Są w każdej szkole

Rozmowa z dyrektorem Katolickiego Ośrodka Rehabilitacyjno-Wychowawczego "Dom Nadziei" w Bytomiu na temat narkotyków

— Od pięciu lat pracuje Ksiądz w „Domu Nadziei” z dziećmi i młodzieżą uzależnioną. Niektórzy z nich z narkotykami po raz pierwszy spotkali się w szkole. Czy szkoła jest miejscem bezpiecznym i wolnym od narkotyków?

Nie. Z całą stanowczością mogę stwierdzić, że w każdej szkole narkotyki są, uczniowie wiedzą, gdzie można je kupić, zdarzają się incydentalne próby zażywania narkotyków na terenie szkoły. Dotyczy to wszystkich typów szkół, zarówno publicznych, jak i prywatnych. A nawet bardziej prywatnych, gdyż narkotyki są drogie, dealerzy chętniej wprowadzają je do szkół prywatnych, gdzie uczą się dzieci bogatszych rodziców, dostają duże kieszonkowe i po prostu stać je na narkotyki.

— Czy szkoły są przygotowane do radzenia sobie z tym problemem?

Nie. Od 1998 r. przez dwa lata przeprowadziliśmy w 24 bytomskich szkołach program „Mogę pomóc”. Tylko tyle szkół odpowiedziało na naszą propozycję. I muszę stwierdzić, że większość nauczycieli nie jest zainteresowana pomocą uczniom, którzy zażywają narkotyki. W tych szkołach, do których trafiliśmy z naszym programem zazwyczaj niewielki procent nauczycieli uczestniczył w szkoleniu. Na przykład na grono liczące około stu osób, zainteresowynych było dziesięciu nauczycieli. Chociaż czasem zdarzały się też grupy trzydziestoosobowe. W szkołach prowadzone są programy profilaktyczne, np. Elementarz, Spójrz inaczej, Noe dla większych grup, czy inne programy autorskie. Jednak w większości wiedza nauczycieli dotycząca narkotyków jest niewielka, są wobec problemu bezradni, nieskuteczni i najczęściej wycofują się przed rozwiązywaniem problemu.

— „Dom Nadziei” jest jednym z ośmiu ośrodków w Polsce, który pomaga także dzieciom uzależnionym. W jakim wieku najwięcej młodych ludzi trafia do waszego ośrodka?

Najczęściej jest to starsza młodzież, czyli około 16, 17 lat.

— W ciągu pięciu lat terapię w ośrodku zakończyły 23 osoby. Niektóre z nich wracają do przerwanej nauki w szkole.

W praktyce wygląda to tak, że szkoły niechętnie przyjmują naszych wychowanków, widząc w nich zagrożenie dla szkoły. Tymczasem jest odwrotnie, to szkoła jest zagrożeniem dla ich trzeźwości. Podejmując decyzję o powrocie naszego wychowanka do szkoły, przygotowujemy go do tego. W tym roku pięciu z nich zaczęło od września naukę w trzech różnych szkołach — prywatnej, publicznej i ogólnokształcącej. I już w ciągu tych paru tygodni ktoś częstował ich papierosami, zapraszał na piwo, widzieli kogoś robiącego sobie skręta.

— Czy w tej sytuacji mogą liczyć na wsparcie pedagoga, wychowawcy?

Dyrekcja czy pedagog przy przyjęciu naszego wychowanka zaznacza, że są na próbę, a jeśli coś się wydarzy, mogą zostać usunięci. Więc myślenie naszego wychowanka jest takie: jestem na straconej pozycji, nie pójdę do pedagoga, bo mogę zostać usunięty. Problem jest znacznie szerszy, niż by się wydawało. Szkoła nie ma skutecznego modelu wychowawczego, a bardzo często posługuje się metodami niezgodnymi ze współczesną wiedzą pedagogiczną. Reforma oświaty — wprowadzona w 1999 roku — polega na razie jedynie na zmianie struktury zewnętrznej polskiej szkoły. A przecież to nie o to chodzi. Tego, czego najbardziej potrzeba — i to jak najszybciej — to skutecznego i spójnego systemu wychowawczego.

Rozmawiała Mira Fiutak

Ks. Bogdan Peć, dyrektor Katolickiego Ośrodka Rehabilitacyjno-Wychowawczego „Dom Nadziei” w Bytomiu

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama