwościami jej organizmu, ale z przekazem męskiej spermy(81). Oznaczało to, że samo odbycie stosunku seksualnego zakończonego ejakulacją powinno dostarczyć kobiecie przyjemności. Mężczyz na, kończąc współżycie wylaniem nasienia w pochwie kobiety, był przeświadczony, że zrobił wszystko, aby i ona zaznała podobnej przyjemności.
Pytanie o sposób przeżywania współżycia seksualnego u mężczyzny i kobiety często nurtowało badaczy średniowiecza. W XIII wieku pojawiła się jeszcze jedna teoria głosząca, że kobieta doświadcza przyjemności większej co do ilości, ale słabszej w jakości i intensywności(82). Pokazuje ona całą bezradność ówczesnego aparatu naukowego wobec obserwowanych zjawisk. Jednak samo istnienie takich rozważań świadczy o tym, że w średniowieczu rzeczywiście interesowano się seksualnością człowieka, jego przeżyciami w czasie współżycia seksualnego. Canon Awicenny (980-1073), przetłumaczony w średniowieczu i z pewnością czytany, wymienia liczne korzyści z odbycia aktu seksualnego: "usunięcie myśli natrętnych i obsesji, nabycie śmiałości, opanowanie gniewu, rozpuszczenie pary spermatycznej nagromadzonej w mózgu melancholika"(83).
Uczeni średniowiecznej Europy studiowali dzieła sprowadzane z całego świata. Przyswajali sobie osiągnięcia medycyny greckiej i arabskiej. Średniowiecze było epoką twórczych poszukiwań, próbowało dokonać syntezy zdobytej wiedzy. Równocześnie jednak niski poziom ówczesnej wiedzy medycznej nie sprzyjał zdemaskowaniu ewidentnych błędów, nie pozwalał wyjść poza popularne w tym czasie przesądy(84). Mogłyby one bawić i śmieszyć, gdyby nie ich destrukcyjny wpływ na kształtowanie atmosfery wokół współżycia seksualnego. Zanim wyda się surowy osąd dotyczący poziomu intelektualnego ludzi średniowiecza, trzeba zauważyć, że dzisiejsze elity intelektualne, w przeciwieństwie do średniowiecznych, bardzo często nie korzystają z dostępnej powszechnie wiedzy. Gdyby przyswoiły sobie osiągnięcia współczesnej genetyki, jak i psychologii, musiałyby zmienić swój pozytywny stosunek np. do aborcji, której skutki są podobnie destrukcyjne dla współżycia seksualnego, jak zastosowanie się do porad lekarzy średniowiecza. Kler katolicki w średniowieczu żywo interesował się osiągnięciami naukowymi, które były brane pod uwagę w traktatach z teologii moralnej. Elitarna wiedza najwybitniejszych uczonych średniowiecza przez ambonę docierała do ludu. O tym, że kapłanom nie chodziło o dyskryminowanie seksu jako takiego, świadczy choćby rada znajdująca się w sumie dla spowiedników napisanej około 1210-1216 roku przez Tomasza z Chobham, aby zapraszać małżonków do wykorzystywania chwil najbardziej intymnych "w łóżku, albo w miejscu uścisków" dla rozmowy ze swoim współmałżonkiem na temat tego, co jest dobre(85). W XIII wieku, w czasie ceremonii ślubnej błogosławiono łoże małżeńskie, traktując je jako symbol miłości małżeńskiej(86). Albert Wielki (1193-1280) w swojej sumie teologicznej jednoznacznie stwierdza: "Nie ma żadnego grzechu w stosunku małżeńskim"(87). Kościół pełnił gorliwie swoją misję, nie zdając sobie sprawy, jak bardzo powierzchowna była ówczesna nauka. Z pewnością w średniowieczu teologowie katoliccy zbyt naiwnie i prostodusznie ufali wszystkim poglądom, które rościły sobie pretensję do uznania ich za naukowe. Z tego powodu pojawiło się wiele zaleceń praktycznych obowiązujących wtedy pod sankcją grzechu. W penitencjarzu pochodzącym z XI wieku czytamy: "Zjednoczyłeś się ze swoją żoną w czasie periodu? Jeżeli to zrobiłeś, będziesz czynił pokutę dziesięć dni o chlebie i wodzie. Jeżeli twoja żona wejdzie do kościoła po porodzie, zanim nie zostanie obmyta ze swojej krwi, będzie czyniła pokutę tyle dni, ile powinna się trzymać oddalona od kościoła. I jeżeli współżyłeś z nią w tych dniach, będziesz czynił pokutę o chlebie i wodzie podczas dwudziestu dni. (...) Współżyłeś ze swoją żoną, gdy dziecko poruszyło się w macicy? Albo najmniej czterdzieści dni przed porodem? Jeżeli to zrobiłeś, będziesz czynił pokutę dwadzieścia dni o chlebie i wodzie"(88).
opr. mg/mg