O walentynkach słyszeli chyba wszyscy. O obchodzonym właśnie Tygodniu Małżeństwa wie mało kto. A szkoda!
O walentynkach słyszeli chyba wszyscy. O obchodzonym właśnie Tygodniu Małżeństwa wie mało kto. A szkoda!
Międzynarodowy Tydzień Małżeństwa obchodzony jest corocznie w dniach 7-14 lutego. Powstał w Wielkiej Brytanii w roku 1996, jako niekomercyjna inicjatywa, mająca na celu promocję i wzmacnianie szczególnego związku pomiędzy kobietą i mężczyzną, jakim jest małżeństwo. Na pomysł przedsięwzięcia wpadł Richard Kane, który tak mocno przeżył rozwód swoich przyjaciół, że postanowił działać, aby do podobnych tragedii nie dochodziło. Projekt udało się już przeszczepić do 27 krajów. Pierwszy w Polsce Międzynarodowy Tydzień Małżeństwa został zorganizowany w 2015 r. w Gdańsku przez Stowarzyszenie Psychologów Chrześcijańskich. Tegoroczna jego edycja odbywa się w kilkudziesięciu polskich miastach pod hasłem „Małżeństwo szczepionką na kryzys”.
Wobec kryzysu demograficznego i społecznego potrzeba szczególnego zaangażowania w promocję i ochronę małżeństwa ze strony państwa, samorządów i Kościoła. Wciąż spada dzietność i liczba zawieranych małżeństw, a rośnie liczba rozwodów. Samo 500+ okazało się mało skuteczne, jeśli nie towarzyszy mu budowanie szczególnego etosu związanego z małżeństwem i rodziną. Dlatego mądrzy Węgrzy od paru lat dopłacają nie tyle do każdego dziecka, ile do każdego trwałego małżeństwa, które na dziecko się decyduje. I mają efekty. Warto nad tym pomyśleć.
Niektóre rozwiązania nie wymagają nawet specjalnych inwestycji. Trzeba tylko bardziej konsekwentnie podchodzić do art. 18 Konstytucji RP, który mówi: „Małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej”. A jak to praktycznie wygląda w naszej kulturze, w mediach i w sądach? Z pewnością ochrona wilka w Polsce jest ściślejsza niż ochrona małżeństwa. O rozwód nierzadko bywa u nas łatwiej niż o rozwiązanie umowy o pracę.
Promocja i ochrona małżeństwa jest warunkiem ocalenia i Kościoła, i narodu, i państwa. Z niezwykłą determinacją przypominał o tym abp Henryk Hoser, podkreślając, że małżeństwo i rodzina są bardziej pierwotne w planie Bożym niż państwo i Kościół. Jeśli przegramy małżeństwo i rodzinę, to przegramy wszystko. Choć małżeństwo, zarówno w państwie, jak i w Kościele, jest sprawą osobistą małżonków, to nie jest ich sprawą prywatną. Nie można ich zostawiać bez opieki i wparcia, bo są zbyt ważni dla Kościoła i dla państwa.
Czasem słusznie zarzuca się nam – duchownym – że nasze zainteresowanie małżeństwem kończy się na przygotowaniu narzeczonych do ślubu i odprawieniu samej ceremonii. Potem mówimy już tylko o rodzinie. Tymczasem fundamentem i rdzeniem świętości, nawet dla wielodzietnej rodziny, nie przestaje być małżeństwo. Zapomnienie o tym prowadzi do tragedii. Jest wiele przykładów małżeństw, które zaczęły się rozpadać po narodzinach pierwszego dziecka, kiedy to nie współmałżonek, ale dziecko stawiane było w centrum uwagi. Zobowiązania z tytułu rodzicielstwa nie mogą przesłaniać tych, które wypływają z małżeństwa.
Nie istnieje coś takiego jak „sakrament rodziny”. Jest tylko sakrament małżeństwa, którego świętość – mówił u nas o tym przed dwoma laty bp Wiesław Mering – jest taka sama jak świętość sakramentu kapłaństwa. Ta oczywista prawda z trudem przebija się do praktycznej świadomości wielu duchownych i świeckich. Przez wieki utrwaliło się bowiem przekonanie, że decydując się na realizację powołania do stanu duchownego albo do małżeństwa, dokonuje się wyboru między świętością i zwyczajnością życia. Wciąż spotykam się z niedowierzaniem ludzi, którym mówię, że ich małżeństwo jest tak samo święte jak moje kapłaństwo, ale i tak samo zobowiązujące.
Kiedy św. Jan Paweł II w 2003 r. wynosił na ołtarze małżeństwo Marię i Alojzego Quattrocchich, na datę beatyfikacji wybrał rocznicę ich ślubu. Wskazał przez to, w czym wyrażało się ich naśladowanie Chrystusa, ponieważ sakrament małżeństwa uzdalnia i zobowiązuje każdego z małżonków do umiłowania współmałżonka tak, jak Chrystus umiłował swój Kościół. Nawiązując do tego podczas spotkania z duchowieństwem diecezji rzymskiej w roku 2004, św. Jan Paweł II prosił, aby opieki nad małżeństwami nie traktować jako jednego z wielu obowiązków duszpasterskich, ale jako „sposób obcowania ze świętością”. Do małżeństwa, nie tylko w tym tygodniu, mamy podchodzić z nabożeństwem. Dotyczy to szczególnie duchowieństwa, rządzących i samych małżonków.
opr. ac/ac