Rodzinny biznes jest mocny siłą rodzinnych więzi. Ciężkie doświadczenia z nieuczciwą konkurencją, szalenie wymagającym klientem, państwem mnożącym bariery czy choćby kryzysem nie złamały nas, bo nie jesteśmy sobie obcy...
– Rodzinny biznes jest mocny siłą rodzinnych więzi. Ciężkie doświadczenia z nieuczciwą konkurencją, szalenie wymagającym klientem, państwem mnożącym bariery czy choćby kryzysem nie złamały nas, bo nie jesteśmy sobie obcy – mówi Ada Ciszewska, sekretarka dobrze prosperującego w branży fleksograficznej rodzinnego biznesu.
Na emigracji spędzili wiele lat. Na tyle dużo, by wracać do Polski. Trzeba było jednak mieć do czego wracać. Powrót ze Szwecji był więc przemyślany. – Chodziło o stworzenie czegoś, co z jednej strony pozwoli mi działać w kraju w ramach mojego poligraficznego wykształcenia, a z drugiej da szansę odnaleźć się żonie w nowych warunkach – mówi Stanisław Szymański, dziś prezes zarządu i współwłaściciel firmy fleksograficznej Reproserwis.
Niezbędne doświadczenia w swoim fachu nabył najpierw pracując we Francji, później we wspomnianej już Szwecji. – We Francji nauczyłem się obcowania z ludźmi, a także sposobu funkcjonowania firm, w tym i tych rodzinnych. W Szwecji natomiast poznałem tajniki najnowszej technologii, którą postanowiłem wdrażać w Polsce – wspomina Szymański.
Na początku było ich trzech
Początki rodzinnego interesu były skromne. – Zakładałem firmę z dwoma udziałowcami – moimi braćmi. Jednego zastąpiła siostra, drugi pracuje ze mną do dziś – wyjaśnia. Do dziś funkcjonuje i to z dużymi sukcesami samo przedsiębiorstwo. Tyle że z nową siedzibą, magazynami, technologiami i załogą składającą się już nie z trójki braci, a 35 osób. – Przygotowujemy formy do opakowań miękkich i twardych. W tym pierwszym segmencie jesteśmy w pierwszej trójce firm w Polsce, w drugim, brak pomieszczeń spowodował konieczność ograniczenia działalności. Ostatnio jednak udało nam się pozyskać nowe powierzchnie do produkcji, a na dniach pozyskamy też nowoczesne urządzenia do montażu, zamierzamy więc poważnie zaistnieć i w tej niszy – tłumaczy prezes. Nie udałoby się tego osiągnąć bez pomocy zagranicznego partnera. – Szwedzka grupa Miller Graphics szukała w Polsce partnera, a my dostępu do najnowszej technologii, zapewniającej rozwój i ugruntowanie pozycji na rynku – tłumaczy, dodając, że jako większościowy udziałowiec w spółce wciąż ma swobodę w podejmowaniu decyzji strategicznych, finansowych i personalnych.
Bez taryfy ulgowej
Skoro o personaliach mowa. Siedem osób z 35 zatrudnionych wciąż stanowi rodzina. – Moja żona Bogna to główny udziałowiec, córka Ada – sekretarka i asystentka zarządu. W firmie pracują też mój brat, siostra, syn i zięć siostry, a także jedna z córek kuzynki – Szymański wymienia pracujących krewniaków. Czy funkcjonują więc na specjalnych prawach? – Dla mnie nie ma znaczenia to, czy pracownikiem jest córka, czy ktoś spoza rodziny. W pracy każdy musi się wykazać. Rodzina ma chyba nawet gorzej, bo poprzeczka z wymaganiami jest zawieszona znacznie wyżej niż w przypadku innych pracowników – wyjaśnia prezes Reproserwis. – Gdyby córka była słaba, nie znała kilku języków, to by tu po prostu nie pracowała – dodaje. Słowa szefa potwierdza zarówno jego córka, jak i siostra. – Tata wymaga ode mnie znacznie więcej, by nie było potem zarzutów, że załatwiamy coś między sobą, że jako córka mam u niego taryfę ulgową – potwierdza Ada w sekretariacie firmy pracująca już prawie trzy lata. – W pracy brata traktuję jak szefa i nawet bym nie próbowała korzystając z więzów krwi załatwić jakichś swoich spraw – dodaje Elżbieta Adriańska, w firmie księgowa.
Równe traktowanie pracowników w Reproserwis zapewnia zresztą punktowy system oceny każdego z nich. – W każdym miesiącu zależnie od wielkości zysku wyznaczam pulę, z której według punktów doceniających zasługi pracownika w danym okresie przydzielane są odpowiednie premie – wyjaśnia Stanisław Szymański.
Zaufanie większe niż do obcego
Rodzinność firmy przejawia się też w samych relacjach między pracownikami, ale i między pracownikami a szefem. – Znam każdego z pracowników z osobna, wiem, jakim jest człowiekiem, czym żyje, jak funkcjonuje jego rodzina, kiedy może mieć gorszy okres, bo na przykład choruje mu dziecko, a w szpitalu leży mąż – tłumaczy prezes.
Więzy rodzinne budują zaufanie. – Fakt, że brat jest prezesem zapewnia mi wewnętrzny spokój i bezpieczeństwo. Wiem, że mnie doskonale zna i w związku z tym nie zarzuci mi czegoś, co nie jest prawdą – potwierdza siostra-księgowa firmy, która wcześniej pracowała w urzędzie, a także w prywatnej firmie, tyle że nie rodzinnej. – Do taty-szefa ma się większe zaufanie niż do kogoś obcego. Poza tym wiem, czego się po nim spodziewać, bo przecież go doskonale znam – dodaje córka–sekretarka.
Robisz dla siebie – „nie odbębniasz”
Fakt, że firma znajduje się w rękach rodziny wpływa też w decydujący sposób na ważną z punktu ekonomicznego zysku jakość, ale i wydajność pracy. – O wydajności w działaniu w kontekście pracy żony - głównego współudziałowca, i córki nie muszę mówić, bo to rzecz oczywista. Ale doskonałym przykładem dawania z siebie wszystkiego w pracy jest siostra i brat, którzy choć nie są związani z firmą kapitałowo, czują się za nią odpowiedzialni bardziej niż inni – mówi Szymański. – Prawda jest taka, że jak coś robisz dla siebie, to chcesz to robić dobrze, a ja utożsamiam się z firmą. Zależy mi na jej rozwoju, na jej sukcesach. To nie jest miejsce, do którego przychodzę tylko po to, by „odbębnić swoje”, wyjść i zapomnieć – potwierdza słowa ojca Ada Ciszewska. Zresztą jakość firmy w przypadku Reproserwis determinuje coś jeszcze. – To są wartości chrześcijańskie w biznesie. Kładziemy nacisk na moralność w działaniu, etykę pracy – wyjaśnia prezes, który najlepsze wzorce typowo chrześcijańskich firm czerpał z emigracyjnych doświadczeń w Szwecji. – Nigdy też nie przyjęliśmy choćby dwuznacznego zamówienia, z nami nikt też nigdy nie zrobił i nie zrobi przekrętu. Z tych twardych zasad jesteśmy zresztą już na rynku znani – dodaje.
Państwo bierze podwójnie
Choć dobrze znani na rynku, to z kłodami, szczególnie natury fiskalnej, rzucanymi im pod nogi przez państwo muszą radzić sobie, jak wszystkie inne przedsiębiorstwa. Rodzinna działalność nie może liczyć na żadną taryfę ulgową bezdusznej biurokracji. – Jesteśmy „spółką z o.o.”, gdzie każdy z nas nie dość, że jest opodatkowany ze swojej pensji, to jeszcze opodatkowana jest cała firma. Oddajemy więc państwu pieniądze za to samo podwójnie – mówi prezes. Z jego oceną zgadza się zresztą jego asystentka i sekretarka mówiąc, że brak ukłonu ze strony państwa w różnych, głównie fiskalnych względach jest faktycznie bardzo uciążliwy.
Biznes rodzinny raz jeszcze?
Z punktu widzenia czystej ekonomii ważny jest też kapitał i zatrudnienie. – Olbrzymim plusem naszej spółki, podobnie zresztą jak i innych rodzinnych firm jest to, że kapitał kumulowany jest w rodzinie. Myślę też, że gdyby nie firmy rodzinne takie jak nasza, nie byłoby przedsiębiorczości ani tylu dodatkowych miejsc pracy – wymienia atuty rodzinnego interesu szef Reproserwisu. Pośrednio też aspekt zatrudnienia porusza Ada Ciszewska mówiąc, że gdyby nie siła rodzinnych więzów, trudne doświadczenia związane z nieuczciwą konkurencją, wymagającymi klientami, barierami fiskalno-prawnymi czy kryzysem, firma taka jak ta, założona przez jej ojca, mogłaby nie przetrwać na rynku. Upadek firmy zaś zwiększyłby szeregi dobrze wykształconych bezrobotnych.
Dlatego na pytanie postawione prezesowi, jego córce i siostrze o to, czy gdyby raz jeszcze mogli wybierać rodzinny biznes, to zdecydowaliby się do niego wejść bez wahania, kategorycznie twierdząca odpowiedź wobec bezsprzecznych atutów takiego przedsięwzięcia nie wymaga specjalnego komentarza.
opr. aś/aś