Nieraz na zakończenie rekolekcji Spotkań małżeńskich ktoś mówił: "w małżeństwie jest zupełnie jak w zakonie". No, może nie zupełnie, ale faktycznie duchowość małżeńska nie jest tak bardzo odmienna od duchowości zakonnej
Wiele razy się zdarzało, że na zakończenie rekolekcji Spotkań Małżeńskich ktoś spośród uczestników spontanicznie mówił: „W małżeństwie jest zupełnie jak w zakonie”. Tym wypowiedziom towarzyszyło nieraz zdziwienie odkryciem i rozpoznaniem swojego małżeństwa w takiej perspektywie. Przeżywamy rok życia konsekrowanego. Może warto w tym kontekście pomyśleć, czy nie jest to także swego rodzaju „rok małżeństw”?
Życie poświęcone Bogu jest w tradycji Kościoła zarezerwowane dla zakonników i zakonnic. Ludzie świeccy, małżonkowie, mają być w świecie i żyć dla świata. Podkreślają to nawet najnowsze dokumenty Kościoła. Tymczasem pomiędzy tym, że życie małżeńskie, życie rodzinne w ogóle, jest „w świecie”, a tym, że jest ono formą życia poświęconego Bogu, nie tylko nie ma sprzeczności, ale jest głęboka spójność. A tzw. rady ewangeliczne, czyli czystość, ubóstwo i posłuszeństwo, które tradycyjnie uważane są za podstawę życia konsekrowanego i których wypełnianie ślubują zakonnice i zakonnicy, mają swój szczególny wyraz w życiu małżeńskim. Narzeczeni ślubują sobie przy ołtarzu miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że nie opuszczą współmałżonka aż do śmierci. Są to wartości odpowiadające radom ewangelicznym.
— Miłość zaczyna się na ogół od uczuć zakochania, fascynacji, ciekawości, czułości, pożądania. W późniejszych latach małżeństwa te uczucia zmniejszają swoją intensywność. Ale często dopiero wtedy miłość zaczyna naprawdę dojrzewać. — Myślałem, że nic nas już nie łączy. Uczucia zupełnie się wypaliły. Tymczasem odkryłem tutaj, że to, co przeżyliśmy razem, nasza wielka życiowa przygoda, wywołuje we mnie dzisiaj radość, satysfakcję, poczucie spełnienia. Rozpoznałem Boże prowadzenie. Zobaczyłem w naszej domowej codzienności, co to znaczy, że „miłość cierpliwa jest” — powiedział Marek z dwudziestoletnim stażem małżeńskim na zakończenie jednych z naszych rekolekcji. — W bardzo trudnym dla mnie czasie, po utracie pracy, otrzymałam tak ogromne wsparcie od męża, że mogłam się pozbierać — powiedziała na to Justyna. Tak w codzienności wygląda harmonia brania i dawania, o której w „Miłości i odpowiedzialności” pisał Karol Wojtyła. A uczucia dodają kolorytu miłości. Potrzebne jest jednak dbanie o dojrzałość emocjonalną, bo same uczucia potrafią sprawić niemało trudności we wzajemnej komunikacji.
Wierność dotyczy nie tylko sfery seksualnej, choć popularnie tak się uważa. Widziana szerzej oznacza solidarne towarzyszenie sobie w radościach i trudnościach codziennego życia. Bardzo szczególnie do wierności odnoszą się słowa św. Pawła: „Jeden drugiego brzemiona noście” (Ga 6, 2). Prawdziwa miłość nie może być tymczasowa. Dlatego niejako przedłużeniem ślubowania wierności są słowa o nieopuszczeniu aż do śmierci.
Uczciwość to przede wszystkim kierowanie się prawdą we wzajemnych relacjach, prostolinijność, dotrzymywanie małżeńskich umów, budowanie zaufania, otwartość — a nie zakładanie masek. To podejmowanie tematów trudnych, a nie zamiatanie ich pod dywan. — Długo nosiłam w sercu różne zranienia. Uczciwość nakazała mi podzielić się tym z mężem — powiedziała Dorota po Spotkaniach Małżeńskich. — Wygodniej byłoby mi o tym nie mówić, ale byłoby to nieuczciwe — powiedział Andrzej, komentując w ten sposób przyznanie się przed żoną do zdrady. Nawet takie wyznanie jest przejawem działania sakramentu małżeństwa. Uczciwość to nie układ, ale postawa ewangeliczna.
W zakonnym życiu konsekrowanym czystość pojmowana jest przede wszystkim jako wyrzeczenie się współżycia seksualnego. W małżeństwie rozumiem ją w ogóle jako czystość relacji męża i żony: czystość intencji, czystość myśli, prostolinijność w działaniu, otwartość. Czyli — nie knuję intryg, nie zakładam maski, nie manipuluję najbliższym człowiekiem. Czystość w małżeństwie nie polega na wyrzeczeniu się więzi seksualnej, ale na podejmowaniu jej w całym bogactwie impulsów ciała i instynktu, siły uczuć i przywiązania, jak czytamy w „Familiaris consortio” (por. n. 13). Przejawem czystości w małżeństwie jest — znów wracam do „Familiaris consortio” — „całkowite wzajemne obdarowanie i otwarcie ku płodności” (tamże). To z zupełnie naturalnej miłości wynika podejmowanie współżycia zgodnie z naturalnym cyklem fizjologicznym kobiety. Czystość we współżyciu seksualnym jest przejawem komunii osób.
Ubóstwo kojarzy mi się przede wszystkim ze słowami Pana Jezusa: „Błogosławieni ubodzy w duchu...” (Mt 5, 3). Doświadczam tego np. wtedy, gdy proszę żonę, by mnie wysłuchała i nie przerywała mi... Na to słyszę: To przecież Ty nie dajesz mi się wypowiedzieć... Pozwól mi powiedzieć... Być ubogim w duchu w małżeństwie to nie dominować, nie zagłuszać, ale wysłuchać. Znaczy to dla mnie także, że nie muszę mieć gotowej odpowiedzi na każde pytanie mojej żony. Nie muszę „szpanować” przed nią, że się na wszystkim znam. A na jednym z naszych Spotkań poświęconych Ośmiu błogosławieństwom Marta powiedziała: — Przestałam kategorycznie stawiać na swoim i nauczyłam się nie domagać się od mojego męża, by więcej zarabiał. Odkryłam, że to właśnie oznacza dla mnie być ubogim w duchu.
Ale ubóstwo to także nieprzywiązywanie wagi do zbyt wysokiego standardu życia materialnego, wyposażenia mieszkania, spędzania urlopu. Pamiętam świadectwo jednego z małżeństw po Spotkaniach Małżeńskich: — Mamy wszystko: dom z ogrodem, dwa samochody, służącą, pełno pieniędzy, tylko my jesteśmy tacy sobie obcy. A cóż mają powiedzieć ci, którzy naprawdę są tak ubodzy, że trudno im związać koniec z końcem? Dbanie o potrzeby rodziny, czyli miłość, wymaga starania się o godziwe wynagrodzenie. Nie jest to sprzeczne z cnotą ubóstwa.
Dawniej nie tylko zakonnicy ślubowali posłuszeństwo. Było ono także w słowach przysięgi małżeńskiej. Najprawdopodobniej z powodu dość wąskiego, popularnego rozumienia tego pojęcia zostało usunięte. Jednakże ewangeliczna istota małżeństwa zawiera posłuszeństwo w słowach św. Pawła: „Bądźcie sobie nawzajem poddani w bojaźni Chrystusowej” (Ef 5, 21). Poddani znaczy dla mnie tyle, co posłuszni. Nie oznacza to jednak wypełniania zakazów czy nakazów stawianych przez jedną stronę drugiej. Takie nakazy i zakazy, a także pretensje, wymówki, groźby i szantaże typu: Rozwiodę się z tobą! Jak się nie zmienisz, to cię wyrzucę z domu — są przejawem nieradzenia sobie z własnymi emocjami.
Nade wszystko zaś warto być posłusznym Bogu. To się po prostu opłaca! Bo nie ma lepszych wskazań dla małżeństwa niż Jego drogowskazy.
Szczególną radą ewangeliczną dla małżonków jest życie zgodne z zasadami dialogu: bardziej słuchać niż mówić, rozumieć niż oceniać, dzielić się sobą niż dyskutować, a nade wszystko przebaczać. Zasad dialogu nie ma w katechizmie, ale sprawdziły się już w życiu wielu tysięcy małżeństw. Pierwszym Mistrzem i Nauczycielem takiego dialogu jest Jezus, dlatego te zasady dialogu można nazwać ewangelicznymi.
Słucham uważnie, nie przerywam, nie kończę zdania za męża lub żonę, nie czekam tylko, aż skończy, bo sam mam coś ważnego do powiedzenia, a przecież i tak doskonale wiem, co powie... Wciąż na nowo odkrywam bogactwo jej/jego uczuć, myśli, spostrzeżeń. Im więcej lat mija, tym bardziej jest to fascynujące. Dzięki temu, że słucham, mogę lepiej zrozumieć. Próbuję wczuwać się w jej/jego przeżywanie sytuacji, wydarzeń, szczególnie tych trudnych.
W prawdziwym dialogu mówienie przybiera formę dzielenia się. A dzielenie się jest czymś innym niż dyskusja. W dialogu bardzo ważne jest zastępowanie komunikatów typu „ty” komunikatami typu „ja”. Komunikaty typu „ty” — oceny, oskarżenia — są przejawem przemocy w komunikacji. Mówię do drugiej osoby o sobie, w pierwszej osobie, wypowiadam jasny komunikat na temat swoich uczuć, stanu swojego wnętrza, swoich potrzeb i pragnień. W dialogu, a więc w życiu zgodnym z tymi zasadami, bardzo pomocna jest psychologia komunikacji. Pokazuje nam nasze cechy osobowości, wszystko to, co — jak to się mówi — w duszy gra, spontanicznie. Psychologia komunikacji, która pomaga tę sferę porządkować, niejako zarządzać nią, jest Bożym darem dla małżonków, by mogli „trwać w miłości Jezusa” (por. J 15, 9b) i miłować się nawzajem, tak jak On nas umiłował (por. J 13, 34).
Pierwszeństwo słuchania przed mówieniem, rozumienia przed ocenianiem i dzielenia się przed dyskutowaniem jest drogą przekształcenia monologu w dialog, także w więzi z Panem Bogiem. Taki dialog w małżeństwie i z Panem Bogiem prowadzi do świętości.
Ewangeliczne rady realizują się w małżeństwie inaczej niż w zakonie. Często buntujemy się przeciwko nim zarówno w zakonie, jak i w małżeństwie. Tak, to jest jarzmo i brzemię (por. Mt 11, 30), ale jeżeli się je włoży i „ułoży”, to okazuje się, że ono naprawdę może być słodkie i lekkie. Zakonnicy uczestniczący w Spotkaniach Małżeńskich często mówili, że we wspólnocie zakonnej problemy są podobne jak w małżeństwie, tylko pojawiają się na innej płaszczyźnie relacji. Zarówno miłość, wierność i uczciwość, jak i czystość, ubóstwo i posłuszeństwo, a także zasady dialogu i w małżeństwie, i w zakonie otwierają drogę do prawdziwej wolności, wprowadzają do duszy ład i pokój. Warto postawić sobie pytanie: Czym są dla mnie, dla nas, w moim i naszym życiu?
opr. mg/mg