Co mogą rodzice?

Źle się dzieje, jeśli szkoła zaczyna zastępować rodzinę. Gorzej, gdy w imię ulegania politpoprawności zaczyna wprowadzać demoralizujące programy. Co powinni zrobić rodzice, aby ocalić niewinność swoich dzieci?

Od lat nie milkną dyskusje, jaka powinna być szkoła. Obawiam się, że nawet pracownicy ministerialni mieliby kłopot ze zliczeniem reform, zmian podstawy programowej, które w międzyczasie się dokonały. Za każdym razem miało być lepiej, bardziej adekwatnie do nowych wyzwań, bezpieczniej.

Trudno nie odnieść wrażenia, że szkoła od jakiegoś czasu stała się elementem przetargowym w walce politycznej, nauczyciele zaś - zakładnikami sporu. Ostatnie strajki (ponoć mają znów się rozpocząć tuż przed wyborami) dobitnie to pokazały. Uczniowie, rodzice liczą się coraz mniej. Z drugiej strony rację mają nauczyciele, którym coraz trudniej zaakceptować sytuację, gdy są poniewierani, ośmieszani. Przybywa praw, jakie mają dzieci i młodzież, odwrotnie proporcjonalnie do obowiązków, które nakłada na nie system edukacji. Coraz trudniej dźwigać roszczeniowość rodziców, ich agresję, traktowanie szkoły jak pralki automatycznej: rano odstawia się do niej pociechy, odbiera po południu, uważając „temat” wychowania, nauki za zamknięty. Szkoła ma wychować, wprowadzić w dorosłość, nierzadko zastąpić rodzinę. Rodzice, zbyt zajęci sobą, nierzadko zmagający się ze swoimi problemami, wymagają, aby dzieci w domu były „bezobsługowe”. A że tak się nie da? Tym gorzej dla szkoły.

Prawa i obowiązki

Każdy dar jest zadaniem - to podstawowa zasada teologii moralnej. Każde prawo generuje też obowiązki. Rodzicielstwo, parafrazując słowa św. Jana Pawła II, nie jest „ulgą”, lecz „trudem wielkości”. „Drodzy rodzice, prosząc o chrzest dla waszego dziecka, przyjmujecie na siebie obowiązek wychowania go w wierze, aby zachowując Boże przykazania, miłowało Boga i bliźniego, jak nas nauczył Jezus Chrystus. Czy jesteście świadomi tego obowiązku?” - pyta kapłan rodziców przynoszących dziecko do chrztu. Podczas liturgii jeszcze raz pada analogiczna prośba: „Starajcie się wychować je w wierze tak, aby zachować w nim to Boże życie od skażenia grzechem i umożliwić jego ustawiczny rozwój”. Jest to zobowiązanie na całe życie.

Problem w tym, że pamięć zamazuje obietnice - nawet złożone przed Panem Bogiem. W praktyce różnie bywa. A rolę wychowawcy przejmują... internet, koledzy, koleżanki z ulicy, zupełnie przypadkowi ludzie mający w tym własny, wąsko pojęty interes.

Nauka (przekazywanie wiedzy) to nie to samo, co wychowanie (kształtowanie postaw). Prawo oświatowe, dokumenty Kościoła nie pozostawiają wątpliwości: rolą szkoły jest jedynie „wspomaganie wychowawczej roli rodziny”. Według rozporządzenia MEN w sprawie podstawy programowej, szkoła powinna „wspierać wychowawczą rolę rodziny, promować integralne ujęcie ludzkiej seksualności, kształtować postawy prorodzinne”, zaś nauczyciele zmierzać do tego, by uczniowie „doceniali wartość rodziny”. Źle się dzieje, jeśli - nawet przy dobrych intencjach - szkoła zaczyna zastępować rodzinę. Jeszcze gorzej, gdy w imię ulegania politpoprawności zaczyna promować ideologie sprzeczne z naturą rodziny, wywracać do góry dnem tradycyjne wartości, wprowadzać do szkół różne osobliwości (queer), demoralizujące programy (nawet jeśli są uwiarygodniane przez WHO). Tylko nieliczni rodzice mają świadomość, co kryje się pod intensywnie lansowanymi dziś tytułami „Standardy edukacji seksualnej w Europie”, pojęciami „wychowanie równościowe”, „karta LGBT”. A szkoda. Warto zajrzeć np. na stronę internetową stop-seksualizacji.pl i przejrzeć choćby skany niemieckich czy skandynawskich podręczników, „edukujących” książek dla kilkulatków itp.

Co mogą rodzice?

Należałoby powiedzieć: nie tylko, co mogą, ale co powinni zrobić rodzice, aby nie dopuścić, by ktoś skradł niewinność ich dzieci! Przede wszystkim zacząć się samemu interesować zawartością programów edukacyjnych, pytać, szukać - w dobie powszechności smartfonów, internetu dostęp do informacji nie stanowi problemu. Trzeba tylko chcieć. Warto też poznać swoje prawa w szkole. Spróbujmy poświęcić tej kwestii więcej czasu.

„Wobec planowanego finansowania przez niektóre samorządy (organy prowadzące szkoły) zajęć dodatkowych w placówkach oświatowych apelujemy do rodziców o czujność i roztropność. Warto zainteresować się tym, co dzieje się w szkołach, jakiego typu zajęcia są organizowane, kto je prowadzi i jakie treści przekazuje” - napisał bp Marek Mendyk, przewodniczący Komisji Wychowania Katolickiego Konferencji Episkopatu Polski w opublikowanym niedawno apelu. Jak to praktyce ma wyglądać?

Po pierwsze: aby szkoła mogła wprowadzić „dodatkowe zajęcia edukacyjne”, konieczne jest zasięgnięcie opinii rady rodziców. Choć nie ma ona charakteru wiążącego, w praktyce dyrektor musi się z nią liczyć. Zajęć tych nie mogą prowadzić wolontariusze, tym bardziej działających w ramach np. organizacji pozarządowych. Jest to możliwe, gdy szkoła organizuje warsztaty, np. w ramach udzielanej pomocy psychologiczno-pedagogicznej. Ale dyrekcja musi z rodzicami ustalić warunki współpracy. Zawsze też na zajęciach obecny jest nauczyciel.

W prawie oświatowym istnieje pojęcie tzw. innych zajęć edukacyjnych, które nigdy nie mają charakteru obowiązkowego i zawsze wiążą się z koniecznością uzyskania od rodziców zgody na udział w nich ich dzieci. Warto wiedzieć, że mają oni prawo do tego, by w istotny osób wpływać na kształt programu wychowawczo-profilaktycznego. Ukierunkowuje on pracę szkoły we wszystkich obszarach jej działalności.

Zasada podwójnej zgody

Aby dziecko mogło uczestniczyć w „innych zajęciach edukacyjnych”, oprócz akceptacji zajęć przez radę rodziców, potrzebna jest każdorazowo pisemna zgoda rodziców. Nieco inaczej ma się sprawa z wychowaniem do życia w rodzinie. Istnieje domniemanie zgody na uczestnictwo w nich dziecka - jeśli rodzice mają na to inny pogląd, mogą niepełnoletnie dziecko z nich wypisać (uczeń pełnoletni może taką decyzję podjąć sam). „Zdarzyć się może, że nauczyciel odpowiedzialny za zajęcia WDŻ nie prowadzi ich zgodnie z podstawą programową. Zamiast tego bezpodstawnie realizuje model permisywnej edukacji seksualnej odbiegający od przyjętych standardów prawnych” - napisali autorzy przewodnika „Prawa rodziców w szkole” wydanego niedawno przez Ordo Iuris. „Aby uniknąć takiej sytuacji, należy domagać się stosowania przepisów stanowiących podstawę prawną WDŻ, zgodnie z którymi w każdym roku szkolnym przed przystąpieniem do realizacji zajęć nauczyciel prowadzący zajęcia wraz z wychowawcą klasy przeprowadza co najmniej jedno spotkanie informacyjne z rodzicami uczniów niepełnoletnich oraz z uczniami pełnoletnimi. Nauczyciel jest obowiązany przedstawić pełną informację o celach i treściach realizowanego programu nauczania, podręcznikach szkolnych oraz środkach dydaktycznych”.

Praktyka jest taka, że nawet jeśli na takie rodzice są zapraszani, przychodzą jednostki. Reszty z zasady to nie interesuje. Podobnie jak poczynania (aktywność bądź bierność) szkolnej rady rodziców. Kto ma dzieci wie też, z jakim bólem we wrześniu wybierane są tzw. trójki klasowe. Nie ma chętnych! A jeśli już są, ich rola zwykle sprowadza się do kupowania kwiatków na dzień nauczyciela czy organizowania imprez klasowych. A reszta?

Warto pamiętać - gwarantując to sobie pisemnie poprzez złożenie stosownego oświadczenia (dostępnego np. na stronie internetowej www.ordoiuris.pl lub cytowanej wyżej www. stop-seksualizacji.pl) - iż udział w dodatkowych zajęcia z zakresu np. edukacji seksualnej, pojęć płci „kulturowej” lub „społecznej”, tożsamości płciowej, problemów równości, tolerancji, różnorodności w odniesieniu do seksualności i płciowości, przeciwdziałania dyskryminacji lub wykluczeniu w odniesieniu do seksualności lub płciowości, przeciwdziałania przemocy w powiązaniu z tematyką seksualności, płciowości lub rodziny, afirmowania stylu życia grup definiujących się w oparciu o pojęcia „ekspresji seksualnej”, „orientacji seksualnej” lub „tożsamości płciowej”, profilaktyki ciąży itp. wymaga każdorazowo odrębnej zgody rodzicielskiej wyrażonej na piśmie, po przedstawieniu programu i treści tych działań oraz informacji na temat prowadzącego je podmiotu.

Ks. P. Siedlanowski

Echo Katolickie 35/2019

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama