Rodzina obecnie ulega wielu naciskom z zewnątrz - to nie wpływa dobrze na wzajemne relacje i wychowanie dzieci
- Dawniej rodzina nie była pod tak silnym naciskiem mediów i środowiska zewnętrznego. Obecnie nie sposób jest uchronić się przed wpływami z zewnątrz...
- To prawda. Zwłaszcza młodzi ludzie są dosłownie bombardowani z różnych stron szkodliwymi treściami i dlatego moralnym obowiązkiem rodziców jest kontrolowanie tego, w jakich środowiskach przebywają ich synowie i córki, co czytają, z jakich stron internetowych korzystają. Rodzice, którzy mądrze kochają dzieci, wiedzą, że potrzebują one pomocy w radzeniu sobie z naciskami z zewnątrz, a także z niebezpiecznymi bodźcami czy treściami, z jakimi mogą mieć kontakt, nie wychodząc z domu. Dla przykładu, zadaniem rodziców jest uczenie dzieci i nastolatków roztropnego korzystania z komputera, by był on narzędziem pracy, a nie na przykład rodzajem niebezpiecznej zabawki, która może łatwo wciągnąć w gry komputerowe i prowadzić do uzależnień. Ponadto większość takich gier przesycona jest przemocą i ma podteksty erotyczne. Gry komputerowe to strata czasu i uszczerbek dla zdrowia. W okresie dorastania istotną dla zdrowia jest potrzeba ruchu i przebywania na świeżym powietrzu. Dzieci powinny grać w piłkę, chodzić na spacery i dużo rozmawiać z rodzicami, a nie siedzieć godzinami przed promieniującym urządzeniem.
Gdy chodzi o Internet, to korzystanie z jego zasobów powinno odbywać się tylko w obecności rodziców. Najlepiej jest, gdy komputer stoi w głównym pokoju, w którym toczy się życie rodzinne i w którym najczęściej przebywają wszyscy członkowie rodziny. Tata może tam czytać gazetę, a mama ulubioną książkę. Dzieci korzystające z Internetu wiedzą, że są obserwowane. Nadzór rodzicielski nie odbywa się po kryjomu. Odpowiedzialni rodzice nie udają, że przypadkowo patrzą, z jakich stron internetowych korzysta syn czy córka. Jeśli ktoś z nastolatków protestuje przeciw obecności rodziców przy nim („wy mnie ciągle kontrolujecie, jakbym był jeszcze małym dzieckiem”), to rodzice powinni spokojnie wyjaśnić, że postępują tak, gdyż kochają swoje dzieci i chcą je chronić przed krzywdą. W Internecie jest wiele stron wulgarnych i szkodliwych. Grasuje tam też wielu demoralizatorów, a nawet przestępców, którzy udają nastolatków. Optymalna sytuacja ma miejsce wtedy, gdy dorośli w taki sposób organizują życie rodzinne, że dzieci nie mają ani czasu, ani ochoty na Internet i korzystają z niego tylko wówczas, gdy potrzebują ściągnąć szybko potrzebne do szkoły informacje.
- W takim razie skuteczną receptą na ochronę dzieci i młodzieży przed negatywnymi wpływami otoczenia i mediów jest maksymalne zagospodarowywanie wolnego czasu dzieci?
- Właśnie tak! W rodzinach moich przyjaciół jest komputer i Internet. Z urządzeń tych korzystają wszyscy domownicy i wszyscy czynią to z umiarem, czyli rzeczywiście jedynie wtedy, gdy szukają jakiejś konkretnej informacji. Dzieci rezerwują tam czas na znacznie ważniejsze rzeczy: na to, by z rodzicami dużo rozmawiać, by się do nich poprzytulać, by pójść razem na spacer, by odwiedzić krewnych czy kolegów, by solidnie i spokojnie odrobić lekcje, by codziennie przeczytać jakiś fragment wartościowej książki lub jakiś mądry artykuł. Nie ciągnie ich do korzystania z Internetu, gdyż mają ciekawsze, konkurencyjne zajęcia. W taki sposób funkcjonuje na szczęście wiele rodzin!
- Wychowanie, w związku z coraz większym wpływem negatywnych czynników zewnętrznych, które często nie podlegają jakiejkolwiek kontroli społecznej, staje się coraz trudniejsze i wymaga coraz więcej umiejętności oraz specjalistycznej wiedzy. Nic dziwnego, że współcześni rodzice często czują się zagubieni i bezradni...
- Najbardziej niepokoi mnie to, że spora grupa współczesnych rodziców to ludzie mało krytyczni, a czasem wręcz zupełnie bezkrytyczni wobec tych dorosłych, którzy uznają siebie za wychowawców, a w rzeczywistości są ideologami czy demoralizatorami. Gdy spotykam się z rodzicami w szkołach czy parafiach i w realistyczny sposób opisuję naturę człowieka oraz cele i metody wychowania, to są oni wobec mnie bardzo krytyczni, gdyż stawiam im wymagania i pokazuję, że wychowanie nie jest czymś łatwym oraz że nikt nie zastąpi rodziców w wypełnieniu tego zadania. Gdy jednak demoralizatorzy mówią im dosłownie głupstwa - typu: istnieje spontaniczna samorealizacja, każdy wychowanek powinien kierować się własnymi przekonaniami, nikomu nie wolno narzucać ani nawet proponować wartości czy norm moralnych — to współcześni rodzice chętnie przyjmują tego typu fikcyjne pomysły na wychowanie. Dlaczego? Z tego powodu, że demoralizatorzy nie stawiają im żadnych wymagań jako rodzicom i wychowawcom.
Ideologom i demoralizatorom udaje się przekonać wielu rodziców, że nie ma potrzeby wychowywania dzieci, gdyż wystarczy je akceptować, nie stresować i pozwalać, aby zachowywały się w spontaniczny sposób. Gdy ktoś twierdzi: „Nie wysilaj się, rodzicu, gdyż twoje dziecko samo się rozwinie!” — to kogoś takiego aż chce się słuchać. Gdy natomiast przychodzi ktoś, kto jest realistą i wyjaśnia, że dziecko jest skomplikowaną istotą i że bez pomocy rodziców, bez ich czasu, miłości, mądrości, wsparcia, dyscypliny, bez pokazywania mu tego, co dobre i moralne — bez tego wszystkiego ono się nie rozwinie, to rodzic niepokoi się wyzwaniami, jakie przed nim stoją. Zaczyna wtedy wymyślać powody, dla których mógłby zignorować te elementarne fakty, dotyczące trudu wychowania oraz odpowiedzialności rodziców za rozwój i postępowanie ich dzieci. Dawniej myślałem, że to jedynie dzieci i młodzież dają łatwy posłuch demoralizatorom, gdyż oni nie stawiają wymagań i wprowadzają w świat miłych fikcji. Teraz przekonuję się, że problem ten dotyczy również rodziców. Dzieci wierzą w to, że szklanki same się tłuką, a spora grupa rodziców wierzy w to, że dzieci same się wychowują.
- Ze względu na nasze słabości i skłonność do egoizmu, często poszukujemy własnej wygody i przyjemności, kosztem innych ludzi. Dzieci mają coraz więcej problemów, gdyż wielu rodziców uznało, że wychowanie dzieci powinno być miłe, łatwe i nie absorbujące zbyt wiele czasu.
- To prawda. W XXI wieku chcemy, by wszystko było łatwe, miłe i wygodne. Tymczasem miłość stawia nam twarde wymagania. A najtrudniejsze wymagania stawia nam miłość wychowawcza, czyli pomaganie dzieciom, by uczyły się realistycznie myśleć (a nie magicznie czy „pozytywnie”), solidnie pracować i mądrze kochać. Jeden z mądrych ojców świetnie sobie poradził z problemem toksycznych gazet dla młodzieży. Gdy tylko zauważył, że jego 13—letnia córka przyniosła do domu demoralizującą gazetę dla nastolatek, usiadł przy niej i powiedział: „Córeczko, przeczytaj mi jakiś artykuł z tego czasopisma”. Dziewczynka zaczęła czytać, coraz bardziej się czerwieniąc. Po chwili pojawiły się w jej oczach łzy i powiedziała „Tatusiu, już nigdy tego nie kupię!”. Ojciec na to odparł, że jest dumny z takiej postawy córki, bo przecież tego typu czasopisma nie respektują jej godności, ideałów, pragnień i marzeń.
- W wychowaniu ważne jest to, by nie ignorować żadnego sygnału świadczącego o tym, że dziecko w błędny czy naiwny sposób ocenia własne postępowanie. Demoralizatorzy chętnie powołują się na prawa dziecka i na to, że — ich zdaniem — dziecko ma prawo robić to, co chce, a rodzice powinni ten fakt uszanować.
- Największym prawem dziecka jest prawo do mądrości i rozwoju, a także prawo do miłości ze strony rodziców i do solidnego wychowania pod ich czujnym okiem. Poza tym warto pamiętać o zasadzie, że nie ma praw ten, kto nie potrafi podjąć obowiązków! W odpowiedzialnym i dojrzałym procesie wychowania powinna obowiązywać zasada; „Tyle praw, ile obowiązków i ile wierności w realizacji podjętych zobowiązań. W przeciwnym razie mamy do czynienia z naiwnością rodziców i z tak zwanym wychowaniem „bezstresowym”. W rzeczywistości nie jest to wychowanie lecz rozpieszczanie, a rozpieszczane dziecko nie poradzi sobie w przyszłości z twardym życiem i dopiero wtedy będzie naprawdę zestresowane. Żaden wychowawca nie powinien stresować wychowanków, ale też nie powinien przeszkadzać dzieciom i młodzieży w ponoszeniu konsekwencji błędów, jakie popełniają.
- Rodzice powinni zdecydowanie sprzeciwiać się współczesnym groźnym ideologiom i mitom pedagogicznym, a tymczasem coraz częściej sami te ideologie i mity powielają...
- I właśnie dlatego coraz więcej jest takich nastolatków, którzy nie radzą sobie z życiem, sięgają po alkohol czy narkotyk, nie chcą się uczyć, popadają w konflikt z prawem, nie szanują rodziców. Okazują się niewdzięczni, leniwi i rozpieszczeni. Dojrzałe wychowanie polega na tym, by kochać i wymagać, a nie straszyć czy rozpieszczać.
- Rodzice są - a jeśli nie są, to powinni być — pierwszymi i najważniejszymi wychowawcami swoich dzieci. Jednak w momencie rozpoczęcia nauki przez dziecko, szkoła powinna wspierać ich w wychowaniu i edukowaniu młodego pokolenia. Często jednak środowisko szkolne nie jest w stanie sprostać temu zadaniu.
- Jestem regularnie zapraszany do szkół z prelekcjami dla młodzieży, nauczycieli i rodziców. Pedagogom mówię wprost, że wielu z nich ulega pedagogicznej poprawności oraz pedagogicznym mitom o łatwym wychowaniu czy o tym, że wychowanie w ogóle nie jest potrzebne. W konsekwencji niektórzy z pedagogów udają, że wychowują dzieci. W rzeczywistości ulegają miłym fikcjom o istnieniu wychowania bez stresu, o szkole neutralnej światopoglądowo czy o prawach bez obowiązków. Coraz więcej nauczycieli boi się swoich uczniów — tych najgorszych. Tacy uczniowie stresują wszystkich innych, ale sami nie są stresowani. Przykładem jest Ania z II gimnazjum w Gdańsku, którą pięć lat temu do samobójstwa doprowadziła grupa prymitywnych i bestialskich kolegów. W takiej sytuacji szkoła staje się koszmarem już nie tylko dla uczniów, którzy się normalnie zachowują i respektują regulamin szkoły, ale też dla nauczycieli, dla których praca w szkole wiąże się z coraz większym stresem.
Szkoła obecnie w coraz mniejszym stopniu zajmuje się wychowaniem i coraz bardziej ogranicza się do dydaktyki. Jest to droga donikąd, gdyż nie da się wykształcić kogoś niewychowanego. O potrzebie wychowania w wielu szkołach nauczyciele przypominają sobie dopiero wtedy, gdy do budynku szkoły wkracza policja, albo gdy o szkole zaczyna negatywnie pisać miejscowa prasa. W czasie niektórych spotkań w ramach rad pedagogicznych zdarzało mi się już widzieć łzy w oczach nauczycieli, gdy przestrzegałem ich przed uleganiem pedagogicznym mitom i zadawalaniem się jedynie pozorami wychowania. Gdy rodzice przenoszą do domu szkolne fikcje, wtedy trudności wychowawcze ich dzieci rosną lawinowo. Nic dziwnego, że coraz więcej rodziców odkrywa, że ich dorastające dzieci okazują się egoistami, że ulegają lenistwu, popadają w różne uzależnienia. Dopiero wtedy przychodzi czas na refleksję. Czasem jednak jest już za późno, by pomóc dziecku w wyjściu z kryzysu.
- Rodzice z wielką ostrożnością powinni podchodzić do proponowanych i propagowanych przez szkołę ideologii. Na szczęście w świetle prawa mają oni ciągle jeszcze więcej do powiedzenia w sprawach wychowania dzieci niż szkoła, gdyż art. 48.1 Konstytucji daje im prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnym światopoglądem. Ani minister edukacji, ani dyrektor szkoły czy nauczyciel nie może im niczego narzucić. Miejmy nadzieję, że w obliczu kryzysu coraz większej liczby nastolatków, rodzice zaczną korzystać z prawa do bycia pierwszymi i najważniejszymi wychowawcami!
- Ja też mam taką nadzieję, gdyż kryzys i cierpienie własnych dzieci to najskuteczniejszy motyw do refleksji dorosłych na temat roztropnych zasad wychowania młodego pokolenia.
- Dziękuję za rozmowę!
opr. mg/mg